Pogrzeb Tadeusza Buranowskiego odbędzie się w środę 1 czerwca o godz. 12.00 Kościół pod wezwaniem św. Mateusza w Czeladzi ul. Powstańców Śląskich 34. Tadeusza odprowadzimy na cmentarz przy ul. Nowogrodzkiej.
Dowiedziałem się o Jego
istnieniu zanim spotkaliśmy się osobiście. Tadeusz był w roku 1981 uosobieniem istnego
diabła
wcielonego dla komunistycznej propagandy RTV i „Trybuny Robotniczej” w
województwie Katowickim. Tadeusz miał w zgodnym przekazie władz PRL-u „dowodzić bojówką ekstremistów z Solidarności
i KPN” terroryzując spokojnych towarzyszy pracy socjalistycznej…
Dokładnie pamiętam reportaż
w reżimowej Telewizji mówiący o nielegalnym plakatowaniu i napaści cyt: bojówki Buranowskiego na…
funkcjonariuszy MO!
Prawda była rzecz jasna
odmienna, faktów nie poznaliśmy ale to jedno było pewne: przywódca jawnej
„antysocjalistycznej bojówki” musiał to być człowiekiem bardzo, bardzo
odważnym.
Zobaczyłem Tadeusza na
katowickim rynku gdy podczas „karnawału Solidarności” uruchomił pierwszy publiczny tj. samochodowy punkt
kolportażu prasy niezależnej m.in. rozdając broszury o sowieckiej zbrodni
Katyńskiej. Szef regionu Śląsko – Dąbrowskiego NSZZ Solidarność Andrzej Rozpłochowski utworzył z pomocą
niezmordowanych sióstr Kawalec szeroką sieć kolportażu prasy i książek po
zakładach pracy. Tadeusz sięgnął jeszcze dalej w morze czerwonego kłamstwa,
wystawił jawny punkt antykomunistycznej bibuły, „księgarnię na kółkach” w samym
sercu strategicznego województwa.
Na odpowiedz pachołków
Moskwy nie trzeba było długo czekać: 20
października 1981 roku liczni SB-mani oraz funkcjonariusze MO postanowili
zlikwidować wyspę wolnego słowa i zaatakowali punkt kolportażu bibuły na
katowickim rynku. Napadnięty Tadeusz Buranowski dzielnie się opierał, zamknięty
w samochodzie, zyskał trochę na czasie tak by poprosić przechodniów o
zawiadomienie Zarządu Regionu „Solidarności”. Został wywleczony przez tajniaków:
skopany, skuty i zawieziony na komendę milicji. Wieść o jego zatrzymaniu lotem
błyskawicy obiegła region i w kilkanaście minut wielu działaczy zostało
powiadomionych „pocztą” alarmową opozycji i w ten sposób także ja, 16 letni
uczestnik organizacji młodzieżowej KPN zostałem ściągnięty na katowicki rynek. Tu uformował się spontaniczny wiec ludzi
oburzonych bandycką napaścią „nieznanych sprawców” i likwidacją „ruchomej księgarni opozycji”.
Komunikacja w centrum miasta została sparaliżowana, w efekcie masowo dołączali
się kolejni mieszkańcy. Zgromadziło się
około trzech tysięcy ludzi, którzy w pochodzie przeszli pod komendę MO
zlokalizowaną na pobliskiej ulicy Pocztowej. Domagaliśmy się natychmiastowego uwolnienia
Tadeusza Buranowskiego. Milicjanci nie chcieli rozmawiać i zabarykadowali się.
Manifestanci zaczęli wznosić okrzyki „pachołki Moskwy”, uwolnić więźniów
politycznych, dość cenzury! Doszło do pierwszych rozmów SB-manów z
przedstawicielami Zarządu Regionu, jednak bez rezultatu, gdyż chodziło rzekomo
o „poważne przestępstwo kolportażu
nielegalnych antyradzieckich wydawnictw”. Przyjechały milicyjne nyski ze wsparciem dla
funkcjonariuszy. Zebrani zablokowali te samochody i przewrócili nyskę pod
komisariatem gołymi rekami tak, że stanęła na dachu „kołami do góry”. Tłum zaczął się coraz bardziej niecierpliwić
i w ruch poszły kamienie, setki kamieni, kostki brukowej (zastanawiałem się
zawsze skąd ludzie znaleźli tyle kamieni na tej całkowicie asfaltowej ulicy) w
efekcie po 10 minutach w komendzie nie pozostała ani jedna cała szyba… Ktoś zapowiedział
spuszczenie benzyny z milicyjnych radiowozów grożąc ich podpaleniem.
W efekcie spanikowani
SB-mani wypuścili zatrzymanego na innej komendzie Tadeusza Buranowskiego w
kilka chwil. Tak dzięki pomysłowości, wytrwałości, determinacji i niezłomności
Tadeusza stoczyliśmy tamtą zwycięską batalię o wolne słowo.
Wtedy uzmysłowiliśmy sobie w
Katowicach (nazywanym nieprzypadkowo Stalinogrodem) jaką siłą dysponuje
zorganizowane społeczeństwo i kompletną bezradność totalitarnej władzy.
Oczywiście Tadeusz
Buranowiski ma nie tylko tę osobistą (i wielu innych) historię.
Tadeusz urodził się na
kresach wschodnich II Rzeczpospolitej, przyjechał z Borysławia do Gliwic w
ramach ostatnich repatriacji. Pracował jako spawacz w
Hutniczym Przedsiębiorstwie Remontowym w Gliwicach. W pamiętnym Sierpniu 1980 roku uczestniczył w
zwycięskim strajku w Hucie Katowice. Założyciel i wiceprzewodniczący Komisji
Zakładowej NSZZ „Solidarność” w swoim HPR. Od 1981 roku szef Komisji Rewizyjnej
Gliwickiej Delegatury MKZ Katowice. Dzięki
nawiązaniu kantaku z łódzką strukturą KPN (A. Ostoja-Owsiany) wstąpił do
Konfederacji Polski Niepodległej. W lipcu 1981
wybrany przez Walne Zebranie Delegatów NSZZ „S” Regionu Śląsko-Dąbrowskiego,
do władz Zarządu Regionu na stanowisko członka Prezydium odpowiedzialnego za informację. Zorganizował wpierw zwyczajną grupę
plakatującą miasta śląska i zagłębia z rożnymi apelami Solidarności i opozycji.
Przeszkolił również grupy działaczy KPN i Solidarności z innych regionów m.in.
z Warszawy (z Komitetu Katyńskiego).
Mnie głęboko
wryły się w pamięć wiszące na mieście w okresie „karnawału Solidarności” karykatury „niedźwiedzia” tj. Breżniewa z
Wolnego Związkowca oraz liczne plakaty na 17 września i 11 listopada 1981 roku gdzie
sierp i młot podawał sobie rękę ze swastyką. Władze systematycznie zrywały te plakaty ale nie bardzo mogły nadążyć
a pomysłowy Tadek nakleił je dodatkowo na dworcach PKP na niezmywalne szkło
wodne! Tysiące ludzi jadących pociągami czytało te strzępy gazetek ściennych i
zamalowywane plakaty dosłownie z wypiekami na twarzy. Głód wolnego słowa znów
pokazał swoja siłę. Wściekłość SB-manów,
PZPR-owców i ORMO-wców nie miała granic. Stąd wynikała właśnie ta intensywna
kampania szkalowania „bojówki Buranowskiego” w oficjalnej propagandzie władz
PRL. 4 grudnia 1981 roku w
ogólnopolskiej TV PRL podano nawet, iż „grupa Buranowskiego” terroryzowała podczas
plakatowania funkcjonariuszy MO i SOK-istów na dworcu PKP Chorzów-Batory. Reżimowy
spiker propagandzista poinformował naród, iż terroryści z bojówki Buranowskiego jednemu umundurowanemu funkcjonariuszowi
władzy ludowej założyli nawet na głowę wiadro z klejem… Osobiście wydawało mi się to bardzo
przemawiające do wyobraźni i cokolwiek malownicze!
13 grudnia ten
festiwal wolności został brutalnie przerwany stanem wojennym. Jedną z
pierwszych osób pozbawionych wolności był właśnie Tadeusz Buranowski, przy
okazji bestialsko pobity przez SB-manów i ZOMO-wców. Sam towarzysz Jaruzelski w swoim sławetnym
przemówieniu powtarzanym w kółko w telewizji tłumaczył, iż musiał wypowiedzieć
wojnę narodowi gdyż stabilizacji PRL-u
zagrażały grupy terrorystyczne ekstremistów z Solidarności i KPN-u…
Tadeusz
Buranowski został internowany w wiezieniu Zabrze-Zaborze, a następnie osadzony
do końca 1982 roku w Nowym Łupkowie, w celi z Tadeuszem Jedynakiem -
sygnatariuszem porozumień sierpniowych z Jastrzębia. W czasie internowania
funkcjonariuszka SB dokonała bezprecedensowej odmowy widzenie Tadeuszowi z
małoletnią córką. Władza trzymała go pod kluczem jak długo się tylko dało,
wyszedł na wolność jako jedni z ostatnich.
Dalej uczestniczył w pracy konspiracyjnej szkoląc
m.in. drukarzy oraz w naszych demonstracjach: 3 majowych, 11 listopada czy 16
grudnia w rocznicę pacyfikacji KWK
Wujek.
Na
roku 1990 jego działalność niepodległościowa oczywiście się nie
zakończyła. A mogła.
Tadeusza dopadła bowiem ciężka, śmiertelna
choroba. Dzięki udanej operacji onkologicznej i wsparciu licznego grona
przyjaciół, a przede wszystkim wspaniałej żony Teresy był z nami jeszcze wiele
lat. Nie uciekł w prywatność, nie wymawiał się ciężkim stanem własnego zdrowia
i dramatyczną chorobą córki (co byłonastępstwem jej traumatycznych przeżyć
stanu wojennego). Zawsze gdy tylko mógł uczestniczył w okolicznościowych spotkaniach
i pracach organizacji weteranów zmagań z komuną np. w IPN czy w stowarzyszeniu
Eugeniusza Karasińskiego.
Często dzwonił, doradzał, żywo interesował
się bieżąca walką.
Odmówił oczywiście przyjęcia odznaczenia
od B.Komorowskiego, który na czele oddziałów ZOMO w 1989 r. osobiście pacyfikował
w Katowicach akcję KPN pt.„sowieci do domu”.
Tadeusz doczekał na szczęście dobrej zmiany i odznaczenia Krzyżem
Wolności i Solidarności od Prezydenta RP
Andrzeja Dudy.
Tadeusz stoczył też w ostatnich latach znamienną
batalię z sądami III RPRL o rehabilitację
za przestępcze represje SB, MO, prokuratury, służby więziennej itp.
komunistycznych zbrodniarzy. Byliśmy z liczną grupą Niezłomnych na Jego
procesach rehabilitacyjnych i zapamiętałem jak prokurator naigrywała się z jego
„łamania ówcześnie legalnego prawa
Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej”. Oczywiście
żaden z jego oprawców nie został ukarany, a wręcz przeciwnie typy te nadal
deprawują kolejne pokolenia funkcjonariuszy. Niestety nie-zdekomunizowani sędziowie
z nieukrywaną pogardą i szyderstwem zasądzili mu także w ramach „rekompensaty” 24
tysiące złotych zadośćuczynienia za
bestialskie pobicie i za rok nielegalnego uwięzienia! Warto
wspomnieć na marginesie, iż urzędnikowi z Częstochowy ten sam katowicki sąd za
rok pozbawienia wolności w luksusowych warunkach III RP (adwokat, ciepła woda,
uczciwy proces) przyznał ponad milion złotoch zadośćuczynienia !
Są równi i równiejsi… Nie przypadkiem piszę tu o pieniądzach w
kontekście postawy władz administracyjnych i sądowniczych III RP. Tadeusz
potrzebował ich na leczenie. Typowe, niewygórowane cenowo leki. W ostatnich
miesiącach Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych przyznał mu wsparcie
na opiekę zdrowotną. Dotacja przyznawana maksymalnie na cały rok starczyła tu
zaledwie na miesiąc! Taki jest realny
wymiar wsparcia pomimo art. 19 Konstytucji, który mówi o obowiązku roztaczania
opieki państwa nad bojownikami zmagań o Niepodległość.
Spij Kolego w ciemnym grobie,
Niech się Polska przyśni Tobie!
/-/ Adam Słomka
p.s. przykład Tadeusza nie
poszedł na marne, ruszyłem w 1987 roku Jego tropem na ten sam katowicki rynek by walczyć o wolność
słowa i zgromadzeń, by prowadzić tam pierwsze jawne i coraz liczniejsze wiece
opozycji, by rozdawać bibułę…