REFERENDALNA
GRA, REFERENDALNE OSZUSTWO
Nazajutrz
po I turze wyborów prezydenckich, Bronisław Komorowski licząc na przechwycenie
głosów oddanych na Pawła Kukiza zarządził referendum nt. Jednomandatowych
okręgów wyborczych (choć nie możną tą drogą zmienić zapisu konstytucyjnego),
zmiany sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa (choć nie
wiadomo na jaki) i rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika (zasady
wpisanej do ordynacji podatkowej). Platformerski senat oczywiście poparł
wniosek i 6 września 100 mln zł trafi w błoto, bo nawet jeżeli będzie
frekwencja (co raczej jest mało prawdopodobne) to pytanie są na tyle
nieprecyzyjne, że politycy będą i tak te kwestie rozstrzygali wedle własnego
upodobania. Niestety nie przewidziano prawnie możliwość odwołania referendum,
choć wszyscy wiedzą iż to jedno wielkie oszustwo.
REFERENDALNE
OSZUSTWO – ZMIANA SPOSOBU FINANSOWANIA PARTII POLITYCZNYCH: Zgodnie z postanowieniem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 17
czerwca 2015 r. o zarządzeniu ogólnokrajowego referendum, jedno z pytań brzmi
"Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania
partii politycznych z budżetu państwa?” Na konferencjach prasowych, w
przekazanych medialnych tymczasem Platforma Obywatelska wmawia, że Polacy będą
odpowiadać na pytanie ws. zaprzestania dotowania z budżetu partii politycznych.
Tylko, w żadnym ze słów pytania nie ma informacji, że chodzi o zniesienie
finansowania budżetowego.
Obecnie Majątek partii powstaje ze składek członkowskich,
darowizn, spadków, zapisów, dochodów z tego majątku, z dotacji i
subwencji. Partia nie może prowadzić działalności gospodarczej i
przeprowadzać zbiórek publicznych. Partia polityczna może natomiast zaciągać
kredyty bankowe na cele statutowe.
Teoretycznie oczywiście możliwe jest zniesienie dofinansowania budżetowego
partii politycznych, ale równie prawdopodobne jest, iż zmiana dotychczasowego
sposobu finansowania może polegać np. na zwiększenie wysokości kwoty za jeden
głos (obecnie od 5,77 do 0,87 zł w zależności od wyniku procentowego), zamianę
corocznej subwencji na jednorazową i np. 4-krotnie wyższym zwrotem kosztów
kampanii wyborczej, likwidacji dofinansowania budżetowego dla małych partii
(dziś od 3% głosów) i zwiększenia na rzecz większych (np. od 10%) itd. Pytanie
referendalne zatem tak skonstruowano, by w zależności od wyniku wyborów parlamentarnych
umożliwić politykom dowolne kształtowanie sposobu finansowania, a nie
zniesienia dofinansowania budżetowego. A zatem to pytanie referendalne jest
zwykłym oszustwem.
REFERENDUM OBYWATELSKIE: Społeczeństwo
zaś oczekuje referendum ws. lasów państwowych, wieku emerytalnego czy
możliwości wyboru wieku szkolnego (6 czy 7 lat). Pod tymi wnioskami podpisało
się ponad 6 mln obywateli. 20 sierpnia Prezydent
zapowiedział, po konsultacjach z inicjatorami wniosków referendalnych (a
nieprawdą jest iż to są tylko postulaty PISu), wystąpienie do Senatu o
przeprowadzenie referendum w tych sprawach 25 października br. tj. wraz z
wyborami parlamentarnymi. To realizacja obietnicy, iż 1 mln podpisów pod
referendum będzie zobligowało do jego przeprowadzenia. Warto jednak zauważyć,
że oddając głos w wyborach na
określone partie, oddajemy także przynajmniej w teorii głos w powyższych
sprawach. Ale problemu być nie
powinno, ponieważ zgodę ws. referendum musi udzielić jeszcze Senat, a ten
zdominowany przez PO prawdopodobnie propozycję odrzuci.
AROGANCJA PLATFORMY: Pytanie
społeczeństwa bowiem w sprawach bytowych oczywiście oburzyło funkcjonariuszy
Platformy i rząd, który najwyraźniej uważają że Polacy są zbyt głupi by
wypowiedzieć się w kwestiach ważnych dla obywateli. Mogliśmy słyszeć tyrady o
PISowskim prezydencie, PISowskich pytaniach (a przecież inicjatorami ws. wieku
szkolnego było Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców, a nie żaden PIS), o
nieprecyzyjności pytań (nie przeszkadzało to w przypadku referendum zarządzonego
przez Bronisława Komorowskiego), o potrzebnie analiz i ekspertyz (ws.
referendum Komorowskiego, Senat ich nie potrzebował), o potrzebie dopisywania
innych pytań (a czy to nie Komorowski wspominał, że dopisać się można do pamiętnika
lub do wycieczki szkolnej) itp. Jak zawsze PO może liczyć na głos lewicy, która
próbuje instytucję referendum doprowadzić do absurdu, domagając się teraz dopisania
w referendum kwestii religii w szkołach.
Oczywiście
referendum prezydenckie z 25.10 (lub jego odrzucenie przez Senat) jest na rękę
PISowi, ale jedynie dlatego, że PO zmieliło niegdyś te 6 mln podpisów obywateli
pod tymi wnioskami i wciąż podtrzymuje niekorzystne rozwiązania ograniczające
wybór obywateli.
PRECYZJA PYTAŃ z 25
PAŹDZIERNIKA: Zarzut ogólności i nieprecyzyjności jest w
części nietrafiony. Pytanie ws. zniesienia obowiązku szkolnego 6-latków i
przywróceniem obowiązku szkolnego od 7 roku życia to zmiana art.15 ust.2 ustawy
o systemie oświaty. A zatem jest ono jednoznaczne. Pytanie dot. lasów
państwowych to utrzymanie obecnego systemu Lasów Państwowych, czyli utrzymanie
dotychczasowych przepisów prawnych o Lasach Państwowych (szkoda, że zabrakło
konkretnego odniesienia ustawowego jak było to przy okazji zbierania podpisów).
Skoro intencją wnioskodawcy jest utrzymanie a nie zmiana dotychczasowego
systemu, można także uznać za względnie właściwe, choć co do zasady pytania
powinny dotyczyć nowych potencjalnych rozwiązań a nie obecnie istniejących.
Albowiem w przypadku odpowiedzi negatywnej, możliwe będą różne rozwiązania
prawne. Pytanie trzecie ma charakter ukierunkowujący, tj. ws. możliwości
wcześniejszego wieku emerytalnego powiązanego ze stażem pracy. W tej kwestii
prezydent nie ustrzegł się braku precyzji. Należało zaproponować konkretne
rozwiązanie tj. możliwość przejścia na emeryturę w wieku 60 lat przy 35 latach
okresów składkowych i nieskładkowych, oraz 40 lat okresów składkowych i
nieskładkowych bez względu na wiek – co oznaczałoby zmianę art.62 ustawy o
emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.
BŁĘDNE REFERENDALNE PRZEPISY: Niezależnie od politycznych rozgrywek referendalnych, jest
ważniejszy problem, dotyczący referendów w Polsce w ogóle. W referendum
obywatele mają odpowiadać na pytania ogólne, a dopiero później wynik przełoży
się w ustawie, nad którą pracować będzie Sejm. Jak mawiano przy okazji
Konstytucji, Bóg jest w
preambule, a diabeł tkwi w szczegółach. Innymi słowy, szczytną ideę
zapisaną w pytaniu, można tak przełożyć by w trakcie prac szczegółowych wyszło
jego przeciwieństwo. Ponadto nawet w przypadku precyzyjnego pytania, Sejm nie
jest zobligowany czasowo, co powoduje iż można daną ustawę przewlekać.
Zatem zanim ogłosi się kolejne referenda, warto by
zmienić ustawę o referendum, w taki sposób by nie odpowiadać na ogólne pytanie,
ale głosować nad pytaniem dot. przyjęcia określonego projektu ustawy. Ponadto tak przegłosowany projekt ustawy nie powinien być przedmiotem
obróbki parlamentarnej, a bezpośrednio winien trafić do podpisu prezydenta. W przeciwnym wypadku referendum będzie
tylko i wyłącznie grą polityczną.
KONKLUZJA: Niezależnie
od powyższego, przyznać trzeba iż większa jest precyzja tych pytań, aniżeli
tych zadanych w referendum z 6 września, a to już uzasadnia inne podejście do
tego referendum.
6 WRZEŚNIA
NIE DAJ SIĘ
OSZUKAĆ
6
września będzie miało miejsce oszustwo referendalne. Pytania ws. JOWów do Sejmu
(nie wiadomo jakich), ws. sposobu finansowania partii politycznych (nie wiadomo
czy ws. zwiększenia czy zmniejszenia finansowania, bo pytanie nie precyzuje),
czy ws. wątpliwości na korzyść podatnika (bezprzedmiotowe, bo już jest zapisane
w ustawie) niczego nie rozwiązują, a odpowiedź (pozytywna czy negatywna) o
niczym i tak nie stanowi. W tej sytuacji nie będziemy brali udziału w
tej farsie zarządzonej przez Bronisława Komorowskiego i Platformę Obywatelską.
Jesteśmy
za udziałem w referendach, ale rzeczywistych, takich które realnie o czymś
stanowią, a nie w fasadach, pozorowanych głosowaniach, które i tak nie mają
żadnego znaczenia, a służących jedynie politykom. Pokażmy rządzącym, nie
uczestnicząc w referendum 6 września, iż nie damy się oszukać.
Stowarzyszenie
Interesu Społecznego WIECZYSTE
NIE MOGĄ
POGODZIĆ SIĘ Z PRZEGRANĄ
Tego należało się spodziewać. Tak jak Donald
Tusk nie mógł się pogodzić z wygraną prezydencką Lecha Kaczyńskiego, tak teraz
działacze Platformy nie są w stanie pogodzić się z wygraną Andrzeja Dudę.
Właściwie
nie ma dnia, by członek rządu, działacz PO lub mainstreamowe media nie
atakowały prezydenta, nie próbowały go zdyskredytować czy deprecjonować. Mamy
recenzowanie pana prezydenta, informację że za kształtowanie polityki
zagranicznej jest rząd a nie prezydent, jest już spór o krzesło dot. delegacji
do konferencji międzyrządowej w Chinach w listopadzie br. (prezydent
zadeklarował wolę przewodniczenia, skoro nie wiadomo czy i jaki będzie rząd po
wyborach, co jest rozsądne, a mimo to wywołuje złośliwe uwagi). Dochodzi
nawet do takich paradoksów, iż atakuje się prezydenta, za to że de facto
powtórzył tezy ministra spraw zagranicznych Grzegorza Schetyny o potrzebie
nowej formuły rozmów dot. Ukrainy. W tej krytyce nie brakuje oczywiście
ministra spraw zagranicznych Grzegorza Schetyny. Tymczasem dobrze, iż prezydent
publicznie i głośno postawił sprawę, negatywna odpowiedź prezydenta Ukrainy
Poroszenki rozwiązuje nam ręce w tej sprawie. Nie musimy się już angażować tak
mocno po stronie ukraińskiej, skoro najwyraźniej nas nie chcą przy stole. Zresztą władze Ukrainy zrozumiały wkrótce swój błąd i
zmieniły stanowisko, uznając że zmiana formuły rozmów może być przedmiotem
rozmów.
Prócz
recenzji i krytyki, nie brakuje także fałszywych zarzutów pojawiających się w
mainstreamowych mediach np. ws. rzekomego finansowania z pieniędzy
publicznych przejazdów i noclegów z lat 2012-2014 w związku z wykładaniem przez
Andrzeja Dudę na prywatnej uczelni.
AFERA, KTÓREJ NIE MA: Na
łamach Newsweek'a Tomasz Lis ogłosił wielką aferę tj. wyłudzenie pieniędzy
podatników i poświadczenie nieprawdy przez posła Andrzeja Dudę. O co dokładnie
chodzi. Otóż Andrzej Duda, gdy był posłem, w latach 2012-2014, 17 razy
podróżował do Poznania i 6 razy nocował w tym mieście. Łącznie koszt przelotów
i noclegów miał wynieść 11 tys. zł. Równocześnie Andrzej Duda miał zajęcia w Wyższej Szkole Pedagogiki i Administracji w Poznaniu.
Newsweek sugerował, że Andrzej Duda wykorzystywał pieniądze publiczne niby na
wykonywanie mandatu posła, a w rzeczywistości służyły mu do finansowania
podróży na wykłady, za które brał pieniądze.
Nie wykluczamy, że mogło tak dojść, problem tylko w tym, że
informacje podawane przez Newsweek tej tezy wcale nie potwierdzają, tylko
insynuują. Z artykułu wynika bowiem, że Andrzej Duda zarobił 280 tys. zł z
wykładów w Nowym Tomyślu (a nie w Poznaniu). Tam właśnie Wyższa Szkoła
Pedagogiki i Administracji ma wydział zamiejscowy. Dla wyjaśnienia to 68
kilometrów od Poznania. Zatem nie wiadomo po co poseł Duda miałby nocować w
Poznaniu (skoro zajęcia miał w Nowym Tomyślu, a w tej miejscowości jest kilka
hoteli) i czemu przeloty są do Poznania, skoro mógł wziąć dodatkowo bilety kolejowe
do Nowego Tomyśla. Przecież nikt tego nie weryfikował w Sejmie.
Także przytaczane liczby są ze sobą
niespójne. Przyjmując stawkę 150 zł/godz wykładu, przy 280 tys. zł
wynagrodzenia (o ile ta liczba jest prawdziwa? znaczyłoby, iż Andrzej Duda miał
ponad 1800 godzin zajęć, podzielone nawet przez 10 godzin dziennie daje ponad
180 dni zajęć. Z jednej strony 17 przelotów (łącznie) i 6 noclegów, a z drugiej
180 dni.
Najbardziej prawdopodobne jest, iż połączył okazjonalne
wyjazdy w jakichś sprawach poselskich z terminem wykładów. Świadczyłaby o tym
incydentalna w sumie liczebność zdarzeń (w porównaniu do liczby prawdopodobnych
dni zajęć). Ale także ta teza nie jest uprawdopodobniona, są oświadczenia
prezesa AKO i innych osób o spotkaniach w Poznaniu posłem Andrzejem Dudą z
tamtych czasów. Zatem nie udowodniono żadnej afery, przynajmniej na razie nie
zgromadzono właściwego materiału, z którego można by zarzut postawić.
Działacze
PO od razu wezwali prezydenta do oczyszczenia się z "zarzutów", a
prokuratura wszczęła z urzędu śledztwo (tymczasem zwykła analiza pozwalała
stwierdzić, że te zarzuty nie są poparte żadnymi dowodami). Prezydent
oczywiście podlega ocenie, ale może warto być w niej - zwyczajnie uczciwym.
Zatem
jak będzie wyglądać zatem współpraca z prezydentem, jeżeli pozostało by PO przy
władzy można sobie wyobrazić.
GŁODNE DZIECI
ROSYJSKIMI PROPAGANDYSTAMI?
Premier Ewa Kopacz w swoich wypowiedziach
całkowicie odlatuje. Najpierw stwierdziła, że kolejki do szpitali i przychodni
to rezultat ich dobrej renomy, a teraz uznała że Ci, którzy mówią, że
dzieci w Polsce głodują wpisują się w rosyjską propagandę. Innymi słowy nie wolno mówić w Polsce o niedojadających
dzieciach czy obywateli, bo jest się wtedy rosyjskim agentem wpływu. A zatem
sprawdziliśmy kto zdaniem premier jest rosyjski propagandystą:
- Główny Urząd Statystyczny, który opublikował
dane nt. ubóstwa. Według
najnowszych danych GUS, w skrajnym ubóstwie w 2014 r. żyło 7,4 proc.
osób, czyli 2,8 milionów obywateli, z czego 900 tys. stanowiły dzieci. Za
żyjące w skrajnym ubóstwie uznaje się rodziny, w których wydatki były mniejsze
od tzw. minimum egzystencji.
- Prezydent RP Andrzej Duda, który w orędziu 6 sierpnia stwierdził Polacy tej naprawy potrzebują i to w
wielu obszarach. To służba zdrowia, to codzienny poziom życia wielu rodzin, to
dzieci, których wiele dzisiaj nie dojada zwłaszcza na obszarach wiejskich.
To oni potrzebują pomocy.
- PCK czyli Polski Czerwony Krzyż. W plakatach PCK stwierdza
się że co czwarte dziecko jest niedożywione, co ósme żyje w
ubóstwie. Proszą o pomoc PCK lansuje
hasło głodne dzieciństwo zamienić na godne dzieciństwo
- siostra Małgorzata Chmielowska, zajmująca się biednymi ludźmi we wspólnocie
"Chleb Życia" - Są ludzie, którzy urodzili się może
gorzej, w rodzinach, które nie są w stanie im dać odpowiedniego wykształcenia,
a nawet czasem – i ja się tu zgadzam z panem prezydentem, że są w Polsce dzieci
głodne. One naprawdę są (cyt. za
niezalezna.pl)
- polityków PIS, dziennikarzy, internautów
przytaczających informacje o głodnych dzieciach, także redaktorów niniejszego
Serwis21.
- same głodne dzieci. Zatem jak dziecko jest głodne nie powinno się
do tego przyznawać, bo będzie wpisywać się w rosyjską propagandę.
Nie chcemy być złośliwi, ale mamy coraz większe
wątpliwości co do stanu umysłowego pani premier.
SFAŁSZOWANIE
STATYSTYK INFLACJI, BEZROBOCIA I PKB
Wielu
z nas ma poczucie rozmijania się oficjalnych statystyk z rzeczywistością. Tzw.
ekonomiści, rządzący tłumaczą nam wówczas, iż to nasze subiektywne poczucie, a
statystyki są realnością. Otóż o ile sama statystyka jest nauka ścisłą, o tyle
wnioskowanie - w wykonaniu polityków, dziennikarzy itp już nie, a poczucie
fałszowania statystycznego jest zatem uzasadnione.
Dokonując
zakupów w sklepie, zwykli obywatele widzą znaczący wzrost cen. Jeszcze nie tak
dawno wydawali np.10 zł w sklepie, a dziś za te same towary 15-20 zł. W tym
samym czasie słyszą, iż inflacja wynosi 1-2% albo wręcz iż mamy deflację. Jak
to jest możliwe? Zapytany Główny Urząd Statystyczny ws. sposobu liczenia inflacji
wyjaśnił, iż do liczenia wskaźnika inflacji przyjmuje się ceny ponad 1800
produktów w tym np. zestaw kina domowego. Oczywiście, nie wykluczam iż są
obywatele którzy kupują zestawy kina domowego, ale większość raczej nie ma tego
rodzaju wydatków. A zatem zestaw produktów do liczenia inflacji jest nieco inny
niż struktura konsumpcji wielu grup społecznych. Niezależnie od powyższego,
sama zasada porównania zmiany cen może prowadzić do błędnych
wniosków. Według statystyk ceny wielu produktów ulegają obniżeniu np.
laptopów, internetu mobilnego itp. Rzeczywiście ten sam laptop, który niegdyś
kosztował np. 3000 zł, dziś kosztuje o połowę taniej. Z kolei oferta np. 15 GB
mobilnego internetu za 60 zł, dziś kosztowałby ok. 30-40 zł. Oficjalnie zatem
wykaże się spadek cen. W rzeczywistości, konsument wydaje tyle samo.
Dlaczego? Bo wymagania sprzętowe i programowe w międzyczasie uległy zmianie, i
te same 15 GB internetu które użytkownikowi wystarczało, dziś może okazać się
dwukrotnie za małe. Zatem zmiana cen nie jest w tym wypadku rzeczywistym
miernikiem i wskaźnik zmiany cen prowadzi do mylnych wniosków.
Z
oświadczeniami na podstawie danych statystycznych należy być ostrożnym.
Najniższe bezrobocie od 14 lat, 10,4% stopy bezrobocia - np. niedawno ogłosiła
premier Ewa Kopacz. Niby suche liczby, obiektywne, a w rzeczywistości.... Po
pierwsze był już okres w 2008 roku w którym oficjalna stopa bezrobocia była
niższa, a było to 7 a nie 14 lat temu. Ponadto oficjalna stopa bezrobocia nie
jest obiektywnym miernikiem, gdyż można łatwo ją manipulować? Wystarczy zmienić
kryteria bezrobocia lub uprawnienia bezrobotnego. Dziś bezrobotny ma
niewielkie czasowe uprawnienia, po 6-12 miesiącach traci prawo do zasiłku, a
okres bezrobocia nie zalicza się do okresu emerytalnego. Zatem część osób nie
rejestruje się, części odmawia się rejestracji a w rezultacie oficjalna stopa
bezrobocia jest niższa niż w rzeczywistości (z tego powodu o ok. 3%). Ponadto
niewielkie uprawnienia bezrobotnego, powoduje iż część osób wypychanych
jest do sfery jednoosobowej działalności gospodarczej. W teorii ci ostatni
są zatem aktywni ekonomicznie, nawet jeżeli przez wiele miesięcy nie mają
żadnego zlecenia, żadnych dochodów, nie wlicza się ich do bezrobotnych. Czy
wielu z nich nie można uznać za faktycznych bezrobotnych?
Jak wyciąganie wniosków statystycznych bywa mylące niech świadczą wskaźniki
produktu krajowego brutto. Rząd PO-PSL przez lata szczycił się zieloną wyspą,
dodatnimi wskaźnikami PKB. Ministerstwo Finansów twierdzi wręcz, iż skumulowany
wzrost PKB wyniósł 23,8%. Gdyby uwzględnić dane nominalne wzrost
wyniósłby ok. 47% (z 1,17 do 1,7 bln zł). Jednak obraz ten przedstawia
się inaczej, gdy PKB liczymy nie w złotówkach, ale w walutach wymienialnych.
Przyjmując np. średni kurs NBP z końca roku, to liczony w dolarach PKB wzrósł w
okresie 7 lat zaledwie nominalnie 2,3%, a liczono w Euro - nominalnie o 23,9%.
Jeżeli uwzględnić także wskaźniki inflacji dla tych walut, to okazuje się PKB w
dolarach zmalał, a w Euro wzrósł nieznacznie. Do tego warto dodać, iż obecnie
wlicza się w PKB dochody z prostytucji, narkotyków i przemytu (podczas gdy w
przeszłości tego nie czyniono). Uwzględniając ostatnie zmiany legislacyjne
także dopalacze staną się dodatkowym wektorem gospodarczym. A zatem wyciąganie
wniosków dot. dodatniego rozwoju gospodarczego Polski w latach 2007-2015 jest
nieuzasadnione.
A zatem nie dajmy się zwieść rzekomymi danymi makroekonomicznymi ogłaszanymi
przez rządzących, bo wystarczy zmienić sposób liczenia, by uzyskać zupełne inne
dane.
Dr
Daniel Alain Korona
ZAGRANICZNE STOPNIE
NAUKOWE
NIE DO KOŃCA
UZNANE
Wielu
naszych rodaków przebywa za granicą, studiuje i uzyskują stopnie naukowe. Przez
wiele lat stopnie naukowe nadawane w krajach zachodnich nie były (w
przeciwieństwie do tych z byłych krajów socjalistycznych) uznawane w Polsce, o
ile nie dokonano tzw. procedury nostryfikacyjnej. Zmieniło się to kilka lat
temu i obecnie zgodnie z art. 24 ust. 1 ustawy z dnia 14 marca 2003 r. o
stopniach naukowych i tytule naukowym oraz stopniach i tytule w zakresie sztuki
(Dz. U. Nr 65 poz. 595 z późn. zm.) - Stopień naukowy lub stopień w
zakresie sztuki nadany przez uznaną instytucję posiadającą uprawnienie do jego
nadawania działającą w państwie członkowskim Unii Europejskiej, państwie
członkowskim Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) lub państwie
członkowskim Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (EFTA) – strony umowy o
Europejskim Obszarze Gospodarczym, jest równoważny ze stopniem naukowym lub
stopniem w zakresie sztuki, o których mowa w ustawie
Lista tych instytucji jest publikowana na stronie internetowej Ministerstwa
Nauki i Szkolnictwa Wyższego pod adresem: http://www.nauka.gov.pl/uznawanie-wyksztalcenia/akty-prawne.html#Lista_instytucji.
Jednakże nowe przepisy nie do końca rozwiązały sprawę. Stopień doktora uzyskany
w USA czy Wielkiej Brytanii jest równoważny ze stopniem doktora w naszym kraju.
Tyle tylko, że w Polsce wciąż rozróżnia się stopień doktora i doktora
habilitowanego, podczas gdy w krajach anglosaskich nie ma habilitacji, zaś w
innych krajach odchodzi ono do lamusa. Zatem niby uznano, a jednak uprawnienia
naukowe nie są do końca tożsame, przynajmniej w zakresie habilitowanych. W celu
ujednolicenia należałoby zlikwidować habilitację, jednakże jak do tej pory
środowiska profesorskie i MNiSzW skutecznie blokowały jakiekolwiek próby zmian.
Dlatego w ramach planowanej ofensywy legislacyjnej, Stowarzyszenie
Interesu Społecznego WIECZYSTE zapowiedziało złożenie projektu ustawy ws.
zniesienia habilitacji. Czy zatem dojdzie do dobrej zmiany w sferze nauki? Czas
pokaże.
WZOREM ZSRR:
POD PRZYMUSEM
DO PSYCHIATRUSZKI
W
ZSRR szpital psychiatryczny był używany jako narzędzie represji wobec
obywateli. Wydawało się, że te czasy minęły. A jednak.... w III RP
psychiatruszka stała się znów narzędziem pozbywania się niewygodnych osób.
Przypadek Zbigniewa Kękuś, znanego z licznych protestów wydaje się tego
wymownym przykładem. Oto relacja opublikowana w wolnemedia.net .
20 sierpnia dr Zbigniew Kękuś został zatrzymany przez
policję i doprowadzony pod przymusem do szpitala psychiatrycznego im. J.
Babińskiego w Krakowie (tzw. Kobierzyn) na tzw. obserwację psychiatryczną. Wg
wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 10 lipca 2007 roku jest to „forma
pozbawienia wolności często co najmniej tak dolegliwa dla oskarżonego, jak
tymczasowe aresztowanie”.
Powodem obserwacji są zeznania 3 policjantów, którzy
zeznali, że podczas zatrzymania w dn. 5 maja 2014 roku na polecenie sędzi Beaty
Stój z Sądu Rejonowego w Dębicy, dr Kękuś próbował się samouwolnić. Zeznania są
tak sprzeczne, że adwokat z urzędu dr Kękusia uznał je za wzajemnie się
dyskredytujące. Ich zasadności nie potwierdza nawet sporządzony wcześniej w
obecności policjantów protokół zatrzymania osoby, w którym nie ma mowy o
zajściu.
Dr Zbigniew Kękuś nie ma za sobą ani kryminalnej
przeszłości, ani żadnej historii bycia agresywnym. Wręcz przeciwnie, podczas
swoich licznych protestów dał się poznać jako bardzo łagodny choć stanowczy w
działaniu. Policja nie odnotowała ani jednego przypadku naruszenia porządku
podczas gdy głodował, czy też gdy prowadził zorganizowany protest wraz ze sporą
grupą pokrzywdzonych przez wymiar sprawiedliwości pod krakowskimi sądami w 2012
roku.
Należy zaznaczyć, że w swojej karierze był nauczycielem
akademickim, a następnie pracował na wysokich stanowiskach w największych
firmach międzynarodowych i bankach. Pracę stracił na skutek uznania przez
nowego pracodawcę – ING Bank Śląski, że jako oskarżony, przynosi ujmę firmie.
Sprawa o bezpodstawne zwolnienie nadal jest rozpoznawana przez sąd.
Mimo to sędzia Sądu Rejonowego dla Krakowa Krowodrzy wydz.
IX Karny, Katarzyna Kaczmara wydała postanowienie o poddaniu dr Kękusia
obserwacji psychiatrycznej, która ma trwać do 4 tygodni. Należy zaznaczyć, że
sąd ten jest niewłaściwy miejscowo w tej sprawie, gdyż ulica Królewska, gdzie
doszło do zdarzenia, jest we właściwości miejscowej innego sądu. Mimo, że jest
to sprzeczne z Kodeksem Postępowania Karnego, Sąd Okręgowy pod przewodnictwem
sędzi Lidii Haj, utrzymał je w mocy. Co więcej, jednym z argumentów było to, że
dr Zbigniew Kękuś był już wcześniej karany, co jest kłamstwem, gdyż wyrok
skazujący sądu w Dębicy został uchylony przez Sąd Okręgowy w Rzeszowie oraz Sąd
Najwyższy – po wcześniejszym uznaniu konieczności złożenia kasacji przez
Prokuratora Generalnego.
Wczoraj o godz. 17:30, w ramach spotu nt. referendum
poszkodowany przez krakowskie sądy Grzegorz Pioterek cały swój czas antenowy
poświęcił uwięzionemu w psychiatryku dr. Zbigniewowi Kękusiowi. Oświadczył, że
w ramach swoich możliwości nagłośni to gdzie tylko będzie można. Dostałem też
informację od nowojorskiej Polonii, że planowana jest pikieta pod Konsulatem RP
w Nowym Jorku w celu zwrócenia uwagi na bezzasadne zatrzymanie dr. Kękusia w
psychiatryku na obserwacji.
Dr Zbigniew Kękuś przebywa obecnie w oddziale 4B
psychiatryka w Kobierzynie, gdzie od razu rozpoczął protest głodowy – nie je,
ani nie pije. Jego zdrowie i życie są poważnie zagrożone. Jeśli dojdzie do
przymusowego żywienia, to dr Kękuś obawia się, że zostanie zatruty. Jak
oświadczył dr Zbigniew Kękuś, winnymi jego prześladowania jest grupa
funkcjonariuszy publicznych z Krakowa, w tym prokuratorzy Bartłomiej Legutko i
Dorota Baranowska.
Obrońcy dr. Kękusia apelują: „Prosimy wszystkich Polaków,
którzy nie chcą by Polska znów nie wpadła w jarzma totalitaryzmu, o
natychmiastową reakcję na bezprawne zatrzymanie dr. Zbigniewa Kękusia.
Najlepszym pokojowym sposobem na jego szybkie uwolnienie jest nacisk społeczny
na Prezydenta RP Andrzeja Dudę, Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta,
Prokuratora Apelacyjnego w Krakowie Artura Wronę oraz prokurator Dorotę
Baranowską z Prokuratury Rejonowej Kraków Krowodrza. Dzięki nagłośnieniu sprawy
przez wiele osób, w tym w dużej mierze przez Zbigniewa Stonogę, sprawa
karygodnego umieszczenia dr. Zbigniewa Kękusia w psychiatryku na obserwacji
jest coraz głośniejsza. Zakończmy totalitarny proceder załatwiania spraw
sądowych psychiatrykami.”
Cytują też znane słowa Martina Niemöllera: „Kiedy naziści
przyszli po komunistów, milczałem, nie byłem komunistą. Kiedy zamknęli
socjaldemokratów, milczałem, nie byłem socjaldemokratą. Kiedy przyszli po
związkowców, nie protestowałem, nie byłem związkowcem. Kiedy przyszli po Żydów,
milczałem, nie byłem Żydem. Kiedy przyszli po mnie, nie było już nikogo, kto
mógłby zaprotestować.”
PRZEMILCZANE
MORDERSTWA NA PRZYSTANKU WOODSTOCK
Na
przystanku Woodstock giną ludzie, ba zdarzają się morderstwa (jak w każdej
większym skupisku ludzkim), ale o tym politycy, mainstreamowe media, tzw. warszawka
milczą. Bo nie wolno podważać dzieło Jerzego Owsiaka, Fundację Wielkiej
Orkiestry Świątecznej Pomocy i jej pochodne. Ludzie giną, zamordowani, ale nikt
się tym nie przejmuje. Bloger Piotr Wielgucki (Matka Kurka) ujawnił właśnie
szokujące wręcz materiały, o tym co się dzieje na tej imprezie i jak zachowują
się organizatorzy, cyt. za kontrowersje.net:
Do
Fundacji WOŚP, fenomenu na skalę światową i organizatora „najpiękniejszego
festiwalu świata” przyszła Matka, która w 2014 roku na „Przystanku Woodstock”
straciła syna. Michał został znaleziony w lesie, klęczał, na głowie miał ciemne
okulary, pod brodą przełożony pasek, bez pętli, po prostu luźno założony i
umocowany do gałązki o średnicy góra 4 cm. Pani Pierzchalska razem z Matką
Mateusza, innego chłopaka pobitego na śmierć przed sceną główną, usiłowały
uzyskać wsparcie od fundacji, nie finansowe, ale ludzkie. Przez 11 miesięcy
pisały i telefonowały do wielu pracowników WOŚP i prosiły, na przykład o pomoc
w odzyskaniu rzeczy należących do dzieci. Nie doczekały się konkretnej
odpowiedzi i wtedy Pani Pierzchalska postanowiła osobiście odwiedzić pałace
Jerzego O. Przesłuchało Ją, bo w żadnym razie nie była to rozmowa, dwóch
funkcjonariuszy WOŚP, którzy jednocześnie są najbliższymi współpracownikami
Jerzego O. W trakcie przesłuchania Matka nieżyjącego dziecka dowiedziała się,
że nie potrafi rozgraniczyć pola namiotowego od imprezy masowej, że
„Woodstockowicz” jest pojęciem abstrakcyjnym, a pod zezwoleniem na organizację
imprezy podpisał się burmistrz i od tego momentu WOŚP jest kryta. Ten zbiór
bezdusznych impertynencji doskonale koreluje z tym, co Matka Michała usłyszała
wcześniej, od pracownicy WOŚP w trakcie rozmowy telefonicznej: „My nie jesteśmy
organizacją charytatywną”. Pomimo tych niegodziwości przesłuchiwana miała
odwagę wypomnieć przedstawicielom fundacji łamanie prawa, brutalne akcje
„Pokojowego Patrolu” oraz udawanie ślepych, głuchych i zaskoczonych faktem, że
na „Przystanku Woodstock” narkotyki i alkohol przewalają się tonami, aż po
zgon.
Przesłuchanie
miało miejsce miesiąc temu i dziś oddaję je do pełnej dyspozycji każdego
wolontariusza, donatora WOŚP i Polaka podatnika, który chce, czy nie chce do
cynicznego biznesu się dokłada. Na nagraniu słychać funkcjonariusza Krzysztofa
Dobiesa, rzecznika fundacji WOŚP, który swoim chamstwem i sarkazmem schodzi
poniżej sprzedawcy kiełbasy zwyczajnej, a swego czasu takim sprzedawcą
rzeczywiście był. Drugim śledczym jest Robert Mysłek odznaczony razem z Jerzy
O. i "Przystankowym" policjantem, za wzorowe bezpieczeństwo na
kostrzyńskim festynie. Przesłuchiwana to „zwykła” kobieta, ciężko pracująca
Matka dwóch synów. Pani Wioletta Pierzchalska od 12 miesięcy opłakuje
„abstrakcyjnego Woodstokowicza” Michała Pierzchalskiego, który zginał w wieku
23 lat. Rzecznik Fundacji WOŚP Krzysztof Dobies i Robert Masłek, bezpośrednio
odpowiedzialny za organizację imprezy masowej, wykluczyli Michała z grona
uczestników „najpilniejszego festiwalu”, ponieważ Jego zwłoki znaleziono 700
metrów od dużej sceny. Nagranie pozostawiam bez komentarza, jednocześnie
informuję, że materiał pozyskałem w sposób całkowicie legalny, a Pani Wioleta
Pierzchalska z upublicznieniem nie ma nic wspólnego. Będą kolejne nagrania
pokazujące, co się z Michałem stało i jak ukręcono śledztwo, żeby nie powstała
rysa na nieskazitelnej Fundacji WOŚP, a w kłopoty nie wpadły władze lokalne i
wojewódzkie, które wydały niezgodne z prawem decyzje.
Z KRAJU I ZE
ŚWIATA
20 STOPIEŃ ZASILANIA: Komunikaty o 20 stopniach zasilania i koniecznych ograniczeniach
słyszeliśmy za czasów PRL. Poprzedni system upadł, niby jest kapitalizm,
dobrobyt, zielona wyspa. Wydawałoby się że te komunikaty należą do przeszłości.
Nic bardziej błędnego. W związku z upałami, 10.08 PSE ogłosiło 20 stopień
zasilania. Ograniczenia dotknęły największych
odbiorców, a do indywidualnych apelowano o ograniczenie zużycia
energii. Po 8 latach rządów PO, nie ma zapewnionego bezpieczeństwa dostaw
energii elektrycznej, a w sieci internauci komentują to bezlitośnie:
ARESZT WYDOBYWCZY WCIĄŻ STOSOWANY: Sąd
Apelacyjny w Warszawie podjął decyzję, by przedłużyć „tymczasowy areszt”
dla Macieja Dobrowolskiego o kolejne trzy miesiące, kibica Legii,
oskarżonego o udział w przewożeniu z Holandii do Polski marihuany. Ten
tymczasowy areszt trwa już 39 miesięcy, a będzie trwał co najmniej 42 jeśli nie
dłużej. Tymczasem zarzuty opierają się wyłącznie na zeznaniach Marka
H., ps. „Hanior” - członka gangu, dilera narkotykowego, niegdyś stałego
bywalca Żylety. Innych dowodów materialnych nie ma, nie ma też żadnych innych
zeznań świadków. Sąd nie zgodził się na zastosowaniu innych środków
zapobiegawczych typu dozór policyjny, zakaz wyjazdu, itp. Postanowiono
przetrzymać Maćka, aż się przyzna (a on odmawia). Dla pikanterii sprawy, wyrok
jaki mógłby uzyskać prawdopodobnie byłby nie dłuższy niż czas przebyty w
areszcie tymczasowym. Sam proces sądowy wciąż się nie rozpoczął i nie
rozpocznie. Przypadek Maćka może dotknąć każdego, wystarczy jedno pomówienie
bandziora i będziemy siedzieć w więzieniu bez perspektywy procesu, który mógłby
nas oczyścić. Co dalej? Presja
społeczna musi się tylko zwiększyć, pani sędzia Kussyk i skład sądu
apelacyjnego powinien wiedzieć, że rażąco mocno nagina przepisy (które,
nawiasem mówiąc, powinny zostać zmienione).
CENZURA
W TVP: TVP odmówiło wyemitowania 30 sekundowego spotu,
Obywatele decydują które PIS nakręciło w ramach kampanii referendalnej.
Wprawdzie spot nie nawiązuje do samych pytań referendalnych, ale de facto
stanowi promocję idei referendum, zaczyna się od słów Polacy mają prawo
decydować o swoim państwie. Kierownictwo
TVP, działające na rzecz PO-PSL, odmówiło emisji spotu. Co prawda uważamy, że
należało odwołać referendum z 6 września jako bezprzedmiotowe (jedno pytanie
jest nieaktualne, drugie o zmianie finansowaniu partii - nic nie znaczy, a
trzecie jest niekonstytucyjne), a zamiast prób dopisywania pytań należy po
wyborach wprowadzić w życie obniżenie wieku emerytalnego, wybór dla rodziców
odnośnie wieku szkolnego i zakazać prywatyzacji lasów państwowych, tym niemniej
blokowanie spotów przez TVP jest dowodem jak daleko państwo Platformy Obywatelskiej
odeszło od obywatelskości.
CHORZY RÓWNI I RÓWNIEJSI:
Wszyscy są równi według konstytucji. Okazuje się, że także w obliczu są chorzy
równi i równiejsi. I nie chodzi nam o tych, którzy mają pieniądze (i mogą się
prywatnie leczyć oraz tych którzy nie mają zdani na państwową służbę zdrowia.
Okazuje się, że nierówność występuje także w państwowej służbie zdrowia, a
kryterium nierówność są związki rodzinne z urzędnikami. Jak informuje Fakt.pl - Dla
matki minister Beaty Małeckiej-Libery z sześcioosobowej szpitalnej sali
usunięto innych chorych. Do opróżnionego pomieszczenia wstawiono
nowoczesne łóżko, znacznie się różniące od pozostałych, przestarzałych. Skandal
miał miejsce w Szpitalu Specjalistycznym im. Szymona Starkiewicza w Dąbrowie
Górniczej. Posłanka PO jest sekretarzem stanu w ministerstwie zdrowia. Tak
wygląda reforma służba zdrowia w wydaniu ministrów Platformy Obywatelskiej.
CO 3 DNI PRZELOT DO GDAŃSKA: Jak
się okazuje politycy nagminnie korzystali z możliwości bezpłatnych przelotów,
przejazdów w kraju, oczywiście zawsze motywowali wykonywaniem funkcji posła i
senatora. Przykładowo pani poseł Ewa Kopacz latała do Gdańska, która tam
mieszkała i studiowała, prezydent Warszawy Hanna
Gronkiewicz-Waltz jeździ służbowym samochodem na wykłady na uczelni
(według informacji burmistrza Bemowa Krzysztofa Zygrzaka), marszałek senatu
Bogdan Borusewicz od 2007 roku do
stycznia 2013 r. aż
713 razy latał na trasie Warszawa-Gdańsk, a jego podróże rejsowymi samolotami
kosztowały podatników prawie 400 tys. zł.
Dziennikarze wyliczyli też, że marszałek Senatu na pokładzie samolotu gościł
średnio co trzy dni. Jak
donosi Super Expres, nie wszystkie wyjazdy wiązały się z wykonywaniem mandatu
parlamentarzysty np. Zdarzało
się, że marszałek leciał w trakcie posiedzenia Senatu do Gdańska, by...
wyprowadzić psa na spacer. Bo akurat nie miał kto tego zrobić. Latał też, żeby
po prostu zajrzeć do domu. Politycy zawsze będą nadużywali pieniędzy
publicznych do swoich prywatnych celów. Jedyny sposób by zahamować ten
niekontrolowany wyciek pieniędzy – to ograniczenie liczby instytucji, osób w
nich urzędujących i pieniędzy jakimi mają do dyspozycji. Nie wyeliminuje się
patologii, ale przynajmniej ograniczy się skalę.
GWIZDY NA WŁASNE ŻYCZENIE: W
trakcie oficjalnych uroczystości 71 lecia Powstania Warszawskiego na cmentarzu
Powązkowskim doszło do wygwizdania premier Ewy Kopacz. Oburzają się działacze
PO, politycy i mainstreamowe media. Fakt, buczenia, gwizd na cmentarzach być
nie powinno, ale cyniczne wykorzystywanie rocznicy Powstania Warszawskiego
przez oficjeli z PO budzi wywołuje właśnie taką reakcję. A mogło być inaczej,
gdyby PO nie wykazała się małostkowością. Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz
Waltz, wiceprzewodnicząca PO nie zgodziła się, by na uroczystościach mógł
przemawiać prezydent elekt Andrzej Duda. Niby nie ma takiego zwyczaju. W 2012
r. we Francji prezydent Nicolas Sarkozy zaprosił prezydenta-elekta Francois
Hollande do wspólnego obchodzenia 8 maja - rocznicy zwycięstwa w II wojny
światowej. Tam takiego zwyczaju nie było, a jednak .... Odchodzący Prezydent
Komorowski w swoim przemówieniu zamiast koncentrować się na hołdzie powstańcom
politycznie atakował oponentów politycznych, a jego przemówienie wpisywało się
w kampanię wyborczą. Pani premier zaś uczestniczyła w wyreżyserowanej
przechadzce po stolicy razem z działaczką kombatancką. Skoro politycy rządzący
zrobili z rocznicy powstania imprezę polityczną, to niech nie dziwią się że
reakcje są polityczne. Gwizdy i buczenie mają zatem na własne życzenie.
INNA
USTAWA UCHWALONA, INNA DO PODPISU: Jak donosi Dziennik Gazeta Prawna
- Posłowie przyjęli inną wersję nowelizacji ustawy, niż przesłali do podpisu
prezydentowi. Na dodatek proces legislacyjny odbył się z naruszeniem
konstytucji. Chodzi o nowelizację ustawy o kuratorach sądowych (druk sejmowy nr
3409), którą wymusił wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Na ostatnim posiedzeniu
(4-5.08) Sejm zajmował się poprawkami Senatu. Zgodnie z Konstytucją, poprawkę
zaproponowaną w uchwale Senatu uważa się za przyjętą, jeżeli Sejm nie odrzuci
jej bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej
liczby posłów. Poddając poprawkę pod głosowanie, Marszałek Sejmu zatem zwraca
się kto jest za odrzuceniem senackiej poprawki. Tymczasem pani marszałek
Małgorzata Kidawa-Błońska spytała posłów, kto jest za przyjęciem poprawek do
ustawy o kuratorach sądowych (a nie za odrzuceniem). Przytłaczająca większość
posłów była za. Sejm więc poprawki przyjął. Ustawa została skierowana do
podpisu prezydenta w wersji z poprawkami odrzuconymi (chociaż Sejm je przyjął).
Jak na całą reagują posłowie PO np. Robert Kropiwnicki, najpierw negował fakty,
a później uznał że nic złego się nie stało. Zdaniem posła ważniejsze są
ściągawki poselskie, nic formalne pytanie dot. głosowania. Innymi słowy ustawa
głosowana i ta którą przekazuje się prezydentowi wcale nie muszą być zgodne.
KOMOROWSKI
NA NASZ KOSZT? Jak prezydent Komorowski dbał o interes publiczny,
niech świadczy fakt iż jego decyzją nowa kancelaria będzie nadal utrzymywała
Bronisława Komorowskiego. W związku z tym, że w jednym z dwóch jego mieszkań
(74-metrowym) mieszka jego dziecko, a drugie (wart 2 mln zł 169-metrowy
apartament). Komorowski wynajmuje firmie zajmującej się doradztwem podatkowym,
były prezydent otrzymał lokal tymczasowy. Jak wynika z uzyskanych przez Gazetę
Polską Codziennie, Kancelaria Prezydenta podpisała umowę wynajmu dla
Komorowskiego mieszkania w Warszawie na okres 12 miesięcy, a docelowo
eksprezydent ma w nim mieszkać do 2020 r. Lokalizacja, w której mieszkać ma
Komorowski, jest owiana tajemnicą. A zatem przez kolejne 12 miesiące polski
podatnik ma nadal finansować mieszkanie tego darmozjada. Takimi przywilejami
jednak nie obdarza się rodziny, której z powodu biedy odbiera się dzieci. Przypomnijmy
także, iż pan eksprezydent będzie mógł korzystać z emerytury prezydenckiej
(ponad 9 tys. zł brutto, za czasów PO-PSL podwyższono tą emeryturę o połowę) i
z ponad 12 tys. zł miesięcznie dotacji na biuro.
MEDIALNE PRZEKŁAMANIE: Arcybiskup
Depo wygłosił kazanie w trakcie uroczystego nabożeństwa dla pielgrzymów
zgromadzonych na Jasnej Górze. Jak można było się spodziewać w mainstreamowych
mediach dokonano od razu przekłamania słów. Zastosowano prostą metodę wyrwania
zdania z kontekstu, częściowej zmiany jego treści - w taki sposób by nadać inną
wymowę, kontrowersyjną. I tak w czołowych środkach przekazu pojawiły się tytuły
rzekomych słów arcybiskupa - "Jakakolwiek próba rozłączania państwa od
kościoła jest niewłaściwa i sztuczna". Takie tytuły m.in. pojawiły się
w Dzienniku Gazecie Prawnej, na portalu TVN24, Polska the Times, itd. Cel
zabiegu był jasny wmówić czytelnikom, iż arcybiskup, Kościół kwestionuje
rozdział Państwa od Kościoła.
Jeżeli
jednak przyjrzeć się bliżej wypowiedzianym słowom przez Arcybiskupa, okazuje
się że padło zupełnie inne zdanie o innej wymowie. Cyt. wszędzie tam,
gdzie naruszane są prawa natury, prawa do życia, prawo do godności ludzkiej,
wszędzie tam każdy chrześcijanin ma obowiązek obrony tych wartości. – Dziś
chrześcijanin musi bronić nie tylko wiary, ale także rozumu, dlatego że
zwolennicy nowej ideologii zwalczają także rozum u myślących logicznie i
odpowiedzialnie ... dalecy jesteśmy w naszym myśleniu od mesjanizmu.
Jednakże zadania konkretne, które Naród ma do wypełnienia, my – biskupi
katoliccy, ale i polscy zarazem – powinniśmy widzieć i być z nimi związani. Dlatego jakakolwiek próba
rozłączania, oddzielania: ”To należy do Kościoła„, a ”To należy do narodu„, a
”To należy do państwa„ – jest niewłaściwa i sztuczna, chociażby ze względu na
jedność psychiki ludzkiej”.
Arcybiskup
w tej wypowiedzi nie kwestionował instytucjonalnego rozdziału Kościoła od
Państwa, ale próbę rozdziału postaw, poglądów katolika. Nie można prezentować
innego poglądu w kościele, a innego np. na stanowisku państwowym, gdyż jest się
jedną osobą. Ponadto było to wskazanie potrzebny współdziałania, skoro
przedmiotem troski społecznej, państwa i kościoła jest ta sama osoba. Zatem nie
było w tej wypowiedzi wezwania do zniesienia rozdziału państwa i kościoła.
NASZE PODATKI NA SIŁOWNIE,
FITNESS I PŁYWALNIE: Wydawanie publicznych pieniędzy bez
opamiętania za rządów PO-PSL nie zna granic. Prezydent Warszawy wydawał
już pieniądze na gadżety unijne, prezydent RP Bronisław Komorowski na różową
porcelanę, a cały rząd wydaje pieniądze na wożenie mebli z Warszawy do Łodzi,
Wrocławia - bo pani premier Kopacz zachciało się wyjazdowe posiedzenia. Teraz
jak podaje "Puls Biznesu", Ministerstwo Finansów ogłosiło przetarg na
otwarte karnety dla pracowników na siłownie, fitness i pływalnie. Pracownicy
fiskusa i Ministerstwa Finansów będą mogli uprawiać boks, joga, korzystać z
sauny i jacuzzi. Koszt "inwestycji" ma wynieść 200 tys. Euro. Ciekawe
jakie inne bzdurne wydatki wymyślą?
NIE DLA UZGADNIANIA PŁCI:
Pomimo wielkiej fali społecznego sprzeciwu i tysięcy podpisów pod listem
protestacyjnym, obie izby
parlamentu przegłosowały skrajny projekt ustawy o uzgadnianiu płci, zgodnie z
którą płeć nie jest kwestią natury, biologii, ale prawno-społeczną (co oznacza
możliwość jej dowolnej zmiany, z wynikającymi prawnymi konsekwencjami).
Oczekujemy zatem na zablokowanie ustawy przez prezydenta Andrzeja Dudę.
OBYWATELSTWO W 2 DNI DLA
ZIĘCIA KOPACZ: Gdy zwykły obywatel chce coś załatwić w
urzędzie, musi czekać aż procedurom stanie się zadość. Zupełnie inne jednak
zwyczaje panują, gdy chodzi o przyznanie obywatelstwa zięciowi pani premier Ewy
Kopacz - kanadyjczykowi Andriejowi Petranyuk'a. Jak informuje Do Rzeczy oraz
niezalezna.pl Urząd województwa pomorskiego wysłał do MSW wniosek 25
lipca, zwykłą pocztą. Dopiero 4 sierpnia dotarło ono do MSW. Mimo, że
zgodnie art. 21 ustawy o cudzoziemcach, MSW ma obowiązek zwrócić się o opinię
ws. wniosku do Komendy Głównej Policji i szefa ABW, by dowiedzieć się, czy nie
ma jakichś przeciwwskazań – już tego samego dnia, 4 sierpnia, ministerstwo
wysłało wniosek do Kancelarii Prezydenta. Mimo braku takiej opinii, już 5 sierpnia pismo trafiło do
kancelarii (jeszcze) prezydenta Bronisława Komorowskiego. Dostaje je na biurko
referentka i zauważa, że brakuje w nim podstawowych dokumentów: danych o tym
jak ma się (już jako Polak) nazywać Andriy Petranyuk. W przypadku małżeństwa z
Polką, może być ono np. podwójne. Jeden
telefon i obywatelstwo zostaje przyznane 5 sierpnia o godz. 21.00, Jak widać są
równi i równiejsi, do tych ostatnich należy obcokrajowiec zięć pani premier Ewy
Kopacz.
ODDALENIE PYTANIA: 31
lipca Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok ws. zgodności ustawy o SKOK z
konstytucją. Uznał, iż jeden przepis jest niezgodny (w zakresie jakim nadzór
KNF dotyczy małych kas), kilka innych jest zgodnych, a 90% zarzutów wogóle nie
rozpatrzył, tylko umorzył postępowanie w tym zakresie. 3 sędziów złożyło zdania
odrębne. Nie rozpatrywanie zarzutów - w tak masowej skali - to nowa
"jakość" w orzecznictwie Trybunału. TK zachował się tak jak Minister
zdrowia prof. Zembala, które na pytanie dziennikarki ws. dopalaczy - oddalał
pytanie, zamiast na nie odpowiedzieć. Trybunał mógł orzec ws. zgodności z
konstytucją kwestionowanych zapisów, ale najwyraźniej nie chciał się w sprawie
wypowiedzieć. Kolejny raz, TK zastosował instytucję odroczenia wyroku o 18
miesięcy. Innymi słowy przepis uznany za niezgodny z konstytucją będzie wciąż
obowiązywał i będzie stosowany, przez 18 miesięcy, o ile Sejm nie zmieni
ustawy. W niektórych wypadkach konieczne jest vacatio legis aby nie doszło do
chaosu prawnego, ale tak długi termin ws. odroczenia wyroku przepisu
niekonstytucyjnego nie ma żadnego uzasadnienia. Wyrok Trybunału tylko upewnia,
iż dziś na sprawiedliwość w Trybunale Konstytucyjnym nie ma co specjalnie
co liczyć, gdyż ten stoi na straży porządku (nie)konstytucyjnego III RP i
prawdopodobnie nie będzie lepiej w przyszłości, skoro w roku bieżącym przyjęto
ustawę o zmianie ustawy o Trybunale Konstytucyjnym niekorzystną dla obywateli.
OGROMNA KORESPONDENCJA: Objęcie
prezydentury przez Andrzeja Dudę wywołało taką nadzieję wśród Polaków, iż do
Kancelarii Prezydenta napływa ogromna ilość korespondencji. W związku z
informacją, iż "nie można odnaleźć" pisma złożone do prezydenta
elekta z dnia 3 lipca m.in. wystąpienia
Stowarzyszenia Polskiej Partii Niepodległościowej (PPN) i Stowarzyszenia
Walczących o Niepodległość 1956-89 (SWN) dot. m.in. ustawy o działaczach
opozycji antykomunistycznej oraz pisma Stowarzyszenie Interesu Społecznego
WIECZYSTE z propozycjami projektów ustaw (ws. kwoty wolnej od podatku, ws.
wcześniejszego wieku emerytalnego) i fakty że wnioskodawcy nie otrzymali do tej
pory żadnej odpowiedzi, Serwis21 zwrócił się o informacje nt.
"zagubienia" złożonych pism do prezydenta elekta. W odpowiedzi biuro
prasowe Kancelarii Prezydenta poinformowała, że: W odpowiedzi na Pana pytanie
uprzejmie informujemy, iż korespondencja kierowana do Prezydenta Elekta
Andrzeja Dudy była przyjmowana w Kancelarii Głównej Kancelarii Prezydenta RP i
przekazywana codziennie do Biura Prezydenta Elekta. Uprzejmie informujemy, iż
korespondencja, o którą Pan pyta również została przekazana do Biura Prezydenta
Elekta. Jednocześnie uprzejmie wyjaśniamy, iż część przekazanej korespondencji,
która nie została rozpatrzona w Biurze Prezydenta Elekta wróciła aktualnie do
Kancelarii Prezydenta RP, gdzie jest na bieżąco rozpatrywana. Uprzejmie
wyjaśniamy również, iż ze względu na ogromne ilości stale napływającej
korespondencji, udzielenie odpowiedzi na pisma, o które Pan pyta, może się
opóźnić. A zatem obywatele powinni na razie uzbroić się w cierpliwość,
Kancelaria Prezydenta stała się ofiarą sukcesu i nadziei jaką wzbudził Andrzej
Duda, i stąd opóźnienia w udzielaniu odpowiedzi. Być może sytuację rozładuje
się po wyborach z 25 października, gdy nastanie nowy rząd, a część oczekiwań
obywateli będzie skierowana do Kancelarii Premiera.
PACJENCI WINNI KOLEJEK: Takiej tezy nikt by się nie spodziewał. To pacjenci
(czyli chorzy) winni są kolejek do specjalistów. Jak stwierdziła pani premier
Ewa Kopacz w rozmowie z redaktorem Gugałą w Polsat News - Kolejki
wydłużają się w tych przychodniach i w tych szpitalach, które
mają swoją renomę, które mają dobrą kadrę, do której większość naszych
pacjentów chce trafić Są szpitale, które
mają te same oddziały, w których wykonuje się identyczne
zabiegi, ale tam czas oczekiwania jest zerowy, albo bardzo krótki. Innymi
słowy to wina pacjentów, że są kolejki do specjalistów. Tymczasem czas
oczekiwania w publicznej służby zdrowia do specjalisty jest bardzo długi i to
niezależnie jaką renomę ma szpital lub jego personel, o czym przekonuje się
każdy kto ma chorego w rodzinie. Panią premier należałoby zatem odesłać
specjalistów (okulisty i laryngologa) - wszak mimo podróży po kraju, mimo że
była ministrem zdrowia, ani nie widzi ani nie słyszy co się dzieje w służbie
zdrowia.
PEDALSKA TĘCZA ZNIKNĘŁA Z
PLACU: Tęcza wreszcie zniknęła z
Placu Zbawiciela w Warszawie. Polski podatnik przestanie łożyć na ochronę i na
kolejne odbudowy tej instalacji. Początkowo miała to być instalacja tymczasowa
na pół roku, ale wkrótce władze Warszawy zdecydowały przedłużyć jej żywot na
Placu Zbawiciela. Taki mały pokaz władzy, siły homoseksualnej wobec Kościoła i
wobec Narodu. W reakcji kilkakrotnie została spalona, były demonstracje
przeciw Tęczy, a Stowarzyszenie Interesu Społecznego WIECZYSTE wnioskował do
organów nadzoru budowlanego o demontaż tej samowoli budowlanej (nie było
pozwolenia na budowę), jednak te ostatnie odrzucały wnioski ze względów
formalnych. W końcu władze ustąpiły i Tęcza zniknie z końcem sierpnia.
Mała rzecz a cieszy, przynajmniej nie będą marnowane pieniądze na pilnowanie
tej brzydoty.
PRZEKŁAMANIA GOOGLE’A: 5.08
TV Republika poinformała, iż w wyszukiwarce Google'a wpisując sformułowanie
"znaki hitlerowskie", w obrazach pojawia się także kotwica - znak
Polski Walczącej. Sprawdziliśmy tak jest w istocie. Nie należy doszukiwać się
jednak złośliwości Google'a, ale błędu w systemie wyszukiwarki. Google działa
na zasadzie szukania słów w tekstach, w przypadku znaki hitlerowskie będzie szukał zatem takie lub słowa
tekstach. Tak się składa, iż np. w tekście wikipedii dot. znaku polski
walczącej znajdziemy dwa słowa znak oraz hitlerowskiej, wprawdzie nie
obok siebie, ale wyszukiwarka automatycznie je kojarzy. W ten sposób obraz
Polski Walczącej został skojarzony z innymi obrazami zawierającymi znaki
hitlerowskie. Gdyby wpisać sformułowanie w cudzysłowie "znaki hitlerowskie",
takiego kojarzenia nie było, ale się pojawiło albowiem teraz wyszukiwarka
odnajduje i podaje już - obraz zamieszczone przez TV Republika i inne portale,
który właśnie pokazywał znaki obok siebie.
ŚCIGANY ZA KLIP WYBORCZY: Pod
rządami Platformy Obywatelskiej, słyszymy frazesy o demokracji, o wolności. A
jak wygląda to w praktyce - media, ludzi są ścigani za publiczne wygłaszane poglądy
staje się normalnością. Oto jeden z ostatnich przykładów, policja ściga
Wojciecha Cejrowskiego za klip z 20 maja 2015, w czasie którego podarł plakat
wyborczy Bronisława Komorowskiego.
USTAWIONE KONKURSY? Prokuratura Apelacyjna w Katowicach wystąpiła
z wnioskiem o uchylenie immunitetu prezesowi NIK Krzysztofowi Kwiatkowskiemu
(b. prominentnego polityka PO) oraz szefowi klubu PSL Janowi Buremu.
Prokuratura zarzuca szefowi NIK wpływanie na wyniki konkursów na wicedyrektora
delegatury Izby w Rzeszowie oraz dyrektora delegatury w Łodzi. Miał też wpływać
na rozstrzygnięcie konkursu na wicedyrektora Departamentu Środowiska w centrali
NIK. Bury natomiast miał wpływać na niego, by w kierownictwie rzeszowskiej
delegatury znalazł się jego człowiek. Podstawą zarzutów są nagrania rozmów
podsłuchanych przez CBA. Zainteresowani oczywiście zaprzeczają. Jednakże
problem jest szerszy, niż tylko sprawa samego NIKu. Nie od dzisiaj wiadomo, że
konkursy to fikcja, że otrzymywanie stanowisk w administracji publicznej, niby
następuje w konkursach, a faktycznie w wielu wypadkach decydują koneksje. Tak
jest w przypadku ofert pracy, miejsc w radach nadzorczych czy zarządów spółek
skarbu państwa, itd. Uczciwiej byłoby być może nominować bez konkursu, byłoby
to zresztą tańsze (odpadły koszt pozornych konkursów). No ale przecież należy
stwarzać pozory apolityczności, kompetencji. Zazwyczaj wszystko przechodzi
gładko, czasami sprawami wychodzi na jaw. W ZUSie gdy konkurs na prezesa
wygrała kandydatka nie akceptowana przez układ władzy, w ostatnim etapie tzw.
ustnym odrzucono ją, niby że nie miała wystarczającej wiedzy. Teraz ujawnia się
kwestia konkursów w NIKu. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej, patologia jest
znacznie szersza.
ZŁOTA GORĄCZKA: 2 mężczyzn poinformowało, iż odkryli na terenie Wałbrzycha
legendarny niemiecki pociąg, który podczas wojny miał wywieźć z Wrocławia cenne
kruszce? Rozbudziło to wyobraźnie i emocje, uaktywnili się poszukiwacze
skarbów, organizowane są konferencje, rozpisuje się prawa, już mamy roszczenia żydowskie,
rosyjskie i niemieckie. Jest to o tyle
zabawne, iż wciąż nie wiadomo gdzie ten legendarny pociąg się znajduje (osoby,
które go rzekome znalazły nie chciały wskazać miejsca).
ZWYCIĘSTWO. ZNIEWAŻANIE POMNIKA UMORZONO: Prawie po czterech latach od
„znieważenia” Pomnika „Czterech śpiących” przez dwóch, wówczas 19-latków,
Daniela i Wojciecha, jeszcze nie prawomocnie, ale
już po raz drugi postępowanie umorzono! Sąd podkreślił również że pomnik Czterech Śpiących i
wdzięczności armii radzieckiej gloryfikują
komunizm i tym samym powinny być usunięte!
MAURETANIA: W żadnym
innym kraju problem niewolnictwa nie jest tak dotkliwy jak w Mauretanii.
Szacuje się, że nawet do 20% ludności tego kraju może znajdować się obecnie w
niewoli. Dopiero w 2007 roku niewolnictwo uznano tam za przestępstwo.
Dziś jest ono w Mauretanii nielegalne. Tamtejszy parlament przyjął ustawę o
zwalczaniu niewolnictwa, opracował plan całkowitej likwidacji niewolnictwa oraz
zatwierdził prawo, zgodnie z którym niewolnictwo jest „zbrodnią przeciwko
ludzkości”. Jednak mimo tych wszystkich zmian jak dotąd osądzono i ukarano
tylko jednego właściciela niewolników. Ludzie, którzy walczą z tym
nielegalnym i okrutnym procederem, są więzieni i torturowani. Biram Dah Abeida całe życie walczył z
niewolnictwem. Otrzymał prestiżową Nagrodę Praw Człowieka przyznaną mu przez
ONZ, a w ostatnich wyborach ubiegał się o fotel prezydenta Mauretanii. Jednak
władze kraju odmawiają prawnego uznania jego organizacji, a teraz skazano go na
dwa lata więzienia za wystąpienie publiczne (Avaaz)
MEKSYK: W
Meksyku znaleziono zwłoki zamordowanego
fotoreportera Rubéna Espinosy. Przed śmiercią był torturowany. Razem z
nim zginęła obrończyni praw człowieka Nadia Vera i trzy inne kobiety… Rubén to
już czternasty dziennikarz zamordowany w stanie Veracruz, którego gubernator
Javier Duarte nieraz otwarcie groził reporterom. Niemal żadna z tych zbrodni
nie doczekała się wyjaśnienia (Avaaz)
USA: Do sieci wyciekły nagrania, na których widać,
że amerykańska aborcyjna organizacja Planned
Parenthood (w Polsce podobne działania podejmuje
organizacja "Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny") sprzedaje ciała abortowanych dzieci. Takie przestępcze praktyki spowodowały oburzenie nawet w USA,
gdzie aborcji wykonuje się dużo więcej niż w Polsce. Po tym, jak wybuchł skandal i konsumenci zaczęli wysyłać protesty do firm
finansujących działania tej organizacji, kilka z nich już wycofało się ze
wsparcia!
Usunięcia z listy sponsorów zażądała m.in. Coca Cola, Xerox, Ford…AT&T.
Co więcej, główny kupujący ciała abortowanych, czyli
StemmExpres dzieci wycofał się z tej "współpracy" (CitizenGo)
biuletyn Serwis21 - sierpień 2015 do pobrania i wydruku