PRZESYŁKI
SĄDOWE W PRYWATNE RĘCE
Od
początków stycznia korespondencją sądowa (z wyłączeniem
sądowo-administracyjnej) oraz prokuratorska już nie jest doręczana przez Pocztę
Polską, a przez prywatnych operatorów pocztowych PGP, Inpost i Ruch. Gdy
doręczyciel nie zastanie adresata, po list trzeba udać się do sklepu rybnego,
monopolowego, lombardu, kiosku Ruchu, sex-shopie i w innych miejscach, który
mają status agenta pocztowego nowego operatora pocztowego. Nowy system doręczeń
miał być tańszy o 84 mln zł i bardziej efektywny. Tymczasem jest bałagan,
naruszenie praw obywateli, interesu państwa, słowem kompromitacja.
PRZEGRANY PRZETARG PRZEZ POCZTĘ POLSKĄ: Nowy system doręczeń to
efekt przegranego przetargu przez Pocztę Polską. Krajowa Izba Odwoławcza
najpierw unieważniła zapis ze specyfikacji warunków zamówienia o konieczności
urzędowego nadania, a w przetargu konkurent prywatny zaoferował niższą cenę od
Poczty Polskiej. Dodajmy iż sytuacja ta jest wynikiem zmiany przepisów
ustawowych (podyktowanych chęcią dostosowania do wymogów unijnych) w których
zamieniano sformułowania „poczta” przez „operatora pocztowego w rozumieniu
prawo pocztowe”. Ta drobna zmiana w przepisach umożliwiła pozbawienie Poczty
Polskiej roli ustawowego doręczyciela pism publicznych.
PRAWNE KOMPLIKACJE: Doręczenie przesyłek
sądowych przez prywatnych operatorów pocztowych rodzi poważne problemy prawne,
których Ministerstwo Sprawiedliwości zdaje się nie dostrzegać. Jeżeli
doręczający nie zastanie adresata w mieszkaniu, list pozostawia się we wskazanej
placówce pocztowej, a zawiadomienie umieszcza się na drzwiach lub w skrzynce
pocztowej. W razie nieodebranie w terminie 14 dni, pismo uznaje się za
doręczone. Problem w tym, iż dokument wystawiony przez prywatnego operatora ma
charakter prywatny a nie urzędowy. Także dowód nadania pisma przez Sąd nie
będzie miała mocy urzędowej tak jak było to w przypadku Poczty Polskiej. Także
nie uwzględniono technicznych kwestii ochrony danych osobowych w przypadku
doręczenia pisma w kiosku czy w sklepie.
Ponadto
nowy system doręczeń musi prowadzić do opóźnień, z racji sposobu funkcjonowania
tych instytucji. W celu zmniejszenia kosztów, nie będzie codziennego doręczenia
korespondencji np. do mniejszych miejscowości, ale będzie oczekiwanie na
większą liczbę przesyłek. Co więcej pozostawienie pisma w kiosku może wiązać
się wręcz z niemożnością odbioru pisma, np. w sytuacji gdy kiosk zostanie
zamknięty z powodu urlopu czy choroby (w urzędzie PP – zazwyczaj jest kilku
pracowników, a zatem zawsze jest chociażby jedna osoba do obsługi klientów, co
nie jest zagwarantowane w przypadku kiosków).
DO SKRYTKI POCZTOWEJ
PRZESYŁKI SIĘ NIE DORĘCZY: Okazało się także,
iż w majestacie prawa powstała kategoria osób, której się nie doręczy przesyłek
pocztowych,. Zgodnie z art.135§2 kodeksu postępowania cywilnego można wskazać sądowi
jako adres do doręczeń skrytkę pocztową. W takiej sytuacji do skrytki pocztowej
wrzuca się awizo, a przesyłka jest do odbioru w okienku pocztowym. Pomiędzy
PGP/Inspost a Pocztą Polską nie ma jednak umowy w sprawie doręczenia
korespondencji. Oznacza to, że pracownik PGP/Inpost nie może wrzucić awiza do
skrytki pocztowej (nie ma nawet dostępu), a z kolei pracownik poczty nie jest
uprawniony do odbioru korespondencji od PGP/Inpost dla konkretnego adresata.
Efekt do 23 stycznia PGP i InPost nie mogły dostarczać korespondencji do
130 tys. skrytek pocztowych Poczty Polskiej, bo nie miały z nią umowy.
Korespondencja wracała do sądów z adnotacją "błędne dane adresowe"
lub "nie obsługujemy skrytek pocztowych". Sprawy te zatem zostały
zablokowane i to w majestacie prawa.
BAŁAGAN Z DORĘCZENIAMI: Jedynym skutkiem nowego systemu jest powszechny bałagan.
Relacje obywateli świadczą o chaosie. Cyt.
- Faktycznie mam problem z odbiorem przesyłki
sądowej w Warszawie. W połowie stycznia dostałem awizo z informacją o
możliwości odbioru poleconej przesyłki sądowej we wskazanym punkcie pocztowym
In Post przy ulicy Wolskiej. Biorąc pod uwagę, że do tej pory nigdy nie miałem
do czynienia z wymiarem sprawiedliwości, następnego dnia zaniepokojony udałem
się pod wskazany adres. Punkt In Post znajdował się w siedzibie firmy
Promoteusz od „chwilówek”. Trudno było go znaleźć, bo tabliczka z logo In
Post leżała na podłodze. Obsługująca mnie Pani była miła i starała się odnaleźć
list, ale bez powodzenia. Poradziła mi, abym skontaktował się z główną
rozdzielnią In Post przy Zwrotniczej. Udałem się tam następnego dnia, ale tam
też nikt nie potrafił mi pomóc. Przesyłka zaginęła, przepadła jak kamień w
wodę. Postanowiłem zgłosić zaginięcie przez stronę internetową In Post, ale
odesłano mnie na stronę Grupy Pocztowej, gdzie taką reklamację zgłosiłem. Po
tygodniu dostałem odpowiedź, że moja reklamacja dotarła, przyznano jej numer i
muszę czekać na rozpatrzenie. W tym czasie próbowałem dowiedzieć się, kto jest
nadawcą mojej przesyłki, ale również bez powodzenia. Nie dodzwoniłem się na
infolinię In Post, a zgłoszone pytanie emailem potraktowano jako reklamację i
również polecono mi czekać na rozpatrzenie (Karol)
- od 1 stycznia do 28 stycznia doręczono mi 3
razy, średnio po 12 przesyłek, natomiast poczta doręczała około 100 przesyłek
miesięcznie, 4-7 dziennie. InPost raz doręczył bezpośrednio, raz na kilkanaście
przesyłek zostawił tylko 1 awizo bez wymienienia numerów przesyłek czy nawet
ich ilości, a gdy odbierałem przesyłki w "agencji pożyczkowej" pani
chciała wydać mi pisma łącznie ze zwrotkami.
- Od początku stycznia dostałam 1 pismo z sądu
(a jest 28 stycznia). Ponieważ prowadzę małą kancelarię w mieszkaniu tych
przesyłek miesięcznie było ok. 6-7. Ciekawe gdzie są inne i jak się dowiedzieć
czy w ogóle zostały wysłane? awiza też żadnego nie było
- Właśnie dostałem awizo, iz mam udać się do kiosku Ruchu
znajdującego się w sąsiedniej miejscowości. Rzecz sama w sobie jedynie
irytująca (oraz oczywiście budząca pewne wątpliwości odnośnie ochrony danych i
bezpieczeństwa przesyłek), gdyby nie jeden szczegół - awizo owe dostarczył mi
"sąsiad", gdzie przez sąsiada mam na myśli osobę, która mieszka
kilkaset metrów dalej. Wychodzi na to, ze w pełni wyszkoleni pracownicy nie są
w stanie dostarczyć zawiadomienia o konieczności odbioru przesyłki pod wlaściwy
adres.
- Mieszkam przy ul. Braci Załuskich w Warszawie. Otrzymałem 8 awiz
od Inpost z możliwością odbioru w ciągu 2 tygodni przy ul. Placu Inwalidów 10.
Wtorek 28 stycznia udałam się pod ten adres, pokoik, 2 pracowników. Doręczono
mnie pisma z sądu, nie wylegitymowano, jedynie poproszono o podanie numeru
dokumentu tożsamości. Dawniej do Poczty Polskiej miałem na piechotę 10 minut, a
teraz pół godziny (Monika)
- Otrzymałam awizo. Udałam się do kiosku Ruchu, gdzie była
przesyłka do odbioru. Musiałam się wylegitymować, choć dało się odczuć moje
zdenerwowanie. Kioskarz narzekał, pani jest jeszcze grzeczna, ale niektórzy tak
bluzgają że … (Halina, Warszawa)
- Ja opiszę swoją sytuację z przed około tygodnia:):) Dzwoni do
mnie ojciec i mówi, że jakiś typ drze się do domofonu : "Awizo do - imię
nazwisko - z sądu!!!!" Było to chyba awizo powtórne, bo tak powiedziała
babka w kiosku gdy odbierałem. Ona nawet nie była pewna czy jest to awizo
powtórne :) Ojciec jest na rencie i prawie całe dnie spędza w domu. Mówił, że
listonosze nigdy nie mieli żadnego problemu z dostarczaniem przesyłek. Gdy
nikogo nie było w domu, co zdarzało się rzadko, wtedy awizo po prostu leżało w
skrzynce na listy. Pierwszy raz ojciec miał do czynienia z takim typem, który
darł się do domofonu krzycząc imię i nazwisko! Strasznie się wkurzył bo nie
wiedział o co w ogóle chodzi temu człowiekowi. Ciekaw jestem jaka jest skuteczność
takich doręczeń. Bardzo możliwe że wprowadzili takie zamieszanie ze względu na
masę pozwów w postępowaniu elektronicznym. Wtedy jeśli nie odbierzemy przesyłki
i nie złożymy w terminie zarzutu albo sprzeciwu od nakazu zapłaty, możemy
odpowiadać za
- A ja mam awizo a listu nie ma, zaginął - posłaniec inpostowy
zgubił. Pan w sklepie monopolowo-wielobranżowym - punkt awiz od początku tego
roku nie odesłał ani jednego listu na zwrot - wszystkie trzyma w pudełku obok
papierosów. Każdemu kto po list przychodzi to podaje te pudełko i można oglądać
do woli listy wszystkie! A wszystkiemu temu bacznie się przyglądają lokalne
pijaczki z piwem w ręku - w sklepie rzecz jasna. Komentując wszystko. Pan
sklepowy nie wie nic, gdzie mam szukać tego listu on nawet nie wie co ma zrobić
z listami które nikt nie odebrał. A ja mam reklamacje pisać, do kogo ?
- Co to komentować podam tylko jeden przykład jak panowie z filmy
PGP są oderwani o rzeczywistości lub próbują tą rzeczywistość zaklinać: Sąd
Ksiąg Wieczystych odległy od mojego miejsca zamieszkania o 400m wysłał do mnie
list na szczęście z blachą informacją datowany ich własnym datownikiem 7
stycznia 2014r. doręczyciel inPostu doręczył mi 22 stycznia 2014r . Jak ponowie
uważają że list z sądu odległego o 400m. może iść 2 tygodnie to gratuluję
dobrego samopoczucia. Na szczęście była to tylko informacja dlatego nie
zawracałem sobie głowy skargami (nic by nie dały w moim mieście zamieszkania
siedziba firmy inPost tak ceniącej sobie renomę zmieniana jest średnio raz na pół
roku żeby pozbyć się natrętów którzy raczyli by przyjść do nich na skargę
PROTESTY SPOŁECZNE
W
tej sytuacji Stowarzyszenie Interesu Społecznego "Wieczyste"
zainicjował akcję sprzeciwu wobec nowego systemu doręczeń polegającego na
składaniu pism procesowych do sądów rejonowych z żądaniem doręczenia przez
przesyłek sądowych przez pocztę polską z zastrzeżeniem w razie odmowy zwrócenia
się do Trybunału Konstytucyjnego. http://serwis21.blogspot.com/2014/01/brak-zgody-na-doreczanie-pism-sadowych.html Ponadto
składane są też wnioski z żądaniem zaprzestania przetwarzania danych przez sąd
poprzez doręczenie przesyłek przez prywatnych operatorów pocztowych. http://serwis21.blogspot.com/2014/01/odmowa-przetwarzania-danych-osobowych.html Akcja
spotkała się z żywym odzewem, ludzie przesyłają sobie maile, kopiują wzór pisma
Stowarzyszenia Interesu Społecznego "Wieczyste", mówiono o niej w
trakcie Rozmów Niedokończonych w TV TRWAM z liderami pocztowej Solidarności,
Zaniepokojenie
i wątpliwości ws nowego systemu doręczeń wyraziły Naczelna Rada Adwokacka,
Okręgowe Rady Adwokackie (np. z Łodzi, Płocka) Związek Zawodowy Prokuratorów i
Pracowników RP oraz związki zawodowe, a z partii politycznych Prawo i
Sprawiedliwość.
PRÓBA DYSKREDYTACJI I ZASTRASZANIA PROTESTUJĄCYCH: Akcja SIS wywołała prawdziwą wściekłość, internauta który podpisał
się Rafał Zgorzelski, Prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców
Niepublicznych Operatorów Pocztowych (nie wiemy czy to rzeczywiście pan prezes
podpisał) pisze m.in.: Absolutna niekompetencja, brak
elementarnej znajomości obowiązujących przepisów prawa. Niewątpliwie autorami
tego wniosku, który zawiera stek kłamstw oraz ma charakter dezinformacyjny
powinny zająć się odpowiednie instytucje wymiaru sprawiedliwości. Nie jest
wykluczone, że pracownicy Ruch-u winni rozważyć również indywidualne powództwa
o zniesławienie (Ciekawe z jakiego powodu, nasz wniosek w ogóle nie
odnosił się do pracowników Ruchu, ale do kiosków czyli do placówek w którym
będzie przechowana, doręczona korespondencja, a to nie to samo).
POCZTA SKARŻY DO SĄDU I DO PROKURATURY: Także Poczta Polska się nie
poddała i zaskarżyła orzeczenie Krajowej Izby Odwoławczej do Sądu oraz
wystąpiła o wstrzymanie wykonania umowy z PGP. Sąd Okręgowy w Krakowie odmówił
wstrzymania wykonania umowy. Sprawa samego orzeczenia KIO nie została jeszcze
rozstrzygnięta. Do Sądu Okręgowego trafiają także maile osób żądających
doręczenia przesyłek sądowych przez Pocztę Polską w ramach akcji zainicjowanej
przez SIS WIECZYSTE (wzór na stronie http://serwis21.blogspot.com/2014/01/wyslij-pismo-ws-doreczen-sadowych-do.html Z
kolei prokuratura krakowska 20 stycznia wszczęła śledztwo w sprawie wyników
przetargu na dostarczanie korespondencji sądowej i prokuratorskiej przez Polską
Grupę Pocztową, w związku z możliwością złożenia nieprawdziwego oświadczenia o
spełnianiu warunków przetargu. Chodzi m.in. o liczbę placówek na terenach
wiejskich i w miastach.
MOŻNA BYŁO INACZEJ: Trybunał
Sprawiedliwości Unii Europejskiej potwierdził, że jeżeli państwo członkowskie
skorzysta z prawa do zastrzeżenia pewnych usług dla operatora wyznaczonego (a –
jak wskazałam wcześniej – jak najbardziej obejmuje to prawo doręczenia sądowe),
to nie musi nawet stosować reguł udzielania zamówień publicznych. Przepisy
dotyczące zamówień publicznych powinny być bowiem stosowane wyłącznie do usług
niezastrzeżonych (wyrok TS z dnia 18 grudnia 2007 r., sprawa C-220/06
Asociación Profesional de Empresas de Reparto y Manipulado de Correspondencia
v. Administración General del Estado, Zb. Orz. 2007, s. I-12175). A zatem można
było zastrzec doręczenie przesyłek sądowych dla operatora wyznaczonego Poczty
Polskiej.
KONKLUZJA: Na naszych oczach następuje
rozpad państwa, kolejnego jego elementu jakim był system doręczeń przez wymiar
sprawiedliwości. Autorytet Sądu obniżono do poziomu sexu, alkoholu, bo w
miejscach gdzie takie usługi są oferowane odbiera się korespondencję sądową.
Władze, rząd dalej się upierają i nie zmieniają swych absurdalnych decyzji, ale
stan chaosu w wymiarze sprawiedliwości i opór społeczny wymuszą w końcu jakiś
odwrót.
Pacjent
umarł, bo był limit
Nagroda
Solidarności, raczej nagroda hańby
Na 25 lecie wyborów z
dnia 4 czerwca 1989 roku, rząd chce ustanawia „Nagrodę Solidarności w wysokości
miliona euro, która będzie przyznana osobie, która dzisiaj walczy o
wolność".
O NAGRODZIE DECYDUJĄ NIE-WETERANI, CZŁONEK PZPR I ZSL: Decyzję ws. nagrody ma podjąć rada Fundacji Solidarności
Międzynarodowej, do której dołączy się prawdopodobnie 2 dodatkowych nominatorów
Lecha Wałęsę (któremu niektórzy historycy np. Cenckiewicz zarzuca epizod
współpracy z SB) oraz Zbigniewa Bujaka. W Radzie Fundacji przewodniczy zaś
osoba, która w roku 1989 miała zaledwie 19 lat i raczej nie miała związków z
opozycją (Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz). Członkami są m.in. członek
PZPR do dnia samorozwiązania partii (Marek Borowski), były działacz ZSL
(Andrzej Marian Grzyb), dziennikarz mający 18 lat w 1989 r. (Marek
Magierowski). Wiceprzewodniczącym Rady jest osoba (Andrzej Halicki), która
skoloryzowała swój życiorys, twierdząc iż działała w NZS SGPiS od 1986 r.
(podczas gdy zaczęła działać w tej organizacji znacznie później). Prawie
wszystkie osoby, które będą decydować w sprawie są związani z obecnymi elitami,
i nawet jeśli mają przeszłość opozycyjną, to dawno zapomnieli o szeregowych
działaczach opozycji.
WETERANi PRZECIWNI NAGRODZIE: Propozycja rządowa przyznania nagrody Solidarności wzbudziła
protesty byłych weteranów opozycji antykomunistycznej i organizacji. Andrzej
Gwiazda (legendarny założyciel WZZ Wybrzeża i Solidarności( stwierdza: Nagroda posłuży ugruntowaniu kolosalnej manipulacji,
której padliśmy ofiarą. Negatywnie
ocenił ją także senator PO Jan Rulewski który podkreślił, że z jednej strony
wyda się milion euro, a równocześnie wciąż nie uchwalono projektu ustawy o
pomocy dla weteranów opozycji antykomunistycznej.
Także
organizacje weteranów opozycji antykomunistycznej wyrażają zdecydowany sprzeciw
wobec propozycji rządu.
Oceniając propozycję stowarzyszenie Godność
uznał ją za próbę wykorzystania tej
rocznicy i ustanowionej nagrody do celów politycznych zawłaszczających
ideę Solidarności, której właścicielem jest zdecydowana większość
społeczeństwa. Właścicielem historycznego znaku Solidarność jest NSZZ
Solidarność. Z kolei Ogólnopolskie
Stowarzyszenie Internowanych i Represjonowanych uznał całą sprawę za prowokację
i szyderstwo wobec weteranów solidarnościowej opozycji.
NAGRODA DLA JEDNEGO, ODMOWA ŚWIADCZEŃ DLA INNYCH: Reakcje byłaby może mniej ostre gdyby równocześnie władze nie
odmawiały weteranom walk o niepodległość z okresu 1956-89 należnych praw. Stowarzyszenie Walczących o Niepodległość 1956-89 w liście do
Prezydenta Rzeczypospolitej i Ministra Spraw Zagranicznych stwierdziło, iż do dnia obecnego nie
uchwalono ustawy, która w sposób kompleksowy rozwiązałaby problem godnego
uhonorowania i zadośćuczynienia dla osób, które w okresie do 1989 r. narażały
swoje zdrowie (a czasami również życie) w obronie Solidarności, na rzecz
wolności i niepodległości Polski. Dotychczasowy projekt tzw. ustawy o pomocy
dla działaczy opozycji demokratycznej (druk senacki 449) uwzględniając
zgłoszone do tej pory poprawki senatorów – w naszej ocenie – sprawia raczej
wrażenie ustawy pozornej (np. w kwestiach świadczeń) i mającej na celu jedynie
dobre samopoczucie władzy. Gdy z jednej strony odmawia się weteranom - renty
honorowej lub dodatku weterana czy też praw podobnych do uprawnień
kombatanckich pod pozorem braku środków finansowych (mimo zwolnienia znacznych
kwot w wyniku ubytku liczby kombatantów), równocześnie z drugiej strony wydaje
się lekką ręką milion euro na nagrodę Solidarności dla osoby z zagranicy, którą
wskaże Rada Fundacji Międzynarodowej składającej się z rzekomych „autorytetów”
z których część nie miała nic wspólnego z walką o niepodległość.
Czy w tej sytuacji przyznawanie nagrody ma
jakikolwiek sens, skoro może spotkać się z dalszymi protestami? Sądzimy, że
nie.
Ekonomia
w wydaniu Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN
Instytut
Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk. Kiedyś była to renomowana
instytucja, nazwa INE PAN nobilitowało, a dziś kojarzy się z patologią.
Ekonomista dr Daniel Alain Korona (pracownik Instytutu do 2007 roku, dziś
prezes Stowarzyszenia Interesu Społecznego) stwierdza: Gdy
odchodziłem z pracy, Instytut nie miał już ani tej rangi, ani
renomy, co w latach 1990-tych. Ale wtedy nie podejrzewałbym że marka INE PAN
stanie się symbolem przekrętu, w którym oszukuje się studentów. Aferę
ujawnił Dziennik Gazeta Prawna. Cytujemy za DGP:
Na
początku 2013 r. grupa słuchaczy rozpoczęła studia podyplomowe organizowane
przez Instytut Nauk Ekonomicznych PAN. Cena – jak na renomowany instytut – była
przystępna: 6 tys. zł za dwa semestry na kierunku social media. Część wpłaciła
z góry całą kwotę. Innym studia opłacali pracodawcy. Słuchacze to
głównie marketin-gowcy, rzecznicy prasowi firm i urzędów. – Zajęcia były
na początku ciekawe. Prowadzili je znani blogerzy – mówi Marzena
Smolińska, jedna ze słuchaczek, która zapłaciła za całe studia z
góry…. Z czasem jakość zajęć zaczęła się pogarszać. Niektóre z nich odwoływano
w ostatniej chwili. – Kiedy skończyło się pierwsze półrocze, instytut
przestał się z nami w ogóle kontaktować. Nie wyznaczono nowych terminów zjazdów –
mówi inna słuchaczka, Karolina Szymczak. Dotarł jedynie e-mail o tym, że studia
zostały zawieszone, a organizatorzy nie mają na to wpływu. – Nie
interesuje mnie, czyja to wina. Zależy mi na odzyskaniu pieniędzy. Ponadto mam
ogromny żal, że zmarnowano nasz czas i potraktowano bez szacunku –
podkreśla Smolińska.
Pomysł
na studia podyplomowe social media powstał w
2012r.. Wykładowcy zawierali umowy z PAN. Dzięki akcji marketingowej
zgłosiło się ok. 20 słuchaczy i studia ruszyły. Umowy ze studentami podpisywał
dyrektor studiów podyplomowych, a pieniądze spływały na konto PAN. W
maju 2013 r. w Instytucie Nauk Ekonomicznych PAN pojawił się nowy
dyrektor prof. Cezary Wójcik. I na podstawie audytu zawiesił studia. Nowa
dyrekcja utrzymuje, że studia social media nie
były prowadzone przez Instytut – Program tych studiów nie był tworzony
w INE PAN, żaden wykładowca z naszego instytutu nie prowadził na nich wykładów,
a kwestia ich utworzenia nigdy nie była przedmiotem obrad rady naukowej INE
PAN.. Dodaje, że studia były prowadzone przez osobę prywatną i jego firmę.
Jego zdaniem otworzył je pracownik INE PAN bez uprawnień. Dlatego nie można ich
traktować jako studiów prowadzonych przez instytut – czytamy w DGP
Dyrekcja
INE PAN mija się z rzeczywistością, albowiem jak wynika z informacji DGP,
wykorzystywano logo INE PAN, umowy z wykładowcami i studentami zawierał Instytut,
pieniądze za studia wpływały na konto Instytutu. Ale w sprawie dziwi milczenie
Rady Naukowej Instytutu. Co zrobili jej przewodniczący prof. Jerzy Osiatyński,
z-ca przewodniczącego prof. Urszula Grzelońska, co robili poszczególni jego
członkowie – profesorowie o znanych przecież nazwiskach?
Oszukano
studentów, ale za to w INE PAN pensje wzrosły – jak informuje DGP - nawet do 7
tys. zł. Profesorowie z INE PAN pieniędzy nie zwrócą, choć nie pochodzą z
uczciwych praktyk.
INE
PAN odegrał w przeszłości pewną rolę, ale dziś nie pełni żadnej pozytywnej
funkcji dla Państwa, które go w znacznej części dotuje. Stanowi ono
przechowalnię dla profesorów, by mogli sobie w nim zarobić lub dorobić. – zauważa dr Daniel Alain Korona. A teraz okazuje się, że Instytut
wykiwał studentów social media, obiecując dyplomy, chociaż w tych studiach
można było otrzymać jedynie świadectwo ukończenia. Niestety na tym nie
koniec. Jak pisze DGP także w innych studiach podyplomowych prowadzonych
przez INE PAN - dopatrzono się nieprawidłowości tj. braków w
dokumentacji, w tym MBA. Czy taki Instytut dalej powinien otrzymywać dotacje
statutowe z Ministerstwa Nauki, czyli z naszych podatkowych pieniędzy?
Dochodowy
biznes
Szef WOŚP Jurek Owsiak wykazuje coraz większą irytację i zdenerwowanie, a to za sprawą ujawnienia przez niektóre media informacje finansowe dot. WOŚP i jego samego. Niezalezna.pl ujawniła fakt zakupu apartamentu 115 m2 na warszawskim Ursynowie, wart ok. 1 mln złotych. W oświadczeniu J. Owsiak twierdzi, iż wziął kredyt na mieszkanie. Nie mamy danych o kredycie, ale można spróbować oszacować poziom dochodów potrzebny do uzyskania takiego kredytu
DOCHODY POTRZEBNE DO KREDYTU: Udział własny w przypadku zakupu nieruchomości z kredytem
zazwyczaj to 20-30% (niektóre banki udzielają nawet kredyt do 95% wartości
nieruchomości). Przyjmijmy nawet 30-40% czyli 300 do 400 tys. zł (tyle mógł
uzyskać ze sprzedaży poprzedniego mieszkania), znaczy to skoro apartament na
Ursynowie jest wart 1 mln zł, iż kredyt wyniósł 600-700 tys. zł (przypominam
mieszkanie wart jest 1 milion złotych). Oczywiście to założenia, mógł mieć
większy wkład własny Przy założeniu RRSO ok. 5% rata kredytowa przy założeniu
rat równych wyniosłaby od 7,1 do 7,5 tys. zł (dla kredytu rzędu 700 tys. zł) i
od 6,2 do 6,5 tys. zł (dla kredytu 600 tys. zł).. Rata Kredytu nie powinna
stanowić więcej niż 1/3 dochodów czyli uzyskujemy dochód netto ponad 20 tys. zł
dla dwóch osób. Jak wiadomo obciążenia obowiązkowe to 18% podatek + ewentualnie
ZUSy ok. 14% (część pracownicza), czyli ok 1/3 przychodu, znaczy że należało
wylegitymować się przychodem rzędu 30 tys. zł (czyli 15 tys. zł na głowę).
Oczywiście to tylko szacunki.
DOCHODY DEKLAROWANE: Żona Jerzego Owsiaka Lidia Niedźwiedzka-Owsiak zatrudniona jest od
12 lat w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, a jej pensja w Fundacji WOŚP
wynosi 12,2 tys. zł. Jak Owsiak uzasadnia płace w fundacji czyli m.in. swojej
żony. Cyt. Płace w Fundacji regulowane są możliwościami, jakie można
stosować w polskich warunkach i kolejnym idiotyzmem jest porównywanie
najniższej średniej płacy w Polsce do zarobków specjalisty w dziedzinie
księgowości czy osoby odpowiedzialnej za zakup sprzętu medycznego.
Dochody
samego Owsiaka są niejasne. Publicznie stwierdzał że dochody pochodzą z
wykładów, wygłasza ich około 20 rocznie, za które dostaje średnio kilkanaście
tysięcy złotych. Polskie Radio płaci mu 250 złotych za audycję, zarabia też na
programach telewizyjnych i książkach. Kilka tysięcy złotych otrzymuje za
prezesostwo w Złotym Melonie, który został założony przez Fundację. Ale
ostatnio przyznał, że moje wykłady, których udzielam naście w
ciągu całego roku i na które, podejrzewam, moich oponentów nie byłoby stać.
Angażują mnie bardzo duże i profesjonalne firmy, które korzystają z mojej
wiedzy i ogromnego doświadczenia. Moje 2-godzinne wykłady są dużo warte, a ja
mam komfort, aby wybierać najlepsze oferty. Dodajmy, że gdyby nie
telewizja i WOŚP, Tych wykładów prawdopodobnie by nie było, a zatem to
wynagrodzenie pochodne, ale nie ujęte w finansach fundacji (dodajmy, że jest to
zgodnie z prawem).
ZWYKŁY CHARYTATYWNY BIZNES: Zatem jak wynika z wyliczenia kredytowego, Owsiakowie za
swoją działalność uzyskują całkiem przyzwoity przychód, którego prawdopodobnie
by nie było - gdyby nie WOŚP i media. Przypomnijmy przez jeden dzień w roku
media publiczne i komercyjne oddają swoje czasy antenowe, bezpłatną reklamę na
rzecz Owsiaka. Która inna organizacja otrzymuje takie wsparcie ze strony
czwartej władzy? Ponadto państwo zapewnia 18 tys. policjantów i inne służby na
sprawną organizację całego przedsięwzięcia (co roku). WOŚP i Owsiak korzysta
także ze wsparcia politycznego, obecnego establishmentu. Gwarantuje mu to
dojście do różnych prominentów i kontraktów. Zatem mamy do czynienia ze zwykłym
biznesem na charytatywności. Dalekie to jest od wizerunku społeczników
poświęcających się sprawom innych osób. Nie potępiamy tego, jednak niech każdy
będzie informowany jak wykorzystane są jego wpłaty „charytatywne”.
A gdzie
zasady Solidarności?
Tekst z grudniowego numeru biuletynu Serwis21 - „
Stan wojenny i zdrada podstawą III R.P.” doczekał się reakcji. Nie będziemy
przywoływać komentarza Piotra K. pełen inwektyw i zniesławień (nie warto).
Natomiast zaciekawił nas komentarz Radosława Oleksak'a. Cyt. Brak sądu,
kary za zło i nagrody za dobro, tak charakterystyczny dla Polski po 1989 roku,
jest rzeczywiście destrukcyjny społecznie. Ale jak oczekiwać sprawiedliwego
sądu, skoro sprawiedliwość nie wygrała? Lepiej się nie łudzić. Do życia
publicznego dopuszczono co prawda wiele organizacji mających w swojej nazwie
„Solidarność”, ale zasad solidarności, ani nawet 21 Postulatów Gdańskich nikt
nawet nie próbował wprowadzać. Władza nauczyła się tylko realizować swoje
własne cele w sposób bardziej medialny, jakby w białych rękawiczkach. O
solidarności zaś moglibyśmy mówić, gdyby niedopuszczalne było bezkarne krzywdzenie
choćby jednego człowieka. Dziś, gdy 2miliony ludzi nie ma szans na jakąkolwiek
pracę, a długotrwale bezrobotni, którzy stanowią 80% polskiego bezrobocia, nie
mają prawa do żadnego zasiłku, partie, organizacje i „solidarnościowe” związki
myślą tylko o przywilejach dla siebie samych na wzór PZPR-owskiej nomenklatury.
To nie solidarność, ale szyderstwo z Solidarności. To nie demokracja, ale nowy
rodzaj faszyzmu, który po prostu dba o dobrobyt i prawa dla swoich (ocena
solidarnościowych związków naszym nie jest w pełni uzasadniona, co innego
większej części politycznych elit wywodzących się z NZS i Solidarności)... Panowie
nowej Polski zacięcie walczą o „emerytury pod palmami” oraz materialne
zabezpieczenie dla .... uprzywilejowanych, ale nawet słowem nie wspomną o tych,
którzy od lat nie mając ani pracy, ani majątku, ani dochodu ani zasiłku, nie
będą mieli na starość także i emerytury. Stanowią oni ok. 20% polskiego
społeczeństwa... stworzono owe barbarzyńskie ustawy, nie dające praktycznie
prawa do życia tym, którzy nie mają pracy...W Polsce, w ramach walki ze starym,
bezpowrotnie zniszczono 30% miejsc pracy, a pozostały majątek narodowy rozdano
wybranym grupom za darmo, lub za … 10 % jego wartości.
KRAJ
BEZROBOCIE ROŚNIE: Według szacunków Ministerstwa Pracy,
bezrobocie w grudniu wyniosło 13,4 procent i było o 0,2% wyższe niż w
listopadzie. Pod koniec ubiegłego roku bez pracy było ponad 2,157 miliona
Polaków. Przypomnijmy przy okazji, że blisko 100 tys. rodaków emigruje rocznie
z naszego kraju. Zatem gdzie premier Donald T. widzi wzrost gospodarczy i
możliwość uzyskania statusu 20 potęgi gospodarczej świata? Nota bene - za
czasów Gierka, Polska miała być 10 potęgą gospodarczą świata.
BRATNIA POMOC: 10 stycznia ok. godz. 10.00
sejm RP, głosami ponad 280 posłów, w tym koalicji rządzącej, uchwalił ustawę o
udziale uzbrojonych zagranicznych funkcjonariuszy w akcjach
antyterrorystycznych i ratowniczych na terenie Polski, nazywana już dziś
powszechnie ustawą o bratniej pomocy. Ustawa umożliwia użycie przemocy przez
obce służby dla ograniczenia wolności obywateli polskich w ich własnym kraju,
zwłaszcza wolności zgromadzeń. Moje obawy w tej kwestii wzbudził oficjalny komunikat sejmowy. Czy jest w ustawie
definicja ''sytuacji kryzysowej'', usprawiedliwiającej udział obcych sił, czy
jest definicja ''terroryzmu'', czy jest definicja ''działania ratowniczego'' – czy
też będzie o tym decydował abitralnie ten, kto jest w ustawie uprawniony [patrz
podkreślenie w cytacie] do wezwania pomocy z zewnątrz, czyli bratniej pomocy,
jak to określano w PRL? Czy ustawa wyklucza pomoc w ''zwalczaniu terroryzmu''
ze strony państw uprawiających terroryzm państwowy? (Witold
Kalinowski, Klub Myśli Pozytywnej, Polskie Radio Armii Krajowej JUTRZENKA,
Kongres Mediów Niezależnych)
CENZURA: Portal skyscrapercity.com zablokował możliwości dokonywania
wpisów przez Serwis21. Jest to odwet za umieszczenie informacji nt.
nieprawidłowości dot. inwestycji Echo Investment – Galeria Sudecka w Jeleniej
Górze oraz w sprawie inwestycji Senatorska Investment przy Podwale 1. Na
forum osoby występujące w obronie inwestycji żądali zbanowania Serwisu21,
najwyraźniej zgodnie z zasadą że nie ma nieprawidłowości jeżeli o nich się nie
pisze, nie informuje.
NAZWY AUTOSTRAD: W noworocznym
orędziu, prezydent Bronisław Komorowski zapropono-wał, by polskie autostrady
otrzymały imię "Wolności" i "Solidarności". Politycy,
internauci i media krytykują sam pomysł. Niesłusznie. Wprawdzie nadanie
autostradom nazw "Wolności" czy "Solidarności" jest całkiem
chybione, tym niemniej sam pomysł nazw dla autostrad może być całkiem
korzystne, pod warunkiem że będą to nazwy kierunkowo-geograficzne, a nie
polityczne. Tak jest na przykład we Francji, gdzie "Autoroute du
Nord" (autostrada północna) to autostrada, która biegnie od Paryża na
północ w kierunku granicy belgijskiej, "Autoroute de l'Est"
(Autostrada wschodnia) biegnie od Paryża w kierunku wschodnim. Jest także
"Autoroute du Soleil" czyli Autostrada biegnącą od Paryża na południe
w kierunku plarz Morza Śródziemnego. Także w innych krajach funkcjonują nazwy
dla niektórych autostrad np. Autostrada del
Sole we Włoszech, Autostrada Soarelui w Rumunii. Zatem pomysł nazwanie
autostrad może i warto wykorzystać, tylko czy tym ma zajmować się prezydent RP?
Czy nie ma innych ważniejszych problemów do rozwiązania (uchwalonych ustaw do
przeanalizowania, zawetowania lub skierowania do Trybunału Konstytucyjnego?).
Faktem jest, że w tych ostatnich sprawach trzeba mieć trochę wiedzy,
rozeznania, odwagi, których najwyraźniej prezydentowi brakuje.
PIJANI
KIEROWCY POLITYCY: Po serii tragicznych
zdarzeń z pijanymi kierowcami, rząd z premierem na czele zapowiedział stanowczą
walkę z tą plagą. Jak reagują politycy na pijanych kolegów partyjnych
kierowców. Podajemy za blogera z salonu24.pl: W czerwcu
2005 roku posłanka PO Iwona Śledzińska Katarasińska spowodowała
wypadek, kierując samochodem po spożyciu alkoholu (0,24 promila w wydychanym
powietrzu). W maju 2006 roku postawiono jej zarzut jazdy po spożyciu alkoholu,
spowodowania kolizji drogowej i odjechania z miejsca zdarzenia bez podania
danych. W grudniu 2006 roku sąd skazał ją na karę 3 tys. zł grzywny i zakaz
prowadzenia pojazdów przez pół roku. 2 kwietnia 2007 Sąd
Okręgowy w Łodzi, działając jako sąd odwoławczy uznał, że poseł nie prowadziła
samochodu w stanie po użyciu alkoholu i zmienił w tej części wyrok Sądu
grodzkiego. Wymierzył jej natomiast karę grzywny w wysokości 300 zł za
spowodowanie kolizji drogowej (art. 86 § 1 kodeksu wykroczeń). Sąd, opierając
się na opiniach biegłych, uznał za wiarygodne tłumaczenie posłanki, że pierwszy
wynik badania alkomatem był wynikiem zażycia
wcześniej lekarstwa na bazie alkoholu. Orzeczenie to zakończyło prawie
dwuletnie postępowanie w tej sprawie. Dodajmy, że pani poseł nie
została ukarany przez partyjnych kolegów. Inny prominentny i znany z
salonu Andrzej Celiński po alkoholu oddalił się z miejsca gdzie jego samochód
wycedził w płot, tłumacząc że to nie on prowadził. Jak broniono synusia przed
odpowiedzialnością? Pomrocznością jasną. Teraz prasa media potępiają pijanych
kierowców. Kto nabierał wody w usta aby nie pokazać zachowań po alkoholu
ewidentnie pijanego Prezydenta RP. To społeczeństwo wymyślało te
pomroczności, zespoły urazowe goleni, czy choroby filipińskie. Dołóżmy
do tego zasłanianie się immunitetem, sędziów, prokuratorów, tuszowanie sprawy
jazdy po pijaku przez kolegów policjantów. (jak zatuszowane to nie ma
dowodów). I ostatnia informacja jak zachował się poseł SLD. Zeznając
jako świadek przed sądem poseł Ryszard Zbrzyzny starał się zapewnić alibi swemu
dziecku – twierdził, że w czasie, kiedy doszło do kolizji, syn był w domu
posła, nie mógł więc siedzieć za kierownicą. Proces dowiódł jednak, że było
inaczej. Dlatego legnicka prokuratura chce pociągnąć parlamentarzystę z Lubina
do odpowiedzialności karnej. 30 kwietnia skierowała do Sejmu wniosek o uchylenie
Zbrzyznemu immunitetu. 23 maja marszałek Sejmu skierował ów wniosek do Komisji
Regulaminowej i Spraw Poselskich. Pół roku i nie można posła
za kłamstwa pociągnąć do odpowiedzialności karnej. Pani prokurator
jak jakiś uczniak czeka 6 godzin bo poseł jest „zajęty”. Ten poseł
dalej ma stanowić prawo? http://mariusz.wiacek.salon24.pl/558455,zacznijmy-od-posla-sld-ryszarda-zbrzyznego
POZORNA USTAWA: W senacie trwają prace nad senackim projektem ustawy o
pomocy dla działaczy opozycji demokratycznej oraz osób represjonowanych z
powodów politycznych (druk senacki nr 449). Na posiedzenie z dn. 9
stycznia nie zaproszono organizacji byłych weteranów opozycji. Czyżby
obawiano się ich głosu? W ocenie organizacji weteranów np. Stowarzyszenia
Walczących o Niepodległość 1956-89 ustawa ma charakter
pozorny. Świadczenia pieniężne mają mieć charakter pomocy socjalnej
(przecież jest już ustawa o pomocy społecznej), a nie poważnego uhonorowania
działalności. Będzie legitymacja opozycjonisty, która do niczego nie uprawnia,
taki pusty plastikowy karton (zatem po co? dla dobrego samopoczucia
władzy). Wciąż nie będzie - ani renty honorowanej (którą proponowano w projekcie
obywatelskim) czy dodatku weterana/kombatanckiego, ani podwójnego okresu
składkowego (tak jak w przypadku kombatantów i osób represjonowanych z okresu
powojennego), itd.
POZWOLENIE WAŻNE, POSTĘPOWANIA TRWAJĄ: 14 stycznia Wojewoda Dolnośląski stwierdził
niedopuszczalność odwołań Stowarzyszenia Ochrony Wywłaszczonych i Ochrony
Środowiska oraz Stowarzyszenia Interesu Społecznego "Wieczyste" od
decyzji Prezydenta Miasta Jelenia Góra nr 413/2010/2013-II z dn. 14 sierpnia
2013 r. ws zmiany decyzji z dn. 21 września 2010 r. o pozwoleniu na budowę dla
inwestycji Galeria Sudecka. Wojewoda przyjął, że skoro decyzja środowiskowa z
dn. 9.04.2010 r. stwierdził brak konieczności przeprowadzenia w ramach
postępowania w sprawach pozwolenia na budowę oceny oddziaływania na środowisko,
a inwestor nie wystąpił z wnioskiem o przeprowadzenie takiej oceny.
Stowarzyszenia zaś argumentują, iż skoro projekt budowlany uległ zmianie (w
szczególności zwiększono powierzchnię parkingów zewnętrznych), zatem istniała
konieczność przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko w ramach
postępowania ws. zmiany pozwolenia na budowę. Sprawa jednak nie jest
zakończona. Nadal trwają postępowania w Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska
z wniosku Stowarzyszenia Interesu Społecznego "Wieczyste" ws
uchylenia decyzji środowiskowej z dn 9/04/2010 ws. środowiskowych uwarunkowań
dla inwestycji Galeria Sudecka (odwoławcze, termin zakończenia 15 marca 2014)
oraz ws. wstrzymania tej inwestycji w związku z art.37 ustawy o ochronie
przyrody (odwoławcze). Stowarzyszenie zapowiada także postępowanie ws.
stwierdzenia nieważności postanowienia wojewody.
SKRÓCILI WALENTYNOWICZ O GŁOWĘ: Dochodzenie ws.
katastrofy smoleńskiej to nieustanna wielka kompromitacja. Ostatnia z nich nie
można zakwalifikować inaczej jak barbarzyństwo. Podkreślam też wyraźnie i stanowczo: ciało wydobyte z grobu śp. Teresy
Walewskiej-Przyjałkowskiej, które zdaniem prokuratury miało być ciałem mojej
babci nie miało głowy. Tymczasem podczas identyfikacji w Moskwie, tuż po
katastrofie babcia wyglądała jakby spała. Miała głowę. Mówię to wyraźnie i
stanowczo - mówił wielokrotnie Piotr i Janusz Walentynowicz(niezalezna.pl). Czyżby skrócono panią Anię o
głowę, czy też znów doszło do omyłki w identyfikacji ciał przez polską
prokuraturę. I kolejne zagwostki. Polska prokuratura przyznaje teraz
w piśmie, że poprzednie metody badań, które stosowano dawały fałszywe
wskazania, chociaż jak konkludują biegli ostatecznie nie zmieniają sensu
opinii, którą wydali lekarze w lutym 2013 roku. Wówczas rodzina
otrzymała podsumowujący komplet dokumentów dotyczących ekshumacji i sekcji. Z
kolei Rosyjska dokumentacja medyczno-sekcyjna, będąca w posiadaniu
polskiej prokuratury, które zginęły w katastrofie smoleńskiej, nie opisuje
Anny Walentynowicz. To nie postępowanie tylko farsa. Nie chce nam się wierzyć,
że skrócono panią Anię o głowę, ale zatem pytamy gdzie jest ciało Anny
Walentynowicz?
WETERAN BEZ PRAWA POMOCY: Urząd gminy w Repkach koło Sokołowa Podlaskiego odmówił
skierowania do domu pomocy społecznej "Kombatant" w Legionowie 81
letniemu Zbigniewowi Adamczukowi, byłego szefa NSZZ
"Solidarność" Rolników Indywidualnych w Repkach, internowanego w
Stanie Wojennym i przez 7 miesięcy więzionym w Siedlcach, Włodawie i Lublinie.
W tej sprawie interweniowało Ogólnopolskie Stowarzyszenie Internowanych i
Represjonowanych. W piśmie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego z oceniając
decyzję wójta gminy stwierdza: Pan Adamczuk, 81-letni weteran walki o
wolną i niepodległą Polskę nie jest w stanie wejść na schody, jest osobą
niepełnosprawną, porusza się z trudnością o lasce, jest po udarze mózgu,
również kontakt z nim jest ograniczony. Powyższe wynika z karty informacyjnej
leczenia szpitalnego wydanej przez szpital powiatowy Sokołowa Podlaskiego dnia
12.09.2013...Wnioskodawca zamieszkuje przy oborze bez bieżącej wody,
kanalizacji, a pomieszczenie ogrzewa butlą gazową. Z. Adamczuk, ponieważ nie
jest w stanie samodzielnie egzystować, wystąpił także z prośbą o odwiedzanie go
przez pracownika socjalnego 1 godzinę dziennie, na co nie było żadnej reakcji
przywołanych do niesienia pomocy struktur Urzędu Gminy.
Stowarzyszenie
zwróciło uwagę, iż takie działanie nie tylko narusza ustawę o pomocy społecznej
ale także art.19 konstytucji. Stowarzyszenie zaapelowało także do Klubu
Parlamentarnego PSL i osobiście do Marka Sawickiego, Partia deklarująca ludowy,
chłopski charakter powinna wspierać byłego działacza chłopskiego. Powyższy
przypadek to niestety jeden z wielu przykładów jak traktowani są w III RP
weterani walki o niepodległość z lat 1956-89.
EUROPA I
ŚWIAT
STRASBURG: Europejski Trybunał Praw
Człowieka z siedzibą w Strasburgu – jak informuje biuletyn informacji
publicznej Ministerstwa Sprawiedliwości - w
chwili obecnej jest jedynym sądem międzynarodowym, do którego dostęp ma każdy
pokrzywdzony po spełnieniu określonych warunków przewidzianych przepisami
Konwencji. Prawo do skargi stanowi najważniejszy element tego systemu i umożliwia
zarówno osobom indywidualnym, grupom osób i organizacjom międzynarodowym ( tzw.
skargi indywidualne), jak i Państwom - Stronom Konwencji (tzw. skargi
międzypaństwowe) dochodzenie swoich praw i wolności zagwarantowanych w
Konwencji. Trybunał rozpoznając konkretne zarzuty stawiane państwu przez
pokrzywdzonych tworzy jednocześnie wspólne zasady i standardy w sferze praw
człowieka, które Państwa - Strony zobowiązane są zapewnić jednostce w każdych
warunkach.
W
rzeczywistości ETPC to fikcja na użytek publiczny, mami się obywateli
istnieniem europejskiego super-sądu w zakresie przestrzegania praw człowieka
zawartych w konwencji, ale to wielki pozór. Gros skarg dotyczących naruszenia
konwencji jest odrzucanych a priori, bez rozprawy, bez rzeczywistego rozpatrzenia. Przykładowo w ubr. skarga pana Bogdana D. do ETPC w związku z
faktem pozbawienia prawa do rzetelnego procesu sądowego dotyczącego kwestii
związanych z prawem jazdy (adwokat z urzędu odmówił kasacji, przydzielenie
drugiego prawnika sąd odmówił, złożona bezpośrednia kasacja przez pana Bogdana
– Sąd odrzucił, tak jak zażalenie na postanowienie o odrzuceniu skargi
kasacyjnej, a na domiar wszystkiego zarówno wyrok I instancji jak i dalsze
postanowienia sądu (wyższej instancji) wydawała ta sama sędzina. ETPC uznał
skargę za niedopuszczalną. Podobnie potraktowano skargę Stowarzyszenia Interesu
Społecznego „Wieczyste”.
12 grudnia 2013 r.
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu w składzie jednoosobowym
(sędzia L.Bianku) uznał skargę Stowarzyszenia Interesu Społecznego
„Wieczyste” dnia 22 lipca 2013 r sygn. 48244/13 za niedopuszczalną.
Stowarzyszenie zaskarżyło do Strasburga postanowienie Sądu Rejonowego dla
Warszawy Woli dot. odmowę dopuszczenia z urzędu do postępowania ws.
aktualizacji opłat wieczystego użytkowania w sprawie Zofii T. Stowarzyszenie
zarzucało naruszenie konwencji w zakresie prawa do sądu – prawa do rzetelnego
postępowania sądowego (Stowarzyszenie pozbawione zostało wskutek odrzucenia z
urzędu dopuszczenia do postępowania - prawa zażalenia), dyskryminacji
użytkownika wieczystego, naruszenia praw Stowarzyszenia (skoro to sądy de facto
decydują których użytkowników Stowarzyszenie może pomóc w sądzie, a którym to
prawo odmawia). Wydawało się, że mamy do czynienia z ewidentnym naruszeniem
konwencji, a jednak skargę odrzucono.
Trybunał nie wyjaśnił
przyczyn odrzucenia skargi, nie wyjaśnił np. jakie to kryterium dopuszczalności
z art.34 lub 35 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka zostało naruszone. Skarga
została złożona po wyczerpaniu wszystkich środków zaskarżenia (odmowa
dopuszczenia Stowarzyszenia z urzędu powodowała niemożność zaskarżenia do
wyższych instancji, była złożona w terminie 6 miesięcy, do tej pory nie była
identyczna ze sprawą już rozpatrzoną, nie była anonimowa).
Jak wyjaśnia ETPC postanowienie
jest ostateczne i nie podlega zaskarżeniu. ETPC nie będzie także udzielał
żadnych dodatkowych informacji dotyczących posiedzenia ani dotyczącego
postanowienia (czyli nawet nie prześle nawet uzasadnienia), a akta zostaną
zniszczone w ciągu jednego roku od daty postanowienia. Innymi słowy nie
wyjaśniają dlaczego odrzucają skargę, nie pozwalają zaskarżyć a sama akta
zostają zniszczone – Tak wygląda „europejska” sprawiedliwość?
SKAZANA
NA ŚMIERĆ ZA WIARĘ W CHRYSTUSA: Asia Bibi jest skazana na śmierć ze względu na
fałszywe oskarżenie o bluźnierstwo wobec Mahometa. Ponad 3 lata spędziła
w celi śmierci czekając na egzekucję (to okrutna forma
tortur). Asia jako chrześcijańska matka została odseparowana od swoich
dzieci i męża ponad 3 lata temu. Za każdym razem, gdy otwierane są drzwi jej
celi, jest możliwe, że ktoś przychodzi, aby ją zamordować. Prawdziwy powód, dla
którego znalazła się w więzieniu, jest taki, że jako Chrześcijanka odmówiła
przejścia na Islam. Proponowano jej wolność w zamian za zostanie Muzułmanką.
Powiedziała: nie. "Wolałabym raczej umrzeć jako Chrześcijanka niż
opuścić więzienie jako Muzułmanka.” Asia Bibi nie jest jedyną
prześladowaną chrześcijanką (Chrześcijaństwo jest najbardziej
prześladowaną religią na całym świecie. W XX wieku liczba Chrześcijan
zamordowanych ze względu na wiarę wyniosła tyle samo, co liczba Chrześcijan
zamordowanych z tego powodu w wieku XIX).
HOMORAPORT
UNIJNY: 3 lutego 2014 r. Parlament Europejski będzie głosował nad
przyjęciem rezolucji tj. raportu Lunacek wraz z poprawkami. W skrócie postuluje
przyznanie szerokich przywilejów osobom homoseksualnym, biseksualnym,
transseksualnym i interseksualnym (LGBTI) w kwestii adopcji dzieci, wykonywania
zawodów pedagogicznych, zawierania związków małżeńskich etc. Raport, pod
pozorem walki z mową nienawiści i przestępstw z nią związanych, zakłada wolność
zgromadzeń i wolność wypowiedzi dla gejowskich aktywistów przy jednoczesnym
zamykaniu ust krytykom ruchu homo-seksualnego i aktywizmu LGBTI. Żadna przyszła
legislacja UE nie będzie mogła sprzeciwiać się osobistym interesom działaczy
homoseksualnych. Działaczy, którzy - póki co - stanowią drobną mniejszość w
populacji. W skrócie, aktywiści LGBTI próbują uzyskać specjalne przywileje,
wykorzystując strategię wiktymizacji i fałszywe odwołanie do powszechności
"praw człowieka". UE i państwa członkowskie muszą przestrzegać prawa
UE, ale nie powinny tworzyć specjalnych uprawnień ze względu na zachowania
seksualne małej grupy obywateli!
Podpisując petycję możemy przyczynić się do
odrzucenia tej rezolucji!