W
mojej wieloletniej pracy w charakterze biegłego psychologa sądowego jaką
wykonywałam w Polsce, bardzo często spotykałam się z tym, że jakiś podsądny
stosował metodę "idę w zaparte". Jest to metoda uporczywego i
konsekwentnego zaprzeczania oczywistym faktom i należy do dużej gamy tak zwanych
"mechanizmów obronnych", które stosują ludzie w trudnych sytuacjach
życiowych i emocjonalnych.
W mojej pracy stosowali ją kryminaliści
przebywający na obserwacji sądowo-psychiatrycznej, bo najcżęściej groziły im
wysokie kary więzienia, w tym zabójcy, notoryczni złodzieje, pedofile czy
innego rodzaju przestępcy. Aby uchronić się przed wyrokiem skazującym albo
zasłaniali się niepamięcią z okresu popełniania czynu zabronionego prawem, albo
też kategorycznie zaprzeczali rzeczywistości, twierdząc, że nie mieli z
zarzucanym im przestępstwem nic wspólnego. Podobnie jak w znanym powiedzeniu -
jeśli cię nawet podczas kradzieży złapią za rękę, powiedz, że to nie twoja
ręka.
Różne są mechanizmy obronne człowieka,
który znalazł się w trudnej sytuacji - jedni reagują płaczem czyli wycofaniem
się w infantylne sposoby radzenia sobie z emocjami, stosowane w dzieciństwie,
inni konfabulują, czyli nawykowo zmyślają przeinaczając fakty, jeszcze inni
stosują znany sposób ucieczki w chorobę. Metody te, których jest kilkanaście, są
niejako automatyczne i mają służyć głównie zredukowaniu nieprzyjemnego
napięcia, jednak często stosowane w sposób świadomy, bywają bardzo skutecznym
sposobem manipulacji innymi ludźmi, najbliższym otoczeniem, a nawet całymi
grupami społecznymi.
Taką metodę zaprzeczenia oczywistym faktom czyli
"idę w zaparte" stosuje od lat były prezydent RP Lech Wałęsa, o
którym znów mówi niemal cały świat. Tym razem jednak nie są to opinie zbyt
pochlebne. Kiedy ostatnio podczas konferencji prasowej Instytutu Pamięci
Narodowej w Polsce przedstawiono ekspertyzę grafologiczną, która udowodniła, że
dokumenty znalezione w teczce "Bolka" były podpisane przez Lecha
Wałęsę, informacja ta dla wielu osób okazała się nie tylko zaskakująca ale i
niezwykle przykra. Ci, którzy nie chcieli dotychczas wierzyć w znane od lat
doniesienia na temat "Bolka" uzyskali jednak niezbity dowód na
współpracę byłego polskiego prezydenta z przestępczą organizacją, jaką była w
Polsce służba bezpieczeństwa. Na dodatek była to współpraca opłacana i
wykorzystywana przez Wałęsę przeciwko najbliższym współpracownikom, kolegom. Na
podstawie jego osobistych zeznań byli oni prześladowani przez SB przez szereg
lat.
Czyny jakich dopuścił się Lecha Wałęsa,
któremu SB nadało pseudonim "Bolek", zmieniają jego obraz w oczach
narodu. Dla jednych Wałęsa zawsze był i zawsze pozostanie bohaterem, dla
innych, którzy wierzyli w jego wysokie morale, a którzy zawiedli się, postać
ta, będzie tylko pewnym, niezbyt chlubnym epizodem w trudnej historii Polski. Pisałam o tym stosunkowo niedawno w artykule
"Kim był dla nas Lech Wałęsa".
Lech Wałęsa tradycyjnie wszystkiemu
zaprzecza, czyli "idzie w zaparte". Można i tak, tylko czy przystoi
to bohaterowi? Czy może sam uwierzył w swoją niewinność i wysokie morale
połączone z noszeniem w klapie marynarki wizerunku Matki Boskiej? Czy stojąc przed
lustrem patrzy sobie śmiało w oczy i czy ma spokojne sny? Nie wiadomo. Widomo
jednak, że pytany o okres współpracy z SB od lat zmienia wersje, kręci i
zaprzecza. Grozi, obraża, wyśmiewa, ale też, co ważniejsze nadal współpracuje
poszukując poklasku dla swoich działań wśród postkomunistów, oficerów bezpieki
i wojska. To oni obecnie najgłośniej występują w jego obronie. Podobnie jak
niektórzy twórcy "Okrągłego stołu", którzy twierdzą, że dawno wiedzieli
o współpracy Wałęsy z SB, ale ujawnienie tego mogłoby utrudnić transformację w
Polsce. Takie wypowidzi można obejrzeć w
programie telewizyjnym "Minęła dwudziesta" z dnia 31stycznia br. Do
obrony Wałęsy włączył się też oczywiście KOD, którego członkowie w dniu 27
stycznia we Wrocławiu agresywnie wymachiwali pięściami w kierunku kamerzystów i
obelgami obrzucali przeciwników Wałęsy.
Jednak najbardziej bulwersuje wypowiedź
opozycji, w tym Grzegorza Schetyny i Ryszarda Petru. Decyzję IPN-u w sprawie
współpacy Wałęsy z SB, z której jednoznacznie wynika, że Lech Wałęsa
własnoręcznie podpisał zobowiązanie do współpracy i kwitował odbiór za to
pieniędzy, obaj ci panowie uważają za niszczenie historii. Nie tylko, bo bez
żadnych zahamowań domagają się zlikwidowania Instytutu Pamięci Narodowej i
zopowiadają kary dla tych, którzy obecnie ujawniają bezsporne historyczne
fakty.
"Kapuś, kłamca, tchórz"
- tak określają L.Wałęsę pseudonim "Bolek" ludzie przez niego
skrzywdzeni, także ci, którzy czekali wiele miesięcy i lat na ujawnienie
historycznej prawdy. Niektórzy jeszcze niedawno, kiedy fakt współpracy Wałęsy z
SB był znany, ale nie do końca udowodniony, uważali że może gdyby się przyznał,
mogliby mu wybaczyść. Wspomina o tym bloger "Jazgdyni" na portalu
www.niezależna.pl w tekście "Gdyby tylko przeprosił..." Autor testu
pisze tam ..."I teraz, gdyby przeprosił, to co? Padlibyśmy sobie w
ramiona, może zapłakali i wybaczylibyśmy kanalii, że on nas w końcu
przeprasza?..."
Teraz, kiedy Wałęsa nadal kłamie i
nadal idzie w zaparte, ludzie rezygnują z wybaczenia mu faku, że przez lata oszukiwał
i oszukuje naród. Że był donosicielem, szpiclem na usługach służb, który
jeszcze nie tak dawno mówił, że należy spałować członków Solidarności, że
trzeba terytorialnie połączyć Polskę z Niemcami i że działacze PiS będą jeszcze
wyskakiwać przez okna. Takie właśnie wypowiedzi Wałęsy najlepiej świadczą o
tym, że nadal jest po tamtej stronie i że chyba już do końca życia zabraknie mu
odwagi, aby stanąć w prawdzie, wykazać skruchę i poprosić o wybaczenie, co jest
warunkiem tego wybaczenia.
Może jednak.... kiedy stanie już przed
Trybunałem Boskim?
Monika
Wiench
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz