Ostatnio pan wicepremier
Jarosław Gowin słusznie się wypowiedział, że polskie
uczelnie i polska nauka są w opłakanym stanie. Konkurować mogą
jedynie między sobą, gdyż nie są partnerem dla
uniwersytetów i politechnik zachodnioeuropejskich, a od uczelni amerykańskich...
dzielą nas lata świetlne! Dlatego w dalszych słowach mówił, że
będą wprowadzane duże zmiany, które tę sytuację mają zmienić na lepszą. Trzymam
kciuki i życzę, aby takie były owoce nowych zmian, bo udzielam poparcia obecnie
rządzącym oraz, bo taki jest wręcz patriotyczny mój obowiązek. Jak jednak wiadomo, diabeł tkwi zawsze w
szczegółach, i kiedy następnie przeczytałem, co i jak się ma
zmieniać, nie jestem już takim optymistą w sprawie końcowego rezultatu. Dlatego
pozwolę sobie na przedstawienie mojego poglądu na tę sprawę. Przy tym
sformułowałem go i ogłosiłem publicznie dwa lata temu, jako element dużego planu
naprawczego Polski według nowej myśli konserwatywnej.
Nie jestem przy tym i
nigdy nie byłem ani pracownikiem uczelni, ani naukowcem. Jednak trochę wiem, jak to działa na Zachodzie i jak
zawsze działało również w Polsce, ale - do momentu, zanim wszystkiego nie
popsuła bolszewicka dyktatura po II wojnie światowej. Dlatego
uważam, że pierwszym lekarstwem na uzdrawianie sytuacji w
polskich uczelniach i w polskiej nauce, jest wyrugowanie z nich ciągle obecnych
rozwiązań komunistycznych. Od
likwidacji tych patologii trzeba zacząć, ponieważ wiele dalszych problemów jest
ich wynikiem. Ale skąd wiedzieć, co jest tą patologią i szkodliwym
spadkiem po PRL? Wystarczy poznać, jak funkcjonuje nauka i uczelnia na
Zachodzie. W mojej opinii, dobrego lekarza od kiepskiego odróżnia to, że ten
pierwszy leczy przyczyny, a drugi jedynie objawy choroby. Nie usuwając z
uczelni i nauki spadku po komuniźmie, stawiamy się w roli niestety lekarza
kiepskiego. Stąd pragnę, aby podejmowane
działania uzdrawiające wymierzone były przede wszystkim w przyczyny, a nie w
objawy złego stanu polskich uczelni i polskiej nauki.
Jednym z pierwszych takich kroków, jest
zniesienie tytułu naukowego profesora, mianowanego przez prezydenta państwa,
ponieważ jest to szkodliwy relikt z czasów komunistycznych PRL. Trzeba przywrócić sytuację, że najwyższym
stopniem naukowym jest doktorat, a profesura powinna być jedynie stanowiskiem
wykładowym oraz formą stowarzyszenia się z uczelnią. Mam opinię
wielu również profesorów, którzy mój postulat w pełni popierają. Ponadto, w
dzisiejszej Polsce nie mógłby działać Harvard lub
Cambridge, albo inny najlepszy uniwersytet na świecie, jak
działa w swoim kraju, bo według obecnego prawa
polskiego byłby zakazany!!! Jest to dla nas Polaków wielkim
wstydem i dowodem, niestety, na swoistą marność przewodzących nam elit. Mamy
wolną Polskę, a powyższe i inne chore rozwiązania rodem z systemu
komunistycznego, w polskiej nauce i prawie ciągle trwają i nikt się nie zabiera
do przywrócenia normalności, jak było w Polsce kiedyś i jak nieprzerwanie jest
w wolnym świecie.
Katowice, 13 czerwca,
2016
Andrzej Rozpłochowski
Od red. - W lutym br. Sejmowa Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży, wsparta przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz inne instytucje, w swej opinii wypowiedziała się przeciwko petycji projektowi ustawy Stowarzyszenia Interesu Społecznego WIECZYSTE ws. zniesienia habilitacji (co było pierwszym krokiem do uzdrowienia sytuacji polskich uczelni).
Rzeczywiście nauka w Polsce wymaga gruntownej naprawy. Ale likwidacja szczebli awansu naukowego (= weryfikacja umiejętności i dorobku) to zły pomysł. Zły stan nauki wynika z wieloletniego niedofinansowania i z KORUPCJI, NEPOTYZMU, KUMOTERSTWA, nierzetelności badań i ocen. Przykład chyba wszystkim dobrze znany: dr Lasek & spółka vs. dr Glen Jorgensen z Kopenhagi (katastrofa/zamach w Smoleńsku 2010) - ci pierwsi jak ognia unikali naukowej konfrontacji swoich teorii, a drugi zrobił swoje obliczenia za darmo poddając się ocenie na kilku konferencjach. A obliczenia dr Jorgensena to czysta arytmetyka zrozumiała dla gimnazjalistów czy licealistów (nie cierpiących na dyskalkulię), no może z wyjątkiem pojęcia momentu bezwładności bryły sztywnej). No cóż nie ważne co kto umie, ważne jakie ma plecy.
OdpowiedzUsuń