Odtworzyliśmy wystawę "Stop dewiacji" i umieściliśmy ją w kolejnym miejscu - tym razem w Lublinie na terenie należącym do jednej z parafii. Ponieważ teren ten jest położony w samym centrum miasta, zobaczyło ją mnóstwo przechodniów. Od razu też znalazła się pod ostrzałem homolobby, które doprowadziło do jej usunięcia. Co gorsza, aby usunąć wystawę, tęczowi aktywiści posunęli się do zastraszenia księdza, który zgodził się na jej postawienie. Ta smutna sytuacja pokazuje, że homocenzura ma się świetnie i że w tej dziedzinie musimy odrobić lata zaniedbań.
Usunięcie wystawy pokazuje, że zwolennicy homodewiacji wciąż są silni i dobrze zorganizowani tak, że mogą wywierać wpływ na świat wokół nas i cenzurować niewygodne dla siebie treści. Cieszy jednak fakt, że zaraz po postawieniu wystawy sprawą zainteresowały się lokalne i ogólnopolskie media, które ochoczo przedrukowały prezentowane zdjęcia i w ten sposób rozprzestrzeniły wśród swoich czytelników podawane na banerach informacje. Dzięki temu więcej osób dowiaduje się, że homoseksualizm poważnie szkodzi życiu i zdrowiu.
Z niszczącymi nasze plakaty wandalami spotkamy się w sądzie w Kielcach, gdzie do zdewastowania wystawy "Stop dewiacji" doszło 3 października podczas tzw. "czarnego protestu . Osoby uczestniczące w proaborcyjnym zgromadzeniu zaczęły zrywać wystawę, a film z tego wydarzenia trafił do internetu. Co znamienne, jedna z osób, które brały udział w dewastacji, z dumą przyznała się później do tego na ustawionej na rynku prowizorycznej scenie!
Policja przesłała do Sądu Rejonowego w Kielcach wniosek o ukaranie Agnieszki M., Martyny K., Konrada M., Artura S. oraz Kamila P. Co najmniej dwoje z podejrzanych to lokalni działacze lewicowych partii, znani już Kielczanom ze swojej mało chwalebnej działalności.
Nasi wolontariusze nie przestają wychodzić na ulice, aby pikietować przeciw zabijaniu dzieci w Polskich szpitalach. W trakcie jednej z pikiet w Katowicach spotkali się z obelgami ze strony pijanych rzezimieszków. Jakież było zdziwienie agresorów, gdy zaatakowany przez nich mężczyzna stojący obok baneru okazał się być policjantem na służbie! Jeden z atakujących uciekł zostawiając kolegę, a drugi, już na komendzie, prawie płacząc przepraszał za swoje zachowanie.Incydent zakończył się mandatami na znaczną kwotę.
Nasz toruński oddział pikietuje tamtejszy Szpital im. Rydygiera. W czasie ostatniego zgromadzenia publicznego doszło do niecodziennej sytuacji. Stojących pod szpitalem wolontariuszy odwiedził pan, który żalił się, że mieszka naprzeciw kliniki i wie, że w jej murach dzieci tracą życie. Mówił, że często zastanawia się, czy właśnie w tej chwili nie zabijają tam jakiegoś dziecka. Choć wiemy, jaka jest brutalna aborcyjna rzeczywistość, to wyznanie zrobiło na nas ogromne wrażenie. Nie przestaniemy przychodzić pod Rydygiera dopóki dyrekcja placówki nie oświadczy, że kończy z aborcją.
KAJA GODEK
z zespołem Fundacji Życie i Rodzina
z zespołem Fundacji Życie i Rodzina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz