Minister rolnictwa Marek Sawicki (PSL) obraził rolników. W wywiadze dla portalu mpolska24.pl nazwał rolników frajerami. Poniżej fragmenty wywiadu:
Mariusz Gierej: Nie mogę nie zapytać o dopłaty dla producentów owoców i warzyw. Chciałbym się zapytać o rolników, którzy nie eksportowali produktów do Rosji, ale produkowali na rynek wewnętrzny, niestety to embargo odbiło się na cenach na naszym rynku krajowym. Przykład jabłek przemysłowych cena 12 groszy za kilogram w skupie, co z tymi rolnikami, którzy za taką cenę muszą sprzedawać swój towar.
Marek Sawicki: Są frajerami. Ja szanuję biznesmanów, a nie frajerów. Jeśli zaproponowaliśmy już w połowie sierpnia instrument wycofania z rynku, w którym za jabłka proponujemy 27 groszy, a frajerzy wiozą jabłka na przetwórstwo po 12-14 groszy ich wybór. Wolny kraj, demokracja. Każdy korzysta z tego co uważa za bardziej stosowne. Chcę podkreślić tylko, że z instrumentu wycofania z rynku mają prawo skorzystać wszyscy, którzy się na ten instrument decydują, niezależnie do tego czy eksportowali na rynek rosyjski, czy nie. Była taka koncepcja, zresztą ona została uruchomiona przy II transzy pomocy dla rolnictwa europejskiego dotkniętego embargiem, koncepcja nierozsądnych nierozważnych urzędników, że powinniśmy brać pod uwagę wielkość eksportu na Rosję i straty z tym związane. Słusznie Pan zauważył i ja także to podtrzymuję, że rynek krajowy, europejski został zdewastowany, zniszczony embargiem rosyjskim i stąd wszystkim uczestnikom tego rynku należała się rekompensata, ale rekompensata użyta w odpowiednim czasie i przy odpowiedniej stawce za wycofanie. Gdyby te środki, które są zaangażowane, użyto w miesiącu sierpniu, rynek dawno by się ustabilizował, a dziś w ogóle byśmy nie odczuwali skutków rosyjskiego embarga. Ponieważ dopiero 30 sierpnia pierwszy raz ogłoszono rozporządzenie unijne w sprawie rekompensat za wycofanie z rynku obowiązujące retroaktywnie od 18 sierpnia, to wtedy podano po raz pierwszy te stawki, a rolnicy miesiąc czasu żyli w niepewności, czy w ogóle cokolwiek będzie czy nie. To raz, ale nawet kiedy podano te stawki to de facto ostateczne ich ogłoszenie zapowiedziano po 15 października, Czyli embargo mamy od 1 sierpnia, a na finanse możemy czekać do połowy listopada, być może do początku grudnia. To jest urzędnicza indolencja, jaką wykazali się urzędnicy w Brukseli.
Mariusz Gierej: W Polsce od lat piętą Achillesową naszej gospodarki są gigantyczne marże pośredników, czy to spojrzymy na węgiel czy na wspomniane jabłka przemysłowe, cena płacona np. rolnikowi nie znajduje żadnego odzwierciedlenia w spadku cen np. soku jabłkowego. Czy ma Pan jakiś plan, żeby Polacy zarabiali więcej na swojej pracy?
Marek Sawicki: Trudno żałować frajerów, którzy dają się oszukiwać. Na kongresie w Brukseli informującym nas o sytuacji w rolnictwie podano, że w USA w 1 dolarze zakupionego produktu żywnościowego zakupionego przez Amerykanina tylko 16 centów wraca do rolnika, do producenta. Więc to nie jest tylko problem Europy, to problem światowy. W pierwszej części wypowiedzi, ja mówiłem, że proponuję przetwarzanie w małych i średnich gospodarstwach rolnych i sprzedaż bezpośrednią to niech Ci ludzie zaczną produkować kiełbasę, dżemy i sprzedawać konsumentom nie po 4,5 jak obserwujemy dobre jabłka w supermarketach ale po 2,5.
Mariusz Gierej: Mówimy o tej części, która wraca do producenta. Ja mam takie proste wyliczenie, które mnie uderzyło. Polski rolnik sprzedaje jabłka przemysłowe do przetwórni po 12 groszy. Wyjeżdżając za granicę do Niemiec dostaje 7,5 Euro za godzinę przy zbiorze takich jabłek. Niemiecki rolnik dostaje 1 złoty za kilogram takich jabłek. Czym się polskie jabłka różnią od niemieckich, że jest taka dysproporcja w cenie?
Marek Sawicki: Jabłka niczym się nie różnią. Nasze są lepsze od niemieckich, natomiast nasi producenci są od niemieckich głupsi i albo zaczną podpatrywać i to samo stosować, albo ciągle narzekać i oczekiwać, że minister za nich to rozwiąże. Jeszcze raz podkreślam. Rozmawiałem ostatnio w dwóch grupach producenckich jabłkowych. Sad Sandomierski i Roya z łódzkiego. Jedna i druga grupa powiedziała. „Nam embargo rosyjskie nie straszne, bo my naszych dobrych jabłek do Rosji nie sprzedawaliśmy. Do Rosji szły jabłka średniej jakości. My w te chwili zbieramy nasze jabłka, wkładamy do chłodni, a potem będziemy je delikatnie pakować i na te rynki, na których już dawno byliśmy i które nam gwarantują wysoką cenę.” Krótko mówiąc jak został uruchomiony program unijny w roku 2005, specjalny dla producentów owoców i warzyw to do 2008 roku żadna grupa w Polsce z niego nie skorzystała, a to był program dla 10 nowych państw unijnych. Jak w 2008 roku zrobiliśmy dobrą promocję to lata 2009-2011 sprawiły, że w 2012 Polska zadysponowała 85% tego budżetu i Unia Europejska zrezygnowała z kontynuowania programu, bo się okazało, że tylko Polacy potrafią te pieniądze zagospodarować, ale dzięki temu mamy takie grupy jak wspominałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz