Minęło 25 lat od zakończenia PRL, zdawało się, iż epoka głosowania bez skreśleń (w wyborach) czy głosowania bez poprawek (w parlamencie) odeszła do lamusa. Nic bardziej błędnego, jak można było się przekonać w trakcie prac senackich nad projektem ustawy o działaczach opozycji antykomunistycznej i osobach represjonowanych z przyczyn politycznych. 8 i 9 kwietnia br. "prace" nad ustawą toczyło się, aż w 3 komisjach senackich. Czy nie można było zwołać jedną połączoną komisję, zwłaszcza iż miały ten sam scenariusz zdarzeń?
Marszałek Wyrowiński przedstawiał ustawę, przedstawiciel rządu ją popierał, a spór był nie tyle pomiędzy senatorami w sprawie (choć niektórzy senatorowie twierdzili, iż sejm popsuł projekt ustawy, który wyszedł pierwotnie z senatu), co bardziej z przedstawicielami stowarzyszeń weteranów, którzy nie kryli swego krytycznego stosunku do tejże ustawy, niby uchwalonej dla nich. Przedstawiciel Stowarzyszenia Walczących o Niepodległość 1956-89 dr Daniel Alain Korona wskazywał na 3 zasadnicze kwestie:
Pierwsze - w zakresie zapisu uzależniającego przyznania statusu działacza od wymogu braku zachowanych dokumentów dot. tajnej współpracy z SB. W świetle tego dokumentu, nie można by odmówić statusu działacza - osobie, która była TW, jeżeli nie zachowały się dokumenty IPN, i na odwrót mogłaby nastąpić odmowa przyznania statusu działacza osobie, co do której istnieje dokument informujący o fakcie współpracy, nawet jeżeli byłby fałszywy (np. casus Kaczyńskiego). Nie oceniając czy był czy nie był TW, Lech Wałęsa w świetle zapisu nie mógłby ubiegać się o status działacza opozycji. Stąd też SWN 1956-89 popiera propozycję Biura Legislacyjnego Senatu rozszerzenia katalogu dowodowego dla oceny faktu współpracy lub nie (co nie zmieniłoby sytuacji, iż Lech Wałęsa nadal nie mógłby uzyskać statusu działacza).
Drugi zarzut - dotyczył nie przestrzegania zasady legalizmu. Projekt przewidywał zwolnienie z wymogu przedstawienia dokumentu z IPN w przypadku osób posiadających Krzyż Wolności i Solidarności. Nie wiadomo czemu akurat tą kategorię osób wyłączono, gdy inne np. osoby, które uzyskały orzeczenia sądowe w drodze unieważnienia orzeczeń wydanych w PRL w związku z działalnością polityczne lub osoby które otrzymały z Urzędu Kombatantów decyzję potwierdzające świadczenie pracy na rzecz nielegalnych organizacji w okresie PRL - już nie. Czyżby zatem odznaczenie ważyło więcej niż orzeczenie sądowe czy decyzję Urzędu Kombatantów. Stąd propozycja rozszerzenia o te kategorie osób.
Najpoważniejszy zarzut jednak dotyczył naruszenie przepisów konstytucyjnych art. 19 i 32. Projekt stwarza bowiem sytuację dyskryminowania osób walczących o niepodległość w zależności od okresu. Osoby które walczyły po 1956 roku mają zatem inne, mniejsze uprawnienia niż te które walczyły przed tym okresem, natomiast uczestnicy wydarzeń z 1956 i 1970 roku znaleźli się w podwójnym stanie prawnym - ustawy kombatanckiej i ustawy o działaczach opozycji. Zapisy ustawowe także nie dają się pogodzić z art.19 konstytucji, który nakłada na państwo obowiązek opieki nad weteranami walki o niepodległość.
Również przedstawicielka Stowarzyszenia Polskiej Partii Niepodległościowej Alina Cybula Borowińska wskazywała na fakt, iż ustawa nie przyznaje praktycznie żadnych praw - np. chociażby do domu kombatanta czy nawet honorowych uprawnień (nawet w samej nazwie ustawy - wpisano słowo działacza zamiast weterana), zaś prześladowcy z okresu PRL, którym żyje się dostatnio, nadal mogą śmiać się z ich ofiar, którzy żyją w biedzie.
Mocna krytyka obu stowarzyszeń stwarzało pewne zakłopotanie i stąd może dla równowagi zaproszono na 9 kwietnia na komisje także przedstawicieli Stowarzyszenia Wolnego Słowa, którzy wcześniej opowiadali się za projektem. Tym razem jednak władza się przeliczyła, bo nawet Wojciech Borowik z SWS wyraził żal w jakim kierunku poszły prace ustawowe i wskazał na niekonsekwencje w wypowiedziach rządowych, w którym raz powołuje się na konieczność korelacji z ustawą kombatancką dla uzasadnienia wysokości świadczenia w kwocie 400 zł (dodajmy - korelacji w rzeczywistości nie zrealizowanej, skoro dodatki kombatantów nie są uzależnione od dochodów), a z drugiej wskazuje się, iż po uzyskaniu pierwszych danych odnośnie liczby osób korzystających, będzie możliwość zwiększenia świadczenia.
Na wszystkich 3 komisjach jednak padła propozycja głosowania bez poprawek, bo w przypadku choćby jednej - ustawa wróci do Sejmu, a wówczas w świetle zasady dyskontynuacji, ustawy mogłoby nie być, gdyby Sejm nie zdążył (do września!!!) z przegłosowaniem. Jak zaproponowano, tak się stało, komisje senackie (stosunkami 6:4, 3:2 oraz 6:0:1) przyjęły propozycję. Taki przebieg - na co zwrócili uwagę przedstawiciele SWN 1956-89 i Stowarzyszenia PPN - ma na celu jedynie ogłoszenie sukcesu przed najbliższymi wyborami (prezydenckimi i parlamentarnymi). Nie głosowano zatem 20 poprawek biura legislacyjnego poprawiających ustawę (w wielu miejscach jest bowiem nieścisła, wadliwie napisana), nie głosowano 2 poprawek proponowanych przez SWN 1956-89, w tym poprawki przyznającej weteranom takie same świadczenia jak kombatantom i osobom represjonowanym do 1956 roku. Prawdopodobnie taki sam scenariusz można oczekiwać na posiedzeniu plenarnym Senatu (15/16 kwietnia) i ustawa trafi do prezydenta, który ją podpisze. Przegłosowano zatem ustawę wadliwą, która będzie wymagać nowelizacji (co przyznają senatorowie) i niezgodną z konstytucją (co może oznaczać jej zaskarżenie). Czy zatem nie można było od razu uchwalić właściwej ustawy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz