Byli weterani opozycji antykomunistycznej występuje z pozwami o sprawiedliwość, o unieważnienie orzeczeń skazujących ich za działalność niepodległościową. Te procesy to akty oskarżenia poprzedniego systemu, stanu wojennego i autorów tej zbrodni. Poniżej mowa końcowa Tomasza Sokolewicza z rozprawy w Sądzie Okręgowym w Warszawie z dn. 3.10.2014 r.
Proces Tomasza Sokolewicza mowa końcowa wnioskodawcy
Wysoki Sądzie,
Na wstępie chciałbym odpowiedzieć Pani Prokurator. W czasie procesu wymieniła Pani nazwisko Jana Józefa Lipskiego z KSS „KOR”, którego uznała Pani za osobę dużo groźniejszą dla systemu totalitarnego od działaczy młodzieżówki NSZZ „Solidarność” Federacji Młodzieży Szkolnej. Nie wdając się w ranking wagi działaczy opozycyjnych muszę to sprostować, choć to nie moje środowisko. Teza, że działacze opozycyjni nie byli torturowani lub chociaż solidnie bici była przez wiele lat bardzo popularna.
Tomasz Michalak pobity na komendzie poszedł do Haliny Mikołajskiej, wówczas członka nowopowstałego KSS KOR, aby usłyszeć, że to przecież niemożliwe, że na Komendach nie biją.. Wkrótce w windzie Komendy została solidnie pobita przyjaciółka Mikołajskiej przez silną sbeczkę. Po wyjściu z aresztu opowiedziała wszystko Mikołajskiej, która wówczas miała przyznać Tomaszowi Michalakowi rację. Na komendach bito.
Skoro wywołała Pani nazwisko Jana Józefa Lipskiego to chciałbym dać Pani możliwość wysłuchania jego samego.
W swojej książce „KOR” na stronie 478 Jan Józef Lipski pisze tak: „Bito jeszcze częściej.
16 sierpnia pobito w Kościerzynie współpracownika RMP Jacka Kominka.
3 września pobito w Szczecinie na komendzie MO członka KZ WZZ Pomorza Zachodniego, Stanisława Podolskiego.
27 września pobito w Warszawie w Komendzie MO współpracownika „Robotnika” Jana Nowaka i Janusza Szkutnika z Rzeszowa.
O pobiciu przy zatrzymaniu grupy studentów w pobliżu Ośrodka Kultury Czechosłowackiej – mowa będzie dalej, w rozdziale o stosunkach polsko-czeskich.
27 października umundurowany oficer milicji bił po twarzy członka KZ WZZ Wybrzeża Andrzeja Kołodzieja, u którego podczas rewizji w hotelu robotniczym znaleziono sprzęt poligraficzny.
9 listopada pobito podczas zatrzymania w Warszawie (najście na zebranie redakcyjne „Robotnika”) Bogdana Borusewicza.
O pobiciach związanych z obchodami rocznicy odzyskania niepodległości była już mowa.
12 listopada „nieznani sprawcy” pobili udającego się na nocną zmianę członka KZ WZZ Pomorza Zachodniego Bronisława Modrzejewskiego (31 października został napadnięty na ulicy, próbowano wciągnąć go do samochodu, ale obronił się i napastnicy uciekli). W wyniku obrażeń nastąpił bezwład lewej ręki. Napastnicy bijąc go wołali, że to za wolne związki zawodowe.
15 listopada pobito zatrzymanego w mieszkaniu Świtonia Tomasza Mroza z Bytomia.
23 listopada został pobity przy zwalnianiu z komendy współpracownik KOR Wojciech Ostrowski.
4 lutego niezupełnie „nieznani sprawcy”, bo poszkodowany rozpoznał w nich inwigilatorów swojego ojca pobili na ulicy Ryszarda Świtonia syna Kazimierza Świtonia, działacza KZ WZZ w Katowicach. Z rąk oprawców wyratowali R, Świtonia przechodnie. Sprawcy napadu zbiegli.
21 lutego bito po twarzy na komendzie MO w Bochni Zbigniewa Stanucha z Tarnowa.
23 lutego zatrzymano w Zawierciu współpracownika KZ WZZ z Katowic Jana Świtonia (syna Kazimierza). W komendzie MO przypalono mu twarz papierosem.
25 lutego pobito dwóch studentów Wydziału Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej Politechniki Warszawskiej, mieszkańców domu studenckiego „Mikrus”, Wiktora Karpińskiego i Krzysztofa Lachowskiego. Szczególnie znęcano się nad Lachowskim, bijąc za każdorazowe powołanie się na artykuł 106 kodeksu postępowania karnego (prawo odmowy zeznań, gdy przesłuchiwany obawia się, że narazi go na sankcje karne). Poprzedniego dnia w pokoju obu studentów Służba Bezpieczeństwa znalazła urządzenie poligraficzne i wydawnictwa nieocenzurowane. Lachowskiemu oblano głowę gorącą wodą (nie wrzątkiem), wsadzano zapałkę do ucha, grożąc przebiciem bębenka. Grożono mu też, że zostanie zamknięty razem w celi z homoseksualistami, którzy będą wiedzieli, że mogą go zgwałcić. 29 lutego Rada Uczelniana SZSP wydała ulotkę z ubecką wersją tej sprawy.
14 lutego zatrzymano Czesława Chomickiego w Radomiu (( 9 lat za Radom )), jego inwigilatorzy oskarżyli go, że uderzył osobnika usiłującego dostać się do taksówki mimo kolejki. Chomicki został po zatrzymaniu pobity w Izbie Wytrzeźwień, dokąd przewieziono go zapewne, aby sprawa efektywniej wyglądała. Następnie pobito w Izbie Wytrzeźwień żonę Chomickiego Danutę, która przyszła dowiedzieć się, co się stało. 15 lutego odbywała się w sądzie radomskim rozprawa przeciwko niemu w trybie przyśpieszonym, o chuligaństwo. Świadkowie zajścia oraz rzekomo poszkodowany zaprzeczyli milicyjnej wersji. Adwokat oskarżonego, Władysław Siła-Nowicki, zażądał obdukcji lekarskiej wobec widocznych na twarzy śladów pobicia.
Osławiona sędzia Elżbieta Dobrowolska (procesy radomskie 1976 r.) oddaliła wniosek. Obrońca zapowiedział, ze wobec widocznych śladów pobicia będzie musiał powołać na świadków sędziów, prokuratora, protokolantkę i wszystkich obecnych na sali. Spawa została przełożona, uprzednio jednak jeszcze sędzia Dobrowolska usunęła z Sali obserwatora KOR-u Ewę Soból.
7 marca uderzono podczas zatrzymania w Warszawie członka KOR-u, Henryka Wujca.
14 marca „nieznani sprawcy” pobili w Słupsku Marka Kozłowskiego, miejscowego współpracownika KOR-u.
17 marca pobito w samochodzie milicyjnym Janusza Jarosza (SKS Kraków).
18 marca ciężko pobito w komendzie MO Marka Rosponda oraz przypalano mu brodę i włosy.
18 marca pobito i duszono w komendzie MO w Krakowie współpracownika SKS Janusza Gwoździewskiego. Wymuszono na nim podpisanie zobowiązania do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, o czym Gwoździewski poinformował po zwolnieniu SKS i KOR.
18 marca w komendzie MO zrzucono kopnięciem ze schodów współpracownika KSS KOR i NOW-ej Tomasza Michalaka (niewidomy na jedno oko, drugie oko – 12 dioptrii).
20 marca ponownie zatrzymano zwolnionego rano po 48 godzinnym przesłuchaniu Michalaka i pobito go.
23 marca zatrzymano po raz trzeci w tym miesiącu Bolesława Miklaszewskiego (KZ WZZ), współpracownika KSS „KOR” w Wąbrzeźnie (województwo toruńskie) – został pobity w celi przez współwięźnia za „walkę z ustrojem PRL”.
W marcu bito po twarzy w komendzie MO współpracownika KSS „KOR” Sergiusza Kowalskiego.
22 kwietnia podczas zatrzymania kopano w nogę Annę Walentynowicz. Po dwóch dobach przebytych w areszcie – otrzymała od lekarza pięciodniowe zwolnienie z pracy.
22 kwietnia pobito zatrzymanego na dwie doby Bogdana Borusewicza.
22 kwietnia skopano i zbito w komendzie MO we Wrocławiu Zenona Pałkę, współpracownika KOR-u, który odmówił poddania się badaniom zmierzającym do wykrycia na skórze śladów kredy i farb.
O pobiciach 3 maja w związku z rocznica Konstytucji 1791 r. informuje podrozdział o manifestacjach patriotycznych.
6 maja pobito w komendzie MO Jerzego Godka (SKS).
23 maja pobito zatrzymanego na terenie województwa tarnobrzeskiego Tadeusza Zacharę (ROPCio).
8 czerwca w Lęborku (województwo słupskie) w komendzie MO oficer milicji bił Ludwika Prądzyńskiego, robotnika z Gdańska, zatrzymanego w związku z akcją ulotową w obronie Marka Kozłowskiego ze Słupska.
Lista ta, prawdopodobnie bardziej monotonna dla czytelników niż dla bitych, prawdopodobnie nie jest pełna. „
We fragmencie książki „KOR” jest bardzo wiele nazwisk – wiele z tych osób, jak Tomasz Michalak, nigdy nie staną przed sądem aby zaświadczyć prawdę i prosić o odszkodowania.
Nie mają sił, nie mają dowodów, nie mają wiary w sprawiedliwy system prawny.
Tylko w tej książce znajdzie wysoki sąd nie dziesiątki, a tysiące przykładów pozaprawnych, okrutnych represji, także tortur i bicia.
Cieszę się, ze podając źródło wiarygodne nawet dla Pani prokurator mogłem pomóc nam wszystkim w dojściu do prawdy.
Jednak tekst przeczytany przezemnie wymaga sprostowania – wymieniana w tekście Ewa Soból, obserwator procesów radomskich z KOR, ta którą wyrzuciła z Sali sądowej pani sędzia Dobrowolska, uważana przez JJL za bohatera, okazała się agentką SB i niedoszłą morderczynią Anny Walentynowicz. „Nie wszystko złoto co się świeci”.
Chciałbym zostać właściwie zrozumiany. Nie uważam, aby obserwacją procesów zajmowali się tylko agenci. Tutaj, w tym sądzie, w czasie Stanu Wojennego dawała świadectwo Barbara Sadowska – matka mojego kolegi Grzegorza Przemyka. W aktach sprawy znajduje się na jego temat niewielki materiał. Dwie kobiety w identycznych, zdawałoby się rolach - i dwa skrajnie różne przypadki.
Zanim wrócę do przypadku Grzegorza Przemyka, chciałby odpowiedzieć Prokuratorii na pytania kuluarowe, publicznie.
Bardzo dziękuje za miłą pogawędkę na temat bolesności barków. Proszę wybaczyć formę otwarta, ale Pani jest prokuratorem, a ja Powodem i wolałbym, aby nasze stosunki były transparentne, także dla Sądu. Przykro mi, że Pani cierpi już od 10 lat na schorzenia reumatyczne. Nie jestem lekarzem i nie mam żadnego doświadczenia z chorobami reumatycznymi – nikt w mojej rodzinie nigdy nie cierpiał na ten typ dolegliwości. Nie wiem jakie są procedury NFOZ w zakresie rehabilitacji, ale chętnie podzielę się z Panią moim doświadczeniem z pękniętym barkiem lewym i uszkodzonym prawym. O ile mi wiadomo, raz do roku można otrzymać w ramach funduszu JEDNĄ rehabilitację (10 zabiegów). Okresy oczekiwania są jednak bardzo różne. Dobrym miejscem rehabilitacji jest oddział szpitalny (30 dni), również w ramach funduszu. Tura rehabilitacyjna (10 zabiegów) na wolnym rynku kosztuje od 500 do 1000 złotych i obejmuje JEDEN bark. Polecam oddział szpitala w Aninie mieszczący się w Warszawie przy ul. Gałczyńskiego. Byłem także na rehabilitacji w Szpitalu Bielańskim, Szpitalu w Kutnie (30 dni), Enel Medzie przy ul. Gen Zajączka (1 zabieg już za 50 pln, ale tylko w pakiecie 10 zabiegów, normalna cena to 80 PLN). Mógłbym także wiele dobrego napisać o niemieckiej służbie zdrowia… Jeżeli uskarża się Pani na intensywny ból, to powinna Pani zastosować odpowiednie leczenie. Operacja stawu barkowego jest możliwa po około 4 latach, ale i tak, o ile nie jest to sprawa świeża (wypadek komunikacyjny), nie zostanie Pani zoperowana. Czasem to i lepiej – znam jedną prawniczkę, której przez pomyłkę zooperowano zamiast chorej nogi zdrową… Warto się zapisać jednak dla rehabilitacji. Na wolnym rynku jedna operacja barku kosztuje 12.000 tysięcy złotych (najlepsza cena).
Trudno mi się zgodzić z Pani sugestią, aby nie brać środków przeciwbólowych. Lekarze twierdzą, ze ból działa kaskadowo, tzn. jeśli nie będzie Pani małymi kroczkami reagować na mały ból to wkrótce stanie Pani przed koniecznością zastosowania bardzo silnych substancji. Ibuprom max polecam na początek. Jeśli nie pomoże to radziłbym miejsce bolesne posmarować butapirazolem. W poważniejszych stanach niezłe są zastrzyki diprophos, anapran na dzień i doreta (zielona wersja z 37,5 mg tramadolu) na noc. Po pewnym czasie zrobi się Pani niewrażliwa na wersję zieloną dorety – wtedy radzę brać niebieską (75 mg tramadolu). Polscy lekarze zapisują chętnie morfinę, ale to zupełna ostateczność, bo biorąc ją trudno pracować.
Nie mogę zgodzić się z sugestią, że to czy oba ramiona nie są sprawne, czy tylko jedno nie ma znaczenia. Nie powinno się spać na bolącym ramieniu, więc na noc potrzebne jest co najmniej jedno zdrowe.
Zgadzam się z Panią, że trudno powiedzieć, co spowodowane jest przez geny, a co przez środowisko. Gdy wyszedłem z więzienia miałem solidny kosmyk białych włosów z tyłu głowy, ale kiedyś na wakacjach poznałem jedną Bułgarkę, która już w wieku 16 lat była prawie zupełnie siwa i to bez więzienia i bez stresu.
W stosunku do własnego stanu zdrowia radziłbym upór. Lekarze popełniają błędy, jak my wszyscy – pól roku chodziłem od lekarza do lekarza z powodu bólu brzucha. Moja znajoma okulistka uważa to za normalne w przypadku niespecyficznych objawów. Dzięki uporowi zostałem zoperowany, otrzewna nie uległa zapaleniu i żyję.
Na pytanie pani Prokurator dotyczące Jana Józefa Lipskiego nie znam odpowiedzi. Nie wiem, czym się kierowała SB częściej torturując młodzież i księży, a nie na przykład środowisko „Gazety Wyborczej”, ale jak we wszystkim, tak i tutaj podejrzewam racjonalne powody.
Wysoki Sądzie,
Celem mojego pobytu tutaj jest chęć dania świadectwa. To co mnie spotkało to bezprawie – także w prawnych kryteriach PRL. Proszę sąd o uznanie tego. Cieszę się, że uwięzienie mnie, próby pozbawienia wyższego wykształcenia przez WSW zostały uznane przez prawodawcę za bezprawne. Trochę obawiałem się argumentów typu: „wiedzieliście, co robicie”, ale Wysoki Sąd musi przyznać, ze zarówno moje świadectwo, jak i świadectwo matki Emila Barchańskiego, Krystyny Barchańskiej są dla zwykłego obywatela nie tylko niewyobrażalne, ale i bezprawne.
W ostatnim słowie proszę o uznanie tego bezprawia.
To niełatwe, wiem. Rozprawa ta ma miejsce zaledwie kilkanaście tygodni po państwowym pogrzebie dyktatora PRL, szefa junty Wojciecha Jaruzelskiego, Mszy celebrowanej przez Biskupa w obecności Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego.
Wojciech Jaruzelski nigdy nie został osądzony za swoje zbrodnie, pomimo tego, że wymiar sprawiedliwości miał go pod ręką. Jaruzelski nigdzie nie uciekał.
To jeden z przykładów na niesprawiedliwość wołającą o pomstę do nieba.
Oczywiście Jaruzelski mógł uciec przed Sądem Najwyższym, ale przed Sądem Ostatecznym mimo licznych matactw, nie ucieknie, podobnie jak sądownictwo nie uniknie pytań o jaskrawe rozminięcie się z europejskimi standardami sprawiedliwości. Problem Jaruzelskiego jest szerszy, bo przecież nie chodzi o jednego Jaruzelskiego, ale o setki, może tysiące pomniejszych Jaruzelskich. Innym przykładem sądowego partyjniactwa i niesprawiedliwości jest postawa biegłych z Gdańska, którzy odmówili badania Czesława Kiszczaka. Jak w tej sytuacji można oczekiwać zaufania do sądownictwa, do biegłych? To Wysoki Sądzie niepersonalne! Świetnie rozumiem – ludzie są różni.
Przykładem takiej niesprawiedliwości wołającej o pomstę do nieba jest sprawa mojego kolegi Grzegorza Przemyka, ale i system prawny w którym funkcjonariusz rosyjskiej grupy dywersyjnej Zygmunt Bauman może cieszyć się państwową emeryturą, a chłopcy z Grodziska Mazowieckiego walczący z bronią w ręku o Niepodległość nie mają nawet uprawnień, aby otrzymać jakąś rekompensatę za swój los i tortury podobne do moich.
Tutaj tego nie zmienimy. Zacznijmy więc „od siebie”.
Wysoki Sądzie,
Proszę sąd wobec licznych przestępstw, o których sądowi mówiłem o wszczęcie postępowania wobec funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, Milicji Obywatelskiej i Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Warszawie.
Obiecałem też wcześniej Sądowi opowiedzieć o stosunku Państwa Polskiego do Grzegorza Przemyka: gdy Grzegorz pobity wezwał pogotowie ratunkowe przybyły lekarz zasugerował mu kupno aspiryny i zgłoszenie w szpitalu psychiatrycznym. Kilka godzin później Grzegorz Przemyk już nie żył…
W mojej sprawie występował w 1982 roku psycholog sądowy Andrzej Skrzydło, który pomagał SB w łamaniu mnie i Emila Barchańskiego. Po pierwszej konfrontacji w której Emil odwołał swoje zeznania odbyła się druga konfrontacja w jego obecności w której wyraźnie widać tendencję do odwoływania tego, co odwołane, czyli powrotu do pierwotnej, niekorzystnej dla mnie wersji zeznań świadka Barchańskiego.
Teraz o sprawie. Złożyłem w Sądzie odpis ściśle tajnej instrukcji Prokuratora Generalnego Generała Lucjana Czubińskiego który wymienia i moją osobę, jako kandydata do najsurowszych, pozaprawnych represji. Kategoria „do odstrzału” występuje także w złożonym przeze mnie dokumencie z posiedzenia Biura Politycznego PZPR z dnia 13 grudnia 1981. dzielącym opozycjonistów na dwie grupy: tych, którzy mają znaleźć się w ośrodkach wypoczynkowych i tych, którzy będą bici. Dwie kategorie. Dwa losy.
Inne, złożone w Sądzie dokumenty, jak liczne artykuły z oficjalnej prasy PRL, opisujące moją działalność w tonie nieprzyjaznym, w tym jeden zilustrowany zdjęciem bicia człowieka wskazują jednoznacznie, że stałem się priorytetem dla państwowych decydentów.
Wśród nich jest pismo PZPR „Trybuna Ludu”, pismo LWP „Żołnierz Wolności”, pismo ZSMP „Razem”, pismo ZHP „Na Przełaj”, „Filipinka”, „Merkuriusz”, a także ich lokalne wydania jak „Trybuna Robotnicza” z Katowic. Złożonych pism jest więcej, a było ich jeszcze dużo więcej.
Są także artykuły z moim imieniem i nazwiskiem, także opatrzone zdjęciem bitego człowieka, także takie których treść wykracza poza ramy prawa prasowego, aby uderzyć, ośmieszyć.
Z prasy Stanu Wojennego polecam artykuł „Trybuny Ludu” którego cały sens ujmuje jego tytuł: „To nie była zabawa, tylko polityka”. Artykuł obiecuje zakończenie działalności Federacji Młodzieży Szkolnej i „Ucznia Polskiego”.
W jaki sposób aparat milicyjno-wojskowy Polski Stanu Wojennego chciał spełnić te obietnice?
Czy rozkaz numer 7 Ministra Spraw Wewnętrznych generała Czesława Kiszczaka powołujący w Warszawie specjalną grupę operacyjną „Terroryści” znajdujący się w aktach sprawy lub reakcja miejscowej bezpieki na ten rozkaz miały jakiś związek z moją osobą?
Czy najwyższe władze PRL z góry zamierzały mnie torturować lub zabić?
O torturach świadczą nie tylko świadectwa biegłych i świadków, ale także akta sprawy. Karta 69 (44) BU_960_386 dowodzi celowości tortur.
Prokurator związany z bezpieką – na stronie 153 (135) BU_1357_375 zeznałem „miałem wrócić na komendę”. A na stronie 155 (136) BU_1357_375 „Bałem się, ze dostanę w głowę”. Na stronie 147 (133) BU_1357_375 mówię ”Prokuratorowi nie mówiłem o biciu, bo obok był Czemielipski”. I dalej na 148 (134) BU_1357_375 „wszystkie wyjaśnienia pisane przez funkcjonariuszy” Na str. 76 BU 481_91 lekarz więzienny pisze o stanach lękowych i obawie śmierci.
151 (134) BU_1357_375 mówiłem „bito mnie po pietach, nogach. Zarzucono, że zabiłem Karosa.”
126 akt oskarżenia oparty na zeznaniach Barchańskiego 2.VIsporządzono, i wtedy Barchański mówi o tym, ze odwoła cały ten akt oskarżenia. Mówi o tym Krystyna Barchańska 181 (149) BU_1357_375 „EB chciał sprostować, gdy zorientował się, ze jego zeznania są groźnym zarzutem dla Sokolewicza.” I dalej na str. 183 (150) BU_1357_375 mówi” syn był bity. Odporność na ból” ale na str. 185 (151) BU_1357_375 „Wiedział, że będzie wracał na komendę”. W Sadzie dla Nieletnich odwoływał”. Artur Rojek kurator potwierdza fakt torturowania EB 195 (156) BU_1357_375 „ Na komendzie bili go przez 10h, nie wytrzymał. Palce między drzwi, bicie po piętach” i na 201 (159) BU_1357_375 „przed sądem mówił , ze był bity”
BU_1357_375 str. 95 (73) a raczej 96 – Emil Barchański szereg faktów ilu ludzi zaangażowanych, sprawę Marciniaka wznowiono wobec postępowania, ktoś nie żyje, - kurator Rojek mówił o odwołaniu. Zabicie daje szansę odczytania zeznań. Na BU_1357_375 str. 197 (157) mówi kurator Rojek, że „EB chciał odwołać zeznania”, co powtarza na str. BU_1357_375 199 (158) „Był targany wyrzutami – dawał mu wiarę, że był bity, ale nie tak intensywnie..”
BU_1357_375 na 201 (159) Kurator Rojek mówi „przed sadem mówił, ze był bity.”
BU_1357_375 137 str. 199 przynosi wypowiedź Rojka, którą chciałbym dołączyć, jako załącznik do ostatniego słowa.
Byłem torturowany, o 23 metodach tortur opowiedziałem w czasie procesu, przeżyłem stres potraumatyczny i wylądowałem z „wilczym biletem”, który również złożyłem w Sądzie jasko dowód Nr. 22 - „Wypis z kart z kartoteki aktów wrogich wobec PRL Biura Śledczego MSW” sztuk sześć (różnych).
Pozwolę sobie zapytać Sąd: jakie szanse miał ktoś mający takie karty na względnie normalne życie w PRL?
W trakcie rozprawy byłem zapytany czy zrobiłem maturę i studia. Odpowiedziałem, ze tak, ale chciałbym swoją wypowiedz uzupełnić. Zrobiłem to wszystko dzięki nadziei ludzi, którzy tak jak i ja przeżyli piekło i załamali się. Myślę, ze liczyli na to, że i ja się prędzej czy później złamie.
Czy telefony z pogróżkami, dziwne włamania ( dowody złożone w tutejszym Sądzie w dniu 3 marca nr. 31, Postanowienie o umorzeniu dochodzenia z 26.01. 1986 )), represje na studiach ( dowody złożone w tutejszym Sądzie w dniu 3 marca nr. Nr. 32 Kopia indeksu wraz z informacją o trzykrotnym niezdaniu egzaminu z „Wojska”. ) i życie pod ciężarem coraz to nowych, nienaturalnych śmierci znajomych, jak Jola Lenartowicz, Emil Barchański, Bł. Jerzy Popiełuszko i wreszcie Sylwester Zych nie należy uznać za wzajemnie powiązane i uniemożliwiające życie ?
Proszę Sąd o wzięcie tych okoliczności pod uwagę.
Wysoki Sądzie,
Mamy wspaniałe osiągnięcia cywilizacyjne. Ogień grzeje nas, gdy jest nam zimno, a drut kolczasty chroni przed niebezpieczeństwem. Gdy jednak nasza wola staje się zła budujemy jako ludzkość obozy zagłady i otaczamy je drutem kolczastym, a ogień używamy do palenia zwłok w krematoriach. Podobnie jest z aparatem bezpieczeństwa. Czy tortury są dobrym środkiem ochrony porządku publicznego? Moim zdaniem nie. Walizka pieniędzy i deklarowana przyjaźń to symbole złych decyzji nie tylko moralnie, ale i dla wizerunku kraju. Pieniędzy i przyjaźni nie zdobywa się w katowniach na północy Polski. To błąd.
Wysoki Sądzie,
Dlaczego ten wyrok jest ważny? Jeśli nie będziemy mówić o bezprawiu, to będzie ono trwało. Jeśli nasza reakcja na zło będzie przeciętna i zgodna z prawem, ale mało stanowcza, to zła będzie więcej i więcej. Kiedyś przyjdzie i nas pokona. To nie przypadek, ze wbrew radom prawników dbających o mój finansowy interes zaprosiłem tutaj wiele osób starając się, w ramach moich skromnych możliwości, aby ten proces miał wymiar publiczny.
Kiedyś znajomy profesor prawa z Monachium opowiedział mi historię prawnika o tym samym nazwisku, co moje, który przekonywał go, że obowiązkiem obywatelskim jest przestrzeganie prawa, jakiekolwiek by nie było. Zapytałem profesora, czy jest system prawny zezwalający na tortury. Profesor polecił mojej firmie wspaniałych prawników, którzy bardzo pomogli nam w życiu, ale na to pytanie nigdy mi nie odpowiedział.
Jak zapewne Sąd zauważył nie każdy Obrońca wytrzyma ze mną. Tym bardziej chcę podziękować mojemu adwokatowi za godną reprezentację., ciepłe słowo w trudnych chwilach, wiele cierpliwości i pracy dla mnie.
Dziękuje publiczności za obecność. Wiem, że słuchanie o bólu, torturach i śmierci nie jest przyjemne, a mimo to przychodziliście. Dziękuje wszystkim, bo każdy się liczy..
Dziękuje Sądowi za wysłuchanie – nie jestem ani lekarzem, ani prawnikiem i nie zawsze mogłem wiedzieć, co jest dla sprawy istotne. Daliście państwo mi dać świadectwo – wysłuchaliście moich utyskiwań na ból brzucha, stóp, czy ramion.
Najbardziej dziękuje „klawiszom”, czyli funkcjonariuszom Służby Więziennej, których postawa w porównaniu do katów z SB była „godna uznania”. Nie chcieli mnie przyjąć, ale potem poinstruowali, aby w przypadku dalszych tortur zgłosić się na obdukcje. To lekarz więzienny pozwolił mi leżeć i kurować się przez cały dzień. Mój anioł stróż czasem mi podpowiada: to dzięki nim żyjesz.
O towarzystwo morderców, marne jedzenie (jestem wegetarianinem!) , obecność szczurów wielkości kotów nie mam pretensji. Od przekroczenia bramy więzienia przestano mnie regularnie bić i dlatego to SW dostaje ode mnie największe podziękowanie.
Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuń