Poniżej felieton Andrzeja Rozpochowskiego, członka władz krajowych pierwszej Solidarności, internowany w stanie wojennym i więzień polityczny w PRL.
Problem prawdy o Lechu Wałęsie, to problem prawdy o państwie polskim i problem prawdy o jego elitach. III RP ma drugie dno, a tam działa nieformalny układ ludzi cienia, którzy starają się załatwiać to, czego oni najbardziej potrzebują, niezależnie od aktualnej konfiguracji politycznej na scenie oficjalnej. Na fałszywym micie o Wałęsie, elity te budowały własne kariery od czasu PRL. I nowe kariery budują ich spadkobiercy. Dlatego broniąc dzisiaj wbrew prawdzie rzekomej wielkości mitu kapusia "Bolka", bronią oni nie tyle Wałęsy, ile własnych pozycji w sferze prestiżowej i materialnej. Bronią swojego imperium. Jednak ostatecznie wszyscy przegracie, bo jest Bóg i Jego sprawiedliwość na tym świecie, choć może jakiś czas jeszcze będziecie szkodzili. A przegracie tym boleśniej, im więcej wyrządzicie krzywdy Polsce i wszystkim uczciwym Polakom. Trzeba to powiedzieć głośno i wyraźnie, bo czasu na opamiętanie się z każdym dniem jest coraz mniej. Ci liderzy Platformy, Nowoczesnej, PSL-u i inni, którzy dzisiaj na ulicach chcą rozstrzygać spór polityczny o model demokracji w Polsce oraz prawdę o tym, kim był i jest Lech Wałęsa lub jemu podobni i temperaturę tej chucpy nieustannie będą podkręcać, wykorzystując nawet wrogów polskich przemian zagranicą, to trzeba odważnie wszystkim im powiedzieć - NON POSSUMUS ŁOBUZY.
Jeżeli sprawy na polskich ulicach zajdą z wami za daleko, bądźcie świadomi, że u wylotu tych ulic CZEKAĆ WAS BĘDZIE NIE TRON, ALE NOWA BEREZA. Tego wymagało będzie dobro naszego narodu i państwa, jak raz było to już w Rzeczpospolitej konieczne. Nie prowokujcie, bo nie pomoże wam ani Unia, ani nikt inny. Zbyt wielu Polaków dobrze już rozumie, że dopóki chcemy być wolni, musimy być jedynymi gospodarzami we własnym domu. Za pieniądze sprzedawał swoich kolegów w latach 70., a o tronie dla siebie i szubienicach dla swoich oponentów w "Solidarności", agent "Bolek" marzył w roku 1981. Te szkodliwe wówczas działania Wałęsy opisałem w moich wspomnieniach pt. "Postawią ci szubienicę...", ponieważ jestem niedoszłym wisielcem i jednym z głównych twórców "Solidarności". Wymienię kilka "zasług" Wałęsy, zanim wprowadzono stan wojenny: na posiedzeniu władz krajowych związku usiłował zniszczyć w naszych oczach Annę Walentynowicz; w marcu 1981 po pobiciu działaczy "Solidarności" w Bydgoszczy, nie chciał dopuścić do jakiejkolwiek reakcji obronnej związku, a kiedy został do niej zmuszony, zdradziecko do strajku nie dopuścił, co złamało na zawsze morale i bojowość "Solidarności", a reżim PRL z defensywy przeszedł do ofensywy; w kwietniu zablokował mój postulat upamiętnienia przez związek zbrodni w Katyniu, nazywając mnie prowokatorem; w maju przyjechał na Śląsk, aby knuciem w związku wspomóc działania służby bezpieczeństwa dla ograniczenia w "Solidarności" roli kierowanego przeze mnie MKZ Katowice. Może wystarczy.
Dlatego "Solidarność" to nie Wałęsa, ale zbiorowe i niezależne od Wałęsy dokonania wielu Polaków w całej Polsce, którym nikt żadnego mitu nie budował, natomiast obok komunistów, szkodził im otulany w coraz większą legendę również ich własny przywódca. Osobom niezorientowanym dam przykład, jak naprawdę rodziła się "Solidarność". Obok strajków w Gdańsku, Szczecinie i Jastrzębiu, był jeszcze czwarty wielki strajk w Dąbrowie Górniczej, w Hucie "Katowice". Był to strajk w największym w kraju i bardzo ważnym zakładzie pracy dla całego obozu sowieckiego. To w nim ówczesny sowiecki przywódca, Leonid Breżniew, posiadał legitymację nr 1 partyjnej struktury PZPR w Hucie. I na czele również tego strajku, podobnie jak w Gdańsku, Szczecinie i Jastrzębiu, stał człowiek współpracujący z komunistami. Ale u nas jego przywództwo udało się obalić! Nowym przywódcą strajku zostałem ja, jako jeden z głównych sprawców udanego przewrotu. Pewnie z tego powodu, zawarcie najdalej idącego Porozumienia Katowickiego rząd PRL przeciągał do 11 września, a ostatecznie finalizowano je aż w październiku 1980 roku! Dzięki temu, o tej pięknej karcie walki polskich robotników jeszcze dziś nie mówi się na równi z trzema wcześniej zawartymi porozumieniami. Porozumienie Gdańskie, Szczecińskie i Jastrzębskie mówiły o nowych związkach, ale - o charakterze lokalnym. Dopiero Porozumienie Katowickie dało możliwość tworzenia jednej organizacji związkowej na terenie całego kraju. W IPN jest dokument, który dowodzi, że 6 września 1980 roku, na 11 dni przed utworzeniem "Solidarności", Komitet Robotniczy w Hucie "Katowice" wystosował Apel do przywódców strajków w Gdańsku i Szczecinie o tworzenie jednej krajowej organizacji pod wspólnym kierownictwem. Marian Jurczyk wyraził zgodę, ale Lech Wałęsa nigdy nam nawet nie odpowiedział. Również na spotkaniu 17 września w Gdańsku, Wałęsa tworzeniu jednego krajowego związku cały czas był przeciwny. Zmienił zdanie dopiero w obliczu faktu, że chciała tego większość zebranych osób, które przybyły na spotkanie z różnych stron kraju. Pewnie tak kazano mu zrobić, aby mógł być dalej na czele i nie wypaść z gry.
Zatem NSZZ "Solidarność" nie była dziełem przywódcy strajku w Stoczni Gdańskiej, Lecha Wałęsy. Narodziła się wbrew Wałęsie, ze zbiorowego poczucia odpowiedzialności za Polskę wielu wspaniałych liderów i uczestników strajków, jak i osób chętnych przemianom w różnych miejscach Polski. Lech Wałęsa nigdy nie zostałby przywódcą "Solidarności" w roku 1980, gdyby wszyscy twórcy związku znali jego agenturalną przeszłość. Dlatego dzisiaj Polsce nie szkodzą ludzie, którzy chcą poznać prawdę o Lechu Wałęsie, bo naród nasz nie jest narodem szpicli, a Wałęsa wbrew oczywistym faktom ciągle kłamie. Polsce naprawdę szkodzą ci, którzy tego nikczemnego kapusia komunistycznej bezpieki najpierw wylansowali na przywódcę "Solidarności". A potem ukrywając przed narodem i światem jego mroczną przeszłość, przyczyniali się do obsypywania go zaszczytami i pieniędzmi za granicą, aby w blasku tak fałszywej legendy do dziś budować własne kariery i interesy. Dlatego w ich obronie wszelkimi środkami niszczą uczciwych Polaków i całą Polskę. Ale - NON POSSUMUS ŁOBUZY.
Katowice, 05 marca 2016 Andrzej Rozpłochowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz