Tym razem sondaże nie pomyliły się i trafnie przewidziały wynik. I tura wyborów prezydenckich we Francji zakończyła się zwycięstwem Emanuela Macron (w Drodze) ok. 23,8% przed Marine Le Pen (Front Narodowy) - 21,4%. Klęskę odnieśli kandydaci partii tradycyjnych czyli Republikanów - François Fillon 19,9% i Socjalistów Benois Hamont 6,4%. Całkiem dobry wynik uzyskał przedstawiciel Skrajnej Lewicy - Jean Luc Melenchon 19,4% oraz eurosceptycznej Wstań Francjo - Nicolas Dupond Aignant 4,7%. Do drugiej tury przeszli E. Macron i Marine Le Pen.
Pokazywany w mediach jako niezależny, ponadpartyjny E. Macron w rzeczywistości to były minister finansów socjalistycznego prezydenta F. Hollande. Część Francuzów wiąże z nim nadzieję na zmiany, ale są to nadzieje płonne? Najlepiej charakteryzuje go ta scenka - dziennikarka Elize Lucet z telewizji publicznej zapytała go na konkretnym przykładzie, gdy był jeszcze ministrem finansów, co uczyni w związku z ucieczką podatkową wielkich firm. Odpowiedź była dość zaskakująca - wygłosi przemówienie. Zdaniem Macron - polityka to przemówienia (i to wystarczy).
Od lewicy do tzw. prawicy (Republikanie) już opowiedzieli się za poparciem Macron'a w II turze wyborów, co najlepiej dowodzi że jest on kandydatem systemu (a nie antysystemowym). Według wieczornych sondaży w II turze powinien zwyciężyć z kandydatką Frontu Narodowego większością 62 do 38%.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz