Narzekaliśmy w Polsce na przewlekłość w liczeniu głosów w wyborach samorządowych. I słusznie. Okazuje się jednak, że pierwsza demokracja świata ma także z tym problem, przy prostym wyborze jakim są wybory prezydenckie.
Ostateczne policzenie głosów w Michigan, jednym z tzw. stanów wahających się, zajęło blisko trzy tygodnie. Głosowało ok. 4,8 mln obywateli, na Trumpa głosowało 47,5 proc., a na Clinton - 47,3 proc. mieszkańców Michigan. Przewaga wynosiła ok. 11 tys. głosów (0,2%). 16 głosów elektorskich przypadło zatem Trumpowi. Rezultaty stanu Michigan niczego już nie mogły zmienić. Trump miał już zapewnione zwycięstwo w głosach elektorskich.
Chociaż dopiero co zakończono liczenie głosów, pojawiają się żądania ponownego liczenia głosów w stanach Wisconsin, Pensylwania i właśnie Michigan.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz