"Mówi się, że historia lubi się powtarzać najpierw jako dramat, później jako farsa. Wyczekiwany na 19 kwietnia uroczysty przyjazd Donalda Tuska pociągiem z Gdańska do Warszawy, wygląda jednak na kabaret" - pisze Marcin Makowski cyt. przez wp.pl.
Przypomnijmy, iż Donald Tusk ma się stawić w prokuraturze okręgowej w Warszawie jako świadek w postępowaniu dot. przekroczenia uprawnień przez szefostwo Służby Kontrwywiadu Wojskowego w związku z zawarciem umowy o współpracy pomiędzy SKW a rosyjskim FSB, umowy która wymagała zgody ówczesnego premiera czyli Donalda Tuska. Tymczasem opozycja totalna (i podobne media - GW) krzyczy, że przesłuchanie Tuska w charakterze świadka to polityczna nagonka. Czyżby obawiali się, że Donald ma coś na sumieniu, co może wyjść w trakcie przesłuchania w sprawie?
Opozycja totalna postanowiła fetować przyjazd Tuska na Dworcu, tak jak niegdyś... No właśnie jak przypomina Leszek Miller (SLD) dla se.pl - 10 listopada 1918 roku na powitaniu Marszałka nie było wiwatujących tłumów. Zaledwie parę osób. Piłsudski zresztą wracał z odosobnienia w Magdeburgu, a Donald przyjeżdża jako przewodniczący rady UE z nadania niemieckiej kanclerz Angeli Merkel. 18 listopada 1956 roku powrócił z rozmów w Moskwie Władysław Gomułka. Na Dworcu Głównym czekały delegacje z warszawskich fabryk - wylicza Miller.
i to powitanie pokazuje jak go ludzie szanują , lubią itd..w przeciwieństwie do naszych rządzących,a Marcin Makowski ze swoim pisaniem nadaje się właśnie do kabaretu.
OdpowiedzUsuńCzyli tylko ok. kilkaset a może tysiąc osób (tyle było podobno na powitaniu) go szanuje czy lubi, przy takich pieniądzach, stanowisku i reklamie. Kiepsko.
UsuńNota bene posłanka Lubnauer z Nowoczesnej też uznała, że całe to powitanie to była groteska.