TTIP. Co oznaczają te litery? To angielski skrót od Transatlantyckiego
Porozumienia Handlowo-Inwestycyjnego. Nazwa tegoż brzmi niewinnie, ale jest to
groźna, bo najbardziej tajemnicza umowa, jaka ma być zawarta między USA a Unią
Europejską. Robią nas w konia wmawiając, że negocjacje okrywane są tajemnicą ze
względu na Chiny czy Rosję. Trudno jednak pozbyć się wątpliwości. Czyżby
agenci tych państw nie informowali na bieżąco swoich mocodawców? Mamy zakładać,
że to dla naszego dobra? Dziwne. Jakoś trudno zawierzyć na słowo pani kanclerz
znając jej roztropność w sprawie „uchodźców”.
Mimo
„top secret”, to co już wiemy jeży włos na głowie. Szykuje się wprowadzenie GMO
i amerykańskiej żywności, której daleko do europejskich standardów; o
ekologicznej możemy zapomnieć. Gdyby dumpingowe ceny nie wystarczyły, to
rozstrzyganie sporów na linii państwo-inwestor pozwala firmom ponadnarodowym
zaskarżać rządy państw do arbitrażu (nie do sądu!) przy każdym wprowadzeniu
przepisów, które ograniczałyby zyski tychże, nawet jeśli z perspektywy obywateli
danego kraju byłyby działaniem pożądanym.
W
związku z powyższym mam następującą propozycję. KODziarze pokażcie, że bronicie
demokracji tam, gdzie jest ona rzeczywiście zagrożona. Zademonstrujcie swój
sprzeciw! Miłośnicy Putina okażcie mu poparcie zwalczając TTIP! Frankowicze
porównajcie podpisane przez siebie umowy z umową in blanco, którą
ktoś by wam wciskał. Ci, którzy obwiniacie za całe zło świata
żydowsko-amerykańskich bankierów, macie nareszcie okazję wyrażenia swojego
sprzeciwu w konkretnej sprawie. Do dzieła!
Wszyscy, którzy popierają obecny rząd polski niech go wspierają w zanegowaniu
tego parszywego kontraktu. Niech nasz sprzeciw będzie przynajmniej jakimś
atutem w negocjacjach.
Małgorzata Todd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz