Nasi rządzący chwalili się przez lata "zieloną wyspą" czyli wyższym wskaźnikiem wzrostu niż w pozostałych krajach europejskich. Ten mit obala niezależny ekonomista dr Daniel Alain Korona. W tekście opublikowanym w Serwis21 http://serwis21.blogspot.com/2015/08/sfaszowanie-statystyk-inflacji.html wykazał że wskaźniki są niższe niż ogłaszane. W kolejnym poniższym tekście wyjaśnia dlaczego sposób liczenia wskaźnika wzrostu PKB do celów porównań z innymi krajami jest niewłaściwy.
Rządzący, politycy często odwołują się do pojęcia wzrostu Produktu Krajowego Brutto, w porównaniu do innych krajów. Niegdyś na forum Salonu24.pl jeden z osób komentujących niejaki splin) skrytykował mnie za liczenie PKB w USD, a uzasadniał to ceną chleba w złotówkach a nie w centach, oraz faktem iż kursy walutowe mogą ulec znacznym zmianom - wziął przykład dolara zimbabweńskiego. Zarzut ten był oczywiście błędny, gdyż proponowałem liczenie w walutach międzynarodowych (jakimi są Euro lub USD), a ponadto dolar zimbabweński nie jest walutą wymienialną, dotkniętą zresztą tzw. chorobą "zer".
Miernik (waluta krajowa, USD, Euro) przyjęty do liczenia PKB zależny jest od celu. Dla dokonywania porównań wskaźnika wzrostu pomiędzy krajami, liczenie w walutach krajowych faktycznie niweczy sens porównania, bo uzyskamy całkowicie fałszywy wynik. Takiej manipulacji dokonywali właśnie nasi rządzący porównując wskaźnik wzrostu PKB w latach 2008-2015 w porównaniu do innych krajów europejskich. Wskaźnik procentowy odzwierciedlał zmiany w walucie krajowej, tylko że złotówka uległa poważnej deprecjacji. Dla dokonywania porównania pomiędzy krajami należałoby stosować jednolitą miarę, czyli w tej samej walucie.
W statystykach międzynarodowych, wyniki PKB per capita podawane są w walucie porównywalnej (w dolarze), zatem dlaczego nie wskaźnik wzrostu PKB? Zdając sobie sprawę, iż kurs walutowy nie zawsze odzwierciedla rzeczywisty parytet siły nabywczej, dokonuje się liczenia z uwzględnieniem PPP, czyli z uwzględnieniem kursu walutowego wyliczonego w oparciu o porównanie cen sztywno ustalonego koszyka towarów i usług w różnych krajach w tym samym czasie, wyrażonych w walutach tych krajów. Zatem zarzut iż cena chleba jest w walucie krajowej w tych warunkach jest niezasadny. Jednakże także ta metoda badawcza może być obarczona błędem albowiem de facto jest zdeterminowana koszykiem towarów i usług. Warto zauważyć, iż przyjęcie tego samego koszyka towarowego narodów o odmiennych kulturach konsumpcyjnych także kulinarnych może prowadzić do błędnych wniosków.
W tym miejscu abstrahuje już od innej kwestii jaką jest struktura wzrostu PKB. Inna jest waga wzrostu PKB w wyniku dajmy na to produkcji przemysłowej, a inna w wyniku niektórych usług. Zatem nawet występowanie wskaźnika wzrostu wcale nie jest równoznaczny, iż taki rzeczywiście odczuwalny wzrost występuje, zwłaszcza jeżeli w PKB uwzględnia się dodatkowo czynniki szacunkowe (jak np. dochody z prostytucji, narkotyków itp).
Co z tego wynika? Otóż ogłaszane wskaźniki wzrostu PKB mogą prowadzić do mylnych wniosków i do manipulacji. Czynią to rządy na całym świecie, nasz nie był i nie jest pod tym względem wyjątkiem. Dla opinii społecznej ważne zatem jest nie tyle sam wskaźnik wzrostu, co tendencja i poziom wskaźnika wzrostu (tak jak w przypadku sondaży wyborczych).
Rządzący, politycy często odwołują się do pojęcia wzrostu Produktu Krajowego Brutto, w porównaniu do innych krajów. Niegdyś na forum Salonu24.pl jeden z osób komentujących niejaki splin) skrytykował mnie za liczenie PKB w USD, a uzasadniał to ceną chleba w złotówkach a nie w centach, oraz faktem iż kursy walutowe mogą ulec znacznym zmianom - wziął przykład dolara zimbabweńskiego. Zarzut ten był oczywiście błędny, gdyż proponowałem liczenie w walutach międzynarodowych (jakimi są Euro lub USD), a ponadto dolar zimbabweński nie jest walutą wymienialną, dotkniętą zresztą tzw. chorobą "zer".
Miernik (waluta krajowa, USD, Euro) przyjęty do liczenia PKB zależny jest od celu. Dla dokonywania porównań wskaźnika wzrostu pomiędzy krajami, liczenie w walutach krajowych faktycznie niweczy sens porównania, bo uzyskamy całkowicie fałszywy wynik. Takiej manipulacji dokonywali właśnie nasi rządzący porównując wskaźnik wzrostu PKB w latach 2008-2015 w porównaniu do innych krajów europejskich. Wskaźnik procentowy odzwierciedlał zmiany w walucie krajowej, tylko że złotówka uległa poważnej deprecjacji. Dla dokonywania porównania pomiędzy krajami należałoby stosować jednolitą miarę, czyli w tej samej walucie.
W statystykach międzynarodowych, wyniki PKB per capita podawane są w walucie porównywalnej (w dolarze), zatem dlaczego nie wskaźnik wzrostu PKB? Zdając sobie sprawę, iż kurs walutowy nie zawsze odzwierciedla rzeczywisty parytet siły nabywczej, dokonuje się liczenia z uwzględnieniem PPP, czyli z uwzględnieniem kursu walutowego wyliczonego w oparciu o porównanie cen sztywno ustalonego koszyka towarów i usług w różnych krajach w tym samym czasie, wyrażonych w walutach tych krajów. Zatem zarzut iż cena chleba jest w walucie krajowej w tych warunkach jest niezasadny. Jednakże także ta metoda badawcza może być obarczona błędem albowiem de facto jest zdeterminowana koszykiem towarów i usług. Warto zauważyć, iż przyjęcie tego samego koszyka towarowego narodów o odmiennych kulturach konsumpcyjnych także kulinarnych może prowadzić do błędnych wniosków.
W tym miejscu abstrahuje już od innej kwestii jaką jest struktura wzrostu PKB. Inna jest waga wzrostu PKB w wyniku dajmy na to produkcji przemysłowej, a inna w wyniku niektórych usług. Zatem nawet występowanie wskaźnika wzrostu wcale nie jest równoznaczny, iż taki rzeczywiście odczuwalny wzrost występuje, zwłaszcza jeżeli w PKB uwzględnia się dodatkowo czynniki szacunkowe (jak np. dochody z prostytucji, narkotyków itp).
Co z tego wynika? Otóż ogłaszane wskaźniki wzrostu PKB mogą prowadzić do mylnych wniosków i do manipulacji. Czynią to rządy na całym świecie, nasz nie był i nie jest pod tym względem wyjątkiem. Dla opinii społecznej ważne zatem jest nie tyle sam wskaźnik wzrostu, co tendencja i poziom wskaźnika wzrostu (tak jak w przypadku sondaży wyborczych).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz