Jeden słuszny podręcznik, jeden słuszny przywódca…
Poznając
propozycje wprowadzenia do pierwszych klas szkół podstawowych jednego podręcznika
mimowolnie nasuwały się wspomnienia czasów owego jednego słusznego podręcznika,
jak jednego słusznego wodza, itd…
Zadziwiające są propozycje rządowe (bo
to nie tylko szefowa MEN, ale sam Premier o tym mówił). Samej idei trudno
odmówić słuszności. Trzeba ocenić pozytywnie chęć obniżenia kosztów podręczników
szkolnych dla uczniów. Chodzi jednak o szczegóły.
Odnosi się wrażenie, że nie jest to
propozycja systemowa tym bardziej, że pozostało tylko kilka miesięcy do
rozpoczęcia roku szkolnego. Rodzi obawy, że jest to działanie doraźne,
obliczone bardziej na efekt propagandowy, chęć zminimalizowania napięć, które występują
w związku z wprowadzeniem od 1 września 2014 roku obowiązku szkolnego dla
sześciolatków (wchodzi do systemu część urodzona w pierwszej połowie 2008 roku).
A już w 2008 roku ówczesna minister
Katarzyna Hall zapowiadała bezpłatne komplety podręczników dla sześcioletnich
uczniów. I tak minęło – bez konkretnych działań – kilka latek… W międzyczasie,
w 2010 roku, była jeszcze deklaracja zakupu laptopa dla każdego gimnazjalisty.
I gdzie te cuda-wianki? Ile ten Rząd może jeszcze składać zapowiedzi? A raczej,
odwracając pytanie, ile jeszcze będziemy chcieli w to wierzyć, dawać się
zwodzić?
Podobnie obecnie. Kto napisze dobry
podręcznik, porządnie zrecenzowany, skorygowany w ciągu…. 4. miesięcy (bo
zgodnie ze stosownym rozporządzeniem nauczyciele muszą do 15 czerwca przekazać
uczniom i ich rodzicom informację, jakie będą obowiązywać od nowego roku
szkolnego…).
Ponoć jest już w Sejmie projekt
nowelizacji art. 22 ustawy o systemie oświaty (prace rządowe trwały bodajże…
kilka dni), który ma stanowić, że MEN zleca podręcznik „DOPUSZCZONY Z MOCY
PRAWA”. Koniec dyskusji. Kropka. To są zapisy jak z jakiejś dyktatorskiej
bananowej republiki. Czy tak chcemy być traktowani?
Rząd niby liberalny, szanujący zasady
rynku, konkurencji, a tu przykład gospodarki centralnie sterowanej w
najczystszej postaci (ideolog ekonomii socjalistycznej Hilary Minc pewnie się
raduje zza grobu). Gdyby jeszcze na podorędziu był taki podręcznik, jakim
kiedyś był elementarz państwa Falskich… Ma go opracować Ośrodek Rozwoju
Edukacji, który do tej pory… bodajże nie wydał żadnego podręcznika… Żyjemy w
coraz bardziej fikcyjnej rzeczywistości, gdzie nie szanuje się prawa, autonomii
programowej szkół, nauczycieli (podstawy programowe dają im taką możliwość, co
też trzeba uwzględnić w podręcznikach).
Jest też pytanie o koszt. Co na to
samorządy terytorialne? Obawy budzi brak precyzyjnego określenia kosztów i
źródła finansowania tego zadania, co może w konsekwencji po raz kolejny
obciążać budżety organów prowadzących. Mowa jest o kwocie 10 mln zł na sam
podręcznik. To kwota zdecydowanie niedoszacowana.
Wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem na
najbliższy rok szkolny byłoby w pierwszej kolejności rozszerzenie programu
„Wyprawka szkolna”, podnosząc zdecydowanie próg dochodowości na dziecko w
rodzinie (problem nie dotyczy tylko klas pierwszych szkół podstawowych), a
także uwzględniając podmiotowość szkół, nauczycieli-wychowawców w tym zakresie
(podnosząc próg 5% na inne sytuacje rodzinne). Warto też wrócić do rozwiązań z
czasu tak ośmieszanego później rządu Jarosława Kaczyńskiego, gdzie w ówczesnym
MEN-ie powstawały propozycje ograniczenia wyboru podręczników do liczby nie
większej niż 3 dla danego poziomu edukacyjnego.
Czyli, jak kiedyś mówił Edward Stachura,
dać czasowi czas, nie działać w pośpiechu, porządnie przygotować i podręcznik,
i mechanizmy prawne jego przekazu uczniom, którzy rzeczywiście tego potrzebują.
Wojciech Książek
(Przewodniczący Sekcji Oświaty
i Wychowania NSZZ „Solidarność” Regionu Gdańskiego,
Wiceminister Edukacji
Narodowej w latach 1997 - 2001)
Ps. Przy okazji, zwracając uwagę na napięcia,
jakie wywołuje sprawa obowiązku szkolnego od sześciolatków, warto rozważyć
wdrożenie rozwiązania niemieckiego, zakładającego, że ten obowiązek dotyczy
dzieci kończących szósty rok życia do 30 czerwca danego roku (we Włoszech do 31
sierpnia danego roku). Co ważne, przyjęcie takiego kompromisowego rozwiązania
nie burzyłoby obecnego planu, w myśl którego od 1 września 2014 roku obowiązek
szkolny obejmuje właśnie dzieci urodzone w pierwszej połowie 2008 roku. Byłby
więc czas do przyszłego roku szkolnego, aby zmienić stosowne zapisy w ustawie
o systemie oświaty.
Wojciech Książek - Teksty na
blog (odc. 76 – II 2014): SKOK Stefczyka: www.stefczyk.info/blogi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz