Poniżej artykuł Andrzeja Rozpłochowskiego, jednego z liderów Solidarności, który odnosi się do odnalezienia dokumentów dot. TW "Bolka" oraz prób usprawiedliwienia Lecha Wałęsy przez senatora Jana Rulewskiego (PO).
Jesteśmy świadkami
historycznej chwili - po wielu latach zaprzeczania i kłamstw, wbrew prywatnym i
urzędowym zabiegom wielu ludzi w fałszowaniu prawdy, cała Polska zobaczyła wreszcie
kropkę nad "i". Czyli dokumenty SB, które niezbicie potwierdzają, że
Lech Wałęsa był gorliwym tajnym współpracownikiem SB, który za pieniądze przez
lata sprzedawał kolegów, których władza komunistyczna PRL następnie prześladowała,
odbierała im zdrowie i niszczyła życie ich rodzin. O paradoksie historii; dowiedzenie
tej prawdy o Wałęsie jest możliwe dzięki temu, że najważniejsze dowody miał w
swoim posiadaniu generał Kiszczak. Z pewnością nigdy byśmy ich nie poznali,
gdyby były one poza jego domem, ponieważ prezydent Lech Wałęsa zarządziłby ich
wykradzenie, jak zrobiono to z innymi materiałami, do których miał on dostęp. Jestem
przekonany, że odzyskamy dowody prawdy jeszcze z wielu prywatnych szaf ubeków,
ponieważ wbrew pozorom, nikt nie szanuje ludzi nikczemnych.
Wałęsa nie rozliczył się ze swojej przeszłości i zrobił krzywdę
Polsce - na wieść o ujawnieniu prawdy słusznie powiedział mądry
reprezentant młodego pokolenia Polaków, wicepremier Mateusz Morawiecki.
Natomiast legenda pierwszej "Solidarności", senator PO Jan Rulewski, powiedział
dzisiaj, że dziwi się, że ekscytujemy się "szczurem
wypuszczonym z domu Kiszczaka". Ponadto obawia się on o zdrowie...
Wałęsy i powiada, że "my wszyscy musieliśmy w jakimś
stopniu kolaborować". Posłuchaj kolego - dopóki mówisz o sobie, nic
mi do tego, ale kiedy publicznie o kolaborację z komunistami w PRL pomawiasz
"nas wszystkich", czyli liderów pierwszej "Solidarności", ja
jako jeden z nich, Ciebie widzę jako cień prawdziwego szczura, który gaworzy co
mu ślina na język przyniesie. Wstyd mi za Ciebie, że kiedyś byłeś obok mnie
uważany za ekstremę "Solidarności", a w latach 1983-1984 razem
byliśmy w "jedenastce" czołowych więźniów politycznych PRL. Niestety
czuję obrzydzenie, że w takiej chwili jak obecna, która dla kondycji moralnej
naszego narodu podobna jest zdemaskowaniu kłamstwa Katyńskiego i mam nadzieję,
że również rychłego ukazania kłamstwa Smoleńskiego, Ty masz czelność
roztkliwiać się nad zdrowiem Wałęsy, który sam sobie jest wszystkiemu winien i
do dzisiaj zachowuje się właśnie on, jak mały człowiek. A poza tym - on ma się
świetnie na kolejnym balowaniu w świecie, za co jeszcze dostaje takie pieniądze,
jakich i Ty pewnie nie masz.
A jednocześnie słowem
nie wyrażasz obawy o zdrowie i ciężkie życie ofiar nikczemnych donosów Wałęsy,
zarówno tych spośród nich, którzy jeszcze żyją i tych, którzy już odeszli. Twoje
zachowanie jest tak pokrętne, jak Twoja polityczna kariera. I tak nikczemne, że
w okresie II Rzeczypospolitej najpierw dałbym Tobie w pysk, a potem sprawę
honoru rozwiązałyby pistolety. Dlatego choć trochę poczuj się jak Boni i te
moje słowa uważaj za publicznie wymierzony Ci policzek.
Katowice, 18 lutego 2016
Andrzej
Rozpłochowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz