Francuskie wybory prezydenckie i parlamentarne w przyszłym roku postawią na porządku dziennym kwestię przynależności tego kraju do Unii Europejskiej. Także w Niemczech kwestia imigracji i UE może zdominować debatę wyborczą. Natomiast w Polsce zarówno
opozycja okrągłostołowa (PO, Nowoczesna, PSL) jak i PIS bezwarunkowo akceptują
naszą przynależność do Unii, ci pierwsi ślepo, ci drudzy być może bez entuzjazmu. Myślenie zarówno tych pierwszych jak i drugich odzwierciedlił Jarosław Kaczyński w wypowiedzi z okazji dnia flagi (2 maja), w którym ostro skrytykował żądanie wyjścia z UE. Prezesowi odpowiedział w felietonie Jarosław Gryń cyt.:
Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego:
„Przynależność Polski do Unii Europejskiej jest elementem
bezpieczeństwa. Traktujemy ją jako trwałą. Z prostego powodu - dzisiaj być
w Europie to znaczy być w UE. Nie ma innego sposobu”. – Stwierdzenie to jest co
najmniej dziwne... Kolejną z kwestii jest nasza ogólnonarodowa chęć
przynależności do UE, ponieważ zdaniem prezesa PiS: „Chcemy w niej być. I
to jest pogląd ogromnej większości Polaków. Ci, którzy dzisiaj próbują
twierdzić, że jest inaczej, mówią nawet o jakiś referendach w/s wystąpienia z
Unii są szkodnikami, są politycznymi awanturnikami”. – I tu właśnie poczułem się mocno
dotknięty. Mój początkowy niesmak, wywołany zapewne od dawna pielęgnowaną,
odruchową wręcz niechęcią do wszystkiego co unijne, nie zaślepił mnie
jednak na tyle bym nie zechciał się nad tym wszystkim zastanowić trochę
głębiej. Może prezes Kaczyński ma rację? Może nasza przynależność do UE jest
bezdyskusyjna, a ja w swej małości nie rozumiem, że swoimi poglądami wyrządzam
krzywdę Ojczyźnie, dla której po prostu nie ma innej alternatywy? Być może Unia
Europejska jest tak
wielkim dobrem, że warto dla niej poświęcić suwerenność kraju, za którą minione
pokolenia oddawały krew i
trud? Nie wydaje mi się.
Otóż, odnosząc się po kolei do każdego z
cytatów, mogę powiedzieć, że:
- Po pierwsze, pokładanie nadziei na
zapewnienie nam bezpieczeństwa przez struktury unijne
jest naiwnością, ponieważ historia nie raz już pokazała, że wszelkie traktaty,
umowy i koalicje rozpadają
się niczym domki z kart w konfrontacji z imperatywem własnego
interesu. Przykłady można by mnożyć, podając chociażby świetną współpracę
unijnych „liderów” z Rosją
ponad głowami pozostałych państw tworzących euromolocha. Unia unią a
interesy interesami. Tam, gdzie w grę wchodzą rosyjskie surowce oraz rynek
zbytu, nie ma miejsca na
solidarność, tam gdzie Niemiec może przybić piątkę z Rosjaninem tam do tego
dojdzie. Polacy będą jak zwykle patrzeć na wszystko okiem statysty, utyskując
od czasu do czasu na
niesprawiedliwość układów, z których nie mają żadnej korzyści. Minione sto lat
pokazało zresztą miałkość wszelkich sojuszy i konieczność suwerennego
kształtowania własnej
polityki. Liczenie na państwa Zachodniej Europy, będące z natury swej
zdradzieckimi kundlami, które nie raz już wystawiły nas na zatracenie, to
skrajna głupota. Od wieków
Polska szarpana jest przez wichry zmian, od wieków przetaczają się po naszej
ziemi wojny, od wieków stawiamy czoła widmom zagłady i podnosimy się
niezmiennie o własnych
siłach. Nie potrzeba nam do tego UE czy rozpłynięcia w multikulturalnym,
muzułmańsko-tęczowym tyglu, w zamian za srebrniki pod postacią dotacji, których
nie możemy nawet dowolnie
wykorzystać. Zadłużanie naszego kraju postępuje w
zastraszającym tempie, a fundusze unijne wydawane są w większości przypadków na
Aquaparki, place zabaw i autostrady dla Niemców, z których Polacy korzystają na
zasadzie efektu ubocznego,
oczywiście za słoną opłatą. Obecna sytuacja geopolityczna rozchwiała się
na tyle, że groźba wojny zajrzała wszystkim w oczy. Jeśli do niej dojdzie Unia
rozleci się na drobne, a
my jak zwykle popłyniemy zwyczajowo z nurtem ścieków, spuszczonych w
klozecie przez wielkich tego świata.
- Po drugie, inne sposoby są, o czym prezes
Kaczyński zdaje się nie wiedzieć. Przecież
obecny kształt UE to historyczne novum, potworek
wykreowany na wzór USA, z którymi
nie ma jednak zbyt wiele wspólnego. Tworzenie federacji z państw tak różniących
się od siebie i tak
wyrazistych jak państwa Europy, to najzwyklejszy nonsens. Nigdy w historii,
tego typu twory nie żyły zbyt długo. Wspomnieć wystarczy byłą Jugosławię, czy
też najbardziej chyba
adekwatny przykład, jakim było ZSRR. W świecie, w którym państwo narodowe jest szczytową formą ewolucji
społecznej nie ma miejsca na próby totalnej
integracji. Trzeba było zostać na poziomie EWG, zmierzając do pogłębiania
współpracy gospodarczej, a
nie narzucać wszystkim skrajnie lewacką wizję ideologiczną. Słabość UE
zasadza się właśnie na kwestiach ideologicznych, będących echem marksistowskich
zapatrywań jej twórców i zarządców. Najwyższy czas zerwać z podległością,
wrogim nam z natury krajom
dominującym w eurokołchozie i powrócić do korzeni, czyli współpracy
gospodarczej, swobodnego przepływu ludzi, wspólnego rynku pracy, jednak z
zachowaniem suwerenności i
podmiotowości państw członkowskich. Gdzie się podziała idea Europy
Ojczyzn? Umarła już? Czas ją wskrzesić a nie dobijać.
- Po trzecie, nie byłbym taki pewien czy porażająca
większość Polaków pragnie pozostania w
Unii jak wieszczy prezes. Nie jestem również pewien, czy nie pomyliły mu się
elektoraty, ponieważ takie
twierdzenia pasują raczej do sytych wyborców z tzw. Polski A, których
preferencje wyborcze oscylują gdzieś pomiędzy PO a Nowoczesną. Nikt rozsądny
nie jest na dzień
dzisiejszy za nagłym wyjściem z Unii. W obecnej sytuacji geopolitycznej mogłoby
to stworzyć zagrożenie, którego należy unikać. Ćwierćwiecze „wolnej” Polski
doprowadziło nasz kraj do
stanu politycznej bezwładności, „ch..j, d...pa i kamieni kupa” jak to raczył
niezbyt ładnie nazwać pewien znany jegomość. Rozumiem, że obecna władza ma
ciężki orzech do
zgryzienia, że po 8 latach rządów zdrajców i sprzedawczyków odziedziczyła
gruzowisko trudne do zagospodarowania. Nie znaczy to jednak, że należy całą
nadzieję pokładać w UE czy
USA, co jest już totalną groteską, z racji chociażby traktowania nas
przez „partnera” zza oceanu, vide wizy,
Irak, Afganistan i inne „wspólne” inicjatywy, na
których nie skorzystaliśmy wcale, za to wydaliśmy sporo. Musimy dążyć do
przebudowania Unii, a nie
wychwalać ją pod niebiosa. Skoro jest to taka ostoja wolności, to chyba nie
obrażą się, jeśli ktoś będzie miał inną wizję jej funkcjonowania? A może nie
jest? Straszliwa myśl o
skostnieniu ideologicznym instytucji unijnych to rzeczywistość, a mówienie o
ewentualnym wyjściu z Unii może niebawem okazać się mrzonką. Co będzie, jeśli nam
nie pozwolą? Co się
stanie, jeśli wypchane słomą lewackiej ideologii, unijne „autorytety”
pokroju Schultza, Merkel czy Mogherini zdejmą maski wolności, równości i
braterstwa i pokażą
prawdziwe oblicze eurokołchozu zmierzającego prostą drogą ku dyktaturze i
nowemu krajowi rad. Pewnym jest, że Unia Europejska w obecnym kształcie kieruje
się dążeniem do
wynarodowienia, a rządzą nią osoby, dla których Polska jest nic nieznaczącym
etapem w dziejach tysiącletniej Rzeszy, której mamy podobno oddać swoją niepodległość
bez jednego wystrzału.
Podsumowując, chciałbym tylko zaznaczyć, że
pomimo całego mojego eurosceptycyzmu nie
uważam się za szkodnika. Nie uważam również za szkodników innych ludzi
myślących podobnie, ponieważ
patrioci, dla których Polska jest najważniejsza są solą ojczystej ziemi…
Kwestia naszej obecności w
UE jest sprawą dyskusyjną, jednak, jeśli chodzi o mnie, to obecna forma tej
obecności jest nie do
przyjęcia. Nie raz pisałem już o tym jak wielki Polska posiada potencjał i jak
istotną rolę może pełnić
we współczesnym świecie. Nie możemy zamykać się na to, co jest i nie poszukiwać
nowych rozwiązań, ponieważ to, co jest, nie zostało stworzone przez nas ani
nawet przy naszym sporym
udziale. Przyjmujemy Unię jako coś oczywistego, coś co musi być takie a nie
inne, co jest bzdurą. W
interesie naszym jak i innych narodów jest przede wszystkim suwerenność, o czym
nasi politycy zdają się
zapominać. Bez gruntownej przebudowy Unii nie stanie się ona rozwiązaniem
naszych problemów. Będzie jedynie ciężarem, do którego już niebawem będziemy
dopłacać. Nasz kraj ma
rzeczywistą ponad tysiącletnią historię. Historię Państwa Polskiego, które
swego czasu dyktowało
warunki w Europie i nie raz ratowało ją z opresji. Trwamy jako niepodzielony
naród od wieków, pomimo
wewnętrznych nieporozumień. Zawsze trzymamy się razem i nigdy, pomimo
ogromnych trudności, wojen i zaborów, nie zatraciliśmy narodowego ducha. Unia
również nam go nie
odbierze i podejrzewam, że za następne sto lat będzie ona już tylko wspomnieniem,
gdy tymczasem Polska
będzie trwać.