Jak informuje Nasz Dziennik:
Karczemną awanturę zgotowała strażnikowi wilanowskich ogrodów Hanna Gronkiewicz-Waltz. Poszło o bilet za pięć złotych.
Jak dowiedział się „Nasz Dziennik”, do żenującego incydentu doszło w niedzielę, 19 maja, późnym popołudniem. Jego świadkiem była pani Katarzyna, która czekała w kolejce do kasy biletowej Ogrodu Wilanowskiego.
– Pani prezydent nadeszła w towarzystwie trzech, może czterech osób. Chciała wejść na teren ogrodu, ale nie miała biletu. Pan z obsługi nie chciał jej wpuścić, argumentując, że nie ma takiego zapisu w regulaminie, który uprawniałby taką darmową wizytę. Na to ona odparła, że jest prezydentem Warszawy i może wejść – relacjonuje nasza rozmówczyni.
Nie wiadomo, czy prezydent Warszawy nie chciała stać w kolejce, czy też uznała, że gospodarzowi miasta i jego gościom „z urzędu” przysługuje darmowy wstęp do ogrodu. Tak czy owak, prominentny polityk partii rządzącej zagroziła pracownikowi ogrodu, że jeśli nie wpuści jej za darmo, będzie w jego sprawie „interweniować u samego dyrektora”.
– To był młody chłopak i chyba się wystraszył tych gróźb. Wpuścił grupę do ogrodu, ale też oznajmił pani prezydent, że może zostać zatrzymana przez ochronę, a wtedy to on będzie miał nieprzyjemności – opowiada świadek incydentu.
Mężczyzna przezornie zadzwonił do swojego przełożonego i poinformował go o całym zajściu. Zdarzenie wzbudziło zainteresowanie i uśmiechy politowania wśród osób stojących w kolejce do kasy biletowej. – Niektórzy, widząc, co się dzieje, dzwonili do znajomych, dzieląc się swoimi doświadczeniami – mówi pani Katarzyna.
Jak usłyszeliśmy w stołecznym magistracie, Hanna Gronkiewicz-Waltz w niedzielne południe miała zaplanowany udział w imprezie inaugurującej koncerty w Łazienkach. Na otwarciu 54. sezonu koncertów przed pomnikiem Fryderyka Chopina obecny był prezydent Bronisław Komorowski z małżonką.
– Wiem, że było w tej sprawie oficjalne zaproszenie. Pani prezydent zareagowała na nie pozytywnie. Jednak nic mi nie wiadomo o tym, by opisywana sytuacja miała miejsce. Nie wydaje mi się, by ktokolwiek od organizatora żądał biletu – usłyszeliśmy.
Tyle że do awantury przy kasie biletowej doszło nie w południe w Łazienkach, ale nieco później, w Wilanowie. To, w jakim charakterze i celu pojawiła się tam Hanna Gronkiewicz-Waltz, wciąż weryfikuje, po pytaniach „Naszego Dziennika”, biuro prasowe magistratu. Na odpowiedź czekamy od tygodnia. Urzędnicy tłumaczą się utrudnionym kontaktem z panią prezydent.
Więcej informacji uzyskaliśmy w samym Wilanowie. Jak przyznaje Elżbieta Grygiel, kierownik Działu Komunikacji Społecznej Muzeum Pałacu w Wilanowie, w wieczór poprzedzający wizytę zadzwoniono do muzeum z kancelarii Hanny Gronkiewicz-Waltz z informacją, że kilka osób będzie chciało zwiedzić wystawę „Primus inter pares” poświęconą królowi Janowi III Sobieskiemu, urządzoną przez Muzeum z okazji 330. rocznicy odsieczy wiedeńskiej. Dla zapowiedzianych gości przygotowane zostały wejściówki i prezydent stolicy wraz z osobami towarzyszącymi obejrzała wystawę.
– Nie byliśmy uprzedzeni, że pani prezydent będzie też chciała wejść do ogrodów i takich wejściówek dla niej nie przygotowano. Cztery osoby towarzyszące pani prezydent miały bilety – tłumaczy.
Grygiel zapewnia, że strażnik, który nie chciał wpuścić Hanny Gronkiewicz-Waltz do ogrodu, wykonywał swoje obowiązki właściwie i zachował się w sposób zgodny z procedurami postępowania z osobami nieposiadającymi biletu wstępu. Był przy tym uprzejmy, a jak usłyszeliśmy, jego zdecydowana postawa wobec prezydent stolicy spotkała się z „pewnym niezadowoleniem” Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz