Poniżej tekst otrzymany od Adama Słomki (KPN) ws. sytuacji na Ukrainie.
ANALIZA: Sytuacja na
Ukrainie to efekt braku znajomości faktów historycznych!
Ten tekst będzie długi. Żeby zrozumieć
sytuację Ukrainy trzeba cofnąć się czasem aż do XVII wieku, zrozumieć właściwie
błędy polityki polskiej „sejmokracji” z początku lat 20-tych XX wieku i skutki
działania wojskowych służb niemieckich i radzieckich w szkoleniu terrorystów z
OUN/UPA. Trzeba zauważyć zmiany w polityce amerykańskiej Partii Demokratycznej,
która jeszcze 60 lat temu miała ostrze antykomunistyczne ... a dziś udaje, że
Putin nie miał nic wspólnego z KGB. To wymaga wielu słów i zdań.
Otóż, wielu polskich komentatorów agresji
Federacji Rosyjskiej na Ukrainę w jakimś stopniu przyswoiło sobie bez głębszej
refleksji poglądy obozu narodowego z początku XX wieku. Wadliwie interpretując
idee panslawizmu okraszone wykorzystywaniem ludobójstwa dokonanego przez
OUN/UPA na Polakach niektórzy głoszą, że Rosja działa na Ukrainie w sposób
usprawiedliwiony. Istny „gołąbek pokoju”!
Do tego nowa szefowa dyplomacji Unii
Europejskiej Federica Mogherini - znana z prorosyjskich poglądów - nazwała ...
"nieszczęśliwym wypadkiem" niedawne zestrzelenie malezyjskiego
samolotu. Jeszcze gorszy wydźwięk ma polityka Angeli Merkel. Szefowa
ministerstwa obrony Niemiec Ursula von der Leyen (CDU/CSU) wykluczyła powstanie
stałych baz wojsk NATO m.in. na polskim terytorium. Efekty szczytu NATO i siły natychmiastowego reagowania na poziomie 4
tys. żołnierzy czy 15 mln USD na rzecz walczącej Ukrainy to krople bynajmniej
nie drążące skałę, a w morzu potrzeb.
Zgadzając się na zawieszenie broni,
ukraiński prezydent Petro Poroszenko podjął dramatyczną decyzję o wstrzymaniu
ognia. Rosja żąda za to wysokiej ceny - pozostania Doniecka i Ługańska w rękach
separatystów. Według Kremla stworzona ma zostać „strefa bezpieczeństwa”, z
której wycofać się muszą oddziały ukraińskie. W ten sposób Moskwa osiągnęła
swój cel - zamrożenie konfliktu i wyjęcie na długi czas spod kontroli Kijowa
tego regionu. Zresztą już 24 godziny po „zawieszeniu broni” wojska rosyjskie
ponowiły ostrzał wojsk ukraińskich.
Po
uzyskaniu niepodległości Ukraina odziedziczyła po ZSRR ogromną liczbę głowic
jądrowych (ponad 1600) i środki ich przenoszenia (pociski międzykontynentalne,
bombowce dalekiego zasięgu), co mogłoby ją uczynić trzecim najpotężniejszym
mocarstwem atomowym na świecie. 23 maja 1992 roku podpisała protokół lizboński,
który czynił ją stroną rosyjsko-amerykańskiego układu „Strategic Arms Reduction
Treaty” (START I) i zobowiązywał do przystąpienia w najkrótszym możliwym czasie
do układu o nieproliferacji (NPT) już w charakterze państwa bez broni jądrowej. Po okresie zwłoki związanym głównie z oczekiwaniem przez Kijów
obietnic wsparcia gospodarczego ze strony partnerów zagranicznych, Ukraina
ratyfikowała układ START I 18 listopada 1993 roku, ale z 13 warunkami. 14
stycznia 1994 roku prezydenci Rosji, USA i Ukrainy podpisali w Moskwie
trójstronne porozumienie o denuklearyzacji Ukrainy (zawierające m.in. żądane
przez Kijów gwarancje bezpieczeństwa), po którym 3 lutego 1994 roku doszło do bezwarunkowej
ratyfikacji przez Ukrainę układu START I.
W każdym razie wówczas Zachód zagwarantował
Ukrainie bezpieczeństwo w zamian za rozbrojenie. Stany mają moralny obowiązek
pomóc Ukrainie chociażby dostawą sprzętu wojskowego. 15 mln USD od NATO to raczej
policzek, którego efektem jest rozkaz o wstrzymaniu ognia wydany przez
prezydenta Poroszenkę. Ukraiński przywódca liczył zapewne na to, że Zachód
pamięta o własnych zobowiązaniach sprzed lat. Gdyby Ukraina posiadała głowice jądrowe to Rosja nie prowadziłaby jej
rozbioru!
Gdyby Unia Europejska w rzeczywisty sposób
miała być wspólnotą to zamiast dozbrajania Rosji (np. Francja) czy sprzedaży
broni na potrzeby wojny w Iraku (np. Niemcy, Czechy) sprzęt wojskowy byłby
preferencyjne sprzedawany Ukrainie. Zresztą
zaoferowanie Donaldowi Tuskowi teki przewodniczącego Rady Europejskiej ma na
celu kilkumiesięczne przesunięcie uwagi polskiego społeczeństwa i mediów na
sprawy wyborcze, nowy rząd, nowe plany ... itd. To naturalnie usuwa na bok
sprawę wojny na Ukrainie i naszego bezpieczeństwa.
Historię trzeba analizować i znać jej
podstawy, aby nie popełniać takich gaf jak prezydent Obama, który mówił
niedawno o „polskich obozach koncentracyjnych”.
Amerykański senator John McCain w swoich
działaniach na rzecz udzielenia realnej pomocy Ukrainie ma rację. Ważny
republikański polityk pamięta zapewne spotkanie Baracka Obamy z Dmitrijem
Miedwiediewem podczas szczytu nuklearnego w Seulu w marcu 2012 r., gdy
prezydent USA poprosił rosyjskiego odpowiednika, aby "dano mu czas"
na decyzję ws. amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej w Europie,
przeciw któremu Rosja protestuje.
Demokratyczny prezydent USA de facto -
efektami szczytu NATO - znowu prosi Kreml o czas – tym razem w sprawie Ukrainy
czy bezpieczeństwa Polski, Litwy, Łotwy i Estonii. Stany pod przewodnictwem
politycznym dzisiejszej Partii Demokratycznej nie są w stanie dziś prezentować
jednoznacznego i ostrego stanowiska wobec imperialnej polityki Rosji. A
wystarczy aby amerykańscy liderzy Partii Demokratycznej nawiązali do
działalności i polityki senatora Patricka Anthonego „Pata” McCarrana. Przez
blisko dwie dekady XX wieku był on liderem antykomunistycznego skrzydła Partii
Demokratycznej, który potrafił łączyć lewicową wrażliwość z jawnym
antykomunizmem. Jego działalność przyczyniła się do ograniczenia wpływów
amerykańskiej partii komunistycznej, która z radością witała pakt Stalin -
Hitler z 1939 r. McCarran miał dziejową okazję rozpoczynać swoją karierę
senacką w czasie nominowania Adolfa Hitlera na Kanclerza Niemiec i przeżyć
Stalina. Doprowadził do przyjęcia tzw. McCarran Act, ustawy która przewidywała
m.in. rugowanie z pracy w administracji rządowej osób, które były członkami lub
sympatykami partii komunistycznej.
Za to republikański senator John McCain od
miesięcy jasno przypomina o tym, że Putin to funkcjonariusz KGB. Warto zastanowić się ilu agentów KGB/FSB,
komunistów od 2-3 pokoleń ma dziś wpływ na wydarzenia na Ukrainie i ilu byłoby
dziś w stanie machać „czerwonymi legitymacjami” w Polsce po wkroczeniu nowej
Armii Czerwonej? Zbyt wielu! Wystarczy zobaczyć na opór przy demontażu
monumentów zbrodniczej Armii Czerwonej!
Wypada przy tym pogratulować Australii,
której premier Tony Abbott od miesięcy nazywa agresywne działania rosyjskie po
imieniu. Szkoda, że innych przywódców nie stać na takie jasne przesłanie!
Zrozumieć
historię i wyciągnąć właściwe wnioski
Żeby
zrozumieć rosyjskie myślenie o Ukrainie trzeba wrócić do tzw. „ugody
perejasławskiej” - umowy zawartej 18 stycznia 1654 r. w Perejasławiu pomiędzy
Hetmanatem i Bohdanem Chmielnickim a Wasylem Buturlinem, występującym jako
pełnomocnik cara Rosji Aleksego I, na mocy której Ukraina została poddana
władzy cara Rosji. Od tego czasu Rosjanie uważają, że terytorium ukraińskie w
zasadzie jest rosyjskie. Rzeczpospolita Obojga Narodów
próbowała przeciwdziałać zajęciu terenów kozackich przez unię w Hadziaczu,
której postanowienia niestety zostały storpedowane przez rosyjską agenturę.
Rosyjskie zapędy terytorialne można było
odpierać do XVII wieku, gdy przeciwnikiem rosyjskich agresorów była
wielonarodowa Rzeczpospolita Obojga Narodów. 16 września 1658 roku w Hadziaczu
została zawarta umowa między Rzeczypospolitą Obojga Narodów a Kozackim Wojskiem
Zaporoskim, reprezentowanym przez hetmana kozackiego Iwana Wyhowskiego.
Przewidywała przekształcenie Rzeczypospolitej Obojga Narodów w unię trzech
równorzędnych podmiotów prawnych (państw): Korony, Wielkiego Księstwa
Litewskiego i Księstwa Ruskiego utworzonego z województw kijowskiego,
bracławskiego i czernihowskiego (wcześniej stanowiących od unii lubelskiej
(1569) część Korony). Konsekwencją unii było traktatowe ustanowienie odrębnych
urzędów dla Rusi (stworzono funkcje marszałka ruskiego, obok marszałka
koronnego i litewskiego, hetmana ruskiego, kanclerza ruskiego i inne stanowiska
analogiczne do istniejących w pozostałych dwóch członach federacji),
dopuszczenie posłów ruskich do sejmu, a biskupów prawosławnych do senatu.
Państwo to miało posiadać własne wojsko, własny skarb, własne ministerstwa i
urzędy, pod zwierzchnictwem hetmana z własnego wyboru. Szlachta wszystkich
trzech państw miała wybierać wspólnie króla i wysyłać posłów na sejm walny.
Postanowienia unii obejmowały również przyjęcie do etatowego rejestru
kozackiego 30 tysięcy Kozaków.
„Unia
hadziacka” stanowiła prawnomiędzynarodowe przekreślenie „ugody perejasławskiej”
wspomnianej wyżej, na mocy której Ukraina została poddana jurysdykcji Rosji.
Unię hadziacką zatwierdził Sejm Rzeczypospolitej i zaprzysiągł (ratyfikował)
król Jan II Kazimierz Waza. W konsekwencji unii wojsko kozackie przeszło na
stronę Rzeczypospolitej i 8 lipca 1659 roku pokonało pod buławą Iwana
Wyhowskiego próbującą interweniować zbrojnie na Ukrainie Naddnieprzańskiej
armię moskiewską w bitwie pod Konotopem.
Przeciwdziałanie Rosji (doprowadzenie do
buntu miejscowego chłopstwa ruskiego tzw. czerni, w którym zginął Jerzy
Niemirycz (kanclerz ruski) i został obalony hetmanat Iwana Wyhowskiego na rzecz
marionetkowego Jerzego Chmielnickiego sprawiło, że „unia hadziacka” ostatecznie
nie weszła w pełni w życie. Zresztą politykę miejscowych buntów Rosja stosuje
nawet dziś w okolicach Doniecka i Ługańska.
Tylko półtora wieku później Rzeczpospolita
Obojga Narodów przestała ostatecznie istnieć. Zrealizowanie w pełni „unii
hadziackiej” mogło zatrzymać proces szybkiego osłabienia kraju, ale przede
wszystkim odwrócić bieg historii. Dziś
nasze ościenne państwa mają świadomość, że trwała współpraca tzw. „Międzymorza”
może stanowić podstawę dla bezpieczeństwa dla wszystkich krajów b. Bloku
Wschodniego, w których stacjonowała Armia Czerwona. Warto dodać, że Wojsko Polskie operując we
współpracy z armią Ukraińskiej Armii Ludowej Symona Petlury
było w stanie w 1920 roku odeprzeć
agresję. Stąd po 1918 roku niemiecka Abwehra i radzieckie służby wojskowe
szkoliły liderów OUN/UPA.
Obce służby miały interes w osłabianiu
konfliktem etnicznym odradzającego się państwa polskiego. Podobnie do
rozgrywania Kozaków w XVII wieku przeciwko zrealizowaniu w pełni postanowień
„unii hadziackiej”.
Za „pożywkę” służył traktat pokojowy z 9
lutego 1918, który zawarły państwa centralne (m.in. Niemcy, Austro – Węgry) z
proklamowaną w 1917 roku Ukraińską Republiką Ludową. Na podstawie traktatu
Niemcy i Austro-Węgry odstępowały Ukraińskiej Republice Ludowej Chełmszczyznę z
miastem Chełmem i część Podlasia. W tajnej klauzuli tego dokumentu Austro-Węgry
zobowiązywały się do wyodrębnienia Galicji Wschodniej wraz ze Lwowem i
Przemyślem jako osobnego (autonomicznego) kraju koronnego monarchii. Traktat
ten oznaczał uznanie państwa ukraińskiego przez państwa centralne, wywołał on
wzburzenie wśród polskiej opinii publicznej, gdyż odstępował on URL ziemie, do
których (ze względów historycznych i etnicznych) pretensje rościli sobie
Polacy. Jednak delegacja Królestwa Polskiego do rokowań nie została
dopuszczona. 3 marca 1918 roku Cesarstwo Niemieckie, Austro-Węgry i ich
sojusznicy zawarły z sowiecką Rosją „Traktat Brzeski”, w którym Rosja uznała,
że wymienione w traktacie nowo powstałe państwa na dotychczasowym terytorium
Imperium Rosyjskiego nie są związane żadnymi obowiązkami wobec niej. W kwestii
ukraińskiej Rosja zobowiązała się do bezzwłocznego zawarcia pokoju z URL,
wycofania z terytorium URL wojsk rosyjskich i bolszewickich oraz zaprzestania
działań przeciwko organom władzy URL. W trakcie rokowań pokojowych na
terytorium URL wkroczyły wojska niemieckie.
W
1920 roku Wojsko Polskie oraz wojsko URL odparło wspólnie agresję Armii
Czerwonej o czym wspomniałem wyżej. Warto przypomnieć postawę gen. URL Marko
Bezruczki, który obronił Zamość przed bolszewikami. 24 kwietnia 1920 r. II RP i
URL podpisały „umowę warszawską”, sygnowaną przez ukraińskiego generała
Wołodymyra Sinklera i najbliższego współpracownika Józefa Piłsudskiego Walerego
Sławka (działającego jako pełnomocnik Naczelnego Wodza), która rozpoczynała
współpracę militarną obu krajów przeciw bolszewickim wojskom na terytorium
Ukrainy. Umowa była tajna - z wyjątkiem opublikowanego
w Monitorze Polskim aktu uznania państwowego Ukraińskiej Republiki Ludowej i
Dyrektoriatu Symona Petlury jako rządu Ukrainy. Rząd polski zrezygnował z
roszczeń do ziem sięgających granicy Polski z 1772. Rząd URL uznał granicę
polsko-ukraińską na Zbruczu i przecinającą Wołyń na wschód od Zdołbunowa
(pozostawiając Równe i Krzemieniec po stronie polskiej) i dalej na północ do
linii Prypeci. Oznaczało to zrzeczenie się przez Ukrainę terenów leżących na
zachód od określonej w umowie linii granicznej. Oba kraje zobowiązały się do
niezawierania umów międzynarodowych skierowanych przeciw sobie oraz
gwarantowały prawa ukraińskiej ludności w Polsce i polskiej na Ukrainie.
Jednak
12 października 1920 r. w Rydze delegacja polska zdominowana przez Endecję
podpisała zawieszenie broni w wojnie polsko-bolszewickiej uznając jako stronę
nie tylko RFSRR, ale i USRR, co oznaczało wycofanie uznania dyplomatycznego
Ukraińskiej Republiki Ludowej. „Traktat Ryski” zawarty
ostatecznie 18 marca 1921 r. potwierdzał uznanie USRR jako państwa
ukraińskiego, a tym samym anulował postanowienia umowy warszawskiej. Endecja,
która zdominowała skład delegacji była przeciwna koncepcji federacyjnej Józefa
Piłsudskiego, preferując bezpośrednie wcielenie (inkorporację) terenów
etnicznie mieszanych dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów w skład odrodzonego
państwa polskiego - zgodnie z zasadami sformułowanymi przez Romana Dmowskiego w
Wersalu.
Sam Roman Dmowski w „Naszym Patriotyźmie” (1893) pisał, że „(...) Rząd rosyjski rozmaitymi czasy
rozmaicie usprawiedliwiał swoje gwałty na Polsce. Dowodząc, że ziemie litewskie
i ruskie stanowią odwieczną jedność z moskiewskim rdzeniem państwa carów, dziką
działalność swą w tych ziemiach nazywał wyzwalaniem swego ludu z pod jarzma
polskiego. (...) Wieszanie i masowe wysyłanie na Sybir najlepszych sił
społeczeństwa polskiego nazywało się uzdrawianiem narodu z chorobliwych marzeń,
gwałty na unitach – przyjmowaniem na łono swego kościoła braci, których niegdyś
przemoce oderwano i którzy teraz dobrowolnie powracają. Do ostatnich jeszcze
czasów słyszeliśmy, że rząd rosyjski nic nie ma przeciw pomyślnemu rozwojowi
narodowości polskiej, że chodzi mu tylko o zachowanie w całości granic państwa,
o wytępienie dążności separacyjnych”.
Jednak kilkanaście lat po tej krótkiej
analizie Dmowskiego politycy Narodowej Demokracji byli przekonani o
tymczasowości rządów bolszewików w Rosji i możliwości dwustronnej, skierowanej
przeciwko Niemcom współpracy z wkrótce przywróconym rządem postkomunistycznej
Rosji, w oparciu o podział ziem Białorusi i Ukrainy pomiędzy Polskę a
niekomunistyczną Rosję.
Nawiasem
trzeba stwierdzić, że takie podejście ma też swoje pokłosie dziś w postaci
naiwnego przekonania Zachodu, gdzie niektórzy sądzą, że cokolwiek zmieni się w
Federacji Rosyjskiej gdy Putin zakończy
swoje rządy.
Przedwojenna
polityka Endecji wynikała z przekonania o możliwości asymilacji narodowej
(polonizacji i rusyfikacji) przez Polskę i Rosję Białorusinów, i Ukraińców
(traktowanych przez Narodową Demokrację jako „narody niehistoryczne”) w obrębie
tak wytyczonej granicy państwowej. Konsekwencją była np. jednostronna
rezygnacja delegacji polskiej z włączenia w granice RP Mińska, przeforsowana
przez Stanisława Grabskiego – dla uniemożliwienia stworzenia białoruskiego
kantonu sfederowanego z Polską. Granicę wytyczono w odległości ok. 30 km na
zachód i północny zachód od miasta, pozostawiając je bolszewikom. Marszałek w styczniu 1920 roku zainicjował tzw. „operację dyneburską”,
która przyniosła Łotwie niepodległość i dobre stosunki międzypaństwowe nawet w
XXI wieku. Warto dodać, że w Dyneburgu (łot. Daugavpils) do dziś Polacy
stanowią blisko 15 proc. mniejszość, która ma dobre kontakty z władzami
łotewskimi. W Dyneburgu znajduje się też od 1928 r. cmentarz 237 żołnierzy
polskich poległych podczas walk z bolszewikami. Ostatnią próbą realizacji przez
Piłsudskiego programu federacyjnego – tym razem drogą faktów dokonanych - był
przeprowadzony 8 października 1920 tzw. „bunt Żeligowskiego” i utworzenie Litwy
Środkowej.
Endecja twierdziła, że powstanie
niepodległej Ukrainy doprowadzi wcześniej czy później do dążeń
rewizjonistycznych niepodległej Ukrainy do terenów Galicji Wschodniej ze Lwowem
i zachodniego Wołynia, rewizji granic z Polską. Zwolennicy koncepcji
inkorporacji uważali również, że włączenie całej, prawosławnej na wschodzie
Białorusi zniweczy (uważane przez nich za realne) plany polonizacyjne ziem
zachodniej Białorusi. Na budowę federacji z Litwą i Białorusią nie chcieli się
z kolei godzić, bojąc się „odstąpienia” państwom – członom federacji Wilna i
Grodna. Delegaci Naczelnika Państwa byli
przegłosowywani przez większość delegacji wyznaczonej w przeważającej części
przez Sejm. Najważniejsze decyzje podjął w październiku 1920, przekraczając
mandat negocjacyjny Ministerstwa Spraw Zagranicznych, przewodniczący delegacji
Jan Dąbski w osobistej rozmowie z przewodniczącym delegacji sowieckiej Adolfem
Joffe w kwestii uznania USRR za stronę rokowań, bez zapewnienia równoległego
miejsca w rokowaniach dla URL, a także terminu i linii zawieszenia broni.
Ustalenia rozmowy Dąbski-Joffe faktycznie rozstrzygnęły o przebiegu
polsko-sowieckiej linii granicznej i sposobie organizacji politycznej terenów
Międzymorza Bałtycko-Czarnomorskiego (Białorusi i Ukrainy).
To stanowisko Endeków spowodowało dodanie
argumentów agenturze Republiki Weimarskiej, a później III Rzeszy oraz ZSRR.
Wspólnie przelana krew w obronie przed Armią Czerwoną ustąpiła wymowie zapisów
„Traktatu Ryskiego” i pamięci o wydaniu Ukrainie polskich terytoriów w
„Traktacie Brzeskim” przez upadające państwa zaborcze. Krwawe walki o Lwów
stały się elementem rozgrywki Niemiec i ZSRR przeciwko II RP. Po czasie ...
Lwów dla Polaków i Ukraińców stał się symbolem walki przeciwko sobie
ważniejszym niż wspólna obrona Zamościa.
Konkluzje
z King Kongiem w tle
Mordy na Polakach dokonane na Wołyniu
podgrzewane przez III Rzeszę i komunistyczna „Akcja Wisła” tylko dolały krwi
niewinnych do dzielącego nas historycznie „morza łez”. Tymczasem agresja Rosji na Ukrainę i pozostawienie
jej dziś de facto samej sobie powtarza politykę appeasementu – tym razem w
odniesieniu do Rosji Putina. Anschluss Krymu przez nową poczwarkę Armii
Czerwonej i terror w Donbasie, szybkie wyciszenie w mediach zestrzelenia
malezyjskiego samolotu przez prorosyjskich terrorystów prowadzi tylko do
eskalacji rosyjskich żądań.
Warto
wspomnieć, że historycznie Amerykanie czynnie walczyli z Rosją ... w obronie
Polski. Można się zastanawiać czy dziś Oskara ponownie
mógłby otrzymać Merian Caldwell Cooper? Jest on przykładem bohatera
pochodzącego z Jacksonville na Florydzie, który nie zapomniał o zasługach
Polaków dla USA i czynem wspierał walkę z komunizmem. Choć wszyscy kojarzymy go
z filmu „King Kong” wytwórni RKO z 1933, w którym zagrał pilotując samolot
atakujący wielką małpę to nie wiemy, że Cooper był mocno związany z Polską.
Merian C. Cooper po wybuchu I wojny
światowej ukończył kurs pilotażu i wstąpił do Amerykańskiego Korpusu
Ekspedycyjnego wysłanego na wojnę do Europy. Po krótkim epizodzie w niemieckiej
niewoli przyjechał do Polski w lutym 1919 w ramach misji ARA (American Relief
Administration), która pod kierunkiem Herberta Hoovera niosła pomoc humanitarną
zniszczonej Europie. Cooper przydzielony został do misji żywnościowej we Lwowie
i włączył się aktywnie do akcji humanitarnej. Miał on pewne związki z Polską, gdyż jego prapradziad pułkownik John
Cooper walczył w bitwie pod Savannah u boku Kazimierza Pułaskiego, którego
śmiertelnie rannego wyniósł poza strefę bitwy.
Cooper udał się na początku lipca 1919 do
Paryża. Spotkał tam wybierającego się właśnie do Polski majora Cedrika
Fauntleroy’a, którego namówił do swojej idei i wspólnie zebrali dalszych
lotników amerykańskich gotowych do służby w Polsce. W połowie września 1919 grupa ośmiu amerykańskich lotników przybyła
do Polski. Zostali przydzieleni do 7. Eskadry Myśliwskiej stacjonującej na
lotnisku na Lewandówce pod Lwowem. Od grudnia 1919 Eskadra przyjęła nazwę 7.
Eskadry Myśliwskiej im. Tadeusza Kościuszki. Cooper został zastępcą dowódcy
eskadry mjra Fauntleroy’a oraz dowodził jedną z jej dwóch grup, grupą Pułaski.
W kwietniu 1920 eskadra wkroczyła do walki
na froncie polsko-bolszewickim, przebazowując do Połonnego, a następnie do
Berdyczowa i Białej Cerkwi. Uczestniczyła ona w natarciu polskim na Kijów
(wyprawie kijowskiej). Cooper wraz z innymi pilotami latał aktywnie na
rozpoznanie i zwalczanie oddziałów 1 Armii Konnej ostrzeliwując jej oddziały z
karabinów maszynowych i obrzucając granatami. Podczas wycofywania się sił
polskich pod naciskiem ofensywy radzieckiej eskadra w dalszym ciągu była
intensywnie wykorzystywana. Pod koniec czerwca 1920 roku Cooper został dowódcą
eskadry, skierowanej ponownie do Lwowa.
W
latach 20. i 30. XX w. Cooper stale utrzymywał związki z Polską i Polakami. W
1922 r. opublikował w Chicago wspomnienia „Fauntleroy i jego eskadra w Polsce.
Dzieje Eskadry Kościuszki” W 1937 r. został członkiem Stowarzyszenia Weteranów
Armii Polskiej w Ameryce. Po uderzeniu Niemiec na Polskę w 1939 r. zorganizował
koncert charytatywny, z którego dochód przeznaczony był na pomoc Polsce. W
czasie wojny opiekował się Polakami przebywającymi na terenie USA oraz spotykał
się z polskimi władzami. Będąc w Anglii nawiązał
również kontakty z polskim Dywizjonem 303, który kontynuował tradycje Eskadry
Kościuszkowskiej. Po wojnie utrzymywał natomiast kontakty z polskimi lotnikami,
którzy wyemigrowali do USA. Kawaler Krzyża Srebrnego Orderu Wojennego Virtuti
Militari, który otrzymał z rąk marszałka Józefa Piłsudskiego, Krzyża
Walecznych, Polowej Odznaki Pilota oraz amerykańskiego Distinguished Service
Cross, którego nie przyjął ze względów honorowych. W 1966 r. Cooper został
uhonorowany za zasługi dla Polski przez Rząd Polski na emigracji Złotym Krzyżem
Zasługi z Mieczami. W Wojsku Polskim dosłużył się stopnia podpułkownika, w
armii USA generała brygady.
Tak
doświadczony i zasłużony weteran nigdy nie popełniłby gafy podobnej do słów
prezydenta Obamy w sprawie obozów koncentracyjnych, ani nie miałby wątpliwości
co do rosyjskich intencji na Ukrainie.
Wszystko to w ujęciu historycznym i
praktycznym powoduje, że Polska musi powrócić do koncepcji „Międzymorza”, która
została zablokowana przez postkomunistów i środowisko UD/UW. Współpraca, w tym
wojskowa: Polski, Ukrainy, Litwy, Łotwy, Estonii czy Rumunii może doprowadzić
sytuacji, gdy ominiemy niekorzystne konotacje związane z obecnym pozostawaniem
Ukrainy poza NATO i strukturami Unii Europejskiej.
Adam
Słomka
Przewodniczący KPN-NIEZŁOMNI,
poseł na Sejm RP (1991-2001)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz