Główny bohater afery taśmowej z 2014 roku Marek Falenta odniósł się do zeznań Marka W. o sprzedaży nagrań z podsłuchów Rosjanom i przekazania 600 tys. euro dla Tuska.
„Kontrakt miał być tak duży, że nie byliśmy sami w stanie go zrealizować. Ciech nie mógł wówczas, jako jeszcze spółka państwowa zakupić węgla pochodzącego z Rosji, choć myślę, że afera mogłaby być również po prywatyzacji Ciechu, że dokonują zakupu do Polski węgla pochodzącego z Rosji. Miało to być poukładane w taki sposób, że K. skupi węgiel S., a my z kolei Ciechu ...Ciech potrzebował około 1 000 000 ton węgla rocznie. Kontrakt ten miał opiewać mniej więcej na taką właśnie ilość węgla. Szacuję, że kontrakt opiewałby na kwotę 100 000 000 – 120 000 000 dolarów rocznie. M.F., jak też ja, byliśmy zainteresowani tym, bo to po prostu był dla nas biznes. Trzeba było jednak mieć na to zgodę Rządu Rzeczypospolitej. M.F. twierdził, iż jest w stanie to załatwić, tylko potrzeba na to z tego co pamiętam 600 000 euro, które miało być przekazane, jak to mówił M.F. „dla Tuska” w szerokim tego słowa znaczeniu, bo nie wiem czy chodziło o partię, czy o samego Donalda Tuska, czy o rząd w znaczeniu wówczas rządzących Polską, w każdym razie pieniądze te odbierał od nas M.T. – syn byłego premiera. (…) To miała być łapówka za zgodę na zawarcie kontraktu między spółką Ciech S.A. – czytamy w protokole przesłuchania Marka W.
Marek Falenta nie pozostawia suchej nitki na byłym wspólniku. Pytany przez portal tvp.info o tę znajomość, mówi, że „przez długi czas myślał, że jest normalnym przedsiębiorcą”, a z perspektywy czasu to była jego „największa biznesowa porażka”. Po pierwsze nigdy nie spotkałem nikogo z rosyjskich służb, po drugie nie znałem nikogo z osób, które W. przedstawił mi w Kemerowie, po trzecie nigdy nikomu nie sprzedałem żadnych nagrań. Jeżeli ktoś jest w stanie sobie wyobrazić, że sprzedaję nagrania Rosjanom, których widziałem pierwszy raz w życiu, to musi mieć ogromną wyobraźnię, co najmniej taką jak W. – odpowiada Falenta. Pytany o historię z łapówką 600 tys. euro, przekazaną w reklamówce dla Michała Tuska, mówi tajemniczo: „Odpowiedź na to pytanie pozostawię sobie na komisję śledczą bądź weryfikacyjną”. Odnośnie słów Donalda Tuska, który przekonywał, że celem walki z jego firmą, było zablokowanie importu rosyjskiego węgla do Polski. Donald Tusk jako premier polskiego rządu nie miał prawa wydawać poleceń, żeby zniszczyć polską firmę. Import rosyjskiego węgla był wtedy dozwolony. Jeśli chciał zablokować import, to mógł zrobić to jedynie ustawą, a nie używając do tego putinowskich metod i nasyłać służby specjalne. Uważam, że Donald Tusk dokonując – jak sam to określił – „interwencji” złamał prawo i powinien odpowiedzieć karnie. Przyznał się do tego publicznie. Nikt mi nie chciał mi uwierzyć, gdy osiem lat temu o tym mówiłem. Najpierw przyszli do mnie żeby zabrać mi firmę za złotówkę, a jak się nie zgodziłem to ją zniszczyli. Za jego rządów było wiele takich nielegalnych interwencji na polskich przedsiębiorcach – powiedział Falenta.
Abstrahując od prawdziwości zeznań, oświadczeń różnych osób, potwierdza się jednak patologiczny obraz polskiej rzeczywistości z czasów rządów PO.
źródło: TVP Info
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz