W trakcie prac nad ustawami (w tym o trybunale konstytucyjnym) opozycja zgłasza postulat wysłuchań publicznych. Jednak w tych postulatach jest mało wiarygodna, albowiem sama w sposób demonstracyjny lekceważy ten postulat, co pokazuje w sposób w jakim traktuje petycje w sejmowej komisji petycji.
W sejmowej komisji petycji (15 osób, 7 z PIS, 5 z PO, po 1 Nowoczesna, Kukiz'15 i PSL), prezydium znajduje się w rękach opozycji tj. PO. Na 4 członków prezydium 3 jest z PO, a czwarty - Andrzej Smirnow (PIS, poprzednio PO). W trakcie uchwalania ustawy w poprzedniej kadencji stwierdzano, że petycja rodzi obowiązek zbadania sprawy (rozpatrzenia). Wydaje się zatem, że zbadanie wymaga nie tylko wysłuchania głosu rządu, biura analiz, czy samych posłów, ale także stworzyć możliwość wysłuchania głosu społecznego wyrażonego przez samego autora w petycji.
Otóż na wniosek prezydium, Komisja przyjęła że nie będzie zapraszać autorów petycji na posiedzenia. Gorzej nawet jak autor zgłosi chęć udziału, wciąż nie jest zapraszany. Zatem głosu społecznego, głosu autorów petycji na posiedzeniu nie usłyszy się, a przecież w trakcie posiedzeń padają różne argumenty (nie zawsze prawdziwe). A tymczasem niektóre petycje (np. zgłaszane przez Stowarzyszenie Interesu Społecznego WIECZYSTE) to gotowe projekty ustaw, poruszające ważne problemy społeczne (wieczyste użytkowanie, habilitacja, wcześniejsze emerytury, kwota wolna od podatku, itp). Jednak głos społeczny okazuje się zbędny, kilku posłów podejmuje decyzje pozytywne, negatywne bez wysłuchania społecznego.
29 grudnia kolejny raz komisja będzie obradować, tym razem ws. projektu ustawy o zmianie ustawy o czasie urzędowym (likwidacja czasu letniego) i ws. zmiany zasad przekształcenia użytkowania wieczystego w prawo własności (możliwość przekształcenia udziału bez konieczności uzyskania zgody sąsiada w budynkach wielolokalowych). Autora projektu - Stowarzyszenia Interesu Społecznego WIECZYSTE wciąż się nie zaprasza. Tak wygląda demokracja w wydaniu opozycji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz