Od wielu dni, media i politycy ekscytują się na temat wyboru przewodniczącego Rady Unii Europejskiej. Polski rząd zgłosił kandydaturę Jacka Saryusza-Wolskiego, a czołowe państwa zachodnie popierają kandydaturę Donalda Tuska. Słyszymy gromy ze strony opozycji na postawę rządu, hejt na Jacka Saryusza-Wolskiego (niedawnego europosła PO) za zgodę na kandydowanie. Padają wielkie słowa - racja stanu, wstyd, kompromitacja itd itd.
W rzeczywistości jest zupełnie nieistotne kto zostanie przewodniczącym Rady UE: Tusk czy Saryusz-Wolski, Polak czy Irlańczyk. Jest to funkcja czysto protokolarna, głównym zadaniem Przewodniczącego jest przygotowanie i przewodniczenie szczytów, decyzje podejmują i tak szefowie państw. Jest to jedynie funkcja prestiżowa i dobrze opłacana. Z tych powodów nikt kto ma poważne ambicje odgrywania znaczącej roli i tak nie może zostać wybrany. Dlatego wybrano najpierw Van Rompuy (a nie np. Tony'ego Blaira) a później Donalda Tuska. Nasi rodacy - z tego że będzie ten czy inny przewodniczący - nie odniosą żadnych korzyści.
Jednak ruch polskiego rządu z kandydaturą Jacka Saryusza-Wolskiego był zasadny. I nie chodzi nawet o brak zgody na osobę Donalda Tuska. Decyzje na szczytach UE zapadały zazwyczaj w drodze tzw. nieformalnych rozmów, consensusu, w sposób bardzo niejasny. Wraz z kandydaturą Saryusza-Wolskiego i stanowiskiem polskiego rządu, zmusza się Radę UE do dokonywania wyboru transparentnie w drodze głosowania nad 2 kandydatami (o ile przeciw kandydatowi polskiego rządu, jakiś kraj zgłosi kandydaturę Donalda Tuska) czyli do demokratycznej procedury.
Natomiast co do Polski, to najwyższy czas pomyśleć o wystąpieniu z Unii Europejskiej i jej absurdów. Bo w rzeczywistości - uwzględniając naszą składkę, konieczne kredyty do zaciągnięcia w celu wykorzystania środków i sposób wykorzystania dotacji unijnych, fakt że gros pieniędzy unijnych trafia w rzeczywistości z powrotem do krajów zachodnich oraz koszt wymuszanych (i często w sposób absurdalny) zmian legislacyjnych - to dopłacamy do tego interesu. O wiele szybciej moglibyśmy się rozwinąć poza UE.
Po wielkiej Brytanii z Unii wyjdzie Francja, Niemcy będą chciały ratowac sytuację, ale w Unii zostaną już tylko Ci, którzy na tym korzystają. Fundusze się skończą, a Unia rozpadnie. Tyle,
OdpowiedzUsuńhttp://papug.pl/le-pen-frexit-eurocrash/