Sejm uczcił minutą ciszy pana Piotra Szczęsnego, który podpalił się 19 października pod Pałacem Kultury i Nauki. Pan Piotr S. cierpiał na depresję, podpalił się, zostawił manifest polityczny antyrządowy, w którym uzasadnia swój czyn (m.in. tym, że niby Polska na arenie międzynarodowej coraz mniej znaczy i inne tego typu bzdurne argumenty).
Opozycja i media totalnej opozycji, a także kilka zidiociałych (bo trudno inaczej ich nazwać) kapelanów (Pieronek) próbują przedstawić samobójstwo tego biedaka jako czyn bohaterski, ba prawie godnego naśladowania. Tymczasem żadna śmierć samobójcza (zwłaszcza w obecnych czasach) nie warta jest ani polecenia, ani uczczenia jako aktu heroicznego, jest to bowiem akt idiotyczny - żadna sprawa, żaden polityk, opcja polityczna nie jest tego wart samobójstwa, i na dodatek w męczarniach.
Minuta Ciszy w Sejmie ws. śmierci Piotra S. była zwykłą hipokryzją, albowiem, chory, w depresji, otumaniony przez media komercyjne i polityków opozycji, w wyniku czego zatracił poczucie realności, popełniając samobójstwo, stał się ofiarą polityki. I zamiast ciszy nad jego grobem, nad tym dramatem, politycy opozycji bezwstydnie ją nadal rozgrywają. Tak jakby tego dramatu było wciąż za mało.
O innych osobach, które popełniły samobójstwo np. z powodu choroby, biedy, z miłości - politycy ci milczą. Pan Piotr S. stał się dla nich ważny w związku z jego listem politycznym i tezami tam powtarzanymi. Gdyby tego listu nie było, poseł Sowa nie zgłaszałby żadnej minuty ciszy. Zwykły cynizm i hipokryzja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz