Na łamach Newsweek'a Tomasz Lis ogłosił wielką aferę tj.
wyłudzenie pieniędzy podatników i poświadczenie nieprawdy przez posła Andrzeja
Dudę. O co dokładnie chodzi. Otóż Andrzej Duda, gdy był posłem, w latach
2012-2014, 17 razy podróżował do Poznania i 6 razy nocował w tym mieście.
Łącznie koszt przelotów i noclegów miał wynieść 11 tys. zł. Równocześnie
Andrzej Duda miał zajęcia w Wyższej Szkole
Pedagogiki i Administracji w Poznaniu. Newsweek sugeruje, że Andrzej Duda
wykorzystywał pieniądze publiczne niby na wykonywanie mandatu posła, a w
rzeczywistości służyły mu do finansowania podróży na wykłady, za
które brał pieniądze.
Nie wykluczamy, że mogło tak dojść, problem tylko
w tym, że informacje podawane przez Newsweek tej tezy wcale nie potwierdzają.
Z artykułu wynika bowiem, że Andrzej Duda zarobił 280 tys. zł z wykładów w
Nowym Tomyślu (a nie w Poznaniu). Tam właśnie Wyższa Szkoła Pedagogiki i
Administracji ma wydział zamiejscowy. Dla wyjaśnienia to 68 kilometrów od
Poznania. Zatem nie wiadomo po co poseł Duda miałby nocować w Poznaniu (skoro
zajęcia miał w Nowym Tomyślu, a w tej miejscowości jest kilka hoteli) i czemu
przeloty są do Poznania, skoro mógł wziąć dodatkowo bilety kolejowe do Nowego
Tomyśla. Przecież nikt tego nie weryfikował w Sejmie.
Także liczby są ze sobą
niespójne. Przyjmując stawkę 150 zł/godz wykładu, przy 280 tys. zł wynagrodzenia (o ile ta liczba jest prawdziwa? znaczyłoby, iż Andrzej
Duda miał ponad 1800 godzin zajęć, podzielone nawet przez 10 godzin dziennie daje
ponad 180 dni zajęć. Z jednej strony 17 przelotów (łącznie) i 6 noclegów, a z
drugiej 180 dni.
Najbardziej prawdopodobne jest, iż połączył
okazjonalne wyjazdy w jakichś sprawach poselskich z terminem wykładów.
Świadczyłaby o tym incydentalna w sumie liczebność zdarzeń (w porównaniu do
liczby prawdopodobnych dni zajęć). Zatem nie udowodniono żadnej afery,
przynajmniej na razie nie zgromadzono właściwego materiału, z którego można by zarzut postawić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz