31 stycznia 2014

Stanowisko Polskiej Grupy Pocztowej

Serwis21 otrzymał od Polskiej Grupy Pocztowej stanowisko ws. naszych publikacji (poniżej). Uznaliśmy, że czytelnicy mają prawo poznać także stanowisko tejże firmy w sprawie, a nie tylko nasz punkt widzenia. Równocześnie podkreślamy, że naszym celem nie jest torpedowanie konkurencji czy też podważanie wiarygodności tej czy innej firmy. Przyznajemy, że nie jesteśmy w stanie zweryfikować wszystkich informacji, w tym komentarzy - relacji osób, które do nas docierają, ale nie podejrzewamy, w świetle całokształtu informacji, które publikowane są w różnych mediach, by były one odległe od rzeczywistości. Gwoli ścisłości zamieściliśmy także artykuł zarówno z głosami osób niezadowolonych jak i zadowolonych z nowego systemu odbioru http://serwis21.blogspot.com/2014/01/niezadowoleni-i-zadowoleni-klienci-z.html




Logo

ul. Żupnicza 17, 03-821 Warszawa
tel.(22) 487 53 26, fax (22) 300 12 50
www.pgpsa.pl 

Szanowni Państwo,

Działając w imieniu Polskiej Grupy Pocztowej S.A. w Warszawie (dalej: PGP), z żalem odnotowujemy Państwa wyjątkową aktywność zmierzającą do storpedowania konkurencyjności na rynku doręczeń pocztowych. Wpisy umieszczane na Państwa blogu cechują się wyjątkową agresywnością, bezkompromisowością i – niestety - wskazują na brak pełnej weryfikacji informacji, które Państwo pozyskujecie i publikujecie.

Ze szczególnym niepokojem przyjęliśmy informację o podjęciu przez Państwa inicjatywy obejmującej zbieranie informacji nt. ewentualnych nieprawidłowości dotyczących świadczenia usług przez PGP w formie anonimowych donosów. Zwracamy Państwa uwagę, że w sieci oraz powszechnym obiegu informacji krąży wiele anonimowych donosów, które nie znajdują potwierdzenia w faktach.

Co istotne, nagonce tej ulegli też dziennikarze. Na skutek naszych interwencji, po zweryfikowaniu faktów część nieprawdziwych publikacji została usunięta, część redaktorów naczelnych i autorów tekstów przeprosiła za brak wystarczającej weryfikacji zarzutów, a część przesłała wyjaśnienia dotyczące treści swoich artykułów. Powyższe potwierdza skalę fałszywych informacji dotyczących PGP, a znajdujących się w obiegu. Krytykowanie PGP może być inspirowane przez konkurentów, a nadto – jak wydaje się – stało się po prostu modne: każdy chce mieć jakąś przygodę związaną z korespondencją sądową, nawet jeśli dawniej stał godzinami w kolejce na Poczcie lub w ogóle nie otrzymywał korespondencji z sądów.

W konsekwencji, apelujemy o weryfikowanie wszelkich pogłosek, a przed przystąpieniem do ich opublikowania o przekazanie informacji o nich do PGP celem zweryfikowania ich prawdziwości.

Zwracamy uwagę, że rozpowszechnianie nieprawdziwych - i często - bardzo krzywdzących PGP informacji stanowi naruszenie dóbr osobistych PGP, zaś brak zachowania szczególnej staranności i rzetelności publikowanych materiałów stanowi naruszenia Prawa Prasowego.

Brak „politycznej poprawności”, którym się Państwo chlubicie jako mottem swojego blogu nie uzasadnia takiego działania. Kontynuowanie tego kierunku może tylko doprowadzić do ponownego zmonopolizowania rynku doręczeń pocztowych, co niewątpliwie nie leży w interesie konsumentów.

Liczymy na poważne podejście do sprawy.

Z poważaniem,

Zarząd PGP S.A.

Niezadowoleni i zadowoleni klienci z nowego systemu doręczeń

Serwis21 otrzymaliśmy relacje (z imienia i nazwiska) wskazujące na problemy z doręczeniami przesyłek sądowych przez PGP i Inpost. Przykładowo:
* Pierwsze przesyłki w tym roku : - dostałam wezwanie na rozprawę dzień po rozprawie !! - zawiadomienie o przesyłce (awizo) pomimo że byłam w domu czyli czyli pod adresem do korespondencji. (Barbara)
* Faktycznie mam problem z odbiorem przesyłki sądowej w Warszawie. W połowie stycznia dostałem awizo z informacją o możliwości odbioru poleconej przesyłki sądowej we wskazanym punkcie pocztowym In Post przy ulicy Wolskiej. Biorąc pod uwagę, że do tej pory nigdy nie miałem do czynienia z wymiarem sprawiedliwości, następnego dnia zaniepokojony udałem się pod wskazany adres. Punkt In Post znajdował się w siedzibie firmy Promoteusz od „chwilówek”.  Trudno było go znaleźć, bo tabliczka z logo In Post leżała na podłodze. Obsługująca mnie Pani była miła i starała się odnaleźć list, ale bez powodzenia. Poradziła mi, abym skontaktował się z główną rozdzielnią In Post przy Zwrotniczej. Udałem się tam następnego dnia, ale tam też nikt nie potrafił mi pomóc. Przesyłka zaginęła, przepadła jak kamień w wodę. Postanowiłem zgłosić zaginięcie przez stronę internetową In Post, ale odesłano mnie na stronę Grupy Pocztowej, gdzie taką reklamację zgłosiłem. Po tygodniu dostałem dopowiedź, że moja reklamacja dotarła, przyznano jej numer i muszę czekać na rozpatrzenie. W tym czasie próbowałem dowiedzieć się, kto jest nadawcą mojej przesyłki, ale również bez powodzenia. Nie dodzwoniłem się na infolinię In Post, a zgłoszone pytanie emailem potraktowano jako reklamację i również polecono mi czekać na rozpatrzenie. (Karol)

Gwoli prawdy, otrzymaliśmy także nieliczne, pozytywne opinie ws. nowego systemu doręczeń:
* Ja odebrałam ostatnio przesyłkę sądową w Skok Stefczyka, ale wszystko było w porządku - dane ok i bardzo miła obsługa (Monika z ul. Emilii Plater)
W przeciwieństwie do poczty polskiej - inpost doręcza nam wszystkie przesyłki z sadu - pan listonosz wchodzi na 2 piętro a jak nie zastanie nas w domu dzwoni na nasz nr telefonu i pyta czy do godz. 17:tej dotrzemy do domu. Mamy zawiadomienia w skrzynce zawsze gdy nie dotrzemy do domu. Listonosz inpost jest trzeźwy !!! Poczta polska nie dostarczała nam listów do domu, listonosz był zawsze pijany, złośliwy. Poczta polska nie rejestrowała naszych listów w komputerze urzędu, nie otrzymywałyśmy zawiadomień i powtórnych awiz. Poczta polska po 7 dniach zwracała sądowe listy, lub listonosz podpisywał się za nas na zwrotkach i takie zwrotki z sfałzowanym naszym podpisem wracały do sadu. Przez pocztę polską płacimy za coś co nie istnieje - bo sąd stwierdził ze wszystko było ok a ze przedmiot sporu nie należy do nas - nie istnieje to jest nie ważne. Pozdrawiam bardzo zadowolona klientka Inpost (jak na razie) Paula Anna

Jak widać z powyższego, są różne opinie ws. nowego systemu doręczeń przez prywatnych operatorów. Jednak najważniejsze jest, iż nowy system doręczeń wzbudza wątpliwości prawne. Np. czy można w warunkach dokumentów prywatnych (a takimi są dokumenty wystawione przez prywatnych operatorów) uznać skuteczność doręczenia zastępczego, a jeżeli tak to na jakiej podstawie prawnej? Kto będzie odpowiadał w razie wycieku danych osobowych (operator pocztowy czy agent) itd. I oprócz kwestia samych doręczeń, te właśnie kwestie powodują, że nowy system nie jest akceptowany.



30 stycznia 2014

SERWIS21 - STYCZEŃ 2014

PRZESYŁKI SĄDOWE W PRYWATNE RĘCE
Od początków stycznia korespondencją sądowa (z wyłączeniem sądowo-administracyjnej) oraz prokuratorska już nie jest doręczana przez Pocztę Polską, a przez prywatnych operatorów pocztowych PGP, Inpost i Ruch. Gdy doręczyciel nie zastanie adresata, po list trzeba udać się do sklepu rybnego, monopolowego, lombardu, kiosku Ruchu, sex-shopie i w innych miejscach, który mają status agenta pocztowego nowego operatora pocztowego. Nowy system doręczeń miał być tańszy o 84 mln zł i bardziej efektywny. Tymczasem jest bałagan, naruszenie praw obywateli, interesu państwa, słowem kompromitacja.

PRZEGRANY PRZETARG PRZEZ POCZTĘ POLSKĄNowy system doręczeń to efekt przegranego przetargu przez Pocztę Polską. Krajowa Izba Odwoławcza najpierw unieważniła zapis ze specyfikacji warunków zamówienia o konieczności urzędowego nadania, a w przetargu konkurent prywatny zaoferował niższą cenę od Poczty Polskiej. Dodajmy iż sytuacja ta jest wynikiem zmiany przepisów ustawowych (podyktowanych chęcią dostosowania do wymogów unijnych) w których zamieniano sformułowania „poczta” przez „operatora pocztowego w rozumieniu prawo pocztowe”. Ta drobna zmiana w przepisach umożliwiła pozbawienie Poczty Polskiej roli ustawowego doręczyciela pism publicznych.

PRAWNE KOMPLIKACJE: Doręczenie przesyłek sądowych przez prywatnych operatorów pocztowych rodzi poważne problemy prawne, których Ministerstwo Sprawiedliwości zdaje się nie dostrzegać. Jeżeli doręczający nie zastanie adresata w mieszkaniu, list pozostawia się we wskazanej placówce pocztowej, a zawiadomienie umieszcza się na drzwiach lub w skrzynce pocztowej. W razie nieodebranie w terminie 14 dni, pismo uznaje się za doręczone. Problem w tym, iż dokument wystawiony przez prywatnego operatora ma charakter prywatny a nie urzędowy. Także dowód nadania pisma przez Sąd nie będzie miała mocy urzędowej tak jak było to w przypadku Poczty Polskiej. Także nie uwzględniono technicznych kwestii ochrony danych osobowych w przypadku doręczenia pisma w kiosku czy w sklepie.
Ponadto nowy system doręczeń musi prowadzić do opóźnień, z racji sposobu funkcjonowania tych instytucji. W celu zmniejszenia kosztów, nie będzie codziennego doręczenia korespondencji np. do mniejszych miejscowości, ale będzie oczekiwanie na większą liczbę przesyłek. Co więcej pozostawienie pisma w kiosku może wiązać się wręcz z niemożnością odbioru pisma, np. w sytuacji gdy kiosk zostanie zamknięty z powodu urlopu czy choroby (w urzędzie PP – zazwyczaj jest kilku pracowników, a zatem zawsze jest chociażby jedna osoba do obsługi klientów, co nie jest zagwarantowane w przypadku kiosków).

DO SKRYTKI POCZTOWEJ PRZESYŁKI SIĘ NIE DORĘCZY: Okazało się także, iż w majestacie prawa powstała kategoria osób, której się nie doręczy przesyłek pocztowych,. Zgodnie z art.135§2 kodeksu postępowania cywilnego można wskazać sądowi jako adres do doręczeń skrytkę pocztową. W takiej sytuacji do skrytki pocztowej wrzuca się awizo, a przesyłka jest do odbioru w okienku pocztowym. Pomiędzy PGP/Inspost a Pocztą Polską nie ma jednak umowy w sprawie doręczenia korespondencji. Oznacza to, że pracownik PGP/Inpost nie może wrzucić awiza do skrytki pocztowej (nie ma nawet dostępu), a z kolei pracownik poczty nie jest uprawniony do odbioru korespondencji od PGP/Inpost dla konkretnego adresata. Efekt do 23 stycznia PGP i InPost nie mogły dostarczać korespondencji do 130 tys. skrytek pocztowych Poczty Polskiej, bo nie miały z nią umowy. Korespondencja wracała do sądów z adnotacją "błędne dane adresowe" lub "nie obsługujemy skrytek pocztowych". Sprawy te zatem zostały zablokowane i to w majestacie prawa.

BAŁAGAN Z DORĘCZENIAMI: Jedynym skutkiem nowego systemu jest powszechny bałagan. Relacje obywateli świadczą o chaosie. Cyt.
- Faktycznie mam problem z odbiorem przesyłki sądowej w Warszawie. W połowie stycznia dostałem awizo z informacją o możliwości odbioru poleconej przesyłki sądowej we wskazanym punkcie pocztowym In Post przy ulicy Wolskiej. Biorąc pod uwagę, że do tej pory nigdy nie miałem do czynienia z wymiarem sprawiedliwości, następnego dnia zaniepokojony udałem się pod wskazany adres. Punkt In Post znajdował się w siedzibie firmy Promoteusz od „chwilówek”.  Trudno było go znaleźć, bo tabliczka z logo In Post leżała na podłodze. Obsługująca mnie Pani była miła i starała się odnaleźć list, ale bez powodzenia. Poradziła mi, abym skontaktował się z główną rozdzielnią In Post przy Zwrotniczej. Udałem się tam następnego dnia, ale tam też nikt nie potrafił mi pomóc. Przesyłka zaginęła, przepadła jak kamień w wodę. Postanowiłem zgłosić zaginięcie przez stronę internetową In Post, ale odesłano mnie na stronę Grupy Pocztowej, gdzie taką reklamację zgłosiłem. Po tygodniu dostałem odpowiedź, że moja reklamacja dotarła, przyznano jej numer i muszę czekać na rozpatrzenie. W tym czasie próbowałem dowiedzieć się, kto jest nadawcą mojej przesyłki, ale również bez powodzenia. Nie dodzwoniłem się na infolinię In Post, a zgłoszone pytanie emailem potraktowano jako reklamację i również polecono mi czekać na rozpatrzenie (Karol)
- od 1 stycznia do 28 stycznia doręczono mi 3 razy, średnio po 12 przesyłek, natomiast poczta doręczała około 100 przesyłek miesięcznie, 4-7 dziennie. InPost raz doręczył bezpośrednio, raz na kilkanaście przesyłek zostawił tylko 1 awizo bez wymienienia numerów przesyłek czy nawet ich ilości, a gdy odbierałem przesyłki w "agencji pożyczkowej" pani chciała wydać mi pisma łącznie ze zwrotkami.
- Od początku stycznia dostałam 1 pismo z sądu (a jest 28 stycznia). Ponieważ prowadzę małą kancelarię w mieszkaniu tych przesyłek miesięcznie było ok. 6-7. Ciekawe gdzie są inne i jak się dowiedzieć czy w ogóle zostały wysłane? awiza też żadnego nie było
- Właśnie dostałem awizo, iz mam udać się do kiosku Ruchu znajdującego się w sąsiedniej miejscowości. Rzecz sama w sobie jedynie irytująca (oraz oczywiście budząca pewne wątpliwości odnośnie ochrony danych i bezpieczeństwa przesyłek), gdyby nie jeden szczegół - awizo owe dostarczył mi "sąsiad", gdzie przez sąsiada mam na myśli osobę, która mieszka kilkaset metrów dalej. Wychodzi na to, ze w pełni wyszkoleni pracownicy nie są w stanie dostarczyć zawiadomienia o konieczności odbioru przesyłki pod wlaściwy adres.
- Mieszkam przy ul. Braci Załuskich w Warszawie. Otrzymałem 8 awiz od Inpost z możliwością odbioru w ciągu 2 tygodni przy ul. Placu Inwalidów 10. Wtorek 28 stycznia udałam się pod ten adres, pokoik, 2 pracowników. Doręczono mnie pisma z sądu, nie wylegitymowano, jedynie poproszono o podanie numeru dokumentu tożsamości. Dawniej do Poczty Polskiej miałem na piechotę 10 minut, a teraz pół godziny (Monika)
- Otrzymałam awizo. Udałam się do kiosku Ruchu, gdzie była przesyłka do odbioru. Musiałam się wylegitymować, choć dało się odczuć moje zdenerwowanie. Kioskarz narzekał, pani jest jeszcze grzeczna, ale niektórzy tak bluzgają że … (Halina, Warszawa)
- Ja opiszę swoją sytuację z przed około tygodnia:):) Dzwoni do mnie ojciec i mówi, że jakiś typ drze się do domofonu : "Awizo do - imię nazwisko - z sądu!!!!" Było to chyba awizo powtórne, bo tak powiedziała babka w kiosku gdy odbierałem. Ona nawet nie była pewna czy jest to awizo powtórne :) Ojciec jest na rencie i prawie całe dnie spędza w domu. Mówił, że listonosze nigdy nie mieli żadnego problemu z dostarczaniem przesyłek. Gdy nikogo nie było w domu, co zdarzało się rzadko, wtedy awizo po prostu leżało w skrzynce na listy. Pierwszy raz ojciec miał do czynienia z takim typem, który darł się do domofonu krzycząc imię i nazwisko! Strasznie się wkurzył bo nie wiedział o co w ogóle chodzi temu człowiekowi. Ciekaw jestem jaka jest skuteczność takich doręczeń. Bardzo możliwe że wprowadzili takie zamieszanie ze względu na masę pozwów w postępowaniu elektronicznym. Wtedy jeśli nie odbierzemy przesyłki i nie złożymy w terminie zarzutu albo sprzeciwu od nakazu zapłaty, możemy odpowiadać za
- A ja mam awizo a listu nie ma, zaginął - posłaniec inpostowy zgubił. Pan w sklepie monopolowo-wielobranżowym - punkt awiz od początku tego roku nie odesłał ani jednego listu na zwrot - wszystkie trzyma w pudełku obok papierosów. Każdemu kto po list przychodzi to podaje te pudełko i można oglądać do woli listy wszystkie! A wszystkiemu temu bacznie się przyglądają lokalne pijaczki z piwem w ręku - w sklepie rzecz jasna. Komentując wszystko. Pan sklepowy nie wie nic, gdzie mam szukać tego listu on nawet nie wie co ma zrobić z listami które nikt nie odebrał. A ja mam reklamacje pisać, do kogo ?
- Co to komentować podam tylko jeden przykład jak panowie z filmy PGP są oderwani o rzeczywistości lub próbują tą rzeczywistość zaklinać: Sąd Ksiąg Wieczystych odległy od mojego miejsca zamieszkania o 400m wysłał do mnie list na szczęście z blachą informacją datowany ich własnym datownikiem 7 stycznia 2014r. doręczyciel inPostu doręczył mi 22 stycznia 2014r . Jak ponowie uważają że list z sądu odległego o 400m. może iść 2 tygodnie to gratuluję dobrego samopoczucia. Na szczęście była to tylko informacja dlatego nie zawracałem sobie głowy skargami (nic by nie dały w moim mieście zamieszkania siedziba firmy inPost tak ceniącej sobie renomę zmieniana jest średnio raz na pół roku żeby pozbyć się natrętów którzy raczyli by przyjść do nich na skargę

PROTESTY SPOŁECZNE  
W tej sytuacji Stowarzyszenie Interesu Społecznego "Wieczyste" zainicjował akcję sprzeciwu wobec nowego systemu doręczeń polegającego na składaniu pism procesowych do sądów rejonowych z żądaniem doręczenia przez przesyłek sądowych przez pocztę polską z zastrzeżeniem w razie odmowy zwrócenia się do Trybunału Konstytucyjnego. http://serwis21.blogspot.com/2014/01/brak-zgody-na-doreczanie-pism-sadowych.html Ponadto składane są też wnioski z żądaniem zaprzestania przetwarzania danych przez sąd poprzez doręczenie przesyłek przez prywatnych operatorów pocztowych. http://serwis21.blogspot.com/2014/01/odmowa-przetwarzania-danych-osobowych.html Akcja spotkała się z żywym odzewem, ludzie przesyłają sobie maile, kopiują wzór pisma Stowarzyszenia Interesu Społecznego "Wieczyste", mówiono o niej w trakcie Rozmów Niedokończonych w TV TRWAM z liderami pocztowej Solidarności,


Zaniepokojenie i wątpliwości ws nowego systemu doręczeń wyraziły Naczelna Rada Adwokacka, Okręgowe Rady Adwokackie (np. z Łodzi, Płocka) Związek Zawodowy Prokuratorów i Pracowników RP oraz związki zawodowe, a z partii politycznych Prawo i Sprawiedliwość.

PRÓBA DYSKREDYTACJI I ZASTRASZANIA PROTESTUJĄCYCH: Akcja SIS wywołała prawdziwą wściekłość, internauta który podpisał się  Rafał Zgorzelski, Prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Niepublicznych Operatorów Pocztowych (nie wiemy czy to rzeczywiście pan prezes podpisał) pisze m.in.:  Absolutna niekompetencja, brak elementarnej znajomości obowiązujących przepisów prawa. Niewątpliwie autorami tego wniosku, który zawiera stek kłamstw oraz ma charakter dezinformacyjny powinny zająć się odpowiednie instytucje wymiaru sprawiedliwości. Nie jest wykluczone, że pracownicy Ruch-u winni rozważyć również indywidualne powództwa o zniesławienie (Ciekawe z jakiego powodu, nasz wniosek w ogóle nie odnosił się do pracowników Ruchu, ale do kiosków czyli do placówek w którym będzie przechowana, doręczona korespondencja, a to nie to samo).

POCZTA SKARŻY DO SĄDU I DO PROKURATURY: Także Poczta Polska się nie poddała i zaskarżyła orzeczenie Krajowej Izby Odwoławczej do Sądu oraz wystąpiła o wstrzymanie wykonania umowy z PGP. Sąd Okręgowy w Krakowie odmówił wstrzymania wykonania umowy. Sprawa samego orzeczenia KIO nie została jeszcze rozstrzygnięta. Do Sądu Okręgowego trafiają także maile osób żądających doręczenia przesyłek sądowych przez Pocztę Polską w ramach akcji zainicjowanej przez SIS WIECZYSTE (wzór na stronie http://serwis21.blogspot.com/2014/01/wyslij-pismo-ws-doreczen-sadowych-do.html Z kolei prokuratura krakowska 20 stycznia wszczęła śledztwo w sprawie wyników przetargu na dostarczanie korespondencji sądowej i prokuratorskiej przez Polską Grupę Pocztową, w związku z możliwością złożenia nieprawdziwego oświadczenia o spełnianiu warunków przetargu. Chodzi m.in. o liczbę placówek na terenach wiejskich i w miastach. 

MOŻNA BYŁO INACZEJ: Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej potwierdził, że jeżeli państwo członkowskie skorzysta z prawa do zastrzeżenia pewnych usług dla operatora wyznaczonego (a – jak wskazałam wcześniej – jak najbardziej obejmuje to prawo doręczenia sądowe), to nie musi nawet stosować reguł udzielania zamówień publicznych. Przepisy dotyczące zamówień publicznych powinny być bowiem stosowane wyłącznie do usług niezastrzeżonych (wyrok TS z dnia 18 grudnia 2007 r., sprawa C-220/06 Asociación Profesional de Empresas de Reparto y Manipulado de Correspondencia v. Administración General del Estado, Zb. Orz. 2007, s. I-12175). A zatem można było zastrzec doręczenie przesyłek sądowych dla operatora wyznaczonego Poczty Polskiej.

KONKLUZJA: Na naszych oczach następuje rozpad państwa, kolejnego jego elementu jakim był system doręczeń przez wymiar sprawiedliwości. Autorytet Sądu obniżono do poziomu sexu, alkoholu, bo w miejscach gdzie takie usługi są oferowane odbiera się korespondencję sądową. Władze, rząd dalej się upierają i nie zmieniają swych absurdalnych decyzji, ale stan chaosu w wymiarze sprawiedliwości i opór społeczny wymuszą w końcu jakiś odwrót.


Pacjent umarł, bo był limit

Nagroda Solidarności, raczej nagroda hańby
Na 25 lecie wyborów z dnia 4 czerwca 1989 roku, rząd chce ustanawia „Nagrodę Solidarności w wysokości miliona euro, która będzie przyznana osobie, która dzisiaj walczy o wolność".

O NAGRODZIE DECYDUJĄ NIE-WETERANI, CZŁONEK PZPR I ZSL: Decyzję ws. nagrody ma podjąć rada Fundacji Solidarności Międzynarodowej, do której dołączy się prawdopodobnie 2 dodatkowych nominatorów Lecha Wałęsę (któremu niektórzy historycy np. Cenckiewicz zarzuca epizod współpracy z SB) oraz Zbigniewa Bujaka. W Radzie Fundacji przewodniczy zaś osoba, która w roku 1989 miała zaledwie 19 lat i raczej nie miała związków z opozycją (Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz). Członkami są m.in. członek PZPR do dnia samorozwiązania partii (Marek Borowski), były działacz ZSL (Andrzej Marian Grzyb), dziennikarz mający 18 lat w 1989 r. (Marek Magierowski). Wiceprzewodniczącym Rady jest osoba (Andrzej Halicki), która skoloryzowała swój życiorys, twierdząc iż działała w NZS SGPiS od 1986 r. (podczas gdy zaczęła działać w tej organizacji znacznie później). Prawie wszystkie osoby, które będą decydować w sprawie są związani z obecnymi elitami, i nawet jeśli mają przeszłość opozycyjną, to dawno zapomnieli o szeregowych działaczach opozycji.

WETERANi PRZECIWNI NAGRODZIE: Propozycja rządowa przyznania nagrody Solidarności wzbudziła protesty byłych weteranów opozycji antykomunistycznej i organizacji. Andrzej Gwiazda (legendarny założyciel WZZ Wybrzeża i Solidarności( stwierdza: Nagroda posłuży ugruntowaniu kolosalnej manipulacji, której padliśmy ofiarą. Negatywnie ocenił ją także senator PO Jan Rulewski który podkreślił, że z jednej strony wyda się milion euro, a równocześnie wciąż nie uchwalono projektu ustawy o pomocy dla weteranów opozycji antykomunistycznej.
Także organizacje weteranów opozycji antykomunistycznej wyrażają zdecydowany sprzeciw wobec propozycji rządu.
Oceniając propozycję stowarzyszenie Godność uznał ją za próbę wykorzystania tej rocznicy i ustanowionej nagrody  do celów politycznych zawłaszczających ideę Solidarności, której właścicielem jest zdecydowana większość społeczeństwa.  Właścicielem historycznego znaku Solidarność jest NSZZ Solidarność. Z kolei Ogólnopolskie Stowarzyszenie Internowanych i Represjonowanych uznał całą sprawę za prowokację i szyderstwo wobec weteranów solidarnościowej opozycji.

NAGRODA DLA JEDNEGO, ODMOWA ŚWIADCZEŃ DLA INNYCH: Reakcje byłaby może mniej ostre gdyby równocześnie władze nie odmawiały weteranom walk o niepodległość z okresu 1956-89 należnych praw. Stowarzyszenie Walczących o Niepodległość 1956-89 w liście do Prezydenta Rzeczypospolitej i Ministra Spraw Zagranicznych stwierdziło, iż do dnia obecnego nie uchwalono ustawy, która w sposób kompleksowy rozwiązałaby problem godnego uhonorowania i zadośćuczynienia dla osób, które w okresie do 1989 r. narażały swoje zdrowie (a czasami również życie) w obronie Solidarności, na rzecz wolności i niepodległości Polski. Dotychczasowy projekt tzw. ustawy o pomocy dla działaczy opozycji demokratycznej (druk senacki 449) uwzględniając zgłoszone do tej pory poprawki senatorów – w naszej ocenie – sprawia raczej wrażenie ustawy pozornej (np. w kwestiach świadczeń) i mającej na celu jedynie dobre samopoczucie władzy. Gdy z jednej strony odmawia się weteranom - renty honorowej lub dodatku weterana czy też praw podobnych do uprawnień kombatanckich pod pozorem braku środków finansowych (mimo zwolnienia znacznych kwot w wyniku ubytku liczby kombatantów), równocześnie z drugiej strony wydaje się lekką ręką milion euro na nagrodę Solidarności dla osoby z zagranicy, którą wskaże Rada Fundacji Międzynarodowej składającej się z rzekomych „autorytetów” z których część nie miała nic wspólnego z walką o niepodległość.

Czy w tej sytuacji przyznawanie nagrody ma jakikolwiek sens, skoro może spotkać się z dalszymi protestami? Sądzimy, że nie.


Ekonomia w wydaniu Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN
Instytut Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk. Kiedyś była to renomowana instytucja, nazwa INE PAN nobilitowało, a dziś kojarzy się z patologią. Ekonomista dr Daniel Alain Korona (pracownik Instytutu do 2007 roku, dziś prezes Stowarzyszenia Interesu Społecznego) stwierdza:  Gdy odchodziłem z pracy, Instytut nie miał już ani tej rangi, ani renomy, co w latach 1990-tych. Ale wtedy nie podejrzewałbym że marka INE PAN stanie się symbolem przekrętu, w którym oszukuje się studentów. Aferę ujawnił Dziennik Gazeta Prawna. Cytujemy za DGP:

Na początku 2013 r. grupa słuchaczy rozpoczęła studia podyplomowe organizowane przez Instytut Nauk Ekonomicznych PAN. Cena – jak na renomowany instytut – była przystępna: 6 tys. zł za dwa semestry na kierunku social media. Część wpłaciła z góry całą kwotę. Innym studia opłacali pracodawcy. Słuchacze to głównie marketin-gowcy, rzecznicy prasowi firm i urzędów. – Zajęcia były na początku ciekawe. Prowadzili je znani blogerzy  – mówi Marzena Smolińska, jedna ze słuchaczek, która zapłaciła za całe studia z góry…. Z czasem jakość zajęć zaczęła się pogarszać. Niektóre z nich odwoływano w ostatniej chwili. – Kiedy skończyło się pierwsze półrocze, instytut przestał się z nami w ogóle kontaktować. Nie wyznaczono nowych terminów zjazdów – mówi inna słuchaczka, Karolina Szymczak. Dotarł jedynie e-mail o tym, że studia zostały zawieszone, a organizatorzy nie mają na to wpływu. – Nie interesuje mnie, czyja to wina. Zależy mi na odzyskaniu pieniędzy. Ponadto mam ogromny żal, że zmarnowano nasz czas i potraktowano bez szacunku – podkreśla Smolińska.
Pomysł na studia podyplomowe social media powstał w 2012r.. Wykładowcy zawierali umowy z PAN. Dzięki akcji marketingowej zgłosiło się ok. 20 słuchaczy i studia ruszyły. Umowy ze studentami podpisywał dyrektor studiów podyplomowych, a pieniądze spływały na konto PAN. W maju 2013 r. w Instytucie Nauk Ekonomicznych PAN pojawił się nowy dyrektor prof. Cezary Wójcik. I na podstawie audytu zawiesił studia. Nowa dyrekcja utrzymuje, że studia social media  nie były prowadzone przez Instytut – Program tych studiów nie był tworzony w INE PAN, żaden wykładowca z naszego instytutu nie prowadził na nich wykładów, a kwestia ich utworzenia nigdy nie była przedmiotem obrad rady naukowej INE PAN.. Dodaje, że studia były prowadzone przez osobę prywatną i jego firmę. Jego zdaniem otworzył je pracownik INE PAN bez uprawnień. Dlatego nie można ich traktować jako studiów prowadzonych przez instytut – czytamy w DGP

Dyrekcja INE PAN mija się z rzeczywistością, albowiem jak wynika z informacji DGP, wykorzystywano logo INE PAN, umowy z wykładowcami i studentami zawierał Instytut,  pieniądze za studia wpływały na konto Instytutu. Ale w sprawie dziwi milczenie Rady Naukowej Instytutu. Co zrobili jej przewodniczący prof. Jerzy Osiatyński, z-ca przewodniczącego prof. Urszula Grzelońska, co robili poszczególni jego członkowie – profesorowie o znanych  przecież nazwiskach?
Oszukano studentów, ale za to w INE PAN pensje wzrosły – jak informuje DGP - nawet do 7 tys. zł. Profesorowie z INE PAN pieniędzy nie zwrócą, choć nie pochodzą z uczciwych praktyk.

INE PAN odegrał w przeszłości pewną rolę, ale dziś nie pełni żadnej pozytywnej funkcji dla Państwa, które go w znacznej części dotuje. Stanowi ono przechowalnię dla profesorów, by mogli sobie w nim zarobić lub dorobić. – zauważa dr Daniel Alain Korona. A teraz okazuje się, że Instytut wykiwał studentów social media, obiecując dyplomy, chociaż w tych studiach można było otrzymać jedynie świadectwo ukończenia. Niestety na tym nie koniec. Jak pisze DGP także w innych studiach podyplomowych prowadzonych przez INE PAN -  dopatrzono się nieprawidłowości tj. braków w dokumentacji, w tym MBA. Czy taki Instytut dalej powinien otrzymywać dotacje statutowe z Ministerstwa Nauki, czyli z naszych podatkowych pieniędzy?

Dochodowy biznes
.

Szef WOŚP Jurek Owsiak wykazuje coraz większą irytację i zdenerwowanie, a to za sprawą ujawnienia przez niektóre media informacje finansowe dot. WOŚP i jego samego. Niezalezna.pl ujawniła fakt zakupu apartamentu 115 m2 na warszawskim Ursynowie, wart ok. 1 mln złotych. W oświadczeniu J. Owsiak twierdzi, iż wziął kredyt na mieszkanie. Nie mamy danych o kredycie, ale można spróbować oszacować poziom dochodów potrzebny do uzyskania takiego kredytu

DOCHODY POTRZEBNE DO KREDYTU: Udział własny w przypadku zakupu nieruchomości z kredytem zazwyczaj to 20-30% (niektóre banki udzielają nawet kredyt do 95% wartości nieruchomości). Przyjmijmy nawet 30-40% czyli 300 do 400 tys. zł (tyle mógł uzyskać ze sprzedaży poprzedniego mieszkania), znaczy to skoro apartament na Ursynowie jest wart 1 mln zł, iż kredyt wyniósł 600-700 tys. zł (przypominam mieszkanie wart jest 1 milion złotych). Oczywiście to założenia, mógł mieć większy wkład własny Przy założeniu RRSO ok. 5% rata kredytowa przy założeniu rat równych wyniosłaby od 7,1 do 7,5 tys. zł (dla kredytu rzędu 700 tys. zł) i od 6,2 do 6,5 tys. zł (dla kredytu 600 tys. zł).. Rata Kredytu nie powinna stanowić więcej niż 1/3 dochodów czyli uzyskujemy dochód netto ponad 20 tys. zł dla dwóch osób. Jak wiadomo obciążenia obowiązkowe to 18% podatek + ewentualnie ZUSy ok. 14% (część pracownicza), czyli ok 1/3 przychodu, znaczy że należało wylegitymować się przychodem rzędu 30 tys. zł (czyli 15 tys. zł na głowę). Oczywiście to tylko szacunki.

DOCHODY DEKLAROWANE: Żona Jerzego Owsiaka Lidia Niedźwiedzka-Owsiak zatrudniona jest od 12 lat w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, a jej pensja w Fundacji WOŚP wynosi 12,2 tys. zł. Jak Owsiak uzasadnia płace w fundacji czyli m.in. swojej żony. Cyt. Płace w Fundacji regulowane są możliwościami, jakie można stosować w polskich warunkach i kolejnym idiotyzmem jest porównywanie najniższej średniej płacy w Polsce do zarobków specjalisty w dziedzinie księgowości czy osoby odpowiedzialnej za zakup sprzętu medycznego.
Dochody samego Owsiaka są niejasne. Publicznie stwierdzał że dochody pochodzą z wykładów, wygłasza ich około 20 rocznie, za które dostaje średnio kilkanaście tysięcy złotych. Polskie Radio płaci mu 250 złotych za audycję, zarabia też na programach telewizyjnych i książkach. Kilka tysięcy złotych otrzymuje za prezesostwo w Złotym Melonie, który został założony przez Fundację. Ale ostatnio przyznał, że moje wykłady, których udzielam naście w ciągu całego roku i na które, podejrzewam, moich oponentów nie byłoby stać. Angażują mnie bardzo duże i profesjonalne firmy, które korzystają z mojej wiedzy i ogromnego doświadczenia. Moje 2-godzinne wykłady są dużo warte, a ja mam komfort, aby wybierać najlepsze oferty. Dodajmy, że gdyby nie telewizja i WOŚP, Tych wykładów prawdopodobnie by nie było, a zatem to wynagrodzenie pochodne, ale nie ujęte w finansach fundacji (dodajmy, że jest to zgodnie z prawem).

ZWYKŁY CHARYTATYWNY BIZNES: Zatem jak wynika z wyliczenia kredytowego, Owsiakowie za swoją działalność uzyskują całkiem przyzwoity przychód, którego prawdopodobnie by nie było - gdyby nie WOŚP i media. Przypomnijmy przez jeden dzień w roku media publiczne i komercyjne oddają swoje czasy antenowe, bezpłatną reklamę na rzecz Owsiaka. Która inna organizacja otrzymuje takie wsparcie ze strony czwartej władzy? Ponadto państwo zapewnia 18 tys. policjantów i inne służby na sprawną organizację całego przedsięwzięcia (co roku). WOŚP i Owsiak korzysta także ze wsparcia politycznego, obecnego establishmentu. Gwarantuje mu to dojście do różnych prominentów i kontraktów. Zatem mamy do czynienia ze zwykłym biznesem na charytatywności. Dalekie to jest od wizerunku społeczników poświęcających się sprawom innych osób. Nie potępiamy tego, jednak niech każdy będzie informowany jak wykorzystane są jego wpłaty „charytatywne”.

A gdzie zasady Solidarności?
Tekst z grudniowego numeru biuletynu Serwis21 - „ Stan wojenny i zdrada podstawą III R.P.” doczekał się reakcji. Nie będziemy przywoływać komentarza Piotra K. pełen inwektyw i zniesławień (nie warto). Natomiast zaciekawił nas komentarz Radosława Oleksak'a. Cyt. Brak sądu, kary za zło i nagrody za dobro, tak charakterystyczny dla Polski po 1989 roku, jest rzeczywiście destrukcyjny społecznie. Ale jak oczekiwać sprawiedliwego sądu, skoro sprawiedliwość nie wygrała? Lepiej się nie łudzić. Do życia publicznego dopuszczono co prawda wiele organizacji mających w swojej nazwie „Solidarność”, ale zasad solidarności, ani nawet 21 Postulatów Gdańskich nikt nawet nie próbował wprowadzać. Władza nauczyła się tylko realizować swoje własne cele w sposób bardziej medialny, jakby w białych rękawiczkach. O solidarności zaś moglibyśmy mówić, gdyby niedopuszczalne było bezkarne krzywdzenie choćby jednego człowieka. Dziś, gdy 2miliony ludzi nie ma szans na jakąkolwiek pracę, a długotrwale bezrobotni, którzy stanowią 80% polskiego bezrobocia, nie mają prawa do żadnego zasiłku, partie, organizacje i „solidarnościowe” związki myślą tylko o przywilejach dla siebie samych na wzór PZPR-owskiej nomenklatury. To nie solidarność, ale szyderstwo z Solidarności. To nie demokracja, ale nowy rodzaj faszyzmu, który po prostu dba o dobrobyt i prawa dla swoich (ocena solidarnościowych związków naszym nie jest w pełni uzasadniona, co innego większej części politycznych elit wywodzących się z NZS i Solidarności)... Panowie nowej Polski zacięcie walczą o „emerytury pod palmami” oraz materialne zabezpieczenie dla .... uprzywilejowanych, ale nawet słowem nie wspomną o tych, którzy od lat nie mając ani pracy, ani majątku, ani dochodu ani zasiłku, nie będą mieli na starość także i emerytury. Stanowią oni ok. 20% polskiego społeczeństwa... stworzono owe barbarzyńskie ustawy, nie dające praktycznie prawa do życia tym, którzy nie mają pracy...W Polsce, w ramach walki ze starym, bezpowrotnie zniszczono 30% miejsc pracy, a pozostały majątek narodowy rozdano wybranym grupom za darmo, lub za … 10 % jego wartości.


KRAJ

BEZROBOCIE ROŚNIE: Według szacunków Ministerstwa Pracy, bezrobocie w grudniu wyniosło 13,4 procent i było o 0,2% wyższe niż w listopadzie. Pod koniec ubiegłego roku bez pracy było ponad 2,157 miliona Polaków. Przypomnijmy przy okazji, że blisko 100 tys. rodaków emigruje rocznie z naszego kraju. Zatem gdzie premier Donald T. widzi wzrost gospodarczy i możliwość uzyskania statusu 20 potęgi gospodarczej świata? Nota bene - za czasów Gierka, Polska miała być 10 potęgą gospodarczą świata.

BRATNIA POMOC: 10 stycznia ok. godz. 10.00 sejm RP, głosami ponad 280 posłów, w tym koalicji rządzącej, uchwalił ustawę o udziale uzbrojonych zagranicznych funkcjonariuszy w akcjach antyterrorystycznych i ratowniczych na terenie Polski, nazywana już dziś powszechnie ustawą o bratniej pomocy. Ustawa umożliwia użycie przemocy przez obce służby dla ograniczenia wolności obywateli polskich w ich własnym kraju, zwłaszcza wolności zgromadzeń. Moje obawy w tej kwestii wzbudził oficjalny komunikat sejmowy. Czy jest w ustawie definicja ''sytuacji kryzysowej'', usprawiedliwiającej udział obcych sił, czy jest definicja ''terroryzmu'', czy jest definicja ''działania ratowniczego'' – czy też będzie o tym decydował abitralnie ten, kto jest w ustawie uprawniony [patrz podkreślenie w cytacie] do wezwania pomocy z zewnątrz, czyli bratniej pomocy, jak to określano w PRL? Czy ustawa wyklucza pomoc w ''zwalczaniu terroryzmu'' ze strony państw uprawiających terroryzm państwowy? (Witold Kalinowski, Klub Myśli Pozytywnej, Polskie Radio Armii Krajowej JUTRZENKA, Kongres Mediów Niezależnych)

CENZURA: Portal skyscrapercity.com zablokował możliwości dokonywania wpisów przez Serwis21. Jest to odwet za umieszczenie informacji nt. nieprawidłowości dot. inwestycji Echo Investment – Galeria Sudecka w Jeleniej Górze oraz w sprawie inwestycji Senatorska  Investment przy Podwale 1. Na forum osoby występujące w obronie inwestycji żądali zbanowania Serwisu21, najwyraźniej zgodnie z zasadą że nie ma nieprawidłowości jeżeli o nich się nie pisze, nie informuje.

NAZWY AUTOSTRAD: W noworocznym orędziu, prezydent Bronisław Komorowski zapropono-wał, by polskie autostrady otrzymały imię "Wolności" i "Solidarności". Politycy, internauci i media krytykują sam pomysł. Niesłusznie. Wprawdzie nadanie autostradom nazw "Wolności" czy "Solidarności" jest całkiem chybione, tym niemniej sam pomysł nazw dla autostrad może być całkiem korzystne, pod warunkiem że będą to nazwy kierunkowo-geograficzne, a nie polityczne. Tak jest na przykład we Francji, gdzie "Autoroute du Nord" (autostrada północna) to autostrada, która biegnie od Paryża na północ w kierunku granicy belgijskiej, "Autoroute de l'Est" (Autostrada wschodnia) biegnie od Paryża w kierunku wschodnim. Jest także "Autoroute du Soleil" czyli Autostrada biegnącą od Paryża na południe w kierunku plarz Morza Śródziemnego. Także w innych krajach funkcjonują nazwy dla niektórych autostrad np. Autostrada del Sole we Włoszech, Autostrada Soarelui w Rumunii. Zatem pomysł nazwanie autostrad może i warto wykorzystać, tylko czy tym ma zajmować się prezydent RP? Czy nie ma innych ważniejszych problemów do rozwiązania (uchwalonych ustaw do przeanalizowania, zawetowania lub skierowania do Trybunału Konstytucyjnego?). Faktem jest, że w tych ostatnich sprawach trzeba mieć trochę wiedzy, rozeznania, odwagi, których najwyraźniej prezydentowi brakuje.

PIJANI KIEROWCY POLITYCY: Po serii tragicznych zdarzeń z pijanymi kierowcami, rząd z premierem na czele zapowiedział stanowczą walkę z tą plagą. Jak reagują politycy na pijanych kolegów partyjnych kierowców. Podajemy za blogera z salonu24.pl:  W czerwcu 2005 roku posłanka PO Iwona Śledzińska Katarasińska spowodowała wypadek, kierując samochodem po spożyciu alkoholu (0,24 promila w wydychanym powietrzu). W maju 2006 roku postawiono jej zarzut jazdy po spożyciu alkoholu, spowodowania kolizji drogowej i odjechania z miejsca zdarzenia bez podania danych. W grudniu 2006 roku sąd skazał ją na karę 3 tys. zł grzywny i zakaz prowadzenia pojazdów przez pół roku. 2 kwietnia 2007 Sąd Okręgowy w Łodzi, działając jako sąd odwoławczy uznał, że poseł nie prowadziła samochodu w stanie po użyciu alkoholu i zmienił w tej części wyrok Sądu grodzkiego. Wymierzył jej natomiast karę grzywny w wysokości 300 zł za spowodowanie kolizji drogowej (art. 86 § 1 kodeksu wykroczeń). Sąd, opierając się na opiniach biegłych, uznał za wiarygodne tłumaczenie posłanki, że pierwszy wynik badania alkomatem był wynikiem zażycia wcześniej lekarstwa na bazie alkoholu. Orzeczenie to zakończyło prawie dwuletnie postępowanie w tej sprawie. Dodajmy, że pani poseł nie została ukarany przez partyjnych kolegów. Inny prominentny i znany z salonu Andrzej Celiński po alkoholu oddalił się z miejsca gdzie jego samochód wycedził w płot, tłumacząc że to nie on prowadził. Jak broniono synusia przed odpowiedzialnością? Pomrocznością jasną. Teraz prasa media potępiają pijanych kierowców. Kto nabierał wody w usta aby nie pokazać zachowań po alkoholu  ewidentnie pijanego  Prezydenta RP. To społeczeństwo wymyślało te pomroczności, zespoły urazowe goleni, czy choroby filipińskie.   Dołóżmy do tego zasłanianie się immunitetem, sędziów, prokuratorów, tuszowanie sprawy jazdy po pijaku przez kolegów  policjantów. (jak zatuszowane to nie ma dowodów). I ostatnia informacja jak zachował się poseł SLD. Zeznając jako świadek przed sądem poseł Ryszard Zbrzyzny starał się zapewnić alibi swemu dziecku – twierdził, że w czasie, kiedy doszło do kolizji, syn był w domu posła, nie mógł więc siedzieć za kierownicą. Proces dowiódł jednak, że było inaczej. Dlatego legnicka prokuratura chce pociągnąć parlamentarzystę z Lubina do odpowiedzialności karnej. 30 kwietnia skierowała do Sejmu wniosek o uchylenie Zbrzyznemu immunitetu. 23 maja marszałek Sejmu skierował ów wniosek do Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich.  Pół roku i nie można posła za kłamstwa pociągnąć do odpowiedzialności karnejPani prokurator  jak jakiś uczniak  czeka 6 godzin bo poseł jest „zajęty”. Ten poseł dalej ma stanowić prawo? http://mariusz.wiacek.salon24.pl/558455,zacznijmy-od-posla-sld-ryszarda-zbrzyznego 

POZORNA USTAWA: W senacie trwają prace nad senackim projektem ustawy o pomocy dla działaczy opozycji demokratycznej oraz osób represjonowanych z powodów politycznych (druk senacki nr 449). Na posiedzenie z dn. 9 stycznia nie zaproszono organizacji byłych weteranów opozycji. Czyżby obawiano się ich głosu? W ocenie organizacji weteranów np. Stowarzyszenia Walczących o Niepodległość 1956-89 ustawa ma charakter pozorny. Świadczenia pieniężne mają mieć charakter pomocy socjalnej (przecież jest już ustawa o pomocy społecznej), a nie poważnego uhonorowania działalności. Będzie legitymacja opozycjonisty, która do niczego nie uprawnia, taki pusty plastikowy karton (zatem po co? dla dobrego samopoczucia władzy). Wciąż nie będzie - ani renty honorowanej (którą proponowano w projekcie obywatelskim) czy dodatku weterana/kombatanckiego, ani podwójnego okresu składkowego (tak jak w przypadku kombatantów i osób represjonowanych z okresu powojennego), itd.

POZWOLENIE WAŻNE, POSTĘPOWANIA TRWAJĄ: 14 stycznia Wojewoda Dolnośląski stwierdził niedopuszczalność odwołań Stowarzyszenia Ochrony Wywłaszczonych i Ochrony Środowiska oraz Stowarzyszenia Interesu Społecznego "Wieczyste" od decyzji Prezydenta Miasta Jelenia Góra nr 413/2010/2013-II z dn. 14 sierpnia 2013 r. ws zmiany decyzji z dn. 21 września 2010 r. o pozwoleniu na budowę dla inwestycji Galeria Sudecka. Wojewoda przyjął, że skoro decyzja środowiskowa z dn. 9.04.2010 r. stwierdził brak konieczności przeprowadzenia w ramach postępowania w sprawach pozwolenia na budowę oceny oddziaływania na środowisko, a inwestor nie wystąpił z wnioskiem o przeprowadzenie takiej oceny. Stowarzyszenia zaś argumentują, iż skoro projekt budowlany uległ zmianie (w szczególności zwiększono powierzchnię parkingów zewnętrznych), zatem istniała konieczność przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko w ramach postępowania ws. zmiany pozwolenia na budowę. Sprawa jednak nie jest zakończona. Nadal trwają postępowania w Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska z wniosku Stowarzyszenia Interesu Społecznego "Wieczyste" ws uchylenia decyzji środowiskowej z dn 9/04/2010 ws. środowiskowych uwarunkowań dla inwestycji Galeria Sudecka (odwoławcze, termin zakończenia 15 marca 2014) oraz ws. wstrzymania tej inwestycji w związku z art.37 ustawy o ochronie przyrody (odwoławcze). Stowarzyszenie zapowiada także postępowanie ws. stwierdzenia nieważności postanowienia wojewody.

SKRÓCILI WALENTYNOWICZ O GŁOWĘ: Dochodzenie ws. katastrofy smoleńskiej to nieustanna wielka kompromitacja. Ostatnia z nich nie można zakwalifikować inaczej jak barbarzyństwo. Podkreślam też wyraźnie i stanowczo: ciało wydobyte z grobu śp. Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej, które zdaniem prokuratury miało być ciałem mojej babci nie miało głowy. Tymczasem podczas identyfikacji w Moskwie, tuż po katastrofie babcia wyglądała jakby spała. Miała głowę. Mówię to wyraźnie i stanowczo - mówił wielokrotnie Piotr i Janusz Walentynowicz(niezalezna.pl). Czyżby skrócono panią Anię o głowę, czy też znów doszło do omyłki w identyfikacji ciał przez polską prokuraturę. I kolejne zagwostki. Polska prokuratura przyznaje teraz w piśmie, że poprzednie metody badań, które stosowano dawały fałszywe wskazania, chociaż jak konkludują biegli ostatecznie nie zmieniają sensu opinii, którą wydali lekarze w lutym 2013 roku. Wówczas rodzina otrzymała podsumowujący komplet dokumentów dotyczących ekshumacji i sekcji. Z kolei Rosyjska dokumentacja medyczno-sekcyjna, będąca w posiadaniu polskiej prokuratury, które zginęły w katastrofie smoleńskiej, nie opisuje Anny Walentynowicz. To nie postępowanie tylko farsa. Nie chce nam się wierzyć, że skrócono panią Anię o głowę, ale zatem pytamy gdzie jest ciało Anny Walentynowicz?

WETERAN BEZ PRAWA POMOCY: Urząd gminy w Repkach koło Sokołowa Podlaskiego odmówił skierowania do domu pomocy społecznej "Kombatant" w Legionowie 81 letniemu Zbigniewowi Adamczukowi, byłego szefa NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych w Repkach, internowanego w Stanie Wojennym i przez 7 miesięcy więzionym w Siedlcach, Włodawie i Lublinie. W tej sprawie interweniowało Ogólnopolskie Stowarzyszenie Internowanych i Represjonowanych. W piśmie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego z oceniając decyzję wójta gminy stwierdza: Pan Adamczuk, 81-letni weteran walki o wolną i niepodległą Polskę nie jest w stanie wejść na schody, jest osobą niepełnosprawną, porusza się z trudnością o lasce, jest po udarze mózgu, również kontakt z nim jest ograniczony. Powyższe wynika z karty informacyjnej leczenia szpitalnego wydanej przez szpital powiatowy Sokołowa Podlaskiego dnia 12.09.2013...Wnioskodawca zamieszkuje przy oborze bez bieżącej wody, kanalizacji, a pomieszczenie ogrzewa butlą gazową. Z. Adamczuk, ponieważ nie jest w stanie samodzielnie egzystować, wystąpił także z prośbą o odwiedzanie go przez pracownika socjalnego 1 godzinę dziennie, na co nie było żadnej reakcji przywołanych do niesienia pomocy struktur Urzędu Gminy.
Stowarzyszenie zwróciło uwagę, iż takie działanie nie tylko narusza ustawę o pomocy społecznej ale także art.19 konstytucji. Stowarzyszenie zaapelowało także do Klubu Parlamentarnego PSL i osobiście do Marka Sawickiego, Partia deklarująca ludowy, chłopski charakter powinna wspierać byłego działacza chłopskiego. Powyższy przypadek to niestety jeden z wielu przykładów jak traktowani są w III RP weterani walki o niepodległość z lat 1956-89.



EUROPA I ŚWIAT

STRASBURG: Europejski Trybunał Praw Człowieka z siedzibą w Strasburgu – jak informuje biuletyn informacji publicznej Ministerstwa Sprawiedliwości - w chwili obecnej jest jedynym sądem międzynarodowym, do którego dostęp ma każdy pokrzywdzony po spełnieniu określonych warunków przewidzianych przepisami Konwencji. Prawo do skargi stanowi najważniejszy element tego systemu i umożliwia zarówno osobom indywidualnym, grupom osób i organizacjom międzynarodowym ( tzw. skargi indywidualne), jak i Państwom - Stronom Konwencji (tzw. skargi międzypaństwowe) dochodzenie swoich praw i wolności zagwarantowanych w Konwencji. Trybunał rozpoznając konkretne zarzuty stawiane państwu przez pokrzywdzonych tworzy jednocześnie wspólne zasady i standardy w sferze praw człowieka, które Państwa - Strony zobowiązane są zapewnić jednostce w każdych warunkach.
W rzeczywistości ETPC to fikcja na użytek publiczny, mami się obywateli istnieniem europejskiego super-sądu w zakresie przestrzegania praw człowieka zawartych w konwencji, ale to wielki pozór. Gros skarg dotyczących naruszenia konwencji jest odrzucanych a priori, bez rozprawy, bez rzeczywistego rozpatrzenia. Przykładowo w ubr. skarga pana Bogdana D. do ETPC w związku z faktem pozbawienia prawa do rzetelnego procesu sądowego dotyczącego kwestii związanych z prawem jazdy (adwokat z urzędu odmówił kasacji, przydzielenie drugiego prawnika sąd odmówił, złożona bezpośrednia kasacja przez pana Bogdana – Sąd odrzucił, tak jak zażalenie na postanowienie o odrzuceniu skargi kasacyjnej, a na domiar wszystkiego zarówno wyrok I instancji jak i dalsze postanowienia sądu (wyższej instancji) wydawała ta sama sędzina. ETPC uznał skargę za niedopuszczalną. Podobnie potraktowano skargę Stowarzyszenia Interesu Społecznego „Wieczyste”.
12 grudnia 2013 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu w składzie jednoosobowym (sędzia L.Bianku) uznał skargę Stowarzyszenia Interesu Społecznego „Wieczyste”  dnia 22 lipca 2013 r sygn. 48244/13 za niedopuszczalną. Stowarzyszenie zaskarżyło do Strasburga postanowienie Sądu Rejonowego dla Warszawy Woli dot. odmowę dopuszczenia z urzędu do postępowania ws. aktualizacji opłat wieczystego użytkowania w sprawie Zofii T. Stowarzyszenie zarzucało naruszenie konwencji w zakresie prawa do sądu – prawa do rzetelnego postępowania sądowego (Stowarzyszenie pozbawione zostało wskutek odrzucenia z urzędu dopuszczenia do postępowania -  prawa zażalenia), dyskryminacji użytkownika wieczystego, naruszenia praw Stowarzyszenia (skoro to sądy de facto decydują których użytkowników Stowarzyszenie może pomóc w sądzie, a którym to prawo odmawia). Wydawało się, że mamy do czynienia z ewidentnym naruszeniem konwencji, a jednak skargę odrzucono.
Trybunał nie wyjaśnił przyczyn odrzucenia skargi, nie wyjaśnił np. jakie to kryterium dopuszczalności z art.34 lub 35 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka zostało naruszone. Skarga została złożona po wyczerpaniu wszystkich środków zaskarżenia (odmowa dopuszczenia Stowarzyszenia z urzędu powodowała niemożność zaskarżenia do wyższych instancji, była złożona w terminie 6 miesięcy, do tej pory nie była identyczna ze sprawą już rozpatrzoną, nie była anonimowa).
Jak wyjaśnia ETPC postanowienie jest ostateczne i nie podlega zaskarżeniu. ETPC nie będzie także udzielał żadnych dodatkowych informacji dotyczących posiedzenia ani dotyczącego postanowienia (czyli nawet nie prześle nawet uzasadnienia), a akta zostaną zniszczone w ciągu jednego roku od daty postanowienia. Innymi słowy nie wyjaśniają dlaczego odrzucają skargę, nie pozwalają zaskarżyć a sama akta zostają zniszczone – Tak wygląda „europejska” sprawiedliwość?

SKAZANA NA ŚMIERĆ ZA WIARĘ W CHRYSTUSA: Asia Bibi jest skazana na śmierć ze względu na fałszywe oskarżenie o bluźnierstwo wobec Mahometa. Ponad 3 lata spędziła w celi śmierci czekając na egzekucję (to okrutna forma tortur). Asia jako chrześcijańska matka została odseparowana od swoich dzieci i męża ponad 3 lata temu. Za każdym razem, gdy otwierane są drzwi jej celi, jest możliwe, że ktoś przychodzi, aby ją zamordować. Prawdziwy powód, dla którego znalazła się w więzieniu, jest taki, że jako Chrześcijanka odmówiła przejścia na Islam. Proponowano jej wolność w zamian za zostanie Muzułmanką. Powiedziała: nie. "Wolałabym raczej umrzeć jako Chrześcijanka niż opuścić więzienie jako Muzułmanka.” Asia Bibi nie jest jedyną prześladowaną chrześcijanką (Chrześcijaństwo jest najbardziej prześladowaną religią na całym świecie. W XX wieku liczba Chrześcijan zamordowanych ze względu na wiarę wyniosła tyle samo, co liczba Chrześcijan zamordowanych z tego powodu w wieku XIX).

HOMORAPORT UNIJNY: 3 lutego 2014 r. Parlament Europejski będzie głosował nad przyjęciem rezolucji tj. raportu Lunacek wraz z poprawkami. W skrócie postuluje przyznanie szerokich przywilejów osobom homoseksualnym, biseksualnym, transseksualnym i interseksualnym (LGBTI) w kwestii adopcji dzieci, wykonywania zawodów pedagogicznych, zawierania związków małżeńskich etc. Raport, pod pozorem walki z mową nienawiści i przestępstw z nią związanych, zakłada wolność zgromadzeń i wolność wypowiedzi dla gejowskich aktywistów przy jednoczesnym zamykaniu ust krytykom ruchu homo-seksualnego i aktywizmu LGBTI. Żadna przyszła legislacja UE nie będzie mogła sprzeciwiać się osobistym interesom działaczy homoseksualnych. Działaczy, którzy - póki co - stanowią drobną mniejszość w populacji. W skrócie, aktywiści LGBTI próbują uzyskać specjalne przywileje, wykorzystując strategię wiktymizacji i fałszywe odwołanie do powszechności "praw człowieka". UE i państwa członkowskie muszą przestrzegać prawa UE, ale nie powinny tworzyć specjalnych uprawnień ze względu na zachowania seksualne małej grupy obywateli!
Podpisując petycję możemy przyczynić się do odrzucenia tej rezolucji!



Prezes Stowarzyszenia Walczących o Niepodległość 1956-89 w TV REPUBLIKA

30.01 ok. 9.30 gościem poranku TV Republika był dr Daniel Alain Korona prezes Stowarzyszenia Walczących o Niepodległość 1956-89. Rozmawiano o ustawie o pomocy dla opozycji demokratycznej, który przygotowuje senat. W imieniu SWN 1956-89 ocenił tą ustawą zdecydowanie negatywnie, nazywając ją ustawą pozorną, mającą jedynie dać dobre samopoczucie władzy. Stwierdził, iż z jej owoców nie wiadomo ile osób skorzysta, bo większość weteranów jest tuż przed ale już po uzyskaniu wieku emerytalnego, a zatem prawo do najniższego świadczenia już uzyskało. Problemem jest natomiast, iż w wyniku działalności opozycyjnej te świadczenie są za niskie, bo byli pozbawiani pracy, degradowani czy mieli obniżone wynagrodzenia. Nie można też zrozumieć dlaczego odmawia się weteranom walk o niepodległość z okresu po 1956 roku analogicznych praw do osób represjonowanych w okresie 1945-89.