Co zdarzyło się w Turcji?
Dokładnie nie wiadomo. W mediach światowych
przekonywano, że podjęto próbę zamachu stanu, które udaremniła ludność wychodząca w obronie „demokracji”. Bajeczkę
tą się wciska, a tymczasem fakty są takie że nigdy ludność cywilna nie jest w
stanie pokonać wojska. W rzeczywistości toczyła się walka między puczystami a
siłami wiernymi rządowi, przy czym siły tych pierwszych były nieliczne. Ogółem
1154 osoby zostały ranne, 265 zginęło, aresztowano też 1563 puczystów
(przypomnijmy armia turecka liczy 600 tys. osób).
Oprócz tego, iż w puczu uczestniczyła
znikoma ilość żołnierzy i nie było wśród nich dowództwa wojskowego, sam sposób
przeprowadzenia tego rzekomego puczu (m.in. wieczorem a nie nocą) wskazują bądź
na wyjątkową nieudolność (raczej nie spotykaną w wojsku) bądź na nagłe
działanie będące następstwem jakiejś nagłej sytuacji. Innymi słowy nie było
planowanego puczu, a przynajmniej niewiele na to wskazuje.
Natomiast
ten pseudo-pucz stał się doskonałą okazją dla pokazania się prezydenta Erdogana
w roli „wielkiego demokraty” i równocześnie do rozprawienia się z
przeciwnikami. Nakazano zatrzymanie 2745 sędziów i prokuratorów w tym członków
Rady Państwa i Trybunału Kasacyjnego, a także wielu wojskowych którzy z żadnym
puczem nie mieli nic wspólnego. Od piątkowego wieczoru łącznie zatrzymano ponad
6 tys. osób. Czy aby zatem rzekomy pucz nie był w rzeczywistości zamachem stanu prezydenta Erdogana?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz