31 maja 2016

Wspomnienie o Tadeuszu Buranowskim - czyli o weteranach walki o Niepodległość w III RPRL

Pogrzeb Tadeusza Buranowskiego odbędzie się w środę 1 czerwca  o godz. 12.00 Kościół pod wezwaniem św. Mateusza w Czeladzi ul. Powstańców Śląskich 34. Tadeusza odprowadzimy na cmentarz przy ul. Nowogrodzkiej.


Wspomnienie  Tadeusza Buranowskiego                              
Dowiedziałem się o Jego istnieniu zanim spotkaliśmy się osobiście. Tadeusz był w roku 1981 uosobieniem istnego diabła wcielonego dla komunistycznej propagandy RTV i „Trybuny Robotniczej” w województwie Katowickim. Tadeusz miał w zgodnym przekazie władz PRL-u „dowodzić bojówką ekstremistów z Solidarności i KPN” terroryzując spokojnych towarzyszy pracy socjalistycznej…
Dokładnie pamiętam reportaż w reżimowej Telewizji mówiący o nielegalnym plakatowaniu i napaści cyt: bojówki Buranowskiego na… funkcjonariuszy MO!
Prawda była rzecz jasna odmienna, faktów nie poznaliśmy ale to jedno było pewne: przywódca jawnej „antysocjalistycznej bojówki” musiał to być człowiekiem bardzo, bardzo odważnym. 
Zobaczyłem Tadeusza na katowickim rynku gdy podczas „karnawału Solidarności” uruchomił  pierwszy publiczny tj. samochodowy punkt kolportażu prasy niezależnej m.in. rozdając broszury o sowieckiej zbrodni Katyńskiej. Szef regionu Śląsko – Dąbrowskiego NSZZ Solidarność  Andrzej Rozpłochowski utworzył z pomocą niezmordowanych sióstr Kawalec szeroką sieć kolportażu prasy i książek po zakładach pracy. Tadeusz sięgnął jeszcze dalej w morze czerwonego kłamstwa, wystawił jawny punkt antykomunistycznej bibuły, „księgarnię na kółkach” w samym sercu strategicznego województwa.
Na odpowiedz pachołków Moskwy nie trzeba było długo czekać:  20 października 1981 roku liczni SB-mani oraz funkcjonariusze MO postanowili zlikwidować wyspę wolnego słowa i zaatakowali punkt kolportażu bibuły na katowickim rynku. Napadnięty Tadeusz Buranowski dzielnie się opierał, zamknięty w samochodzie, zyskał trochę na czasie tak by poprosić przechodniów o zawiadomienie Zarządu Regionu „Solidarności”. Został wywleczony przez tajniaków: skopany, skuty i zawieziony na komendę milicji. Wieść o jego zatrzymaniu lotem błyskawicy obiegła region i w kilkanaście minut wielu działaczy zostało powiadomionych „pocztą” alarmową opozycji i w ten sposób także ja, 16 letni uczestnik organizacji młodzieżowej KPN zostałem ściągnięty na katowicki rynek.  Tu uformował się spontaniczny wiec ludzi oburzonych bandycką napaścią „nieznanych sprawców” i  likwidacją „ruchomej księgarni opozycji”. Komunikacja w centrum miasta została sparaliżowana, w efekcie masowo dołączali się kolejni mieszkańcy. Zgromadziło się  około trzech tysięcy ludzi, którzy w pochodzie przeszli pod komendę MO zlokalizowaną na pobliskiej ulicy Pocztowej. Domagaliśmy się natychmiastowego uwolnienia Tadeusza Buranowskiego. Milicjanci nie chcieli rozmawiać i zabarykadowali się. Manifestanci zaczęli wznosić okrzyki „pachołki Moskwy”, uwolnić więźniów politycznych, dość cenzury! Doszło do pierwszych rozmów SB-manów z przedstawicielami Zarządu Regionu, jednak bez rezultatu, gdyż chodziło rzekomo o „poważne przestępstwo kolportażu nielegalnych antyradzieckich wydawnictw”.  Przyjechały milicyjne nyski ze wsparciem dla funkcjonariuszy. Zebrani zablokowali te samochody i przewrócili nyskę pod komisariatem gołymi rekami tak, że stanęła na dachu „kołami do góry”.  Tłum zaczął się coraz bardziej niecierpliwić i w ruch poszły kamienie, setki kamieni, kostki brukowej (zastanawiałem się zawsze skąd ludzie znaleźli tyle kamieni na tej całkowicie asfaltowej ulicy) w efekcie po 10 minutach w komendzie nie pozostała ani jedna cała szyba… Ktoś zapowiedział spuszczenie benzyny z milicyjnych radiowozów grożąc ich podpaleniem.
W efekcie spanikowani SB-mani wypuścili zatrzymanego na innej komendzie Tadeusza Buranowskiego w kilka chwil. Tak dzięki pomysłowości, wytrwałości, determinacji i niezłomności Tadeusza stoczyliśmy tamtą zwycięską batalię o wolne słowo.
Wtedy uzmysłowiliśmy sobie w Katowicach (nazywanym nieprzypadkowo Stalinogrodem) jaką siłą dysponuje zorganizowane społeczeństwo i kompletną bezradność totalitarnej władzy.
Oczywiście Tadeusz Buranowiski ma nie tylko tę osobistą (i wielu innych) historię.
Tadeusz urodził się na kresach wschodnich II Rzeczpospolitej, przyjechał z Borysławia do Gliwic w ramach ostatnich repatriacji. Pracował jako spawacz w Hutniczym Przedsiębiorstwie Remontowym w Gliwicach. W  pamiętnym Sierpniu 1980 roku uczestniczył w zwycięskim  strajku w Hucie Katowice.  Założyciel i wiceprzewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” w swoim HPR. Od 1981 roku szef Komisji Rewizyjnej Gliwickiej Delegatury MKZ Katowice.  Dzięki nawiązaniu kantaku z łódzką strukturą KPN (A. Ostoja-Owsiany) wstąpił do Konfederacji Polski Niepodległej. W lipcu 1981  wybrany przez Walne Zebranie Delegatów NSZZ „S” Regionu Śląsko-Dąbrowskiego, do władz Zarządu Regionu na stanowisko członka Prezydium odpowiedzialnego za informację. Zorganizował wpierw zwyczajną grupę plakatującą miasta śląska i zagłębia z rożnymi apelami Solidarności i opozycji. Przeszkolił również grupy działaczy KPN i Solidarności z innych regionów m.in. z Warszawy (z Komitetu Katyńskiego).
Mnie głęboko wryły się w pamięć wiszące na mieście w okresie „karnawału Solidarności” karykatury „niedźwiedzia” tj. Breżniewa z Wolnego Związkowca oraz liczne plakaty na 17 września i 11 listopada 1981 roku gdzie sierp i młot podawał sobie rękę ze swastyką. Władze systematycznie  zrywały te plakaty ale nie bardzo mogły nadążyć a pomysłowy Tadek nakleił je dodatkowo na dworcach PKP na niezmywalne szkło wodne! Tysiące ludzi jadących pociągami czytało te strzępy gazetek ściennych i zamalowywane plakaty dosłownie z wypiekami na twarzy. Głód wolnego słowa znów pokazał swoja siłę.  Wściekłość SB-manów, PZPR-owców i ORMO-wców nie miała granic. Stąd wynikała właśnie ta intensywna kampania szkalowania „bojówki Buranowskiego” w oficjalnej propagandzie władz PRL.  4 grudnia 1981 roku w ogólnopolskiej TV PRL podano nawet, iż „grupa Buranowskiego” terroryzowała podczas plakatowania funkcjonariuszy MO i SOK-istów na dworcu PKP Chorzów-Batory. Reżimowy spiker propagandzista poinformował naród, iż terroryści z bojówki Buranowskiego jednemu umundurowanemu funkcjonariuszowi władzy ludowej założyli nawet na głowę wiadro z klejem…  Osobiście wydawało mi się to bardzo przemawiające do wyobraźni i cokolwiek malownicze!
13 grudnia ten festiwal wolności został brutalnie przerwany stanem wojennym. Jedną z pierwszych osób pozbawionych wolności był właśnie Tadeusz Buranowski, przy okazji bestialsko pobity przez SB-manów i ZOMO-wców.  Sam towarzysz Jaruzelski w swoim sławetnym przemówieniu powtarzanym w kółko w telewizji tłumaczył, iż musiał wypowiedzieć wojnę narodowi gdyż stabilizacji PRL-u zagrażały grupy terrorystyczne ekstremistów z Solidarności i KPN-u…
Tadeusz Buranowski został internowany w wiezieniu Zabrze-Zaborze, a następnie osadzony do końca 1982 roku w Nowym Łupkowie, w celi z Tadeuszem Jedynakiem - sygnatariuszem porozumień sierpniowych z Jastrzębia. W czasie internowania funkcjonariuszka SB dokonała bezprecedensowej odmowy widzenie Tadeuszowi z małoletnią córką. Władza trzymała go pod kluczem jak długo się tylko dało, wyszedł na wolność jako jedni z ostatnich.
Dalej uczestniczył w pracy konspiracyjnej szkoląc m.in. drukarzy oraz w naszych demonstracjach: 3 majowych, 11 listopada czy 16 grudnia w rocznicę pacyfikacji  KWK Wujek.
Na  roku 1990 jego działalność niepodległościowa oczywiście się nie zakończyła. A mogła.
Tadeusza dopadła bowiem ciężka, śmiertelna choroba. Dzięki udanej operacji onkologicznej i wsparciu licznego grona przyjaciół, a przede wszystkim wspaniałej żony Teresy był z nami jeszcze wiele lat. Nie uciekł w prywatność, nie wymawiał się ciężkim stanem własnego zdrowia i dramatyczną chorobą córki (co byłonastępstwem jej traumatycznych przeżyć stanu wojennego). Zawsze gdy tylko mógł uczestniczył w okolicznościowych spotkaniach i pracach organizacji weteranów zmagań z komuną np. w IPN czy w stowarzyszeniu Eugeniusza Karasińskiego.
Często dzwonił, doradzał, żywo interesował się bieżąca walką.
Odmówił oczywiście przyjęcia odznaczenia od B.Komorowskiego, który na czele oddziałów ZOMO w 1989 r. osobiście pacyfikował w Katowicach akcję KPN pt.„sowieci do domu”.
Tadeusz doczekał na szczęście dobrej zmiany i odznaczenia Krzyżem Wolności i Solidarności  od Prezydenta RP Andrzeja Dudy.
Tadeusz stoczył też w ostatnich latach znamienną batalię z sądami III RPRL o rehabilitację za przestępcze represje SB, MO, prokuratury, służby więziennej itp. komunistycznych zbrodniarzy. Byliśmy z liczną grupą Niezłomnych na Jego procesach rehabilitacyjnych i zapamiętałem jak prokurator naigrywała się z jego „łamania ówcześnie legalnego prawa Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej”.  Oczywiście żaden z jego oprawców nie został ukarany, a wręcz przeciwnie typy te nadal deprawują kolejne pokolenia funkcjonariuszy. Niestety nie-zdekomunizowani sędziowie z nieukrywaną pogardą i szyderstwem zasądzili mu także w ramach „rekompensaty” 24 tysiące złotych  zadośćuczynienia za bestialskie pobicie i za rok nielegalnego uwięzienia!   Warto wspomnieć na marginesie, iż urzędnikowi z Częstochowy ten sam katowicki sąd za rok pozbawienia wolności w luksusowych warunkach III RP (adwokat, ciepła woda, uczciwy proces) przyznał ponad milion złotoch zadośćuczynienia !
Są równi i równiejsi…  Nie przypadkiem piszę tu o pieniądzach w kontekście postawy władz administracyjnych i sądowniczych III RP. Tadeusz potrzebował ich na leczenie. Typowe, niewygórowane cenowo leki. W ostatnich miesiącach Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych przyznał mu wsparcie na opiekę zdrowotną. Dotacja przyznawana maksymalnie na cały rok starczyła tu zaledwie na miesiąc!  Taki jest realny wymiar wsparcia pomimo art. 19 Konstytucji, który mówi o obowiązku roztaczania opieki państwa nad bojownikami zmagań o Niepodległość.

Spij Kolego w ciemnym grobie,
Niech się Polska przyśni Tobie!

/-/  Adam Słomka

p.s. przykład Tadeusza nie poszedł na marne, ruszyłem w 1987 roku Jego tropem  na ten sam katowicki rynek by walczyć o wolność słowa i zgromadzeń, by prowadzić tam pierwsze jawne i coraz liczniejsze wiece opozycji, by rozdawać bibułę…   



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz