Media totalnej
opozycji znowu oburzone. Tym razem wpisem dziennikarzy Gmyz'a i Adamczyka o
Władysławie Bartoszewskim. Tymczasem historia Bartoszewskiego pełna jest
zadziwiających zwrotów i zdarzeń.
19
września 1940 został zatrzymany na Żoliborzu w masowej obławie zorganizowanej
przez okupantów niemieckich. Od 22 września 1940 był więźniem niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Z
obozu został zwolniony 8 kwietnia 1941, prawdopodobnie dzięki działaniom Polskiego Czerwonego Krzyża. Oczywiście zwolnienia z
obozu, zwłaszcza w I części okupacji się zdarzały. Być może rzeczywiście był to
efekt działań PCK (ale na pewno nie ze względu na stan zdrowia), być może faktu że siostra Bartoszewskiego była związana
z SS-manem, a być może z innych przyczyn jeszcze mniej chwalebnych. Nie wiemy, ale okoliczności jego zwolnienia są niejasne, mogą budzić wątpliwości.
10
października 1945 przed Komisją Likwidacyjną AK Obszaru Centralnego ujawnił
fakt służby w Armii Krajowej. Jesienią 1945 podjął współpracę z Instytutem
Pamięci Narodowej przy Prezydium Rady Ministrów oraz z Główną
Komisją Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce. Nie związał
się zatem z żadnym podziemiem, ujawnił fakt służby w AK i
prawdopodobnie musiał także opowiedzieć inne okoliczności, co na pewno wykorzystały władze.
W lutym 1946 rozpoczął pracę w redakcji Gazety
Ludowej (centralnego organu prasowego Polskiego
Stronnictwa Ludowego, kierowanego przez Stanisława
Mikołajczyka). Wkrótce wstąpił w szeregi PSL..., w związku z
działalnością w opozycyjnym PSL został wkrótce poddany represjom przez organy
bezpieczeństwa. 15 listopada 1946 pod fałszywym zarzutem szpiegostwa został
aresztowany i uwięziony w siedzibie Ministerstwa
Bezpieczeństwa Publicznego. W grudniu przeniesiono go do więzienia
przy ul. Rakowieckiej, skąd został zwolniony 10 kwietnia 1948, dzięki pomocy
pracującej w Ministerstwie
Sprawiedliwości Zofii
Rudnickiej, byłej kierowniczki biura Żegoty”. Zwolnienie w 1948 roku, gdy komuniści utrwalali swoją władzę i raczej posyłali
opozycjonistów za kratki lub na śmierć. Jednakże wersja zwolnienia jest prawdopodobna, wszak Zofia Rudnicka w 1939 r. po zajęciu kres wschodnich pracowała
w administracji radzieckiej. W 1942 r. przeniosła się do Warszawy gdzie
zakładała żegotę. W PRL pracowała w wymiarze sprawiedliwości, zajmowała wysokie stanowiska w SD, satelickiej
organizacji wobec PZPR.
Ponownie aresztowano go 14 grudnia 1949. Więziony był w budynku MBP oraz w więzieniu przy Rakowieckiej. 29 maja 1952
został skazany przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie na karę 8 lat pozbawienia
wolności za szpiegostwo (za szpiegostwo - 8 lat, nadzwyczaj łagodnie). Akt oskarżenia podpisała ppłk Helena
Wolińska... Ze względu na zły stan zdrowia (znowu?) został w sierpniu
1954 zwolniony na roczną przerwę w odbywaniu kary. 2 marca 1955 orzeczeniem
Najwyższego Sądu Wojskowego został uznany za niesłusznie skazanego (w okresie stalinizmu?). I wisienka Sąd przyznaje mu w PRLu odszkodowanie za .... straty moralne. Czy tak traktowano opozycjonistów w
czasach stalinizmu i PRLu? Dodajmy przy tym, iż w raporcie o zezwoleniu na
aresztowanie Władysława Bartoszewskiego z dn. 12.12.1949 r. znalazła się
informacja cyt. Po
wyjściu z obozu oświęcimskiego rzekomo z powodu choroby w 1941 r. (czyli w to nie wierzono) wstąpił do
A.K. i odtąd pracował w B.I.P.-ie. Podejrzewano go w tym czasie o kontaktowanie
się z gestapo. Nie pierwsze były to podejrzenia o współpracę z Niemcami, jednak ten wątek nie został wykorzystany w procesie, skoncentrowano
się na zarzutach dot. sieci wywiadowczej.
Bartoszewski miał albo nieprawdopodobne szczęście, albo musiał iść na różne kompromisy lub współpracę,
choćby częściową. Media III RP na siłę chcą w nim wykreować autorytet", tyle że jego historia z czasów okupacji i stalinizmu jest bardziej złożona, niż się to zwyczajnie przedstawia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz