14 maja 2016

Alimenciarz bohaterem kongresu kobiet

Trudno zrozumieć prezydenta i rząd. Na lewicowo-feministyczną imprezę jaką jest Kongres Kobiet, prezydent przesłał uprzejmy list, a rząd wysłał Wojciecha Kaczmarczyka - pełnomocnika ds. równego traktowania (a po co jest takie stanowisko). Jak można było się spodziewać gesty te nie zostały odebrane pozytywnie, odwrotnie spotkały się z agresją zgromadzonych feministek.

Przecież słowa pełnomocnika - o uznaniu dla zakonnic, dla pielęgniarek i innych kobiet czyli kobiet poświęcających na rzecz innych – są dla działaczek Kongresu Kobiet oburzające. Również list prezydenta nie przypadł do gustu, no bo zamiast docenić działalność feministek żądających dla siebie kwot a tym samym stanowisk, pan prezydent upomniał się o tych kobietach, które potrzebują naszej pomocy, także wsparcia ze strony instytucji państwa, kobietach często pozostawionych samym sobie, ciężko pracującym, by utrzymać swe rodziny, kobietach, które nigdy nie trafią na czołówki gazet, ani na rozkładówki kolorowych magazynów, bo ich problemy nie są wystarczająco medialne: pielęgniarkach, nauczycielkach, urzędniczkach, kasjerkach; ze wsi, z małych i średnich miast; prowadzących nierówną walkę z przeciwnościami losu, by zachować godność, by przetrwać, by móc cieszyć się drobnymi radościami codziennego życia. Zrozumiałe, że dla celebrytek na świeczniku – nauczycielki, urzędniczki, kasjerki itd. nie warte są uwagi. Co innego Mateusz Kijowski – działacz KODu, który lekceważy obowiązki wobec własnych dzieci, nie płacąc alimentów. Ale jest ze świecznika, i z tej „właściwej” zdaniem feministek strony. Stąd go fetowały.

Stanowisko tzw. Kongresu Kobiet wcale nie dziwi, czy można oczekiwać od pań ze świecznika, iż swoją uwagę poświęcą zwykłym kobietom, trudom codziennego ich życia. Dziwić może jedynie naiwność rządu PIS i prezydenta. Jeszcze nie pojęli, iż Kongres Kobiet ma zwyczajnie za nic zwykłe kobiety…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz