Ok. godz. 16.00 na warszawskiej patelnii (przy stacji metra Centrum) uczestniczki tzw. czarnego protestu (czyli czarnuchy) zaatakowały organizatorów pikiet pro-life, którzy przyszli z banerami (m.in.: „Chcą być kochane, nie zabijane”, „Aborterzy zabijają dzieci z zespołem Downa!” czy „Od poczęcia prawa człowieka!) oraz nagłośnieniem. W ruch poszły parasolki, przewrócono statyw. Musiała wkroczyć policja by oddzielić obie strony, ale jedna z "czarnuchów" naruszyła nietykalność funkcjonariusza (jej dane ustaliła policja, a zatem można jej postawić zarzuty karne).
I teraz już wiadomo o co chodzi z hasłem o "prawie wyboru", czarnuchy chcą mieć prawo do stosowania przemocy fizycznej i do znieważenia wobec innych. Jest to zresztą logiczne, skoro uważają, że wolno mordować dzieci poczęte, ze względu na wady płodu (np. zespół downa) lub np. ze względu na małe mieszkanie (chwaliła się tym Natalia Przybysz) to czemu nie można bić i znieważać innych.
W sumie jednak czarny protest okazał się niewypałem. Zgromadzenia odbyły się w ok. 50 miastach, gromadziły każdorazowo nie więcej niż kilkadziesiąt do kilkaset osób.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz