Jak bezprawnie obniżono posłowi Olszewskiemu podatek
Zwolniona dyscyplinarnie urzędniczka, zgłoszenie do prokuratury, wyroki sądowe, a przede wszystkim smutny obraz służalczości fiskusa wobec polityków rządzącego w Polsce ugrupowania - to wszystko zawiera w sobie historia podatkowego rozliczenia jednej transakcji.
Dzieje tego przekrętu odtworzyliśmy na podstawie akt sądowych o sygnaturach III K 824/11 oraz VII P 126/12. Gdyby nie były to autentyczne dokumenty, można by pomyśleć, że są dziełem osób przekonanych, iż żyjemy w państwie, którego instytucje są głęboko zdeprawowane, żeby nie powiedzieć na wskroś przegniłe. A najbardziej urzędy skarbowe.
Pracująca w Pierwszym Urzędzie Skarbowym w Bydgoszczy Lucyna Milska, zajmowała się rozliczaniem sprzedaży nieruchomości. Na początku 2010 roku trafiła do niej sprawa związana ze zbyciem przez Pawła Olszewskiego mieszkania. Poseł zadeklarował, że całą kwotę, jaką uzyskał ze sprzedaży, wydatkuje w ciągu dwóch lat na własne cele mieszkaniowe, a chociaż ten okres minął, nie przedstawił żadnych dokumentów zaświadczających, iż tak rzeczywiście uczynił.
Inspektor skarbowy Lucyna Milska wysłała do Olszewskiego wezwanie do stawiennictwa. Brak reakcji. Po kolejnym wezwaniu poseł zadzwonił i obiecał przybycie. Słowa dotrzymał, ale nie pojawił się u urzędniczki, tylko od razu skierował kroki do dyrekcji. Sprawą rozliczenia sprzedaży nieruchomości przez posła PO zajął się osobiście zastępca naczelnika Pierwszego Urzędu Skarbowego, a dokumenty przekazywała Lucynie Milskiej kierownik referatu.
Urzędniczka wielokrotnie zajmowała się analogicznymi sprawami, ale pierwszy raz spotkała się z sytuacją, że rozlicza podatnika bez uprzedniego z nim spotkania i rozmowy. Po przeanalizowaniu dokumentów Lucyna Milska wyliczyła, iż poseł musi zapłacić ok. 6 tys. zł z odsetkami. Wtedy kierownik referatu poleciła jej uwzględnienie wydatków związanych ze spłatą kredytu na zakup innego lokalu, który zaciągnął Paweł Olszewski wspólnie ze swoją matką.
Lucyna Milska uwzględniła ten fakt, ale ponieważ kredyt został wzięty przez dwie osoby, zaliczyła na poczet obliczania podatku tylko połowę tej kwoty. Tak czyniła również rozliczając małżeństwa z rozdzielnością majątkową. W tej sytuacji miała do czynienia z osobami dorosłymi, prowadzącymi osobne gospodarstwa domowe. Nie mogła przecież potraktować matki i dobrze zarabiającego syna jak małżeństwa pozostającego we wspólnocie majątkowej. Ale takie właśnie dostała polecenie od kierowniczki referatu. Polecono Lucynie Milskiej naliczenie posłowi takiego podatku, jak gdyby sam spłacał cały kredyt bankowy. Podatek posła Olszewskiego cudownie zmniejszył się o połowę.
Urzędniczka sporządziła nowy dokument i przekazała bezpośredniej przełożonej. Została wezwana, żeby złożyć pod nim podpis. Oświadczyła, że nie zgadza się z wysokością naliczonego podatku, więc nie może się podpisać. Ostatecznie zgodziła się postawić w lewym dolnym rogu parafę, jako osoba sporządzająca. Sprawa jednak nie dawała jej spokoju, bała się, że w związku z nieprawidłowym rozliczeniem podatku może w razie kontroli ponieść konsekwencje. Na wszelki wypadek potajemnie skserowała i zabrała do domu całą dokumentację w tej sprawie. A kierownictwo Pierwszego Urzędu Skarbowego przestało ją lubić. Z dniem 1 stycznia 2011 roku przeniesiono ją do Trzeciego Urzędu Skarbowego.
W maju 2011 roku mąż Lucyny Milskiej natknął się w szafie na skserowane dokumenty i dowiedział się od żony o całej sprawie. Zdenerwowany poszedł do Pierwszego Urzędu Skarbowego. Jednak naczelnika w ogóle nie zmartwiło, że w kierowanej przez niego jednostce doszło do cudownej interpretacji przepisów, dzięki której Paweł Olszewski i jego matka zyskali status małżeństwa żyjącego we wspólnocie majątkowej. Zmartwiło go jedynie to, że pan Milski zapoznał się z dokumentami dotyczącymi rozliczenia posła Platformy Obywatelskiej, więc napisał doniesienie do prokuratury. Inspektor skarbowy Lucyna Milska popełniła przestępstwo, gdyż ujawniła objęte tajemnicą informacje z akt podatkowych.
W związku z tym, że prokuratora wszczęła postępowanie wobec Lucyny Milskiej, naczelnik Trzeciego Urzędu Skarbowego zwolnił ją z pracy z art. 52, czyli dyscyplinarnie. Stało się to 19 stycznia 2012 roku. Tymczasem 30 grudnia 2011 roku Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Północ skierowała do Sądu Rejonowego wniosek o umorzenie postępowania karnego, a 8 lutego 2012 roku zapadło postanowienie sądowe przychylające się do tego wniosku. Sędzia Karol Przybysz napisał w uzasadnieniu: „Na brak szkodliwości społecznej czynu podlegającego ocenie w niniejszym postępowaniu wskazuje przede wszystkim postawa podejrzanej, a w szczególności jej motywacja. Podejrzana zamierzała poprzez kopiowanie dokumentów utrwalić nieprawidłowości w działaniu Urzędu Skarbowego.” Sędzia zwrócił też uwagę, że ujawnione dane dotyczyły posła „osoby publicznie znanej, która poprzez swoją działalność publiczną godzi się na zmniejszenie sfery prywatności i niejako sama poddaje się kontroli opinii publicznej.”
Po tym korzystnym dla siebie rozstrzygnięciu Lucyna Milska wystąpiła z powództwem o przywrócenie do pracy. Wyrok zapadł 9 października 2012 roku. Sąd przywrócił ją do pracy na dotychczasowych warunkach. Lektura uzasadnienia tego wyroku sprawi wielką radość wszystkim, którzy mają nadzieję, iż sędziowie, działający zgodnie z telefonicznymi instrukcjami, nie stanowią w naszym kraju większości.
„(…) powódka padła ofiarą ewidentnego i nad wyraz nagannego postępowania całego szeregu osób zatrudnionych w Pierwszym Urzędzie Skarbowym w Bydgoszczy, a w dodatku przełożonych powódki niemalże najwyższego stopnia (m.in. zastępcy naczelnika) (…) zachowała się w sposób uczciwy i prawy (co w obecnych czasach zdaje się być coraz rzadziej spotykaną postawą) wyraźnie przeciwstawiając się nieprawidłowemu rozliczeniu posła Pawła Olszewskiego (…) powódka nie tylko może, ale nawet powinna ponownie podjąć pracę w pozwanym Urzędzie Skarbowym” – napisała w uzasadnieniu wyroku sędzia Joanna Szweda-Porzych.
Od tego wyroku odwołał się Trzeci Urząd Skarbowy. Kilka miesięcy temu strony zawarły ugodę. Lucyna Milska nie wróci do pracy, ale z jej akt zniknie art. 52 jako powód zwolnienia, więc dostanie odprawę, jak każdy pracownik, gdy dochodzi do rozwiązania umowy o pracę na mocy porozumienia stron.
Jesienią 2011 roku, w okresie kampanii wyborczej, Tomasz Rega, kandydat do sejmu z listy PiS zorganizował konferencję prasową, podczas której ujawnił, że skierował na ręce p.o. dyrektora Izby Skarbowej Marcina Łobody pytania dotyczące rozliczenia sprzedaży mieszkania przez posła Pawła Olszewskiego. Wskazywały one, że radny coś słyszał o tej sprawie, ale nie wiedział dokładnie, o co chodzi. Rega pytał m.in., czy Olszewski przedstawił właściwy PIT.
Najsmutniejsze jest to, że chodziło raptem o kwotę 3 tys. zł z kawałkiem. Strach pomyśleć, co się dzieje w instytucjach państwowych, gdy w grę wchodzą kwoty znacznie, znacznie wyższe.
Imię i nazwisko urzędniczki, która wygrała proces z bydgoskim fiskusem, zostały zmienione.
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz