10 i 24 MAJA
WYBORY
ODDAJ GŁOS
Zbliżają się wybory prezydenckie (10 i 24 maja). Zamiast narzekać
na swój los, jak źle jest w naszym kraju, twierdzić że nic się nie da, weź
udział w tych wyborach. Czy są uczciwe – oczywiście nie. Czy będą sfałszowane?
Najlepszy sposób by zmniejszyć ich skalę jest właśnie uczestnictwo, oddanie
głosu, a tym samym utrudnienie. Jeżeli będzie
nas wystarczająco dużo, to nawet fałszerstwa nie zmienią ostatecznego
rezultatu. Na kogo głosować? Na pewno
nie na obecnego prezydenta. Dlaczego? Bo
Prezydent
RP to strażnik i gwarancja konstytucji, czyli m.in zasady sprawiedliwości
społecznej, swobód obywatelskich, prawa do bezpłatnego publicznego leczenia. Te
zasady przez 5 lat prezydentury Bronisława Komorowskiego nie zostały przez
niego przestrzegane.
Prezydent
podpisał ustawy zdrowotne, które utrudniały bezpłatne leczenie (ustawa
refundacyjna, która ograniczyła zakres refundacji, pakiet onkologiczny i
kolejkowy, itd). Zgodził się także na wydłużenie wieku emerytalnego do 67 lat
czyli o blisko 7 lat dla kobiet np. ciężko pracujących w hipermarketach i za
śmieszne pieniądze. Podpisał także 13 ustaw podwyższających podatki (w tym
podatek VAT do 23%, co oczywiście podniosło koszty utrzymania). Dzięki
prezydentowi więcej płacimy za śmiecie (nowelizacja ustawy o czystości i
porządku w gminach).
Nie
tylko prezydent podpisywał ustawy umożliwiające łupienie obywateli, ale także w
jego kancelarii trwały prace nad opłatą urbanistyczną (z konstrukcją
analogiczną jak podatek katastralny). W kampanii uzyskał wsparcie włodarzy
większych miast, którzy dokonywali drastycznych podwyżek opłat wieczystego. Nie
było natomiast słychać głosu prezydenta w obronie użytkowników wieczystych, nie
było zaskarżenia wielu przepisach do Trybunału Konstytucyjnego.
Podsumowując
swoją kadencję, prezydent szczycił się 840 podpisanymi ustawami, w znaczącej
większości były to buble prawne, które nigdy nie powinny były ujrzeć światła
dziennego. Co gorsza, podpisze także dalsze szkodliwe ustawy, które do niego
wpłyną. W parlamencie np. trwają prace nad kodeksem postępowania cywilnego,
zgodnie z którym sędzia w stosunku do którego złożono wniosek o wyłączenie,
będzie nadal prowadził sprawę, tyle że bez prawa wydania wyroku (zrobi to
wówczas jego kolega). A przecież wiadomo, że sposób prowadzenia postępowania
może wpłynąć na ostateczny wyrok. Taką ustawę prezydent w imię
"zgody" zapewne podpisze, ustawę która łamie konstytucyjną zasadę
demokratycznego państwa prawnego
Prezydenckie
hasła "zgoda i bezpieczeństwo", "Polski racjonalnej i
radykalnej" w tym kontekście to naigrywanie się ze społeczeństwa. Jeżeli
prezydent Komorowski zostanie ponownie wybrany, nic się nie zmieni, natomiast
możemy się spodziewać np. podatku katastralnego (czyli kilka - kilkanaście
tysięcy złotych od naszych mieszkań). I nie ma co wierzyć prezydentowi, jego
obiecanki to cacanki, nie dotrzymał słowa ws podatków, wieku emerytalnego,
nie-prywatyzowania szpitali. Nowych obietnic także nie dotrzyma. 10 i 24 maja
możemy wystawić prezydentowi rachunek za owe 5 lat.
dr Daniel Alain Korona
PODWYŻKA CEN
GAZU PRZY KONWERSJI M3 NA KWH
Gdy
Stowarzyszenie Interesu Społecznego WIECZYSTE protestowało w ubiegłym roku
przeciwko przepisom wprowadzającym nowy sposób rozliczenia gazu (z m3 na kwh) a
co zatem idzie podwyżkom opłat za gaz, Ministerstwo Gospodarki w piśmie z dnia
24.12.2015 (DRO-III-022-2/5/14) uspokajało, iż precyzyjne określenie zasad dokonywania przeliczeń
zużycia z jednostek objętości na jednostki energii wyklucza stosowanie przez
przedsiębiorstwa energetyczne dowolności w naliczaniu opłat za dostarczony
odbiorcom gaz ziemny (zob. http://serwis21.blogspot.com/2015/01/ceny-gazu-moga-byc-wyzsze.html).
Stowarzyszenie ze swej strony stwierdzało
zaś, iż nowy sposób naliczenia opłat
gazowych, dla zwykłych konsumentów niezrozumiały, umożliwi manipulację i
dokonanie podwyżki cenowej (zob. http://serwis21.blogspot.com/2014/08/beda-mogli-cie-oszukiwac-na.htmli http://serwis21.blogspot.com/2014/08/wspoczynnikiem-konwersji-rozliczen.html)
Osoby, które teraz otrzymały rachunki za gaz mogą się
przekonać, iż rację w tym sporze miało Stowarzyszenie. Cena za zużyty gaz została znacząco podwyższona. By konsumenci nie
zorientowali się i przełknęli tą gorzką pigułkę dopuszczono się manipulacji w
nadesłanych fakturach i informacjach, tak aby zdezinformować konsumenta.
Dla lepszego wyjaśnienia jak dokonano manipulacji posłużymy się przykładem
gospodarstwa domowego bloku 4-pietrowego z warszawskiej Sadyby przy ul.
Sobieskiego.
Otóż o ile opłata abonamentowa się nie zmieniła, o tyle już dystrybucja stała podwyższono z 3,69 do 3,80 złotych miesięcznie (+11 gr). Cena gazu za m3 wynosiła w ubr. 1,6715 zł/m3 netto (paliwo gazowe + dystrybucja zmienna), a w okresie od 1.04 do 30.04.2014 - 1,78890 zł/m3. Po wprowadzeniu nowego systemu rozliczenia tj. w okresie 1.08-31.12.2014 cena m3 skonwertowanego (uwzględniając paliwo wraz z dystrybucją zmienną) wzrosła do 1,81674 a w okresie od 1 stycznia 2015 - 1,800749 zł/m3 netto (przy współczynniku konwersji 11,182 z m3 na kwh).
Otóż o ile opłata abonamentowa się nie zmieniła, o tyle już dystrybucja stała podwyższono z 3,69 do 3,80 złotych miesięcznie (+11 gr). Cena gazu za m3 wynosiła w ubr. 1,6715 zł/m3 netto (paliwo gazowe + dystrybucja zmienna), a w okresie od 1.04 do 30.04.2014 - 1,78890 zł/m3. Po wprowadzeniu nowego systemu rozliczenia tj. w okresie 1.08-31.12.2014 cena m3 skonwertowanego (uwzględniając paliwo wraz z dystrybucją zmienną) wzrosła do 1,81674 a w okresie od 1 stycznia 2015 - 1,800749 zł/m3 netto (przy współczynniku konwersji 11,182 z m3 na kwh).
Jak widać z powyższego cena
gazu w obu okresach była wyższa niż w okresie poprzednim, mimo że ceny gazu na
całym świecie tanieją. Odbiorcy, który w roku poprzednim płacił 404,12 zł
brutto, teraz przyszło zapłacić 441,81 zł czyli o ponad 37 złotych więcej.
Wprawdzie nasz odbiorca skonsumował o 10 m3 gazu więcej niż w poprzednim roku,
ale nawet uwzględniając ten fakt (wynikły z nieco dłuższego okresu
rozliczeniowego o 24 dni za kwieceń 2014, w którym obowiązywały zresztą stare
zasady rozliczeniowe) różnica wynosi wciąż 19,69 złotych (czyli ok. 4,9% więcej).
Powyższy przypadek nie jest incydentalny. Do Stowarzyszenia dociera wiele głosów mieszkańców Warszawy informujących o wyższych fakturach za gaz. Tyle są warte zapewnienia rządu, Ministerstwa Gospodarki, że nie będzie dowolności w naliczeniu opłat. Już w pierwszym roku dokonali manipulacji cenowej poprzez ustalenie wysokości opłaty w kwh przy danym poziomie konwersji. A to dopiero początek, teraz będą mogli manipulować samym wskaźnikiem konwersji, przywołując rzekomą wyższą kaloryczność gazu.
WYŻSZY ETAP
ABSURDU. Postanowienia ws. nieistniejących zażaleń
Spór
pomiędzy Stowarzyszeniem Interesu Społecznego WIECZYSTE a I wydziałem Sądu
Rejonowego Warszawa Śródmieście przeszedł już na wyższy etap - absurdu
sądowego. Już z klasycznymi zażaleniami Stowarzyszenia Sąd miał nie lada
problem. Teraz dojdą zażalenia na postanowienia ws. nieistniejących zażaleń.
Przypominamy, iż Stowarzyszenie zostało najpierw dopuszczone do postępowania ws. aktualizacji opłat użytkowania wieczystego pani J, następnie po roku odmówiono dopuszczenia. Jak należało się spodziewać Stowarzyszenie zaczęło składać zażalenia na wszelkie postanowienia, wezwania, zarządzenia oraz zażądało wyłączenia sędziego - słowem zastosowało klasyczną obstrukcję prawną. Efekt, Sąd całkowicie się pogubił.
Przypominamy, iż Stowarzyszenie zostało najpierw dopuszczone do postępowania ws. aktualizacji opłat użytkowania wieczystego pani J, następnie po roku odmówiono dopuszczenia. Jak należało się spodziewać Stowarzyszenie zaczęło składać zażalenia na wszelkie postanowienia, wezwania, zarządzenia oraz zażądało wyłączenia sędziego - słowem zastosowało klasyczną obstrukcję prawną. Efekt, Sąd całkowicie się pogubił.
9.04
Sąd wydał postanowienie odrzucające zażalenie z dnia 13.02.2015 na zarządzenie
sędziego z 5 lutego w przedmiocie opłaty sądowej. Jak wynika z posiadanych
dokumentów papierowych przez Stowarzyszenie, a także z plików
komputerowych takowego zażalenia Stowarzyszenie nie złożyło. W dniu 13
lutego 2015 Stowarzyszenie złożyło pismo zatytułowane "zażalenie" w
związku z wezwaniem z dn. 5 lutego dotyczące uzupełnienia braków formalnych
(wartość sporu, zakres zaskarżenia) oraz wskazujące, iż nie uczestniczy
w żadnym postępowaniu przeciwko Zarządowi Transportu Miejskiego jak zapisano w
wezwaniu. Zażalenie Stowarzyszenia zatem dotyczyło wezwania/
zarządzenia ws. nieistniejącego powództwa, a nie wysokości opłaty sądowej.
Zatem skąd zatem Sąd wyciągnął "zażalenie" z 13 lutego ws. opłaty
sądowej - nie wiadomo.
Nie
dość na tym Sąd 16 kwietnia wezwał Stowarzyszenie do uiszczenia opłaty
sądowej ws. zażalenia na zarządzenie z dnia 23.02.2015. Nie byłoby w tym
nic dziwnego, gdyby nie fakt że nie wskazano wysokości tej opłaty. Jak widać
Sąd uznał, że Stowarzyszenie ma zdolności telepatyczne i jest w stanie czytać w
myślach Sądu o wysokości opłaty. Żeby było zabawniej, znów wezwanie dotyczy
powództwa przeciw Zarządowi Transportu Miejskiego, którego formalnie nie ma.
Sprawa dotyczy przecież wyłącznie Miasta Stołecznego Warszawa reprezentowanego
przez Prezydenta, użytkownika wieczystego i Stowarzyszenia jako interwenienta
(sygn. akt I C 2818/12).
Takiego prezentu Stowarzyszenie się nie spodziewało, i teraz będzie mogło złożyć zażalenie na kolejne postanowienie i wezwanie, tym razem ws. nieistniejącego powództwa i nieistniejącego zażalenia.
Takiego prezentu Stowarzyszenie się nie spodziewało, i teraz będzie mogło złożyć zażalenie na kolejne postanowienie i wezwanie, tym razem ws. nieistniejącego powództwa i nieistniejącego zażalenia.
21 maja 2015 godz. 10.30
Sąd Rejonowy Warszawa Śródmieście,
ul. Marszałkowska 82 (wejście od ul. Żurawia) s.238
rozprawa z powództwa Stowarzyszenia Interesu Społecznego WIECZYSTE
przeciw Skarbowi Państwa - Minister Sprawiedliwości
o ustalenie nieistnienia stosunku prawnego z tytułu pism sądowych nie zawierających podpisu i pieczątki (sygn. akt VI C 550/14)
ZAPRASZAMY
AFERA SKOKÓW,
RACZEJ KNFu. Brak realnego nadzoru Komisji nad SKOKami
W
sejmie powołano obradującą w trybie niejawnym podkomisję zajmującą się sprawami
SKOKów. Politycy PO i część mediów sugeruje, oskarża PIS, Andrzeja Dudę że
próbowali uniemożliwić a przynajmniej opóźnić nadzór Komisji Nadzoru
Finansowego nad Kasami. Tymczasem prawda jest taka, iż realnego nadzoru KNF nad
SKOKami nadal nie ma (mimo, że ustawa weszła w życie w 2012 roku), skoro
Komisja wciąż nie dokonuje podstawowej oceny nadzorczej Kas.
OBJĘCIE SKOKów NADZOREM: Z
dniem 27 października 2012 r. spółdzielcze kasy oszczędnościowo – kredytowe
(SKOK–i) miały zostać objęte państwowym nadzorem, sprawowanym przez Komisję
Nadzoru Finansowego (KNF). Realizując ten nadzór w ubiegłym roku
Komisja zobowiązała podała, 42 z 52
kas do realizacji programu
postępowania naprawczego, a w przypadku 23 SKOK-ów KNF prowadziła postępowania
w przedmiocie ustanowienia w kasie zarządcy komisarycznego. Komisja także
odmówiła zatwierdzenia 7 prezesów SKOK. Jako powód podano brak rękojmi
ostrożnego i stabilnego zarządzania kasą. Wszystko brzmi groźnie.
Jednak powyższe działania wcale nie świadczą, że istnieje
realny nadzór KNF nad SKOKami. Są to bowiem działania urzędnicze, które powinny
być następstwem realnych działań nadzorczych w postaci badania i oceny SKOKów.
Innymi słowy KNF powinien dokonać najpierw tzw. oceny BION (Badanie i Ocena
Nadzorcza).
NADZÓR
POPRZEZ BION: Dla niewtajemniczonych
wyjaśniam, iż KNF przyjął przed laty system nadzoru opartego na analizie
ryzyka. Jak informuje KNF na swojej stronie internetowej: Nadzorowane
instytucje finansowe są w systemie ciągłym oceniane na bazie ryzyka, z
wykorzystaniem metodyki BION. Od oceny BION jest uzależniona intensywność
działań nadzorczych, w szczególności o charakterze inspekcyjnym. Umożliwia to
efektywniejszą alokację zasobów UKNF, które są kierowane do obszarów i
podmiotów generujących najwyższe ryzyko. W toku oceny BION wykorzystuje
się wszelkie dostępne nadzorowi informacje, pozyskane m.in. w czasie inspekcji,
wizyt i spotkań nadzorczych, postępowań licencyjnych, kontaktów z
właścicielami, analizy sprawozdawczości okresowej i odpowiedzi na dodatkowe
zapytania UKNF (kwestionariusze, wezwania nadzorcze, ankiety itp.). Proces BION
jest wspierany przez systemy informatyczne UKNF służące do wymiany informacji
nadzorczych z instytucjami finansowymi. Efektem BION jest dokonanie przez
nadzór oceny:
• poziomu
ryzyka w instytucji finansowej,
• jakości
procesu zarządzania przez instytucję finansową istotnymi ryzykami,
• poziomu
kapitału pokrywającego ryzyko w instytucji finansowej,
• zgodności
działalności instytucji finansowej z przepisami prawa i regulacjami
wewnętrznymi.
OCENA BION BANKÓW: Co
jest badane w ramach BION banków?
-
ryzyko kredytowe, czyli ryzyko nieoczekiwanego niewykonania zobowiązania lub
pogorszenia się zdolności kredytowej zagrażającej wykonaniu zobowiązania.
-
ryzyko rynkowe, czyli ryzyko utraty wartości aktywów, wzrostu poziomu
zobowiązań lub negatywnej zmiany wyniku finansowego w rezultacie wrażliwości na
zmienność cen na rynku.
-
ryzyko płynności, czyli niewywiązania się z bieżących zobowiązań w wyniku
niedopasowania przepływów finansowych.
-
ryzyko operacyjne, czyli prawdopodobieństwo wystąpienia straty związanej z
niedostateczną efektywnością działań ludzi, systemów, procesów zachodzących w
podmiocie oraz czynnikami zewnętrznymi.
-
ryzyko modeli (wdrożenia nieprawidłowo zdefiniowanych modeli, taryf lub
parametrów),
-
ryzyko biznesowe (nieosiągnięcia założonych i koniecznych celów ekonomicznych z
powodu niepowodzenia w rywalizacji rynkowej),
-
ryzyko kapitałowe (wynikające z niezapewnienia kapitału wystarczającego do
absorpcji strat nieoczekiwanych),
-
ryzyko zarządzania (związane z niewłaściwym zarządzaniem, złą identyfikacją i
ograniczaniem ryzyka prowadzonej działalności, brakiem lub niewystarczającym
działaniem kontroli wewnętrznej, nieodpowiednim stosowaniem procedur
wewnętrznych lub ich nieprzestrzeganiem).
Jak
wyjaśnia KNF - Korzyścią z
BION jest stworzenie mechanizmu stosowania wobec danej instytucji środków
nadzorczych adekwatnych do oceny, zmierzających do poprawy sytuacji w obszarach
generujących nadmierne ryzyko. Podstawowym kryterium określenia priorytetu i
częstotliwości działań nadzorczych jest poziom ryzyka.
BRAK OCENY BION SKOKów: Należałoby
się zatem spodziewać, iż taka ocena BION jest przeprowadzana chociażby dla
bezpieczeństwa klientów SKOK, a wszelkie działania KNF w/s SKOKów wynikają
m.in. z dokonanej oceny BION. Tymczasem tak nie jest. 30 marca Stowarzyszenie Interesu
Społecznego WIECZYSTE zwróciło się do KNF o udzielenie informacji ws. oceny
BION SKOKów za lata 2012-2014, ze szczególnym uwzględnieniem SKOKu Wołomin i
SKOKu Wspólnota (czyli 2 SKOKów, których ogłoszono upadłość). W odpowiedzi z
dn. 31.03.2015 r. nr DKS/0511/41/2/2015/MB Komisja Nadzoru Finansowego
stwierdziła jednak, iż nie może zadośćuczynić wnioskowi, gdyż Ocena BION nie była dotychczas
nadawana Spółdzielczym Kasom Oszczędnościowo-Kredytowym.
NA CZYM POLEGA NADZÓR KNF? Przypomnijmy, iz BION jest
podstawowym instrumentem oceny nadzorczej. Skoro nie dokonywano ocen BION, to
rodzą się kolejne pytania: Dlaczego KNF nie dokonuje oceny BION SKOKów, tak jak
w przypadku innych instytucji finansowych? Na czym polega nadzór KNFu, skoro
ten ostatni nie dokonuje oceny BION? I wreszcie jak można mówić o tym, iż
blokowano, opóźniano nadzór, skoro KNF tego nadzoru wciąż nie wykonuje, mimo że
ustawa przewidująca nadzór Komisji nad SKOKami weszła w życie 3 lata temu.
Dr
Daniel Alain Korona
(Nie)bezpieczeństwo zdrowotne czyli opóźnienie
leczenia okulistycznego
Jednym
z haseł prezydenta Komorowskiego (PO) jest zgoda i bezpieczeństwo. Jednym z
nieustannych powtarzanych sloganów przez ministra zdrowia Bartosz Arłukowicza
jest iż pacjent, może czuć się bezpiecznie. Tak mówił przy ustawie
refundacyjnej, tak mówił przy okazji strajku lekarzy, tak mówił w związku z
pakietem onkologicznym i kolejkowym. Za każdym razem, życie zweryfikowało
rozwiązanie ustawowe podpisane przez prezydenta i tak szumnie wychwalane przez
ministra. Efektem tych wszystkich rozwiązań jest, iż pacjent musi płacić za
świadczenia, które konstytucyjnie ma zagwarantowane jako bezpłatne.
Pan
D. regularnie pracuje przy komputerze i czasami zdarzaj się irytacja oczu,
łzawienie, drobne zapalenia. Zazwyczaj pomagały tzw. sztuczne łzy i zwykłe
okłady wodne. Tym razem było inaczej, nagle gwałtownie problemy z prawem okiem
nasiliły się, do tego stopnia, iż ból oka był bardzo silny, a na domiar przy
złego zapaleniu światła w nocy, spojrzeniu na światło telefonu komórkowego czy
nawet spojrzenie na światło dzienne przez okno stawał się wręcz nie do
zniesienia. Pan D. w celu złagodzenia objawów i zwalczenia zapalenia zastosował
przez jeden dzień okłady z rumianku. Pomogło na tyle, iż umożliwiło udanie się
do prywatnej przychodni. Okulista po zbadaniu stwierdził obce przezroczyste
ciało w oku. Skończyło się 100 zł. za konsultację i zabieg wyjęcia obcego ciała
Gdyby pan D. chciał udać się do publicznego okulisty, najpierw musiałby odwiedzić lekarza I kontaktu (co najmniej jeden dzień stracony), następnie zapisać się do okulisty (kolejny dzień), który wyznaczy dopiero termin (trzeci dzień) być za może za około 2 tygodnie. Z powyższego przykładu widać bezsens reformy zdrowotnej, albowiem lekarz I kontaktu nie byłby w stanie cokolwiek poradzić, bez zbadania oka (co wymaga aparatury odpowiedniej i wiedzy), a tymczasem w danej sprawie czas mógł odgrywać rolę, albowiem przyczyną zapalenia i problemu było przezroczyste obce ciało w oku. A co gdyby lekarz I kontaktu przepisał tylko zwykłe przeciwzapalne lekarstwa bez wyjęcie obcego ciała z oka i nie skierował do okulisty? A nawet gdyby skierował, to przecież pacjent pan D. straciłby więcej czasu, niż gdyby mógł od razu zapisać się do publicznego okulisty.
Zatem zamiast polepszyć stan leczenia pacjentów, opóźnia się leczenie okulistyczne czyli pogarsza stan zdrowia pacjentów Jedynym ratunkiem dla ludzi, którzy nie mogą czekać (bo sprawa jest np. dość pilna) jest prywatna służba zdrowia (nie refundowana z NFZ). Pytanie tylko co z tymi, których nie stać wysłupać 100 zł na konsultację medyczną, bo mają np. zbyt niską emeryturę lub są na bezrobociu?
Spór o status
stowarzyszeń
W sejmie, przy całkowitym milczeniu mediów, trwa ostry
bardzo istotny spór, o status, istnienie organizacji pozarządowych.
AKTUALNY STAN: Od
samego początku projekt budzi zastrzeżenia organizacji pozarządowych, który w
sposób szczególny uderzy w stowarzyszenia zwykłe. Do tej pory każde 3 osoby,
które chciały powołać stowarzyszenia dokonywały zgłoszenia i jeżeli w ciągu 30
dni nie zakazano działalności, mogło ono funkcjonować. Stowarzyszenie zwykłe
uzyskiwało dochody tylko ze składek członkowskich. W teorii co prawda było
zobowiązane do sprawozdawczości finansowej, ale większość stowarzyszeń zwykłych
tego wymogu nie przestrzegała, chociażby dlatego iż niektóre z nich nie
pobierają składek, a także dlatego iż w świetle orzecznictwa sądowego,
stowarzyszenia zwykłe nie mają organów, czyli organu zatwierdzającego w
rozumieniu ustawy o rachunkowości.
PROJEKT USTAWY: Nowa
ustawa ten stan całkowicie wywraca. Po pierwsze nie ma już zgłoszenia, ale jest
wniosek o wpis do ewidencji, co oznacza iż dopóty podmiot nie został wpisany,
nie może on rozpocząć działalności. Stowarzyszeniom zwykłym przyznano zdolność
prawną, prawo do dotacji, darowizn, ofiar publicznych i innych form
działalności finansowej. W efekcie stowarzyszenia nie uciekną przed
sprawozdawczością finansową, a to oznacza, iż część osób zrezygnuje z
uczestnictwa. Najgorsze jednak, iż ustawodawca chce wpisać do ustawy
odpowiedzialność subsydiarną członków, czyli członkowie stowarzyszeń mieliby
odpowiadać finansowo za zobowiązania stowarzyszenia w przypadku gdyby stało się
niewypłacalne. Tymczasem w stowarzyszeniach zarejestrowanych odpowiedzialności
członków nie ma, odpowiada tylko zarząd i to w świetle przepisów jedynie za
zobowiązania podatkowe.
MOŻLIWOŚĆ BLOKOWANIA TWORZENIA
STOWARZYSZEŃ: W nowej formule stowarzyszenia zwykłe
mogłyby działać także dopiero po wpisie do ewidencji, a nie jak dotychczas 30
dni po zgłoszeniu. A co w przypadku w którym organ nadzoru (starosta) nie
dokonuje wpisu, wówczas przysługiwałaby skarga do WSA na bezczynność. Przeciw
takiemu rozwiązaniu oponuje jednak Stowarzyszenie Interesu Społecznego
WIECZYSTE, który wskazuje iż postępowania sądowo-administracyjne mogą trwać 2
lata uwzględniając kasację do NSA (abstrahując już od kosztów procesowych), a w
tym czasie organizacja działać nie może. A co w przypadku w którym organ
uporczywie nie dokonuje wpisu (nawet w przypadku pozytywnego dla stowarzyszenia
orzeczenia)? Tego projektodawcy nie uwzględnili. W wyniku protestu
przedstawiciela Stowarzyszenia, który proponował szybszą drogę odwoławczą do
sądu rejestrowego, uznano że należy przeredagować zapisy, choć z drogi
sądowo-administracyjnej na razie nie zrezygnowano. Projektodawcy mają
uwzględnić natomiast możliwość ograniczenia czasowego rozstrzygania sprawy
przez WSA na wzór przepisów obowiązujących ws. informacji publicznej.
NIE DLA ODPOWIEDZIALNOŚCI
SUBSYDIARNEJ: Równie wielkie kontrowersje wzbudził zapis o
odpowiedzialności subsydiarnej członków stowarzyszeń zwykłych w przypadku
upadłości. Jest to o tyle istotny zapis, iż stowarzyszeniom zwykłym ustawodawca
chce przyznać prawo do zaciągania zobowiązań, kredytów? Przeciw takim zapisom
znów występują organizacje społeczne, wskazujące że spowoduje to zanik wielu
stowarzyszeń (członkowie zaczną się bać odpowiedzialności finansowej).
PREZYDENCKA „ZGODA” NIE Z
ORGANIZACJAMI SPOŁECZNYMI: Daniel Alain Korona ze Stowarzyszenia
Interesu Społecznego WIECZYSTE wezwał zatem przedstawiciela prezydenta
(wnioskodawcy projektu) by wykazał, że prezydenckie hasło wyborcze o zgodzie
nie był tylko pustym sloganem wyborczym i wycofał te propozycje. Jak można było
się spodziewać propozycji nie wycofano, „zgoda” prezydencka jak widać nie
obejmuje organizacji społecznych. Ostatecznie posłowie uznali, że być może
należy przedstawić propozycje alternatywne (czyli obok dotychczasowych także lekko
zmodyfikowane aktualne przepisy). Można się jednak obawiać, że to są jedynie
słowa mające nieco złagodzić opór organizacji społecznych.
GŁOSOWANIE
BEZ POPRAWEK
Minęło
25 lat od zakończenia PRL, zdawało się, iż epoka głosowania bez skreśleń (w
wyborach) czy głosowania bez poprawek (w parlamencie) odeszła do lamusa. Nic
bardziej błędnego, jak można było się przekonać w trakcie prac senackich nad
projektem ustawy o działaczach opozycji antykomunistycznej i osobach
represjonowanych z przyczyn politycznych. 8 i 9 kwietnia br. "prace"
nad ustawą toczyło się, aż w 3 komisjach senackich. Czy nie można było zwołać
jedną połączoną komisję, zwłaszcza iż miały ten sam scenariusz zdarzeń?
Marszałek
Wyrowiński przedstawiał ustawę, przedstawiciel rządu ją popierał, a spór był
nie tyle pomiędzy senatorami w sprawie (choć niektórzy senatorowie twierdzili,
iż sejm popsuł projekt ustawy, który wyszedł pierwotnie z senatu), co bardziej
z przedstawicielami stowarzyszeń weteranów, którzy nie kryli swego krytycznego
stosunku do tejże ustawy, niby uchwalonej dla nich.
USTAWOWY BUBEL: Przedstawiciel
Stowarzyszenia Walczących o Niepodległość 1956-89 dr Daniel Alain Korona
wskazywał na 3 zasadnicze kwestie:
Pierwsze
- w zakresie zapisu uzależniającego przyznania statusu działacza od wymogu
braku zachowanych dokumentów dot. tajnej współpracy z SB. W świetle tego
dokumentu, nie można by odmówić statusu działacza - osobie, która była TW,
jeżeli nie zachowały się dokumenty IPN, i na odwrót mogłaby nastąpić odmowa
przyznania statusu działacza osobie, co do której istnieje dokument informujący
o fakcie współpracy, nawet jeżeli byłby fałszywy (np. casus Kaczyńskiego). Nie
oceniając czy był czy nie był TW, Lech Wałęsa w świetle zapisu nie mógłby
ubiegać się o status działacza opozycji. Stąd też SWN 1956-89 popiera
propozycję Biura Legislacyjnego Senatu rozszerzenia katalogu dowodowego dla
oceny faktu współpracy lub nie (co nie zmieniłoby sytuacji, iż Lech Wałęsa
nadal nie mógłby uzyskać statusu działacza).
Drugi
zarzut - dotyczył nie przestrzegania zasady legalizmu. Projekt przewidywał
zwolnienie z wymogu przedstawienia dokumentu z IPN w przypadku osób
posiadających Krzyż Wolności i Solidarności. Nie wiadomo czemu akurat tą
kategorię osób wyłączono, gdy inne np. osoby, które uzyskały orzeczenia sądowe
w drodze unieważnienia orzeczeń wydanych w PRL w związku z działalnością
polityczne lub osoby które otrzymały z Urzędu Kombatantów decyzję
potwierdzające świadczenie pracy na rzecz nielegalnych organizacji w okresie
PRL - już nie. Czyżby zatem odznaczenie ważyło więcej niż orzeczenie sądowe czy
decyzję Urzędu Kombatantów. Stąd propozycja rozszerzenia o te kategorie osób.
USTAWA NIEZGODNA Z
KONSTYTUCJĄ: Najpoważniejszy zarzut jednak dotyczył
naruszenie przepisów konstytucyjnych art. 19 i 32. Projekt stwarza bowiem
sytuację dyskryminowania osób walczących o niepodległość w zależności od
okresu. Osoby które walczyły po 1956 roku mają zatem inne, mniejsze uprawnienia
niż te które walczyły przed tym okresem, natomiast uczestnicy wydarzeń z 1956 i
1970 roku znaleźli się w podwójnym stanie prawnym - ustawy kombatanckiej i
ustawy o działaczach opozycji. Zapisy ustawowe także nie dają się pogodzić z
art.19 konstytucji, który nakłada na państwo obowiązek opieki nad weteranami
walki o niepodległość.
BRAK NAWET HONOROWYCH
UPRAWNIEŃ: Również przedstawicielka Stowarzyszenia Polskiej Partii
Niepodległościowej Alina Cybula Borowińska wskazywała na fakt, iż ustawa nie
przyznaje praktycznie żadnych praw - np. chociażby do domu kombatanta czy nawet
honorowych uprawnień (nawet w samej nazwie ustawy - wpisano słowo działacza
zamiast weterana), zaś prześladowcy z okresu PRL, którym żyje się dostatnio,
nadal mogą śmiać się z ich ofiar, którzy żyją w biedzie.
PRÓBA ROZBICIA SPRZECIWU
WETERANÓW: Mocna krytyka obu stowarzyszeń stwarzało pewne
zakłopotanie i stąd może dla równowagi zaproszono na 9 kwietnia na komisje
także przedstawicieli Stowarzyszenia Wolnego Słowa, którzy wcześniej opowiadali
się za projektem. Tym razem jednak władza się przeliczyła, bo nawet Wojciech Borowik
z SWS wyraził żal w jakim kierunku poszły prace ustawowe i wskazał na
niekonsekwencje w wypowiedziach rządowych, w którym raz powołuje się na
konieczność korelacji z ustawą kombatancką dla uzasadnienia wysokości
świadczenia w kwocie 400 zł (dodajmy - korelacji w rzeczywistości nie
zrealizowanej, skoro dodatki kombatantów nie są uzależnione od dochodów), a z
drugiej wskazuje się, iż po uzyskaniu pierwszych danych odnośnie liczby osób
korzystających, będzie możliwość zwiększenia świadczenia.
GŁOSOWANIE BEZ POPRAWEK: Na
wszystkich 3 komisjach jednak padła propozycja głosowania bez poprawek, bo w
przypadku choćby jednej - ustawa wróci do Sejmu, a wówczas w świetle zasady
dyskontynuacji, ustawy mogłoby nie być, gdyby Sejm nie zdążył (do września!!!)
z przegłosowaniem. Jak zaproponowano, tak się stało, komisje senackie
(stosunkami 6:4, 3:2 oraz 6:0:1) przyjęły propozycję. Taki przebieg - na co
zwrócili uwagę przedstawiciele SWN 1956-89 i Stowarzyszenia PPN - ma na celu
jedynie ogłoszenie sukcesu przed najbliższymi wyborami (prezydenckimi i
parlamentarnymi). Nie głosowano zatem 20 poprawek biura legislacyjnego
poprawiających ustawę (w wielu miejscach jest bowiem nieścisła, wadliwie
napisana), nie głosowano 2 poprawek proponowanych przez SWN 1956-89, w tym
poprawki przyznającej weteranom takie same świadczenia jak kombatantom i osobom
represjonowanym do 1956 roku.
Taki sam scenariusz (bez poprawek)
nastąpiło na posiedzeniu plenarnym Senatu (15/16 kwietnia) i ustawa trafi teraz
do prezydenta, który ją podpisze. Przegłosowano zatem ustawę wadliwą, która
będzie wymagać nowelizacji (co przyznają senatorowie) i niezgodną z konstytucją
(co może oznaczać jej zaskarżenie). Czy zatem nie można było od razu uchwalić
właściwej ustawy?
MIĘSO
ARMATNIE PRZED 10 MAJA
Refleksje
po przegłosowaniu przez Polski Parlament dokumentu, któremu nadano tytuł:
„Ustawa o działaczach opozycji antykomunistycznej i osobach represjonowanych z
powodów politycznych
Po upływie ponad ćwierć wieku od porozumień „okrągłego stołu” nadal
bezwzględnie obowiązuje zasada sformułowana przez Pierwszego Premiera Wolnej
Polski, noszącego chlubny przydomek Siła Spokoju: pacta sunt servanda. Znaczy
to, że do końca polskiej historii, do którego nieuchronnie w tej sytuacji
zmierzamy – układ jest zamknięty: bohaterom Polski Ludowej przysługują wszelkie
honory i przywileje, natomiast reszta społeczeństwa powinna „skorzystać z
okazji, by siedzieć cicho” (jak to – w odniesieniu do innej sytuacji
politycznej – ujął z wdziękiem prezydent podobno zaprzyjaźnionego z nami
kraju). Szkoda tylko, że w tym ferworze zwycięstwa zapomniano, jak
„Strona Rządowa” potraktowała inne „pakta”: Porozumienia Sierpniowe, które
złamała już po szesnastu miesiącach, w najbrutalniejszy sposób – wypowiadając
wojnę Narodowi , podczas gdy te pookrągłostołowe mają być przestrzegane Na
Wieki Wieków Amen.
Nic więc dziwnego, że dawni
utrwalacze władzy (a może nie tylko „dawni”, wszak - jak twierdzi aktualny
przywódca światowego postępu – kagiebowcem pozostaje się do końca życia)
przejadają poważną część budżetu przeznaczonego na bezpieczeństwo w Kraju: ich
emerytury, na które nigdy nie potrącano z wynagrodzeń, finansowane są przez
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych – mają coraz lepsze „zaopatrzenie na
starość” (waloryzacja procentowa, promująca wysokie świadczenia) w stosunku do
„zusowców”, płacących na ten cel haracz od każdej zarobionej w życiu złotówki.
Taka „filozofia”
polityczna musi znaleźć przełożenie na egzystencję byłych działaczy
opozycji antykomunistycznej i osób represjonowanych z powodów politycznych,
ponieważ zakłada niezbywalne zasługi obozu rządzącego Polską Ludową w
„przemianach ustrojowych”, niemal eliminując ich czynnik sprawczy: nieprzerwany
opór społeczeństwa przeciw dziwolągowi ustrojowemu i wyrzeczeniu się
suwerenności państwowej. Ludziom, którzy szli w manifestacjach na czołgi (stan
wojenny) nawet nie z szabelką, lecz z gołymi rękami – odmawia się tytułu
Weterana i miejsca w Domach Kombatanta, zdominowanych już przez nowych
bohaterów: bojowników Armii Ludowej i dzielnych obrońców istniejącego
systemu.
Omawiana Ustawa nie tylko
potwierdza powyższe refleksje, ale je umacnia: mimo wzmianek o zasługach w
wybiciu się Polski na niepodległość - stopuje Konstytucję w obowiązku
zapewnienia godnego życia osobom dla tej sprawy zasłużonym. Nawet ta jałmużna
(czterysta zł.) dla pobierających emerytury w wysokości ok. 1000
zł.(brutto) została tak obwarowana zastrzeżeniami, że prawie nikt z niej nie
skorzysta, ponieważ uzależniona jest od innych dochodów osoby samotnej lub od
dochodów osób pozostających we wspólnym gospodarstwie domowym. Poza tym
przyznawana jest (z nielicznymi wyjątkami) na okres jednego roku. Zatem emeryt,
dorabiający do swojego głodowego świadczenia, nie zaryzykuje utraty pracy, bo
po roku może się okazać, że już nie zasługuje na jałmużnę, chociażby z powodu
przekroczenia wskutek waloryzacji nawet o złotówkę określonego Ustawą pułapu. Z
kolei ojciec straci do niej prawo, gdy zamieszkujący z nim syn otrzyma od swego
pracodawcy 50 zł. podwyżki. Nieliczni szczęśliwcy, którym uda się te pułapki
ominąć, będą musieli co dwanaście miesięcy dokumentować swoje prawo do
korzystania z dobrodziejstw Ustawy. Wskazuje to jednoznacznie, że jej twórcy
nie kierowali się, jak twierdzą, zapisami uprawnień kombatanckich – lecz
rygorami świadczeń socjalnych (zasiłki dla ubogich).
A co z działaczami i
represjonowanymi, pobierającymi emerytury o 20 zł. wyższe? Jak już należycie
udokumentują swoje zasługi dla Kraju – otrzymają blaszkę i papierek, czyli
odznakę i legitymację. O przynależności do jakiego klubu, stowarzyszenia,
związku będą one świadczyć, skoro tylko oficjalnie zorganizowane środowiska mogą
je nadawać swoim członkom ? Ustawa mówi: „ustanawia się”, czyli należy
rozumieć, że to Parlament przyjął rolę organizatora środowisk niepodległościowo
– antykomunistycznych, tylko że one nie są jego członkami. Nadawanie odznak i
wydawanie legitymacji Ustawa powierza Szefowi Urzędu do Spraw Kombatantów i
Osób Represjonowanych, do których jednak tych środowisk nie zaliczono. Zatem
czy przedstawiciel związków Kombatantów i Osób Represjonowanych ma prawo
nadawania odznak i legitymacji osobom, które nie są członkami tych związków, a
nawet zostały zakwalifikowane do całkowicie odrębnego środowiska: zasłużonego
dla Ojczyzny działalnością polityczną?
Projekt Obywatelski Ustawy
zakładał utworzenie Korpusu Weterana, skupiającego wszystkich aktywnie
zaangażowanych w walkę cywilną na rzecz niepodległości i demokracji, o
potwierdzonym statusie działacza opozycji antykomunistycznej lub osoby
represjonowanej z powodów politycznych, którym Projekt ten nadawał symboliczny
tytuł Weterana Opozycji Antykomunistycznej. Tak zorganizowane środowisko byłoby
władne ustanowić odznakę i legitymację członkowską.
Niestety rozwiązanie to nasi
ustawodawcy uznali za przesadnie honorowe. Ludziom, którzy latami uprawiali
konspirację (druk i kolportaż wydawnictw drugiego obiegu, rozpowszechnianie
ulotek, tzw. mały sabotaż na murach itp.), podlegali inwigilacji i szykanom w
miejscach pracy ( odmowy awansu i podwyżek płac, przenoszenie na gorsze i mniej
płatne stanowiska, wydalanie „z wilczym biletem”), doświadczali upokarzających
rewizji, przesłuchań i zatrzymań, byli pałowani i gazowani na manifestacjach
oraz poddawani przeróżnym szantażom psychicznym (np. grożenie zemstą na
członkach rodziny, szczególnie na dzieciach) - lewicowy poseł z mównicy
sejmowej rzucił w twarz: wyciągacie rękę po pieniądze a możecie cieszyć się
wolnością. Wielka szkoda, że nie powiedział tego swoim ideologicznym
pobratymcom, którzy zaskarżyli Państwo Polskie (a jego partia to popierała),
przed Europejskim Trybunałem, gdy Rząd w minimalny sposób obciął ich „ubeckie”
emerytury. Oni nawet mają za co cieszyć się tą wolnością, wywalczoną – wbrew
nim samym - przez środowiska antykomunistyczne, za tę walkę przez nich
represjonowane.
Ustawa przyjęta w obecnym
kształcie w żadnym stopniu nie naprawia wieloletnich krzywd społecznych ani nie
buduje sprawiedliwości dziejowej – środowiska niepodległościowe są nią głęboko
rozczarowane. Oceniają ją jako niekonstytucyjną oraz dyskryminującą innych
działaczy i osoby represjonowane, których egzystencja jest bardzo daleka od
poziomu godnego życia. Kryteria przyznawania tej zapomogi, penetrujące dochody
nie tylko opozycjonistów ale także współdomowników oraz konieczność cyklicznego
dokumentowania tych dochodów, połączona z ciągłą obawą o to, co będzie za rok
- po prostu odzierają ludzi walczących o Polskę z należnej im godności.
Wady Ustawy widzą nawet
parlamentarzyści, pracujący nad nią i nakłaniający do przyjęcia jej w obecnym
kształcie, rzekomo dlatego, że lepsza ustawa „byle jaka” niż żadna: bo złą
można poprawić a nad „żadną” trzeba zacząć prace od podstaw, czyli od szukania
sprzymierzeńców do tej idei, a kadencja się kończy i nie wiadomo w jakim
składzie będzie obradował przyszły Parlament. Gdyby przyjąć taki tok
rozumowania, należałoby zapytać, dlaczego gremium niechętne godnego potraktowania
podziemia niepodległościowego miałoby nagle wpaść w zapał ulepszania
ustawy totalnie krytykowanej przez to podziemie? Jeśliby natomiast przyszły
parlament składał się z entuzjastów opozycji antykomunistycznej, to przecież
można by być spokojnym o los takiej ustawy.
Co więc zadecydowało o
pośpiesznym uchwaleniu Ustawy, mimo niedoróbek legislacyjnych, na które
wskazywało Biuro Legislacyjne Kancelarii Senatu, właśnie w tej kończącej się
kadencji? Sądzimy, że prawdziwa przyczyna ma datę 10 maja bieżącego roku.
Różne środowiska,
zrzeszające opozycjonistów z czasów PRL, występowały wielokrotnie od wielu lat
do wszystkich przedstawicielstw władzy ustawodawczej i wykonawczej III RP z
przekazem, że od dwudziestu lat Polska czeka na kompleksowe unormowanie
sytuacji finansowej i godnościowej osób czynnie zaangażowanych w odzyskanie
suwerenności Ojczyzny i doprowadzenie do zmian ustrojowych, umożliwiających
normalny rozwój gospodarczy i polityczny Kraju. Bardzo długo te apele,
kierowane również bezpośrednio do obecnego Prezydenta – pozostawały bez echa.
„Coś drgnęło” półtora roku temu, by następnie ulec kilkakrotnemu
paromiesięcznemu „zamrożeniu”. Sprawa ruszyła „z kopyta” w okresie zbliżającej
się kampanii wyborczej i wtedy okazało się, że nie ma czasu nawet na
rozpatrzenie poprawek legislacyjnych, bo ustawa musi wejść w życie natychmiast.
Nie negujemy dobrych
intencji niektórych członków komisji sejmowych i senackich, pracujących nad
Ustawą – bo ich nie znamy. Oceniamy jedynie „owoce”, po których należy je
poznać. A one, zarówno sama ustawa jak i tryb jej procedowania – nasuwają
podejrzenie, że ponownie zostaliśmy potraktowani jak mięso armatnie: raz gdy
Układ szedł po władzę oraz teraz gdy walczy wszelkimi metodami o jej
utrzymanie.
Ciągle wierzymy, że Nasza
Ojczyzna zdobędzie się kiedyś na „oddzielenie ziarna od plew”, czyli docenienie
Jej prawdziwych obrońców a nie „przebierańców”. I choć starsze pokolenia
opozycjonistów pewnie tego nie doczekają – zawsze aktualne są słowa Wieszcza:
I TEN SZCZĘŚLIWY,
KTO PADŁ WŚRÓD ZAWODU,
JEŻELI POLEGŁYM CIAŁEM
DAŁ INNYM SZCZEBEL
DO SŁAWY GRODU.
Warszawa, dnia 25 kwietnia 2015 r.
za Stowarzyszenie Polskiej Partii Niepodległościowej Członków i
Współpracowników: Alina Cybula Borowińska, Hanna Jakóbowska
Barbara Kądziela, Halina Kamać
za Stowarzyszenie Walczących o Niepodległość 1956-89: dr Daniel
Alain Korona
DEPRAWACJA MŁODZIEŻY PRZEZ
MEN: Ministerstwo Edukacji Narodowej przygotowuje wielkie zmiany w
przedmiocie Wychowanie do życia w rodzinie. W miejsce edukacji seksualnej typu A
(wychowanie do odpowiedzialności) ma być wprowadzona biologistyczna edukacja
seksualna typu B, zachęcająca młodych do wczesnej aktywności seksualnej. Nowy
przedmiot ma być obowiązkowy i realizowany bez pytania o zgodę rodziców…
Tymczasem z danych Eurostatu, jasno wynika, że tam, gdzie wprowadzono
"edukację" seksualną typu B (np. w Szwecji, gdzie trwa to już ponad
60 lat), dane dotyczące seksualności nieletnich są dużo gorsze niż w Polsce!
Przykładowo: w Szwecji grupa 15-letnich chłopców po inicjacji seksualnej to
31%, dziewczynek aż 32%!!! W Polsce to odpowiednio 19% i 12%. W wielu krajach,
w których już wprowadzono "edukację" wg modelu B to dziewczynki
częściej mają kontakty seksualne od chłopców... " (Magdalena Korzekwa.
CitizenGO)
FAŁSZYWE STENOGRAMY: Na kilka dni przed katastrofą smoleńską oraz w
związku z kampanią wyborczą można było spodziewać się jakiegoś brudnego chwytu.
RMF FM opublikował materiał z rzekomego stenogramu z kokpitu z TU 154 M z dnia
10 kwietnia 2010 roku. Generalna wymowa materiału jest taka, iż dowódca sił
powietrznych generał Błasik był w kokpicie, który nie był zamknięty (sterylny),
a na domiar lało się piwko. Skąd my to znamy, czy nie przypadkiem była to teza
raportu Anodiny czyli rosyjskiego MAK. Autorzy prowokacji częściowo się
przeliczyli, albowiem publiczne oburzenie zmusiło także NPW do reakcji i
oświadczenia, iż materiał jest zmanipulowany i nieścisły (bardziej umiarkowany
sposób określenia kłamstwa). W całej sprawie dziwić musi jednak, iż polskim
ekspertom potrzebne jest 5 lat na odczytywanie nagrań z kokpitu, fakt iż
pracują cały czas na kopiach wykonywanych w różnych okresach (w tym prawie 4
lata po katastrofie). W efekcie mamy różne stenogramy, różne twierdzenia i tezy
na temat katastrofy. Wielokrotnie podkreślaliśmy, iż dochodzenie ws. katastrofy
smoleńskiej przypomina farsę. Nie można zatem się dziwić, iż dochodzeniowa
farsa doprowadziła do medialnej obłudy, do medialnego show kłamstw.
JEDYNIE POD
ANTYKATASTREM: Stowarzyszenie Interesu
Społecznego WIECZYSTE aktualnie zbiera podpisy jedynie pod projektem ustawy
antykatastralnej (zawierającej m.in. pakiet ws. wieczystego) i pod żadnym innym
projektem. Wszelkie informacje o udziale w innych zbiórkach podpisów są
niezgodne ze stanem faktycznym.
MONSANTO ALBO ZDROWIE: Najpopularniejszy na świecie środek chwastobójczy
może powodować raka – alarmuje Światowa Organizacja Zdrowia! Unia Europejska ponownie rozpatrzy zgodę na
używanie glifosatu – substancji czynnej mającej odpowiadać za
rakotwórcze działanie środków chwastobójczych. Podobne procedury przeprowadzą
USA, Kanada i Brazylia. Zagrożenie jest
oczywiste – ta trucizna znajduje się w naszej żywności. Rozpyla się ją na
polach uprawnych, placach zabaw, przy ulicach. Glifosat stanowi
podstawowy składnik preparatu RoundUp, flagowego produktu Monsanto. Jego
sprzedaż przynosi światowemu gigantowi branży genetycznie modyfikowanej
żywności 6 miliardów dolarów rocznie. (Avaaz)
NIEZAINTERESOWANI
MOBBINGIEM: Gdy w Ministerstwie zdrowia
doszło praktyk mobbingowych ze strony przełożonych, pracownicy - ich ofiary,
którzy m.in. trafili do szpitali, wskutek takich działań, próbowali
zainteresować odpowiednie instytucje do działania. Jak
ujawniają media, nikt nie podjął działań, ani posłowie, ani Kancelaria
Premiera, ani szefowie służby cywilnej, ani prokuratura. Dopiero po
nagłośnieniu sprawy mailem do wszystkich pracowników przez urzędnika wydziału
kontroli - Joanny Koczaj-Dyrda a także przez media, minister Bartosz Arłukowicz
wystąpił do szefowej służby cywilnej, która wszczęła postępowanie ws. mobbingu.
Pracownicy obwiniają dyrektora generalnego
Marcina Antoniaka oraz dwóch nominowanych przez niego zastępców - Justynę
Mieszalską i Edytę Kramek. Jak pisze "Fakt", "urzędnicy
bali się przychodzić do pracy, nie zgłaszali faktu, że dostali zwolnienia
lekarskie, w pracy notorycznie spotykali się z groźbami i
obelgami". "W efekcie jedni popadli w depresje, inni ze stresu
posiwieli i cierpieli na przeróżne dolegliwości, a w znakomitej większości
musieli poddać się leczeniu psychiatrycznemu". Jak zareagowała
władza po ujawnieniu sprawy, co zaproponowała pani prezes USC? Otóż z ust Claudii Torres-Bartyzel padła
propozycja przeniesienia skarżącej Koczaj-Dyrdy do innego urzędu, ale ta nie
skorzystała z takiej opcji. Zatem znów - próba spychologii, a nie rozwiązania
sprawy.
OD KOGO NALEŻNE PRZEPROSINY? Wypowiedź dyrektora
amerykańskiej agencji rządowej, federalnego
Biura Śledczego (FBI) Jamesa Comeya dot.
współudziału Polaków w zbrodni holokaustu nie powinno dziwić. Jest pochodną
antypolskiej kampanii prowadzonej przez "polskie" środowiska
opiniotwórcze. Kto promował stereotypy Polaka - antysemity? Kto wydrukował
książki Jana Tomasza Grossa - Złote żniwa”, „Sąsiedzi”, „Strach -
antysemityzm w Polsce po Auschwitz” i inne…, w których to Polacy są
przedstawieni, jako żyrujących na niedoli żydowskiej. Przypadkiem czy to nie
wydawnictwo Znak wydał książkę Grossa. W polskich gazetach praktycznie go
promowano, a polska telewizja zapraszała go do studia.Kto nakręcił film
"Pokłosie", kto go sfinansował i promował? Czyżby pieniądze na ten
film nie pochodziły od państwowego Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, czyli z
naszych pieniędzy. Kto z ohydnego mordu w Jedwabnym (dzieła kilkunastu
zbrodniarzy) zrobił symbol polskiego ludobójstwa na żydach? Jak polski minister
przedstawiał tamten okres? Przytoczmy słowa Władysława Bartoszewskiego,
sekretarza stanu w kancelarii prezesa rady ministrów dla Die Welt: Jeśli
ktoś się bał, to nie Niemców. Jeżeli niemiecki oficer widział
mnie na ulicy i nie miał rozkazu aresztowania mnie, nie
musiałem się niczego bać. Ale gdy polski sąsiad zauważył, że
kupiłem więcej chleba, niż przyjęto, tego musiałem się bać.
Słowa dyrektora FBI przeminą, polski wizerunek o
współodpowiedzialności za holokaust już nie - bo jest on generowany m.in. w
Polsce, często za nasze publiczne pieniądze. I dopóki to się nie zmieni, to
nadal będzie się szerzyć kłamstwo o naszym udziale w tej potwornej zbrodni.
O
DOBREJ ŻYWNOŚCI POMARZYĆ: W czwartek 9.04.2015 r Sejm przyjął projekt
ustawy o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych oraz ustawy o
swobodzie działalności gospodarczej. Hucznie ogłoszono, że te nowe przepisy
umożliwią rolnikom sprzedaż bezpośrednią produktów żywnościowych wytworzonych z
własnych surowców bez konieczności rejestracji działalności gospodarczej. JAK ZWYKLE DIABEŁ TKWI W SZCZEGÓŁACH! Zgodnie
z nowymi przepisami, które to mają wejść w życie 1 stycznia 2016 roku(!) ROLNIK
BĘDZIE MÓGŁ SPRZEDAWAĆ SWOJE PRODUKTY TYLKO WE WŁASNYM GOSPODARSTWIE LUB NA
TARGOWISKACH (UWAGA! nie zadaszonych!). Trudno zrozumieć brak rekomendacji
Rządu RP dla poprawki umożliwiającej sprzedaż tych produktów w lokalnych
sklepikach, a jeszcze trudniej pojąć, dlaczego nie można będzie prowadzić tej
sprzedaży na targowiskach usytuowanych w budynkach lub w ich częściach. Konsumenci mogą dalej tylko marzyć o łatwym
dostępie do dobrej żywności od polskich rolników. Jeśli nowe przepisy wejdą w
życie, to nawet dobrze rozwijający się Biobazar na Żelaznej w Warszawie stanie
się NIELEGALNY! A więc rolnikom nie pozostało nic innego, jak dalej trwać w
Zielonym Miasteczku w Warszawie i walczyć o lepsze przepisy, które pozwolą im
na wykonywanie ich zawodu i misji.
PROPAGANDOWY SHOW ZE ZMARŁYM: Zmarł Władysław
Bartoszewski. Zaczęły się peany na cześć zmarłego, oczywiście pomija się
niejasne i ciemne karty. I tak nie przeczytamy, nie usłyszymy w mediach,
iż jego biografia z II wojny światowej jest delikatnie mówiąc co najmniej
wątpliwa, o czym można było przeczytać w Serwis21 http://serwis21.blogspot.com/2011/03/watpliwosci-woko-wojennej-dziaalnosci.html i
w innych portalach np.
http://pokazywarka.pl/wladyslawbartoszewski/ .
W
okresie PRL miał wiele możliwości podróżowania, choć wówczas władze ograniczała
możliwości wyjazdów na Zachód. W okresie III RP Bartoszewski nie pokazał się z
najlepszej strony. Nie reagował na oszczerstwa wobec narodu polskiego (ba sam w
nich czasami uczestniczył), sam nazwał część naszych rodaków
"bydłem", nie mając nic wspólnego z lotnictwem został członkiem
rady nadzorczej LOTu (kasa), nie występował w imieniu biednych, uciśnionych,
ale stanął po stronie złodziejskiej władzy, która łupi obywateli a w wielu
wypadkach także zabija swoimi skandalicznymi decyzjami (np. w dziedzinie
zdrowia).Oczywiście jak każdy miał negatywne i pozytywne momenty, okresy życia.
Ale gloryfikacja jego postaci w mediach, peany to zwykłe zakłamywanie
rzeczywistości, biografii, medialny Orwell. Skoro odszedł, należało pozostawić
go w spokoju, a nie robić propagandowy show.
Przeciwko
AntyPolonizmowi: Najgorsze jest to, że dzisiaj wszystko jest wywinięte na lewą stronę,
podam przykłady. Kiedyś ciało decydowało o płci i seksualności, a dzisiaj
dewiacje. Kiedyś gej był uważany za chorego, a teraz ten co uważa geja za
chorego jest uważany za ''homofoba'', którego należy leczyć. Kiedyś puszczalska
zboczenica była uważana za szmatę, a dzisiaj za kobietę wyzwoloną. Kiedyś
narodowiec był uważany za patriotę, a dzisiaj za ''rasistę'' Kiedyś w
multikulti widziano zagrożenie, a dzisiaj ''zbawienie'' Kiedyś to większość
decydowała o mniejszości, a dzisiaj to zboczona mniejszość decyduje o normalnej
większości.
STOP
HOMOSEKSUALNEJ CENZURZE:
Przyjęcie
przepisów ograniczających wolność słowa zaproponowali posłowie SLD (druk
sejmowy nr 2357) oraz Twojego Ruchu (druk sejmowy nr 340). Jeżeli zmiany zostaną wprowadzone, istnieje groźba, że każda wyrazista
krytyka środowisk budujących swą tożsamość wokół praktyk homoseksualnych
zostanie uznana za „przestępstwo z nienawiści ze względu na orientację
seksualną” zagrożone karą nawet do dwóch lat więzienia. Znieważenie
kogoś ze względu na praktykowane przezeń zachowania homoseksualne lub
obnoszenie się z zaburzeniami tożsamości płciowej będą zagrożone karą
pozbawienia wolności do lat 3, a groźba sformułowana ze względu na „tożsamość
płciową” lub „orientację seksualną” poszkodowanego – nawet karą 5 lat
więzienia. Autorzy projektu, jako przykład wypowiedzi,
która na gruncie nowych przepisów podlegałaby karze, podają wypowiedź posła,
który w interpelacji nazwał homoseksualizm dewiacją i zestawił go z zoofilią i
pedofilią. Po zmianie prawa może się okazać, że za „mowę nienawiści” ukarany
zostanie ksiądz mówiący o grzeszności praktyk homoseksualnych. Jeśli
przepisy wejdą w życie, organy ścigania będą zobowiązane, by wszcząć
postępowanie nawet bez wniosku osoby poszkodowanej.
WYGRYWA PIS: W
sondzie internetowej preferencji wyborczych Serwis21 bezapelacyjnie wygrało
Prawo i Sprawiedliwość z wynikiem 70,8%. Drugie miejsce zajęło KORWIN 12,2% a
dopiero trzecie Platforma Obywatelska 5,6%. Pozostałe partie nie przekroczyły
2% - Ruch Narodowy 1,7%, Ruch Palikota 1,4%, SLD 1%, PSL 0,3% Zwraca jednak
uwagę wysoki wynik tzw. innych ugrupowań - 7%. W sondzie wzięło udział 288
respondentów, wynik nie jest reprezentatywne, liczenie było natychmiastowe i
automatyczne. Jest to kolejna sonda w roku bieżącym, w którym Platforma
zajmuje trzecie miejsce.
WOLNOŚĆ SŁOWA W EUROPIE:
W Brukseli przed
parlamentem europejskim legalna pikieta antyaborcyjna została zaatakowana przez
lewicowych aktywistów i brutalnie stłumiona przez policję. Belgijskie służby, zamiast chronić uczestników pikiety,
stwierdziły, że policja nie będzie brała odpowiedzialności za nasze
bezpieczeństwo i nakazały pozbyć się wszelkich symboli antyaborcyjnych,
organizacyjnych oraz flagi narodowej (!) jako stanowiących element prowokujący
do agresji. Tak wygląda wolność słowa na Placu Luksemburskim przed Parlamentem
Europejskim!
ZAMACH NA PRAWDĘ: Książka Zamach
na prawdę przedstawia
nieznane kulisy katastrofy i śledztwa smoleńskiego. Małgorzata Wassermann,
córka zmarłego, aktywnie zaangażowana w sprawy rodzin smoleńskich w rozmowie z
Bogdanem Rymanowskim opowiada o katastrofie, pobycie w Moskwie (próbie
zwerbowania przez tajemniczą agentkę FSB), zamkniętych spotkaniach z
premierem Tuskiem, rosyjskich agentach albo prowokatorach, którzy próbowali nawiązać
z nią kontakt już w Polsce, podejrzeniu inwigilowania przez ABW, innych
rodzinach ofiar. Celem publikacji jest ukazanie prawdy o katastrofie dotyczy to
następujących kwestii najbardziej prawdopodobna przyczyna katastrofy, reakcja
Państwa Polskiego na katastrofę (działania rządu, prokuratury i innych służb).
Książka podsumowuje obecny stan wiedzy o katastrofie, przedstawia
najbardziej prawdopodobny przebieg dramatu, obnaża zaniechania, rządu Donalda
Tuska i niekompetencję prokuratury. Fragmenty książki na blogu: http://zamachnaprawde.salon24.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz