Jak informuje dzienniknarodowy.pl: Gdańsk ma plan integracji - chwalą się władze Gdańska. Model integracji będzie wkrótce dostępny do wglądu na stronach internetowych i ma być konsultowany z mieszkańcami miasta. W skrócie, cały plan polega na tym, żeby imigrantom stworzyć takie warunki, aby chcieli oni przyjeżdżać do Gdańska i tutaj właśnie się osiedlać. Problem zagrożeń związanych z napływem imigrantów dla władz miasta jest kompletnie niezauważalny. Integracja, integracja, integracja to słowo jak mantro powtarzają włodarze miasta.
Demonstracja antyimigrancka w Gdańsku w listopadzie 2015 roku
Jak czytamy na stronie gdansk.pl należącej do Urzędu Miasta nad tym planem, nad jego brzmieniem pracowało w sumie 150 osób (!): urzędników, społeczników, socjolożek, nauczycielek mających do czynienia z dziećmi imigrantów, działaczy NGO, pracowników MOPR, oraz, oczywiście, imigrantów już w Gdańsku mieszkających.
Już samo użycie słów "socjolożki", "nauczycielki" świadczy o tym, że mamy do czynienia ze zideologizowaniem urzędu. To po prostu lewacka nowomowa. Ale po tych liczbach zaangażowanych w projekt osób widać również, że ten plan nie po to jest w tej chwili przygotowany, aby go jedynie szeroko konsultować, ale żeby go wbrew nawet opinii publicznej wprowadzić w życie.
Model odpowiada na szereg praktycznych pytań i kwestii, takich jak: gdzie właściwie imigranci i uchodźcy będą mieszkać, gdzie się uczyć, gdzie pracować, gdzie leczyć, kto ich nauczy języka polskiego, gdzie będą mogli zarejestrować firmę, jaki mieć dostęp do kultury, na jaką pomoc społeczną będą mogli liczyć, w jaki sposób będą się integrować i spotykać z Polakami. I wreszcie: jak miasto będzie sobie radzić z przypadkami przemocy, dyskryminacji, rasizmu oraz w innych sytuacjach kryzysowych - czytamy na gdansk.pl.
Jak widać zagrożenia miasto dostrzega tylko z jednej strony. Ze strony nietolerancyjnej części mieszkańców własnego miasta. Nie dostrzega ich w ogóle ze strony imigrantów. Jak powiedział portalowi gdansk.pl Piotr Kowalczuk, wiceprezydent Gdańska ds. polityki społecznej:
- Na razie powinniśmy tak naprawdę dyskutować, nie “czy” przyjąć uchodźców, ale “jak” ich przyjąć. Niezależnie jednak od tego, co zrobi rząd, Gdańsk będzie pracował nad modelem integracji imigrantów i uchodźców. Nasz gdański model integracji ma ogromny sens, bo my, pracując z imigrantami, którzy już tu są, wiemy, jakiego potrzebują wsparcia i w jakich dziedzinach.
I chociaż w projekcie zakłada się, że nie będą tworzone dla imigrantów getta a opcje mieszkaniowe mają być rozproszone to jednak miasto nie chce, by przyjezdni utracili swoją tożsamość.
Piotr Kowalczyk dodaje:
- W Gdańsku już mieszka 150 muzułmanów. Jeśli przyjedzie ktoś nowy, to dołączy do tej grupy. Nie będzie różnicy między już mieszkającymi a nowo przybyłymi.
Nie trzeba być prorokiem, patrząc na ten model integracji, aby stwierdzić, że takie otwarte i tolerancyjne podejście to ten sam "model integracji", który został zrealizowany na Zachodzie. Mówienie o "rozproszonych opcjach mieszkaniowych" to jest próba zamydlania oczu. W jaki sposób władze miasta będą chciały rozpraszać imigrantów, którzy będą chcieli mieszkać w jednym osiedlu czy jednej dzielnicy? Takie działania byłyby przecież niezgodne z prawem. Zapewnienie zaś, że imigrant dostanie wszelkie dostępne wsparcie socjalne, a nawet "dołączy do tej grupy" to de facto budowanie zintegrowanej społeczności muzułmańskiej w mieście.
W rozmowie z portalem gdansk.pl przepytujący wiceprezydenta powiedział, że większość mieszkańców jest przeciwna przyjmowaniu imigrantów obcych nam kulturowo, czyli muzułmanów. Piotr Kowalczyk odparł na to:
- W badaniu na zlecenie miasta wyszło, że przeciwnych przyjęciu uchodźców jest 50 procent, czyli nie większość! Tu na pewno potrzeba edukacji i debaty. Dlatego prowadzimy w Gdańsku cykl debat o islamie.
Czyli lewicowo-liberalne władze miasta za wszelką cenę chcą przekonać mieszkańców, że islam i muzułmanie nie są zagrożeniem, a muzułmanie ubogacą Gdańsk kulturowo. To przypomnijmy włodarzom miasta Gdańsk, że zamachowcy w Paryżu i Brukseli byli w większości zintegrowanymi muzułmanami, urodzonymi w Europie Zachodniej.
Już samo użycie słów "socjolożki", "nauczycielki" świadczy o tym, że mamy do czynienia ze zideologizowaniem urzędu. To po prostu lewacka nowomowa. Ale po tych liczbach zaangażowanych w projekt osób widać również, że ten plan nie po to jest w tej chwili przygotowany, aby go jedynie szeroko konsultować, ale żeby go wbrew nawet opinii publicznej wprowadzić w życie.
Model odpowiada na szereg praktycznych pytań i kwestii, takich jak: gdzie właściwie imigranci i uchodźcy będą mieszkać, gdzie się uczyć, gdzie pracować, gdzie leczyć, kto ich nauczy języka polskiego, gdzie będą mogli zarejestrować firmę, jaki mieć dostęp do kultury, na jaką pomoc społeczną będą mogli liczyć, w jaki sposób będą się integrować i spotykać z Polakami. I wreszcie: jak miasto będzie sobie radzić z przypadkami przemocy, dyskryminacji, rasizmu oraz w innych sytuacjach kryzysowych - czytamy na gdansk.pl.
Jak widać zagrożenia miasto dostrzega tylko z jednej strony. Ze strony nietolerancyjnej części mieszkańców własnego miasta. Nie dostrzega ich w ogóle ze strony imigrantów. Jak powiedział portalowi gdansk.pl Piotr Kowalczuk, wiceprezydent Gdańska ds. polityki społecznej:
- Na razie powinniśmy tak naprawdę dyskutować, nie “czy” przyjąć uchodźców, ale “jak” ich przyjąć. Niezależnie jednak od tego, co zrobi rząd, Gdańsk będzie pracował nad modelem integracji imigrantów i uchodźców. Nasz gdański model integracji ma ogromny sens, bo my, pracując z imigrantami, którzy już tu są, wiemy, jakiego potrzebują wsparcia i w jakich dziedzinach.
I chociaż w projekcie zakłada się, że nie będą tworzone dla imigrantów getta a opcje mieszkaniowe mają być rozproszone to jednak miasto nie chce, by przyjezdni utracili swoją tożsamość.
Piotr Kowalczyk dodaje:
- W Gdańsku już mieszka 150 muzułmanów. Jeśli przyjedzie ktoś nowy, to dołączy do tej grupy. Nie będzie różnicy między już mieszkającymi a nowo przybyłymi.
Nie trzeba być prorokiem, patrząc na ten model integracji, aby stwierdzić, że takie otwarte i tolerancyjne podejście to ten sam "model integracji", który został zrealizowany na Zachodzie. Mówienie o "rozproszonych opcjach mieszkaniowych" to jest próba zamydlania oczu. W jaki sposób władze miasta będą chciały rozpraszać imigrantów, którzy będą chcieli mieszkać w jednym osiedlu czy jednej dzielnicy? Takie działania byłyby przecież niezgodne z prawem. Zapewnienie zaś, że imigrant dostanie wszelkie dostępne wsparcie socjalne, a nawet "dołączy do tej grupy" to de facto budowanie zintegrowanej społeczności muzułmańskiej w mieście.
W rozmowie z portalem gdansk.pl przepytujący wiceprezydenta powiedział, że większość mieszkańców jest przeciwna przyjmowaniu imigrantów obcych nam kulturowo, czyli muzułmanów. Piotr Kowalczyk odparł na to:
- W badaniu na zlecenie miasta wyszło, że przeciwnych przyjęciu uchodźców jest 50 procent, czyli nie większość! Tu na pewno potrzeba edukacji i debaty. Dlatego prowadzimy w Gdańsku cykl debat o islamie.
Czyli lewicowo-liberalne władze miasta za wszelką cenę chcą przekonać mieszkańców, że islam i muzułmanie nie są zagrożeniem, a muzułmanie ubogacą Gdańsk kulturowo. To przypomnijmy włodarzom miasta Gdańsk, że zamachowcy w Paryżu i Brukseli byli w większości zintegrowanymi muzułmanami, urodzonymi w Europie Zachodniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz