W WARSZAWIE - ZASKARŻONE
Tzw. rewolucja śmieciowa wywołuje coraz większy opór społeczny. Przypomnijmy, iż 7 marca 2013 Rada Miasta Stołecznego Warszawy przyjęła uchwałę nr LI/1497/2013, w której określono wysokość opłat tj. dla śmieci selekcjonowanych od 19 do 56 zł dla gospodarstw domowych w budynkach wieloosobowych i 89 zł w budynkach jednorodzinnych. Przyjęte stawki wywołały protesty mieszkańców zwłaszcza domów jednorodzinnych (choć nie tylko). Jednak stawki nie zostały uchylone w trybie nadzorczym, gdyż wojewoda stwierdził swoją niewłaściwość, a Regionalna Izba Obrachunkowa uznała że nie jest uprawnione do badania prawidłowości ustalenia wysokości stawki opłaty oraz kosztów związanych z gospodarką odpadami.
W tej sytuacji Stowarzyszenie Interesu Społecznego „Wieczyste” i NSZZ WYZWOLENIE wezwały pismem z dn. 18.04.2013 r. Radę Warszawy (data wpływu 22.04.2013) do uchylenia ww. uchwał. Wobec faktu, iż Rada Warszawy w dniu 23 maja nie uchyliła opłat (wprowadziła jedynie stawkę 44,5 i 68 zł dla budynków jednorodzinnych mających 1 i 2 mieszkańców) a także nie rozpatrzyła wezwania do Rady Warszawy o usunięcie naruszenia prawa, zatem Stowarzyszenie „Wieczyste” złożyło skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, wnioskując przy tym o wyznaczenie terminu rozprawy przed 29 lipca 2013 r. (termin pierwszej płatności)
Uzasadnienie skargi jest używając niegdyś modnego słowa porażające – stanowi dowód niesamowitego złodziejstwa śmieciowego.
ZAWYŻENIE OPŁAT ŚMIECIOWYCH
Przyjęte stawki opłat za odpady selekcjonowane tj. od 19,50 do 56 zł, za nieselekcjonowane od 27,30 do 78,40 zł dla gospodarstw domowych w budynkach wielolokalowych oraz odpowiednio 44,50 do 89 zł i 40% więcej za śmiecie nieselekcjonowane jest wielokrotnie wyższe niż wynika to z aktualnie płaconych przez mieszkańców stawek a także jest wyższe niż w miejscowościach podwarszawskich czy w innych większych miastach. Zatem jak wynika z informacji od mieszkańców do tej pory średnia stawka w budynkach wielolokalowych w przeliczeniu na osobę wynosiła ok.7 zł na osobę. Oznacza to że wysokość opłat z tytułu zagospodarowania odpadami komunalnymi będzie ponad 2 krotnie wyższe niż przed wejściem w życie uchwały. Równocześnie informujemy, że w gminach podwarszawskich stawki opłat wynoszą np. w gminie Piaseczno stawka wynosi 9 zł/mieszkańca, a w gminie Wiązowna – 7 zł w przypadku odpadów selekcjonowanych. Także w dużych miastach stawki opłat są znacznie niższe np. w Łodzi – w drugim mieście pod względem ludności radni uchwalili 12,69 zł/mieszkańca za śmieci posegregowane oraz 16,5 zł za nieposegregowane (propozycja komisji gospodarki komunalnej w Łodzi było 9 zł/osobę za śmiecie selekcjonowane). Trudno zrozumieć jak wyliczono przyjęte przez Radę Warszawy stawki opłat za gospodarowanie odpadami komunalnymi, skoro obecnie firmom wywożącym śmieci takie jak Remondis czy MPO opłaca się wywozić śmieci ze spółdzielni czy wspólnot mieszkaniowych za 6-7 złotych od osoby, a po 1 lipca, kiedy będzie to robiła gmina Warszawa, rachunek za wywóz nieczystości w rozbiciu na gospodarstwa domowe wzrośnie kilkukrotnie.
