Poniższa historia wiele mówi o naszej służbie zdrowia, o nieskuteczności całego systemu zdrowia. Dodajmy, iż ta historia wciąż nie ma happy-endu.
Wszystko zaczęło się w lutym br. Pani W. zaczęła odczuwać bardzo ostre silne bóle w lewym podbrzuszu, jak to się potocznie mówi wściekłe napady, czy ból sprawiający że chodziło by się po ścianach (kolka). Pacjentka odczuwała także bóle tylne. Lekarka podstawowej opieki zdrowotnej czuła się bezradna, wprawdzie pacjentka (87 lat) w przeszłości odczuwała bóle krzyżowo-lędźwiowe w wyniku złamań kompresyjnych, ale nie wyjaśniało to bóle przednich. Lekarka podejrzewała zapalenie uchyłków, ewentualnie otrzewnej. W celu wykonania właściwych badań wysłała pacjentkę do szpitala - do SOR.
21 lutego Szpitalny Oddział Ratunkowy przyjął pacjentkę, by po paru godzinach, po przeprowadzeniu badań odesłać do domu. Badanie moczu wykazało zakażenie dróg moczowych (dość liczne nabłonki płaskie i bakterie, mało krwi, leukocyty luźno pokrywające w polu widzenia). Wśród innych nieprawidłości w morfologii nieznacznie zaniżony poziom Lymfocytów 19%, zawyżony neutrocytów 73,7%, ponadto bardzo wysokie Białko C-Reaktywne CRP 1,950 mg/dl (norma <0,500). Inne wskaźniki w tym leukocyty (krwinki białe w normie). Szpital przeprowadził także USG, które nie wykazała żadnych nieprawidłowości oraz RTG jamy brzusznej w wyniku którego nie stwierdzono niedrożności jelitowej, jedynie zaleganie mas kałowych w jelicie grubym. Zalecano Zinnat, probiotyk Trilac, lek No-Spa, Lactuloza i picie płynów.
Mimo zastosowanego leczenia, dolegliwości nie ustały. Kolejny lekarz podstawowej opieki zdrowotnej, po zbadaniu uznał, ze mamy do czynienia z zapaleniem korzonków, przepisał odpowiednie leki, zalecając odstawienie leków wcześniej stosowanych. Pacjentka regularnie zażywa lek przeciwbólowy Poltram Combo, na noc w celu spania - 5mg Zolpic.
Leczenie znów nie dawało skutku, lekarka POZ zaczęła podejrzewać, że to prawdopodobnie efekt złamań krzyżowych, ból miał promieniować ... (aż do jelit?). Skierowano pacjentkę do poradni przeciwbólowej. Dodajmy, że pacjentka coraz ciężej i trudniej przechodziło przemieszczenie się, chodzenie. 18 kwietnia Lekarz poradni przepisał kolejny lek - 35 melodyn (plastry). Efekt był wręcz katastrofalny, bóle nie ustąpiły, a na dodatek pacjentka traciła przytomność, co groziło wypadkiem. Zrezygnowano z tej formy leczenia, bo efekt był odwrotny do pożądanego. Stan pacjentki nadal się pogarszał.
Wściekłe ataki z przerwami obejmowały już cały dzień. W międzyczasie pacjentka nie miała ochoty na jedzenie, traciła wagę, a stan psychiczny się znacząco pogarszał. Apogeum przyszło pod koniec kwietnia. 28 kwietnia pogotowie zabrakło panią W znów do SOR. Kolejny raz te sama badania USG, moczu i krwi. Szpital znów stwierdził zakażenie dróg moczowych (liczne bakterie, leukocyty - dużo, azotyny - obecne, reszta w normie). Badanie krwi w zasadzie w normie, także CRP, nieznacznie podwyższona kreatynina w surowicy, niski GFR 45,6 (norma powyżej 60). USG tym razem wykazał w nerce lewej torbiel korową 20 mm, w śródbrzuszu duża ilość odbić gazowych z jelit. Esica i końcowy odcinek zstępnicy widoczne odcinkowo bez ewidentnego pogrubienia ściany. W wątrobie zmiana w lewym płacie 7mm może odpowiadać naczyniakowi. RTG jamy brzusznej znów nic nie wykazał poza zaleganiem mas kałowych. Po podaniu buscolizyny, Nospy i NaCl pacjentkę odesłano bez żadnej recepty co czynić. Zalecono posiew i antybiogram moczu oraz leczenie w poradni urologicznej.
Nie minęły 2 dni i w niedzielę 30 kwietnia znów pogotowie ratunkowe musiało zawieść pacjentkę do SOR tym razem do innego szpitala, w którym niby jest urologia. Ratownicy z pogotowia stwierdzili bowiem, że prawdopodobnie to atak kolki nerkowej. Tego dnia na SORze nie było urologa ale pani neurolog, która nawet nie zbadała pacjentki. Badanie moczu znów wykazało zakażenie dróg moczowych (liczne bakterie, dużo leukocytów w tym także w polu widzenia, nieznacznie podwyższony poziom erytrocytów, obecne azotyny, bardzo liczne baterie i nabłonki płaskie). Badanie krwi w zasadzie w normie, poza nieco podwyższonym poziomem kreatyniny w surowicy. USG i RTG jamy brzusznej pokazały bardzo dużą ilość gazów i mas kałowych w jelitach, co utrudnia ocenę narządów. Z tego co widoczne - nie stwierdzono nieprawidłowości. Zalecono Cipronex, Tri-lac i NoSpa i pacjentkę chciano odesłać do domu, mimo że nie mogła chodzić. Dopiero raban małżonki pacjentki spowodował, że zastosowano jakiś lek przeciwbólowy i karetka odwiozła pacjentkę do domu.
Pierwsze dni znów były trudne, 2 maja równoczesne zastosowanie Cipronexu wraz z lekami przeciwciśnieniowymi (pacjentka cierpi na wysokie ciśnienie) o mało co nie doprowadził do stanu zawałowego (ciśnienie 70/35). Jednak zastosowane leczenie zdawało się przynosić skutek. 5 maja dokonany jest posiew, a 9 maja jego wynik jest ujemny. 10 maja lekarz POZ zaleca odstawienie antybiotyku. Z przezorności pacjentka 11 maja prywatnie zleca badanie ogólne moczu, okazuje się że wciąż są liczne bakterie i nabłonki płaskie, duża liczba leukocytów - 25, w polu widzenia 10-20, czyli zakażenie bakteryjne wciąż jest obecne. W tej sytuacji pacjentka powraca do Cipronexu. Prywatna wizyta u gastrologa nie przynosi żadnego skutku poza wydatkiem 120 złotych.
Nie wiadomo czemu, ale 13-14 maja następuje znów wściekły atak bólu obejmujący również dzień, jednak po tym następuje poprawa. Lekarka POZ w tej sytuacji zaleca nowy antybiotyk AMOKSIKLAV (dla jasności ten lek jest skuteczny zarówno w zakażeniach dróg moczowych jak i jelit) oraz daje skierowanie do szpitala. Następuje poprawa zwłaszcza w dzień, wprawdzie ostre bóle poranne pojawiają się jeszcze 20/21 maja, ale lek przeciwbólowy powoduje osłabienie a nawet ustąpienie bólu). Bóle występowały już w zasadzie jedynie wieczorem i porannie. Co warto zauważyć, iż w stosunku do okresu sprzed 30 kwietnia, liczba zastosowanych leków przeciwbólowych mogła zostać zmniejszona. W tym czasie powstrzymano dalszy spadek wagi ciała, pacjentka znów zaczęła jeść, w dzień normalnie już funkcjonowała i regularnie oddawała stolec (co przedtem nie było możliwe). Faktem też, iż spożywała większą liczbę płynów, a także naturalne środki oczyszczania (soki owoców ze świeżych i suszonych owoców np. Śliwek i Żurawiny, sok z selera i pietruszki, trochę ziół np. pokrzywy) oraz probiotyki.
24 maja - Szpital (który niby miał urologię) miał wolne miejsce i przyjął pacjentkę. W międzyczasie przeprowadzone badanie ogólne moczu kolejny raz stawia znak zapytania - wykazuje owszem leukocyty, ale w opisie zamiast bakterii pojawiają się komórki drożdży.
W szpitalu pacjentka przebywała 10 dni do 2 czerwca br. O tym jak wygląda praktyka szpitalna, wie każdy kto się z tym zetknął, inni nawet jeżeli to opisać - przeczytają, ale tak naprawdę nie zrozumieją, bo tego nie przeżyli. Znieczulica części personelu, 7 złotych dziennie na posiłki na dobę (można się domyśleć jakie jedzenie), nuda (brak telewizji, bo szpital musiałby zapłacić), poczucie że personel nie zajmuje się realnie tobą i twoimi problemami
Liczono, że badania przeprowadzone w warunkach szpitalnych umożliwi wykrycie źródła bólu i postawienie prawidłowej diagnozy. Liczono... Przeprowadzono liczne badania, włącznie z markerami nowotworowymi. 25 maja RTG jamy brzusznej kolejny raz wykazał dużą ilość gazów i mas kałowych w pętlach jelitowych (czyżby nie można było odpowiednio przygotować pacjentkę do badania?). W miednicy mniejszej po stronie lewej owalny, dobre wysycony cień wym 14 x 11 mm - tabletka? Tej sprawy nie wyjaśniono, może dlatego że późniejsza tomografia komputerowa nic nie wykazała. USG i TK potwierdziły torbiel w lewej nerce 27 mm (ale przecież nie powoduje to takich napadów bólu). Tomografia nie wykazała żadnych nieprawidłowości - owszem torbiel 9 mm w wątrobie, ale bez zmian ogniskowych. Badania przeprowadzone przed opuszczeniem szpitala wykazują stan ogólny dobry - nieliczne baterie w moczu, leukocyty w normie, podwyższone w polu widzenia erytrocytów 10-12 wpw, badanie krwi - prawidłowe, jedynie GFR - 46 ml/min/1.73 m2 jest a niskie, mały problem tarczycowy (norma TSH w badaniu szpitalnym - 2 razy poniżej normy, ale to same badanie na dzień przed pobytem szpitalnym wykazywał TSH w normie) i osteoporoza (ale ten fakt występował także w latach ubiegłych). W tej sytuacji w epikryzie karty szpitalnej lekarka stwierdziła, że nie znaleziono organicznej przyczyny dolegliwości bólowych, a wypisano pacjentkę w stanie ogólnej poprawy. Konkluzja lekarki - zespół jelita drażliwego (ale czy spowodowałby aż tak wściekłe napady?).
Dodajmy, że w szpitalu pacjentka straciła kolejne 2 kg, jedynie co pozytywne - w dalszym ciągu brała dużo płynów. W leczeniu szpitalnym stosowano Metizol, Noliprel, Tertensif i Prestarium, Kalipoz, IPP, Amlozek, NaCl, KVL, MgS04, Bisocard, Hydroxizinum, Vigantol. Jednorazowo zastosowano Pyralgina i papaweryna dożylnie, a do leczenia zastosowano także Mebewerynę. Zalecono jedynie Duspatalin retard, Thyrozol (na tarczycę), Co Prestarium i Tertensif (na nadciśnienie), Kalipoz (potas), Bisocard (na serce) i Vigantol (krople).
Atak bólu nastąpił 2 czerwca ok. 18.00 już po powrocie do domu. Następne dni ostry ból powracał wieczorem i rankiem, tak jakby był związany z leżeniem. Nawet Poltram Combo nie wystarczył już do uśmierzenia bólu (w kilka dni poprzedzające pobyt szpitalny, lek ten umożliwiał uśmierzenie bólu, czyli ten ostatni był słabszy). Ból w trakcie dnia występuje, choć pacjentka może funkcjonować. Pacjentka korzysta także z ziół - Melisę i Rumianku celem złagodzenia objawów bólowych i na uspokojenie. Stolec - w miarę regularny, powróciła waga sprzed pobytu szpitalnego.
Lekarka POZ czuje się bezradna. Kiedyś lekarze szukali aż znaleźli, dziś ww. przypadek - to tylko usługa, za którym idą pieniądze. 3 pobyty w SOR, 1 pobyt szpitalny, niezliczona liczba wizyt lekarskich, a w lutym 2011 roku pewna posłanka z komisji zdrowia stwierdziła, że starsi ludzie to kłopot, bo "chodzą do lekarza co dwa tygodnie dla rozrywki". Nota bene - koszt tych usług w wyniku braku właściwej diagnozy jest znacznie wyższy - niż gdyby od razu przeprowadzono wszystkie właściwe badania (nie wiemy czy istotne - ale wciąż nie zlecono badania kału). Czy jakiś lekarz postawi w końcu prawidłową diagnozę? Tymczasem pacjentka cierpi. Jak długo?
Wściekłe ataki z przerwami obejmowały już cały dzień. W międzyczasie pacjentka nie miała ochoty na jedzenie, traciła wagę, a stan psychiczny się znacząco pogarszał. Apogeum przyszło pod koniec kwietnia. 28 kwietnia pogotowie zabrakło panią W znów do SOR. Kolejny raz te sama badania USG, moczu i krwi. Szpital znów stwierdził zakażenie dróg moczowych (liczne bakterie, leukocyty - dużo, azotyny - obecne, reszta w normie). Badanie krwi w zasadzie w normie, także CRP, nieznacznie podwyższona kreatynina w surowicy, niski GFR 45,6 (norma powyżej 60). USG tym razem wykazał w nerce lewej torbiel korową 20 mm, w śródbrzuszu duża ilość odbić gazowych z jelit. Esica i końcowy odcinek zstępnicy widoczne odcinkowo bez ewidentnego pogrubienia ściany. W wątrobie zmiana w lewym płacie 7mm może odpowiadać naczyniakowi. RTG jamy brzusznej znów nic nie wykazał poza zaleganiem mas kałowych. Po podaniu buscolizyny, Nospy i NaCl pacjentkę odesłano bez żadnej recepty co czynić. Zalecono posiew i antybiogram moczu oraz leczenie w poradni urologicznej.
Nie minęły 2 dni i w niedzielę 30 kwietnia znów pogotowie ratunkowe musiało zawieść pacjentkę do SOR tym razem do innego szpitala, w którym niby jest urologia. Ratownicy z pogotowia stwierdzili bowiem, że prawdopodobnie to atak kolki nerkowej. Tego dnia na SORze nie było urologa ale pani neurolog, która nawet nie zbadała pacjentki. Badanie moczu znów wykazało zakażenie dróg moczowych (liczne bakterie, dużo leukocytów w tym także w polu widzenia, nieznacznie podwyższony poziom erytrocytów, obecne azotyny, bardzo liczne baterie i nabłonki płaskie). Badanie krwi w zasadzie w normie, poza nieco podwyższonym poziomem kreatyniny w surowicy. USG i RTG jamy brzusznej pokazały bardzo dużą ilość gazów i mas kałowych w jelitach, co utrudnia ocenę narządów. Z tego co widoczne - nie stwierdzono nieprawidłowości. Zalecono Cipronex, Tri-lac i NoSpa i pacjentkę chciano odesłać do domu, mimo że nie mogła chodzić. Dopiero raban małżonki pacjentki spowodował, że zastosowano jakiś lek przeciwbólowy i karetka odwiozła pacjentkę do domu.
Pierwsze dni znów były trudne, 2 maja równoczesne zastosowanie Cipronexu wraz z lekami przeciwciśnieniowymi (pacjentka cierpi na wysokie ciśnienie) o mało co nie doprowadził do stanu zawałowego (ciśnienie 70/35). Jednak zastosowane leczenie zdawało się przynosić skutek. 5 maja dokonany jest posiew, a 9 maja jego wynik jest ujemny. 10 maja lekarz POZ zaleca odstawienie antybiotyku. Z przezorności pacjentka 11 maja prywatnie zleca badanie ogólne moczu, okazuje się że wciąż są liczne bakterie i nabłonki płaskie, duża liczba leukocytów - 25, w polu widzenia 10-20, czyli zakażenie bakteryjne wciąż jest obecne. W tej sytuacji pacjentka powraca do Cipronexu. Prywatna wizyta u gastrologa nie przynosi żadnego skutku poza wydatkiem 120 złotych.
Nie wiadomo czemu, ale 13-14 maja następuje znów wściekły atak bólu obejmujący również dzień, jednak po tym następuje poprawa. Lekarka POZ w tej sytuacji zaleca nowy antybiotyk AMOKSIKLAV (dla jasności ten lek jest skuteczny zarówno w zakażeniach dróg moczowych jak i jelit) oraz daje skierowanie do szpitala. Następuje poprawa zwłaszcza w dzień, wprawdzie ostre bóle poranne pojawiają się jeszcze 20/21 maja, ale lek przeciwbólowy powoduje osłabienie a nawet ustąpienie bólu). Bóle występowały już w zasadzie jedynie wieczorem i porannie. Co warto zauważyć, iż w stosunku do okresu sprzed 30 kwietnia, liczba zastosowanych leków przeciwbólowych mogła zostać zmniejszona. W tym czasie powstrzymano dalszy spadek wagi ciała, pacjentka znów zaczęła jeść, w dzień normalnie już funkcjonowała i regularnie oddawała stolec (co przedtem nie było możliwe). Faktem też, iż spożywała większą liczbę płynów, a także naturalne środki oczyszczania (soki owoców ze świeżych i suszonych owoców np. Śliwek i Żurawiny, sok z selera i pietruszki, trochę ziół np. pokrzywy) oraz probiotyki.
24 maja - Szpital (który niby miał urologię) miał wolne miejsce i przyjął pacjentkę. W międzyczasie przeprowadzone badanie ogólne moczu kolejny raz stawia znak zapytania - wykazuje owszem leukocyty, ale w opisie zamiast bakterii pojawiają się komórki drożdży.
W szpitalu pacjentka przebywała 10 dni do 2 czerwca br. O tym jak wygląda praktyka szpitalna, wie każdy kto się z tym zetknął, inni nawet jeżeli to opisać - przeczytają, ale tak naprawdę nie zrozumieją, bo tego nie przeżyli. Znieczulica części personelu, 7 złotych dziennie na posiłki na dobę (można się domyśleć jakie jedzenie), nuda (brak telewizji, bo szpital musiałby zapłacić), poczucie że personel nie zajmuje się realnie tobą i twoimi problemami
Liczono, że badania przeprowadzone w warunkach szpitalnych umożliwi wykrycie źródła bólu i postawienie prawidłowej diagnozy. Liczono... Przeprowadzono liczne badania, włącznie z markerami nowotworowymi. 25 maja RTG jamy brzusznej kolejny raz wykazał dużą ilość gazów i mas kałowych w pętlach jelitowych (czyżby nie można było odpowiednio przygotować pacjentkę do badania?). W miednicy mniejszej po stronie lewej owalny, dobre wysycony cień wym 14 x 11 mm - tabletka? Tej sprawy nie wyjaśniono, może dlatego że późniejsza tomografia komputerowa nic nie wykazała. USG i TK potwierdziły torbiel w lewej nerce 27 mm (ale przecież nie powoduje to takich napadów bólu). Tomografia nie wykazała żadnych nieprawidłowości - owszem torbiel 9 mm w wątrobie, ale bez zmian ogniskowych. Badania przeprowadzone przed opuszczeniem szpitala wykazują stan ogólny dobry - nieliczne baterie w moczu, leukocyty w normie, podwyższone w polu widzenia erytrocytów 10-12 wpw, badanie krwi - prawidłowe, jedynie GFR - 46 ml/min/1.73 m2 jest a niskie, mały problem tarczycowy (norma TSH w badaniu szpitalnym - 2 razy poniżej normy, ale to same badanie na dzień przed pobytem szpitalnym wykazywał TSH w normie) i osteoporoza (ale ten fakt występował także w latach ubiegłych). W tej sytuacji w epikryzie karty szpitalnej lekarka stwierdziła, że nie znaleziono organicznej przyczyny dolegliwości bólowych, a wypisano pacjentkę w stanie ogólnej poprawy. Konkluzja lekarki - zespół jelita drażliwego (ale czy spowodowałby aż tak wściekłe napady?).
Dodajmy, że w szpitalu pacjentka straciła kolejne 2 kg, jedynie co pozytywne - w dalszym ciągu brała dużo płynów. W leczeniu szpitalnym stosowano Metizol, Noliprel, Tertensif i Prestarium, Kalipoz, IPP, Amlozek, NaCl, KVL, MgS04, Bisocard, Hydroxizinum, Vigantol. Jednorazowo zastosowano Pyralgina i papaweryna dożylnie, a do leczenia zastosowano także Mebewerynę. Zalecono jedynie Duspatalin retard, Thyrozol (na tarczycę), Co Prestarium i Tertensif (na nadciśnienie), Kalipoz (potas), Bisocard (na serce) i Vigantol (krople).
Atak bólu nastąpił 2 czerwca ok. 18.00 już po powrocie do domu. Następne dni ostry ból powracał wieczorem i rankiem, tak jakby był związany z leżeniem. Nawet Poltram Combo nie wystarczył już do uśmierzenia bólu (w kilka dni poprzedzające pobyt szpitalny, lek ten umożliwiał uśmierzenie bólu, czyli ten ostatni był słabszy). Ból w trakcie dnia występuje, choć pacjentka może funkcjonować. Pacjentka korzysta także z ziół - Melisę i Rumianku celem złagodzenia objawów bólowych i na uspokojenie. Stolec - w miarę regularny, powróciła waga sprzed pobytu szpitalnego.
Lekarka POZ czuje się bezradna. Kiedyś lekarze szukali aż znaleźli, dziś ww. przypadek - to tylko usługa, za którym idą pieniądze. 3 pobyty w SOR, 1 pobyt szpitalny, niezliczona liczba wizyt lekarskich, a w lutym 2011 roku pewna posłanka z komisji zdrowia stwierdziła, że starsi ludzie to kłopot, bo "chodzą do lekarza co dwa tygodnie dla rozrywki". Nota bene - koszt tych usług w wyniku braku właściwej diagnozy jest znacznie wyższy - niż gdyby od razu przeprowadzono wszystkie właściwe badania (nie wiemy czy istotne - ale wciąż nie zlecono badania kału). Czy jakiś lekarz postawi w końcu prawidłową diagnozę? Tymczasem pacjentka cierpi. Jak długo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz