Premier Donald T, politycy
PO i lewicy próbują nam wmówić, ze gender to nic innego jak równouprawnienie. Nie rozumiem histerii związanej z
wprowadzaniem programu równościowego. Gender to równouprawnienie, a nie program
przerabiania chłopców na dziewczynki - mówi minister Agnieszka K.R. pełnomocniczka rządu ds. równego
traktowania. Najwyraźniej albo nie wiedzą o czym mówią, albo udają że nie
wiedzą o co chodzi. Gender nie ma nic wspólnego z równymi prawami kobiet i
mężczyzn, wystarczy zasięgnąć wikipedii (a to wcale nie prawicowe czy
katolickie medium):
Ann Oakley twierdziła, że
...czym jest płeć, zależy od kultury, w której odbywa się socjalizacja. Zdaniem
Oakley nauka ról płciowych rozpoczyna się już we wczesnym dzieciństwie poprzez
wyrażane przez rodzinę oczekiwania zachowańtypowych dla chłopców lub dziewczynek,
a później rozwijana jest w środowisku rówieśników i w procesie edukacji.
Eric Walter Rothenbuhler uważa, że cechy
uznawane za genetycznie przypisane kobiecie lub mężczyźnie wynikają z
uwarunkowania kulturowego lub presji społecznej. Wiele cech rzekomo „kobiecych”
i „męskich” i mających pochodzić z różnic biologicznych teoria gender uważa za
ukształtowane w ramach wychowania i socjalizacji
Innymi słowy biologoczna
płeć jest bez znaczenia, ważna jest płeć kulturowa, społeczna, a tą można wykształcić w
procesie edukacji od przedszkola. W praktyce będą dzieciom robić wodę z mózgu. Efektem gender są także np. projekty ustaw o wyborze płci (przewidujących możliwość zmiany płci w metryce nawet bez operacji biologicznej). Nie mamy zatem do czynienia z domaganiem się równych praw wobec kobiet i mężczyzn, ale próbą prawnego zanegowania płci biologicznej.
absurdalna interpretacja
OdpowiedzUsuńNiestety projekt ustawy o wyborze płci, w której będzie określać się płeć metrykową, która nie musi być tożsamą z płcią biologiczną jest niestety faktem. To właśnie GENDER
Usuń