Jeżeli bowiem przyjąć statystyczną produkcję śmieci przez mieszkańca Warszawy (bez biur) 233-212 kg (dane GUS za rok 2010-2011), a w jednym 120-litrowym pojemniku mieści się od 18kg (norma z regulaminu utrzymania czystości gminy Sucha Beskidzka) do 24 kg (Tygodnik Łobeski, Dlaczego tak drogo za śmieci), zatem produkcja odpadów w przypadku gospodarstwa 1-osobowego w budynku jednorodzinnym będzie stanowiła ekwiwalent 1 pojemnika miesięcznie. Przyjmując stawkę opłat jak za nieruchomości na których nie zamieszkują mieszkańcy, a powstają odpady komunalne (czyli biura, handel itd.), opłata dla domu z 1 mieszkańcem kształtowałaby się w wysokości 19 ZŁ za śmiecie selektywne i 27 zł za śmiecie niesegregowane (podczas gdy uchwalona stawka za śmiecie selekcjonowane dla domu z 1 mieszkańcem jest znacznie wyższa – 44,5 zł). Z kolei w budynkach wielorodzinnych, gdzie wykorzystywane są pojemniki 660-litrowe przy stawkach za pojemnik 46 zł w przypadku śmieci selekcjonowanych, 64 zł za nieselekcjonowanych, opłata na pojedynczego mieszkańca powinna wynosić ok.8,4 zł za selekcjonowane i ok.11,6 zł za nieselekcjonowane. W przypadku używania pojemników większych 1100 litrowych (stawki za pojemniki 55 zł dla segregowanych i 77 zł dla niesegregowanych) wówczas opłaty na mieszkańca kształtowałaby się w granicach 6 zł za śmiecie selekcjonowane i 8,4 zł za nieselekcjonowane. Opłaty te daleko odbiegają od opłat naliczonych przez Miasto na mieszkańca w przypadku gospodarstw domowych w budynkach wielorodzinnych.
PIENIĄDZE NA TAJNE EKSPERTYZY:
Rada warszawy przyjęła uchwałę zawierają stawki opłat za śmiecie na podstawie dokumentów, które nie zostały ujawnione. Cyt. Urzędnicy Biura Gospodarowania Odpadami Komunalnymi, odpowiedzialni za przygotowanie i wdrożenie w Warszawie „podatku śmieciowego”, zostali zobowiązani osobiście przez prezydent Gronkiewicz-Waltz do utrzymania w tajemnicy dokumentu, który sprawił przyjęcie tak skandalicznych rozwiązań. To, że jest jakaś tajna ekspertyza sprzed roku, za którą miasto zapłaciło milion złotych, potwierdziła Jolanta Krzywiec wicedyrektor Biura Gospodarowania Odpadami Komunalnymi m.st. Warszawy na sesji Rady Dzielnicy Ochota. Warto zauważyć, iż dziennik Fakt ostatnio ujawnił wydatek 1,5 mln zł na dokumentację śmieciową wymagającą poprawienia
SUFITOWE DANE KOSZTU FUNCJONOWANIA SYSTEMU.
Zgodnie z ustawą opłaty powinny być ustalone w oparciu o koszt funkcjonowania systemu zagospodarowaniu odpadów. Władze miasta Warszawa (ale można podejrzewać, że tak samo było w wielu innych miastach Polski) przyjęły abstrakcyjne dane dla oszacowania kosztów. Jednym z mierników jest liczba mieszkańców. Według publicznych informacji i szacunków liczba mieszkańców Warszawy jest o kilkaset tysięcy większa niż liczba osób zameldowanych (1,75 mln). Okazuje się jednak, że nie przejmowano się takimi drobiazgami. Przy ustalaniu stawek opłaty wzięto pod uwagę liczbę gospodarstw domowych, mieszkań i domów jednorodzinnych zlokalizowanych w m.st. Warszawa (podczas gdy ustawa wyraźnie nakazuje przy określeniu wysokości opłat wzięcie pod uwagę liczbę mieszkańców). Przyjęte mierniki liczba gospodarstw domowych, mieszkań i domów jednorodzinnych nie pozwalają na określenie prawidłowej liczby mieszkańców.
Prawdopodobnie zawyżono wielkość odpadów komunalnych. Uzasadnienie projektu uchwały nie zawiera żadnej informacji dot. liczby wytwarzanych na terenie gminy odpadów komunalnych. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w 2010 r. zebrane odpady komunalne dla m.st. Warszawy wynosiły ogółem 676.900 ton z czego 394 900 ton stanowiły odpady z gospodarstw domowych (233 kg na zameldowanego). Rok później ilość zebranych odpadów spadła do poziomu 592500 ton z czego 361500 ton stanowiły odpady z gospodarstw domowych (212 kg na zameldowanego). Danych tych jednak nie wzięto pod uwagę, gdyż zdaniem urzędników to mieszkańcy masowo wyrzucają śmiecie do lasu. Tymczasem prosta kalkulacja ekonomiczna pozwala stwierdzić, że przy obecnych benzyny miałby to sens dopiero przy większych ilościach śmieci. Zatem mniej mieszkańcy (choć też zdarzają się czarne owce), co bardziej firmy mogły by być zainteresowane takim sposobem pozbycia się odpadów.
Jak informuje się w uzasadnieniu projektu uchwały stawki opłat mają umożliwić uzyskanie dochodów w wysokości 231 mln zł w 2013 r., 580 mln zł w 2014 r., 605 mln zł w 2015 r. i 620 mln zł w 2016 r. Skoro produkcja śmieci łącznie kształtowała się w latach 2010-2011 na poziomie 677 – 593 tys. ton, oznaczałoby to iż władze miasta szacują koszt systemu w 2014 r. na 856,7 zł/tona – 978 zł/tona. Żadna szanująca się firma wywozowa w Polsce nie oferuje tak zawyżonych cen. Sposób wyliczenia kosztów nie może opierać się na abstrakcyjnych, wziętych z sufitu założeń, tylko musi wynikać z realnej wielkości i przyjęciu wskaźników na przyszłość nie odbiegających w sposób znaczący od wskaźników makroekonomicznych… Realizacja zapisu ustawy w zakresie uwzględnienia kosztów funkcjonowania systemu byłaby w pełni możliwa, gdyby najpierw dokonano ogłoszenia przetargu, określono specyfikację warunków zamówienia i po przyjęciu chociażby ofert odpowiednich podmiotów zainteresowanych przetargiem. Umożliwiłoby wówczas w miarę precyzyjne określenie kosztów…
POMYSŁ NA MILION MIEJSC PRACY
Z ust tzw. ekonomistów (usłużnych mainstreamowi) i polityków, wciąż słyszymy o potrzebie wydłużenia wieku emerytalnego, zwiększenia okresów składkowych w celu ratowania systemu emerytalnego. Abstrahują oni zazwyczaj od faktu, iż deficyt systemu ubezpieczeń społecznych wynika głównie z dużego w Polsce bezrobocia, a tym samym obniżenia wpływów ze składek ubezpieczeniowych. Poniżej tekst red Witolda Kalinowskiego, który zamiast podwyższenie wieku emerytalnego proponuje działanie odwrotne tj. obniżenie. Wprawdzie autor przyjął założenie, że każdy bezrobotny otrzymuje zasiłek, co jest założeniem nieścisłym (wielu bezrobotnych nie otrzymuje zasiłku z tytułu bezrobocia, ale równocześnie uzyskują zasiłki z innych tytułów w związku z kryteriami dochodowymi), tym niemniej uznaliśmy iż warto poddać go ocenie publicznej.
POMYSŁ NA MILION MIEJSC PRACY
1. Należy umożliwić DOBROWOLNE przejście na emeryturę osobom, które ukończyły 55 (pięćdziesiąt pięć) lat życia.
Z oferty skorzystają przede wszystkim ludzie mało zarabiający. Ich emerytura netto będzie porównywalna z dotychczasowymi zarobkami netto (dla osób bardzo mało zarabiających nawet wyższa), zyskają natomiast 8 do 10 godzin dziennie na różne pożyteczne sprawy, w szczególności na opiekę nad wnukami w wieku przedszkolnym i szkolnym, na poratowanie własnego zdrowia, na okazjonalne zajęcia zarobkowe, na niezbędne naprawy i udoskonalenia w domu, na życie towarzyskie, kulturalne, na rekreację i wypoczynek, oraz na wiele innych spraw (pozostawmy to wyobraźni emerytów).
2. Osoba uzyskująca pracę oczywiście przestaje pobierać zasiłek. Jedna nowa emerytura to nowy wydatek państwa, ale też jeden zasiłek dla bezrobotnego mniej.
3. Uwolnione przez DOBROWOLNEGO emeryta miejsce pracy zajmie osoba młoda, daremnie dotąd pracy poszukująca. Takich osób - mam na myśli wyłącznie zarejestrowanych w urzędach pracy - jest obecnie 2,3 mln, z czego prawie 2 mln pobiera zasiłek dla bezrobotnych . Wysokość samego zasiłku to przez pierwsze trzy miesiące 794,20 zł miesięcznie, a później 623,60 zł miesięcznie. Bezrobotny nie płaci podatku PIT ani składek na ubezpieczenia, nie zasila więc w żaden sposób skarbu państwa.
Obecna wydajność urzędów pracy to co najwyżej 50 tys. ofert miesięcznie; zarejestrowany bezrobotny może więc poczekać na pracę nawet 46 miesięcy. Tyle samo państwo poczeka na jakiekolwiek pieniądze od tego bezrobotnego. Przeciwnie, będzie mu musiało wypłacać zasiłek. (Zwracam uwagę, że według najnowszych przepisów zasiłek dla bezrobotnych przysługuje bezrobotnemu za każdy dzień kalendarzowy po upływie 7 dni, licząc od dnia zarejestrowania się we właściwym powiatowym urzędzie pracy. Więcej na ten temat pod adresem internetowym: http://pomoc-prawna.wieszjak.pl/wskazniki/313394,Zasilek-dla-bezrobotnych-w-2013-roku.html#ixzz2Kcvki5YZ
4. Jeśli dotychczasowy bezrobotny dostanie pracę za 1871,38 zł brutto czyli 1000 zł netto - a dostanie, bo zwolnią się prawdziwe miejsca pracy, ważne i potrzebne pracodawcom, a nie jakieś stymulowane socjalnymi ustawami śmieciowe ochłapy – to skarb państwa dostanie tyle samo, ile za starego pracownika: całą różnicę między wynagrodzeniem brutto a wynagrodzeniem netto, czyli 871,38 zł; na tym państwo nie zarobi, ani nie straci.
Stary pracownik, już jako nowy emeryt, zapłaci skarbowi państwa 219,51 zł podatku.
W sumie zatem na jednej przemianie bezrobotnego w pracownika państwo straci miesięcznie:
- 1 nowa emerytura netto - 1000,00
zarobi zaś: + 1 zasiłek dla bezrobotnego + 623,60
+ podatek od nowego emeryta + 219,51
RAZEM strata SP wyniesie: - 156,89 (słownie: pięćset jeden złotych i siedemdziesiąt groszy straty w pierwszym miesiącu)
Ale później ta strata będzie szybko maleć, bo młody pracownik ma spore szanse na awans płacowy, co będzie też oznaczać systematyczne zwiększanie kwot podatków i składek ubezpieczeniowych wpływających do kasy państwa. Natomiast stary pracownik na żadne awanse liczyć nie może.
5. A dalej są już tylko korzyści; korzyści społeczne, z których wymienię tutaj tylko najważniejsze:
- uwolnienie miliona miejsc pracy,
- prawidłowe, bo prowadzone w kręgu rodzinnym, wychowanie małych dzieci -
z dodatkową, wymierną korzyścią ekonomiczną, jaką jest
- zmniejszenie presji (a w rezultacie i wydatków państwa) na publiczne przedszkola i zerówki, subwencjonowane przez rząd i samorządy.
6. Z liczb, które tu podałem, tylko jedna jest szacunkowa, oparta na moich osobistych rozmowach z wieloma osobami z różnych środowisk: ów tytułowy milion osób, które w krótkim czasie skorzystałyby z oferty DOBROWOLNEJ wcześniejszej emerytury. Myślę, że najchętniej skorzystają z niej osoby zarabiające niewiele, konkretnie: poniżej 1172 zł netto, a to dlatego, że uzyskają emeryturę netto równą lub nawet wyższą od dotychczasowych zarobków (im mniej zarabiają, tym więcej zyskają finansowo z chwilą przejścia na emeryturę; wynika to z przyjętego algorytmu wyliczania emerytury; szczegóły liczbowe poniżej i w załączonym aktywnym arkuszu kalkulacyjnym xls). Jednakże organizacja - związek zawodowy czy partia - która zainteresuje się tym pomysłem i będzie chciała go promować, musi na wstępie przeprowadzić rozległy sondaż, który prywatne szacunki Witka Kalinowskiego przekształci w realną ocenę skali społecznego popytu na ofertę wcześniejszych DOBROWOLNYCH emerytur.
Z KRAJU I ZE ŚWIATA
ABSURD CZASU LETNIEGO: Już w XV wieku Mikołaj Kopernik udowodnił, że Ziemia Krąży dookoła Słońca. Europejscy biurokraci zaś uważają, że to Słońce ma krążyć dookoła Ziemi. Co 6 miesięcy następuje zmiana czasu, raz o godzinę do przodu, raz godzinę do tyłu. I tak od lat, mimo że nie ma istotnych oszczędności energetycznych. W Rosji b. prezydent Medwiedziew (nie jest z naszej bajki) miał na tyle inteligencji by zlikwidować system czasu letniego, utrudniającego jedynie życie ludziom. Kiedy to nastąpi to w Polsce czy w Unii Europejskiej, nie wiadomo. Wszak eurogłupota nie zna granic absurdu.
KANADA - KARANY ZA PRZYTACZANIE „W SIECI”: Pan Andrew Ciastek, agent nieruchomości pracujący dla jednej z największych w Kanadzie agencji nieruchomości - Re/Max. wypuścił broszurkę informacyjną, w której postanowił poinformować swoich klientów o wartościach rodzinnych (po angielsku „family values”). W broszurce tej pan Ciastek zamieścił informacje, że najlepsza dla rozwoju dzieci jest tradycyjna rodzina nuklearna i że dzieci wychowujące się w rodzinach homoseksualnych gorzej się rozwijają i w dorosłym życiu trudniej im znaleźć i utrzymać dobrą pracę. Podobno informacje zamieszczone w jego broszurce pochodziły z polskiego tygodnika „W Sieci”. Oczywiście złożono doniesienie do Human Rights Commission (komisja praw człowieka) i na policję do wydziału tropienia nietolerancji i promocji różnorodności. Pan Ciastek został wezwany na policję gdzie przeprowadzono z nim „rozmowę wychowawczo-edukacyjną”. Do sądu i więzienia pan Ciastek nie trafił bo zobowiązał się wpłacić pieniądze na cele dobroczynne i przeprosił wszystkich, którzy mogli się poczuć urażeni jego broszurką. Stracił jednak pracę w firmie Re/Max, która stwierdziła iż nie będzie tolerować zachowania dyskryminacyjne. Tak wygląda wolność słowa w Kanadzie, wolno ci wygłaszać tylko takie poglądy, które są politycznie homo-poprawne
KOSZTOWNA UNIA: Budowa siedziby szefa Rady Europejskiej będzie kosztowała podatników w całej Unii 330 milionów euro. To kwota o ponad jedną trzecią wyższa niż pierwotnie planowano.
POLITYCZNIE POPRAWNY KODEKS DROGOWY: Nowy kodeks drogowy w Niemczech wprowadza do przepisów pojęcia neutralne płciowo, co ma zdaniem jego autorów zapobiegać dyskryminacji kobiet. Nie ma już pieszych, kierowców pojazdy, rowerzysty, motocyklisty, woźnicy lub innych użytkowników dróg. Jest za to „osoba idąca pieszo”, „osoba prowadząca pojazd”, „osoba użytkująca drogi”. Stowarzyszenie kierowców Auto Club Europa wyśmiewa zmiany i wytyka ministrowi transportu Peterowi Ramsauerowi niekonsekwencję, wskazując na fakt, że w przepisach nadal jest mowa o "policjantach", a rower jest wciąż rodzaju męskiego.
ZNIEWOLENIE SŁOWA W PAN: prof. Krzysztof Jasiewicz, który wypowiedział w wywiadzie dla czasopisma FOCUS krytyczne słowa w stosunku do działań społeczności żydowskiej, został najpierw skrytykowany przez radę naukową Instytutu Studiów Politycznych PAN, a teraz stracił funkcję kierownika Zakładu Analiz Wschodnich w ISP PAN. No cóż wolność słowa w PAN jest dopuszczalna, ale tylko taka która jest politycznie poprawna.
HUMOR: NIE MA POWODU DO OBAW
Jest rok 2013. Minister Finansów Jacek Rostowski przemawia w Sejmie – Obywatele nie ma powodu by obawiać się kryzysu finansowego. Obawiać się trzeba było wcześniej, teraz już za późno. Donald Tusk w swych obietnicach jest konsekwentny. Gdy mówi że nie da – to nie da. Gdy mówi że da – to mówi.
STOWARZYSZENIE POLSKIE EURO 2012
Ul. Solec 20a/34, 00-410 Warszawa
nr 48 1050 1038 1000 0090 6392 2471
z dopiskiem "Darowizna na cele statutowe"
|