30 listopada 2014

Serwis21 listopad 2014

ZŁÓŻ PODPIS POD OBYWATELSKIM PROJEKTEM WS ZMNIEJSZENIA OPŁAT WIECZYSTEGO

KOMITET INICJATYWY USTAWODAWCZEJ ZAREJESTROWANY: 14 października Komitet Inicjatywy Ustawodawczej Stowarzyszenia Interesu Społecznego „Wieczyste” złożył zawiadomienie do Marszałka Sejmu wraz z projektem ustawy o zmianie ustawy o gospodarce nieruchomościami oraz o zmianie innych ustaw. 28.10.2014 Marszałek Sejmu wydał postanowienie nr 58 o przyjęciu zawiadomienia o utworzeniu Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej Stowarzyszenia Interesu Społecznego WIECZYSTE na rzecz ustawy o zmianie ustawy o gospodarce nieruchomościami oraz o zmianie innych ustaw. Komitet uzyskał zatem osobowość prawną. By projekt ustawy został rozpatrzony przez Sejm potrzebne jest złożenie 100 tys. podpisów przed 28 stycznia 2015 r.

WIECZYSTA REWOLUCJA: Obywatelski projekt ustawy zmienia radykalnie sytuację użytkowników wieczystych. Po pierwsze znacząco zmniejsza stawki opłat wieczystego do 0,3% w przypadku gruntów mieszkaniowych i 1% dla komercyjnych (np. garaże). Efektem będzie nie tylko zmiana stawek ale także zmniejszenie różnicy pomiędzy wartością nieruchomości w użytkowaniu wieczystym i prawem własności. Zatem przekształcenie nieruchomości będzie tańsze. Projekt idzie jednak dalej przewiduje możliwość przekształcenia samych udziałów w nieruchomości, a nie tylko jak obecnie całych nieruchomości. W warunkach możliwego sprzeciwu pojedynczego mieszkańca, możliwość przekształcenia faktycznie była zablokowana. Teraz możliwe byłoby przekształcenie samego udziału. W przypadku nieruchomości na cele mieszkaniowe przekształcenie nastąpiłoby nieodpłatnie i z urzędu dla osób fizycznych. W wyniku tej zmiany problem aktualizacji opłat dla osób o niskich dochodach przestałby istnieć.

UNIEWAŻNIĆ PODWYŻKI PO 2008 ROKU: Komitet także zaproponował możliwość sądowego unieważnienia podwyżek opłat wieczystego dokonanych po 31 grudnia, jeżeli
Dokonano je na podstawie uchwały kompetencyjnej Rady Warszawa, nie wskazano pełnomocnictw lub osoby prawnej w imieniu której dokonano wypowiedzenia. Dla części obywateli oznaczałby to możliwość uzyskania zwrotu pieniędzy zagarniętych przez urzędy gmin i miast w drodze aktualizacji. Przyczyną wprowadzenia zapisu było jednak rażące orzecznictwo sądów powszechnych, które ignorowały zasady jawności pełnomocnictw czy niewłaściwości niektórych organów.

MNIEJ WYDATKÓW PUBLICZNYCH: Autorzy ustawy pomyśleli także o skompensowaniu ubytku dochodów publicznych poprzez zmniejszenie wydatków. Zlikwidowano bonifikaty socjalne (już niepotrzebne), zlikwidowano procedurę w SKO pozostawiając drogę cywilną.

ORGANIZACJE SPOŁECZNE W POSTĘPOWANIU SĄDOWYM: Projekt przewiduje także szereg zmian w postępowaniu sądowym. Np. w sądzie powszechnym organizacja społeczna będzie mogła wstąpić do postępowania lub wytoczyć powództwo w imieniu strony w każdej sprawie, a nie tylko w niektórych kwestiach. Dotychczasowe przepisy faktycznie powodowały, iż to sędziowie decydowali czy dopuszczą czy nie organizację społeczną w postępowaniu ws. opłat lub stawek wieczystego. Co ważne, udział organizacji społecznych w postępowaniach umożliwi osobom o niższych dochodach, których nie stać na adwokata a nie mają uprawnień do bezpłatnej pomocy, do uzyskania pomocy ze strony tych organizacji.

UTAJNIONY PROJEKT RZĄDOWY: Tymczasem rząd przygotowuje nowelizację ustawy o zmianie ustawy o gospodarce nieruchomościami oraz o zmianie ustawy o przekształceniu użytkowania wieczystego w prawo własności. Jak informuje KPRM - Zmiana przepisów polegać będzie na zastosowaniu mechanizmów rynkowych przy ustalaniu opłaty z tytułu przekształcenia prawa użytkowania wieczystego w prawo własności nieruchomości gruntowych na rzecz użytkowników wieczystych. W szczególności zmieniona zostanie zasada i sposób ustalania opłaty za przekształcenie, uiszczonej na rzecz dotychczasowego właściciela, tj. Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego, a także modyfikacji ulegnie tryb dokonywania przekształcenia. 17 października Stowarzyszenie Interesu Społecznego "Wieczyste" zwróciło się zatem do Ministerstwa Infrastruktury o kopię projektu ustawy i wystąpiło o uwzględnienie w trakcie prac projektu obywatelskiego. Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju 31 października odmówiło udostępnienia projektu pod pretekstem, iż szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów nie dokonał oceny OSR (czyli oceny skutków regulacji) - od kwietnia br., jak również odmówiło uwzględnienia propozycji z projektu obywatelskiego). A zatem przed opinią publiczną, ukrywa się projekt istotny dla mieszkańców miast, i który prawdopodobnie ma ich uderzyć po kieszeni. Stowarzyszenie zareagowało na ten fakt demonstracją przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów.

INCYDENTY PRZED KPRM: 25 listopada br. odbyła się demonstracja Stowarzyszenia Interesu Społecznego "Wieczyste" przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. Zgłoszonych było 100 uczestników. Nie odbyło się bez incydentów wywołanych postawą funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu, którzy chcieli wylegitymować uczestników demonstracji. Daniel Alain Korona - prezes Stowarzyszenia tymczasem stwierdził, iż tylko on jako organizator demonstracji może być wylegitymowani, inni nie. BOR nie odpuszczał, uczestnicy manifestacji także nie. Próbowano zabronić jednemu z uczestników fotografowania. Zwolennicy Stowarzyszenia uznali, że to próba zastraszenia. Wezwane zostały posiłki. W końcu sytuację rozładowała policja, która stwierdziła że to nieporozumienie, tylko osoby które wejdą do KPRM celem złożenia stanowiska Stowarzyszenia do Premiera, będą legitymowane. W sumie organizatora zgromadzenia Daniela Alain Koronę trzykrotnie wylegitymowano (BOR, Policja i w biurze KPRM). 
W trakcie manifestacji prezes Stowarzyszenia przedstawił przyczyny demonstracji. Stwierdził m.in. iż Od kilku lat urzędy miast dokonują drakońskich podwyżek opłat wieczystego użytkowania sięgające nawet 1000%. W wyniku tych podwyżek, mieszkańcy miast, a w szczególności Warszawy zwłaszcza ci zwykli, niemajętni, stają przed problemem o charakterze egzystencjalnym. Bezduszność urzędników jest tak duża, iż nawet gdy użytkownik wieczysty wygrywa sprawę przed Samorządowym Kolegium Odwoławczym czy Sądem I instancji, władze miast (a w szczególności Warszawy) systematycznie odwołują się, narażając tych obywateli na kolejne koszty procesowe. Także w sądach dostrzegamy działania na niekorzyść obywateli, którego często naraża się na koszty opinii biegłych (2-3 tys. zl.), co dla wielu z nich jest sumą poważną. Zwykły obywatel nie jest odpowiednio informowany przez sędziów o skutkach prawnych tych czy innych czynności, a równocześnie wiele sędziów (np. w I wydziale Sądu Rejonowego Warszawa Śródmieście) nie dopuszcza Stowarzyszenia do obrony tych obywateli w procesach (podczas gdy w innych przypadkach Stowarzyszenie jest dopuszczone). Sytuacja taka narusza prawa konstytucyjne. Rozdawano informacje Serwis21, biuletyn Wieczyste a także wzory kart do zbierania podpisów pod projektem obywatelskich a także wzory protestów w ramach Akcji Protest Wyborczy. W kierunku KPRM skierowano dość głośną syrenę. Stanowisko Stowarzyszenia złożono w Kancelarii Rady Ministrów, a przedstawiciele KPRM obiecali przekazać sprawę pani minister Wasiak (Ministerstwo Infrastruktury). Dalszych incydentów nie odnotowano.

100 TYSIĘCY PODPISÓW: Największą trudnością stanowić będzie zebranie 100 tys. podpisów, zwłaszcza iż podejmowane są próby storpedowania tej inicjatywy przez różnych pseudo-działaczy, rzekomych obrońców spółdzielców, którzy do tej pory nie wykazali się ani skutecznością, ani rzeczywistym działaniem. Była to często pusta gadanina. Także zbierania podpisów pod projektem uchwały bonifikatowej dla spółdzielni w Warszawie wprowadził zamieszanie, czego efektem jest dezorientacji części mieszkańców.

Jeżeli chcemy rzeczywistej zmiany, ograniczenia I likwidacji opłat wieczystego, to nie tylko złóż swój podpis na liście poparcia dla projektu, ale zbierz podpisy także wśród znajomych, rodziny, sąsiadów i sukcesywnie.  Wsparcie każdego jest nie tylko mile widziane, docenione ale wręcz konieczne dla powodzenia inicjatywy.
Projekt ustawy, karta podpisów i inne szczegóły na stronie: 
Wypełnione karty z podpisami należy przesłać na adres:
SIS WIECZYSTE, ul. Sobieskiego 64/8, 02-93 Warszawa.


OPŁATA OD ZAŻALENIA NA OPŁATĘ

Czy sąd może żądać opłaty od zażalenia na opłatę? Odpowiedź wydawałoby się oczywista. Nie byłoby to ani logiczne, ani zgodne z prawem, albowiem zgodnie z art.95 ust.2 pkt.2 ustawy o kosztach sądowych Nie pobiera się opłat od zażalenia na postanowienia sądu dotyczące wysokości opłaty. Tymczasem Pełnomocnik państwa Z. złożył sprzeciw wobec orzeczenia kolegium w/s aktualizacji opłaty użytkowania wieczystego. Sąd Rejonowy Warszawa Praga zgodnie z utartym zwyczajem wezwał do usunięcia braków formalnych pozwu (oznaczenie pozwanego, wartości sporu, pełnomocnictwa i uiszczenia opłaty), co też zostało uczynione, z wyjątkiem kwestii uiszczenia opłaty sądowej. Pełnomocnik złożył bowiem zażalenie na wysokość opłat, zgodnie z wzorem opublikowanym przez Stowarzyszenie Interesu Społecznego "Wieczyste", zaznaczając iż wezwanie do uzupełnienia braków formalnych pozwu było bez pieczątki i bez podpisu oraz kwestionując przepisy w tej materii odpowiedniego zarządzenia ministra sprawiedliwości.

Zgodnie z właściwością, rozstrzygnięcie w sprawie opłaty podejmuje sąd wyższego stopnia czyli Sąd odwoławczy. Jednak jakież było zdziwienie, gdy 15.10 Sąd Rejonowy wezwał pełnomocnika użytkowników do uiszczenia opłaty sądowej 30 zł od ... od zażalenia (przypomnijmy na wysokość opłaty, bo innego zażalenia pełnomocnik nie złożył), oczywiście wezwanie było znów bez podpisu i pieczątki. Pełnomocnikowi państwa Z. nie pozostało nic innego jak złożenie kolejnego zażalenia na wezwanie ws. opłaty od zażalenia na wysokość opłaty sądowej. Ciekawe co wówczas uczyni Sąd? Czy wezwie znów do uiszczenia opłaty sądowej od zażalenia na wysokość opłaty od zażalenia na wysokość opłaty. Jeżeli tak by się stało, uzyskalibyśmy samonakręcającą się sprawę opłat i nie kończące się postępowanie, a w rezultacie niemożność rozpatrywania kwestii aktualizacji wieczystego. (sygn. akt. I C 1779/14)


SĄD WYRZUCA Z POSTĘPOWANIA

Czy można odmówić dopuszczenia organizacji społecznej do postępowania, po roku od jego wstąpieniu i po wcześniejszym dopuszczeniu? Taka sytuacja nie wydaje się możliwa, a jednak w I wydziale Sądu Rejonowego Warszawa Śródmieście jak najbardziej.

W dniu 23 maja 2013 Stowarzyszenie Interesu Społecznego „Wieczyste” wstąpiło do postępowania w sprawie o sygnaturze I C 2818/12 dot. aktualizacji opłat wieczystego użytkowania pani Janiny w trybie art.61 kpc w związku z faktem iż wieczyste użytkowanie zgodnie z art. 7 ust.1 pkt 6 ustawy o VAT jest towarem, co implikuje konsumencki charakter sprawy. W dniu 29 sierpnia 2013 r. w Sądzie Rejonowym Warszawa Śródmieście odbyła się rozprawa, w której uczestniczyło Stowarzyszenie (o czym świadczy protokół i postanowienie z dn. 29.08.2013 ws. zawieszenia postępowania). Jak stwierdza postanowienie, Stowarzyszenie złożyło do akt sprawy odpis skargi z dn. 28.06.2013 do WSA w Warszawie ws. niezgodności z prawem uchwały kompetencyjnej. Przypomnijmy, iż pisma procesowe, dokumenty w postępowaniu składają jedynie uczestnicy postępowania. W dniu 29 sierpnia Stowarzyszenie uczestniczyło w rozprawie do samego końca, sędzia nie odmówił wówczas wstąpienia ani z urzędu ani wskutek opozycji. Zatem skoro w dniu 29 sierpnia nie wydano postanowienia ws. odmowy wstąpienia Stowarzyszenia do postępowania, zatem stało się ono pełnoprawnym uczestnikiem postępowania. Tego samego dnia na rozprawie na zgodny wniosek Stowarzyszenia i powódki, Sąd zawiesił postępowanie, w związku ze skargą do WSA.

29 października 2014 Sąd wydał postanowienie w/s podjęcia zawieszenia postępowania i odmowy dopuszczenia Stowarzyszenia do udziału w sprawie. Postanowienie wydane w tym trybie jest nieważne, albowiem żaden przepis prawa nie pozwala na wyrzucenie uczestnika czy też organizacji społecznej z postępowania. Z treści art.78 kpc jasno wynika, że wszelkie postanowienia w sprawie (odmowy wstąpienia Stowarzyszenia) powinny zapaść do najbliższej rozprawy czyli w danej sprawie do 29 sierpnia 2013 r. Zatem Sąd mógł odmówić wstąpienia Stowarzyszenia na rozprawie 29 sierpnia 2013 r. , ale nie mógł tego uczynić po rozprawie, zwłaszcza po roku.

Ponadto co prawda 16 lipca 2014 r. WSA w Warszawie odrzucił skargę Stowarzyszenia ws. uchwały kompetencyjnej, jednakże do dnia obecnego wyrok jest nieprawomocny, albowiem Sąd doręczył wyrok Stowarzyszeniu jako pełnomocnikowi 3 osób fizycznych (skarżących) ale nie doręczył Stowarzyszeniu jako uczestnikowi postępowania (dopuszczonego na rozprawie w dniu 16 lipca 2014 r.). Zatem wyrok WSA II SA/Wa1447/13 jest wciąż nieprawomocny, czyli nie ustała przyczyna zawieszenia postępowania.

Stowarzyszenie pismem z dn. 19 listopada 2014 r. wystąpiło z zażaleniem na postanowienie Sądu jako prawnie niedopuszczalnego i wniosło o wyłączenie sędziego a także przeniesienie sprawy do innego wydziału lub sądu. Nie ulega wątpliwości, iż sędzia uległ presji i dlatego wyrzucił stowarzyszenie z postępowania. Czy tak ma wyglądać demokratyczne państwo prawne?




SFAŁSZOWANE WYBORY

Jak wskazywały badania exit-poll, w wyborach samorządowych wygrało PIS z wynikiem 31,5% przed PO 27,3%, PSL 17%, SLD 8,8%, KNP 4,2%, RN 1,7%. Ale PIS które wygrało w urnach, przegrał z PKW. W efekcie wyniki PIS zmniejszył się o ponad 4,5% a wynik PSLu poprawił się o prawie 7% (co stało się przedmiotem żartów w Internecie, zob. obrazek powyżej). Jak niegdyś mawiano - nie ważne kto jak głosuje, ważne kto jak liczy.

NIEPRAWIDŁOWOŚCI W WYBORACH: Już w trakcie samych wyborów donoszono o kupowaniu głosów (Płock) wcześniej wstawianych krzyżykach na kartach wyborczych (dzięki temu głos jest unieważniony) np. na warszawskim Mokotowie, zagubieniu kartek (480 szt. w Głogowie Małopolskim), w niektórych miejscowościach były nieprawidłowe karty do głosowania (Szczecinek), brakowało list SLD lub PISu itd. W okręgu wyborczym nr 183 na warszawskiej sadybie, osoba w oddzielnym pomieszczenia stemplowała kartki wyborcze dopiero w trakcie głosowania (stwierdzono to ok. godz. 13.00). Obawy co do "korygowania" wyników były tym większe, iż system informatyczny PKW uległ awarii. W Warszawie w ciągu 9 godzin policzono niecały 1% głosów.


AWARIA SYSTEMU INFORMATYCZNEGO, PEŁNE WYNIKI NIE OPUBLIKOWANO: Winę za brak wyników, za cały bałagan zrzucono na PKW. Skoro wyniki były jednak takie jakie władza oczekiwała, czyli 15 województw dla koalicji, szybko przejęte narrację o drobnych błędach, nieprawidłowościach, ale nie o fałszerstwach. Tylko jak nazwać sytuację, w której władza wprowadza w błąd obywateli w związku z wręczaniem wyborcom karty-książeczki wyborcze, krzyżyki na kartach do głosowania były już umieszczone przed aktem wyborczym, liczbę nieważnych głosów sięgała nawet do 40% (Wejherowo), karty do głosowania pozostawione były same sobie przez wiele godzin, a część głosów zwyczajnie znikała. Jak wytłumaczyć znaczące rozbieżności badań exit-poll i wyników oficjalnych (blisko 20% na korzyść PSL w Świętokrzyskim)

W OBRONIE FAŁSZERSTW stanął układ  w tym prezydent Bronisław Komorowski, który powinien stać na straży praworządności. Nie ma zgody na to, by kwestionować uczciwość wyborów samorządowych .- grzmiał w związku z żądaniem unieważnienia i powtórzenia głosowania. Jeżeli w takich okolicznościach jak obecnie nie wolno kwestionować uczciwości wyborów, to kiedy?

PROTESTY PRZECIW FAŁSZERSTWOM: Przeciw sfałszowaniu wyborów jednak podniosły się protesty. Oprócz PISu i SLD (ten ostatni obawia się jednak słowa fałszerstwa i używa łagodniejszego o nieprawidłowościach) protestowali na ulicy m.in. Ruch Narodowy. Solidarni2010 zajęła przez kilka godzin siedzibę PKW. Stowarzyszenie Interesu Społecznego „Wieczyste” zainicjowało AKCJĘ PROTEST WYBORCZY, tj. składania wniosków do sądów okręgowych z protestami, a Klub Jagielloński petycję przeciw niszczeniu głosów. Protesty przyniosły na razie niewielki, ale jednak efekt.

GŁOSY NIE ZOSTANĄ ZNISZCZONE: Jak poinformował Piotr Trudnowski z Klubu Jagiellońskiego -  szef Krajowego Biura Wyborczego i sekretarz Państwowej Komisji Wyborczej Kazimierz Czaplicki poinformował, że w odpowiedzi na petycję przeciw niszczeniu głosów z wyborów samorządowych (4 662 podpisy w ciągu 2 dni) głosy nie zostaną zniszczone. 

Państwowa Komisja Wyborcza informuje, że w związku z napływającymi apelami o nieniszczenie kart do głosowania z wyborów do organów jednostek samorządu terytorialnego przeprowadzonych w dniu 16 listopada 2014 r., zaleciła aby po upływie terminu określonego w § 7 ust. 1 rozporządzenia Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dnia 13 listopada 2013 r. w sprawie sposobu przekazywania, przechowywania i udostępniania dokumentów z wyborów (Dz. U. poz. 1488) dyrektorzy delegatur Krajowego Biura Wyborczego nie występowali do dyrektora archiwum państwowego właściwego miejscowo dla siedziby delegatury Krajowego Biura Wyborczego o wyrażenie zgody na brakowanie dokumentów z tych wyborów. – możemy przeczytać w oświadczeniu opublikowanym przez TVN24.


12 GNIEWNYCH, KTÓRZY POWSTRZYMALI PEŁZAJĄCY TOTALITARNY ZAMACH STANU
W Polsce już prawie osiem lat trwa pełzający zamach stanu, którego celem jest ustrój totalitarny, niczym nie lepszy od bolszewizmu czy hitleryzmu. PO-wska władza odbiera nam kawałek po kawałku prawa obywatelskie, a my (opozycyjni politycy i publicyści) wprawdzie pyskujemy, ale bezskutecznie. Grupa trzymająca władzę albo nie odpowiada, albo odpowiada szyderstwem i robi swoje, bezczelnie twierdząc że ew. niedociągnięcia i nieprawidłowości to tylko błędy, które "się" łatwo naprawi, błędy nawet nie ludzkie (bo trzeba by było wskazać i ukarać winnych), tylko techniczne. Jako rzecze Komorowski, woda powodziowa naturalną koleją rzeczy spłynie do Bałtyku, a członkowie PKW są OK i nie wolno ich ruszyć, nie  wolno "podpalać państwa". Bierne wciąż społeczeństwo przyjmuje to wszystko z pokorą i cierpliwością, nie podejmując na większą skalę protestów ulicznych, nawet tych legalnych, dopuszczonych łaskawie przez władzę.

Jedyną szansą jest zatem nieposłuszeństwo obywatelskie, w najbardziej radykalnej formie. Tu definicja: chodzi o akty czynnego, ostentacyjnego protestu, z naruszeniem litery prawa, ale bez użycia przemocy. To właśnie zrobiła grupa, która podjęła okupację lokalu PKW. I proszę: pierwsza od wielu lat taka próba i od razu skuteczna. W ciągu 24 godzin cała PKW podała się do dymisji. A dzisiaj (poniedziałek 24 listopada) Komorowski zwołał rano grupę uczonych mężów, by rozważyć możliwość powtórzenia wyborów w skali ogólnopolskiej, choć jeszcze w piątek i sobotę dowodził, też uczenie, że takiej możliwości nie ma, a ci, którzy się powtórzenia wyborów domagają, to nieodpowiedzialni szaleńcy, dążący do rozmontowania Państwa.

Dlatego chcę publicznie uhonorować tych 12 ludzi za odważne podjęcie akcji nieposłuszeństwa cywilnego, i nie wnikam w ich osobiste motywacje. Ważne, że podjęli akcję i że przyniosła dobry efekt dla Polski.

Oczywiście nie zorganizuję fety na ich cześć sam, tym bardziej, że zdrowie mi nie dopisuje. Ale wiem, że ludzi myślących podobnie jak ja jest dużo i że razem zorganizujecie przynajmniej jedno MASOWE spotkanie na cześć tych dwunastu gniewnych, którzy może jeszcze nie ocalili Polski (do tego daleko), ale na pewno powstrzymali w bardzo ważnym punkcie postępy pełzającego zamachu stanu.


Witold Kalinowski
Klub Myśli Pozytywnej, seminarium Lingua Tertiae Rei Publicae



SPRAWA MADRYCKA

Na ok. tydzień przed wyborami wybuchła tzw. sprawa Madrycka. Posłowie Adam Hofman, Mariusz Antoni Kamiński i  Adam Rogacki kupili bilety lotnicze tanimi liniami do Madrytu pod koniec września, czyli dwa tygodnie wcześniej przed otrzymaniem zgody na przejazd samochodem i na prawie miesiąc przed pobraniem zaliczki w wysokości 19 779 złotych.  30-31.10 ww. posłowie mieli uczestniczyć w posiedzeniu Komisji Zagadnień Prawnych i Praw Człowieka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w Madrycie. Wzięli pieniądze na podróż samochodem, a polecieli liniami lotniczymi. Po powrocie 4 listopada zadeklarowali jednak, że polecieli samolotem, a w następnych dniach zwrócili pieniądze z zaliczki. Po ujawnieniu sprawy PIS wyrzucił posłów ze swoich szeregów, a prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie.

Po kilku dniach sprawa jednak zniknęła z powierzchni medialnej. Otóż zaczęły wychodzić na jaw także niechlubne praktyki innych posłów w tym rządzącej koalicji. Turystyka parlamentarna, nadużywanie pieniędzy publicznych do prywatnych korzyści zawyżania kosztów podróży, pobierania diet nie uczestnicząc w posiedzeniach nie jest niczym nadzwyczajnym. Przypomnijmy, iż europoseł Zwiewka (PO) także został przyłapany na podpisaniu listy obecności i opuszczeniu zaraz po tym posiedzenia (w Sejmie RP to też ma to miejsce). Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski nadużywał karty służbowej do prywatnej konsumpcji w restauracjach. 90 tys. zł wydano na lekcje angielskiego premiera Donalda Tuska, wyjazdy zagraniczne do egzotycznych krajów marszałka Struzika (PSL), szefowej UKE Magdaleny Gaj, posłanki PO Bożeny Bukiewicz były już opisywane w mediach. W wielu powyższych przypadków, politycy nie tylko nie stracili stanowiska, funkcji, ale wręcz jak w przypadku Sikorskiego awansowali lub otrzymywali inne stanowiska. 

TRÓJKA BYŁYCH POSŁÓW PIS WCALE NIE WYDAWAŁA NAJWIĘCEJ: Jak wynika z zestawienia wydatków wyjazdów poselskich na Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy, okazuje się że trójka posłów PIS (Hofman, Kamiński, Rogacki) wcale nie wydawała najwięcej na koszty transportu (każdy wyjazd traktowany pojedynczo). Przykładowo:

21-27.01.2012 do Strasburga wydali oni po 3040 zł transport, gdy posłanka PO Mirosława Nykiel 3539,04 zł, poseł Andrzej Halicki (PO) zaś 3017,15 zł.
11-12.03.2012 do Paryża: Rogacki 2590 zł, Biedroń (Twój Ruch) 3098,37 zł
22-27.04.2012 do Strasburga: po 3080 zł, Arkadiusz Mularczyk (SP) 3220 zł, Halicki (PO) 3074,05 zł
30.09-5.10.2012 do Strasburga: po 3060 zł, poseł PO Jan Kaźmierczak 3640,69 zł, Tadeusz Iwiński (SLD) 3671,57 zł
20-25.01.2013 do Strasburga: po 3090 zł, poseł Jarosław Górczyński (PSL) 4312,73 zł, poseł Jan Kaźmierczak (PO) 4187,19 zł
21-26.04.2013 do Strasburga: po 3016,16 zł, poseł Andrzej Halicki (PO) 5490,21 zł, posłanka Mirosława Nykiel (PO) 5190,72 zł, poseł Tadeusz Iwiński SLD 4964,79 zł
20-23.05.2013 do Londynu: po 2825 zł, poseł Jan Kaźmierczak (PO) 2825 zł.
23-28.06.2013 do Strasburga: po 3016,15 zł, posłowie Andrzej Halicki (PO) 3375,52 zł, Elżbieta Radziszewska (PO) 3016,15 zł
29.09-4.10.2013 do Strasburga: po 3016,15 zł, poseł Tadeusz Iwiński (SLD) 3414,66 zł
26.01-1.02.2014 do Strasburga: po 2930,15 zł, posłowie Górczyński (PSL), Halicki (PO), Iwiński (SLD) po 3812,83 zł.
6.-11.04.2014 do Strasburga: Kamiński 3132,67 zł, poseł Iwiński (SLD) 3916,43 zł, poseł Jan Kaźmierczak (PO) 3685,39 zł, Beata Bublewicz (PO) 3282,14 zł
21-28.06.2014 do Strasburga: po 2922,37 zł, posłowie Iwiński (SLD) 3866,53 zł, Biedroń (TR) 2922,37 zł
27.09-3.10.2014 do Strasburga: Hofman i Kamiński po 2922,37 zł, Iwiński (SLD) 3782,51 zł 

Zrobiono aferę, bo 3 (byłych dziś) posłów PIS deklarowało jazdę samochodem, a leciało tanimi liniami. Inni posłowie wydawali tymczasem tyle samo, a nawet więcej na podróż i niby wszystko jest w porządku. Nikt przy okazji nie napotykał, bo co uczestniczy w tzw. Radzie Europy, która kosztuje nas ponad 30 mln zł rocznie i nie ma z niej żadnego pożytku.

 

SEJMOWE BIURO PODRÓŻY: Zestawienie wyjazdów posłów VII kadencji jedynie potwierdza, to co od dawna podejrzewano, że Sejm stał się jednym wielkim biurem podróży dla polityków (różnych opcji). Niektórzy posłowie (Bętkowski, Falfus, Matuszewski z PIS, Buła i Rutnicki z PO oraz Górczyński z Twojego Ruchu; ) nomen omem jechali na ... na Targi Turystyczne. Proroczy temat wyjazdu.

Pan poseł Tadeusz Iwiński (SLD) zwiedził cały świat: Paryż i Strasburg (Francja), Moskwa, Sankt Petesburg, Pietropawłowsk na Kamczatce (Rosja), Astana Ałmaty (Kazachstan), Belgrad Nisz (Serbia), La Valetta (Malta), Londyn (Wielka Brytania), Helsinki (Finlandia), Rzym (Włochy), Kijów, Symferopol, Sewastopol (Ukraina), Addis Abeba (Etiopia), Genewa (Szwajcaria), Nowy Jork i Waszyngton (USA), Hanoi (Wietnam), Abudża (Nigeria), Erewań (Armenia), Rabat (Maroko), Amann (Jordania), Ramalahh (Palestyna), Tel-Aviv (Izrael), Ułan Bator (Mongolia), Talinn (Estonia), Dublin (Irlandia), Azerbeidżan, Dakar (Senegal), Lizbona (Portugalia), Johannesburg (RPA), Amsterdam (Holandia), Kuruou (Gujana Francuska), Oslo (Norwegia), Ankara (Turcja), Sztokhom (Szwecja), Ateny (Grecja), Kiszyniów (Mołdawia), Bukareszt (Rumunia). Do niektórych z tych krajów poseł jechał/leciał wielokrotnie. Łącznie wyjazdy pana posła kosztowały podatników ponad 400 tys. złotych.
Ale pan poseł może czuć się usprawiedliwionym, wszak Marszałek Sejmu Ewa Kopacz sama dawała przykład. W trakcie tej kadencji odwiedziła m.in. Belgię, Czechy, Łotwę, Strasburg (Francja), Włochy, Szwecję, Estonię, Cypr, Chiny, USA, Węgry, Litwę. Jednak szczegółowego budżetu tych wyjazdów nie sposób wyliczyć, gdyż w wielu wypadkach zaznaczono zerowe koszty podróży, co oznacza, iż były pokrywane z innego budżetu. Pan wicemarszałek Wenderlich też niejedno odwiedził za "tylko" 200 tys. złotych.
Najczęściej posłowie podróżowali do krajów Europejskich, ale wielu nie gardziło krajami egzotycznymi. Poseł Adam Szejnfeld (dziś europoseł - PO) wybrał sobie jako miejsce turystycznych odwiedzin Filipiny (oficjalnie, chodziło o spotkanie z tamtejszym Ministerstwem Obrony Narodowej) i Meksyk (oficjalnie - dni polskie). Łączny koszty tych 2 wyjazdów (ponad 50 tys. zł). Aż 5 posłów (Bożena Bukiewicz z PO, Ryszard Kalisz z SLD, Beata Mazurek z PIS, Franciszek Jerzy Stefaniuk z PSL, Marzena Dorota Wrobel z SP i Wanda Nowicka z TR) upodobało sobie wyjazd do Ugandy (oficjalnie na 126 sesję UM oraz spotkanie Stowarzyszenia Sekretarzy Generalnych). Kraje azjatyckie też były w cenie, posłowie odwiedzali Wietnam, Tajwan, Indonezję, Ekwador, Chiny, Malezję czy Nową Zelandię. Oczywiście wszystko uzasadniano konferencjami, spotkaniami, posiedzeniami.

Czasami jednak przytoczone uzasadnienie budzi wręcz zdziwienie lub rozbawienie. Pani posłanka Alicja Olechowska (PO) udała się z misją gospodarczą polskich kobiet w podróż do Arabii Saudyjskiej, czyli do kraju gdzie kobietom nie wolno prowadzić samochodu, gdzie kobieta jest traktowana jak przedmiot. Ciekawe czy pani poseł nosiła hidżab (widać tylko oczy, reszta ciała i twarzy jest zasłonięta)? Powodem zagranicznej podróży może być dowolny: święto plonów (Litwa - Małgorzata Gosiewska z PIS), mistrzostwa świata w narciarstwie alpejskim (Austria - Ireneusz Raś z PO), światowe zimowe igrzymska olimpiad Specjalnych (Korea Płd - Tadeusz Tomaszewski z SLD), obserwacja udziału w igrzyskach członków polskiej reprezentacji olimpijskiej (Rosja - Ireneusz Raś), różnorodne turnieje, promocja Euro 2012 (aż 18 posłów PIS, PO, PSL i TR w maja 2012 roku udało się do Rzymu w tej sprawie), spotkanie z zarządem drużyny sportowej (Białoruś - Adam Kwiatkowski z PIS), udział w dożynkach na Litwie czy spotkania opłatkowe. Posłowie potrafili się wznieść także poza nasze ziemskie problemy interesując się wręcz kosmosem (np. do Gujany Francuskiej - Bożena Szydłowska z PO, Tadeusz Iwiński z SLD).
Sejmowe biuro podróży ma spore powodzenie - tylko w tej kadencji 791 wyjazdów do 12-14.11.2014 i bankructwo  mu nie grozi - zawsze będzie miał klientów (posłów) i finansowanie (z naszych podatków).

KILOMETRÓWKI MINISTRA RADOSŁAWA SIKORSKIEGO Okazało się także iż nowy Marszałek Sejmu, były minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski jako poseł PO w ciągu ostatnich 6 lat wydał z publicznych pieniędzy 80 tysięcy zł. na wyjazdy poselskie. Problem w tym, iż pan minister korzystał z rządowej limuzyny i  był wożony praktycznie wszędzie. A jednak Radosław Sikorski pokusił się o zwrot kosztów paliwa wlewanego do swego prywatnego auta (wydatki te pokrywane są z ryczałtu na prowadzenie biura poselskiego). Kiedy minister Sikorski jeździł prywatnym autem, skoro wszędzie był wożony, ba nawet pizzę przywiózł mu specjalnie w swoim czasie BOR jednak się nie dowiemy? Prokuratura rejonowa warszawa śródmieście odmówiła zbadania sprawy i wszczęcia postępowania?  Dziś ten sam Radosław Sikorski ma dziś stać na straży uczciwości sejmu w/s podróży służbowych?


KONKLUZJA: Sprawa madrycka bo gdyby zająć się na poważnie problematyka turystyki parlamentarnej, to dotknęłaby zbyt wielu posłów, senatorów, marszałków, ministrów itd., głównie zresztą ze strony układu rządzącego. 3 posłów poświęcono na ołtarzu opinii publicznej, praktyka nadużywania pieniędzy publicznych będzie trwał nadal.


Demokracja w spółdzielni mieszkaniowej pilnie potrzebna od zaraz
W listopadowym Życiu WSM Nr 5 (42) ISSN 1734-7785 str.3, pojawił się artykuł „SPÓŁDZIELCZA DEMOKRACJA DLA WYTRWAŁYCH” autorstwa M. i Ł. Ostrowskich, wzbudzając  sprzeczne  reakcje.

W świetle powszechnie znanych członkom spółdzielni faktów oczywistym jest, że spółdzielnie w Polsce są chore, dlatego tytuł artykułu powinien brzmieć „DEMOKRACJA W SPÓŁDZIELNI MIESZKANIOWEJ PILNIE POTRZEBNA, OD ZARAZ”. W większości spółdzielni zamiast mieszkańców rządzą prezesi, wykorzystując do tego dziurawe prawo, które dowolnie naginają. 

W efekcie członkowie czują się bezradni wobec decyzji zarządów. Wydaje im się, że nie mają żadnej kontroli nad spółdzielczymi pieniędzmi i sposobem ich wydawania. Najbardziej niepokorni, aktywni, są tępieni. Przeciętny członek spółdzielni nie chodzi na walne, nie bierze udziału w wyborach, bo uważa, że i tak nie ma na nic wpływu. Zjawisko to bardzo wygodne dla rządzących spółdzielniami, jest znakomicie zagospodarowywane. Miejsce mieszkańców członków zajmują przybywający licznie ... pracownicy spółdzielni, usługodawcy, w większości  zaopatrzeni  w  pełnomocnictwa do głosowania, posiadający mieszkania w zasobach spółdzielni.  Nie zadają pytań, co się dzieje z pieniędzmi, które co roku zasilają spółdzielcze konta (a to kwota niemała, bo w Polsce łącznie – ponad 20 mld zł). Wiodącym kryterium są koneksje, przynależność partyjna i związek z grupą interesu.

Ciekawostką jest, że  rozważania autorów artykułu nie zmierzają w kierunku naprawy spraw fundamentalnych spółdzielni, ale manipulacji….  konieczności zmiany dotychczasowych form wyborów do rady osiedla....? Nie zmierzają do likwidacji przyczyn nieprawidłowości, lecz ... zmiany skutków. Czyżby planowane były kolejne socjotechniczne chwyty i dzielenie lokatorów na kategorie, wg hipotezy Babbiego ze szczegółowym, sprawdzalnym oczekiwaniem wobec rzeczywistości ?

Autorzy rozpatrują przyczyny nieobecności mieszkańców osiedla w życiu spółdzielczym,  za podstawę przyjmując bierność mieszkańców. Za panaceum na zmianę „bierności”,  brak frekwencji  ...  nowy sposób oddawania głosów na kandydatów np.  z urną, bez urny, podczas robienia zakupów, w biegu,  parafrazując brakuje  opcji … podczas gotowania . Cel planowanych zmian doprowadzenie do zwiększenia frekwencji wyborców, jest oczywisty - maskirowka chwytów socjotechniczych. Pytanie, kto  faktycznie stoi  za pogłębianiem degrengolady?

Autorzy nie piszą o lokalnej demokracji spółdzielczości mieszkaniowej, z którą jest bardzo źle. Pomijają również fakt swoistej weryfikacji nazwisk kandydatów, który umożliwia zasiadanie po raz  kolejny, wielokrotnie w radzie nadzorczej, osiedlowej  sprawdzonym, lojalnym, tym samym  od lat.    
Pisząc o istnieniu demokracji lokalnej autorzy, zapominają, że środowisko spółdzielcze wielokrotnie przerobiło już lekcje stosowanych praktyk wyborczych.
Skupiając się na eskalacji frekwencji wyborców, za nieważne  [można rzec] uznali kontrowersyjne problemy zarządzania wbrew interesom członków,  odmawiania prawa dostępu/wglądu do umów, faktur, dokumentów m.in. odmowy dostępu do dokumentów np. dotyczących termomodernizacji, nieujawniania faktycznie ponoszonych kosztów. 

Pomijają stosowanie implementacji fantastyki, propagandy sukcesu, popularyzowania aktywności działaczy spółdzielczych, "ich oddania, wrażliwości, profesjonalizmu" wykazywanego w ich stosunku  m.in.„do słońca na skórę”, „wrażeń z wysp wielkanocnych , świątecznych przepisach kulinarnych,  zajmowanie się tematami zastępczymi.       Rozglądając się daleko za przyczynami bierności członków spółdzielni nie dostrzegają  ich tuż obok, problemów wielkich jak wieża Eiffla.  Działań, w których daleko do norm europejskich i społeczeństwa obywatelskiego, gdzie rządzących rozlicza się na bieżąco ze swoich działań eliminując ich z życia publicznego w przypadku przekraczania określonych norm prawnych i społecznych.

Przemilczają kontrowersyjny system, który sprawia, iż członkowie spółdzielni nie mogą czuć się współwłaścicielami/pracodawcami członków Zarządu, mimo ponoszenia bardzo wysokich kosztów utrzymania Zarządu, Rady Nadzorczej, Rady Osiedla, posiadanego majątku. Uniemożliwianie członkom kontroli poczynań Zarządu Spółdzielni.

1. Pominęli największą bolączkę spółdzielni – BRAK PRZEJRZYSTOŚCI. 

2. Ustanowienie własności prywatnej w obrębie jednego budynku wraz z infrastrukturą gruntową.

3. Zakaz zarabiania kosztem członków (obowiązek rozliczeń inwestycji w cenach nominalnych wg księgowych kosztów budowy, rozliczanie dociepleń z funduszu remontowego jako usuwanie wad i stąd zakaz pobierania za to dodatkowych środków jak za termomodernizację (rozbudowę) etc.etc.

4. Obowiązek jawności dokumentów i dostarczenia ich członkom pod groźbą kar za odmowę.

5. Prawo do podziału spółdzielni na wniosek mniejszości.

6. Nieuzasadnione comiesięcznie ponoszone koszty inwestycji ociepleniowej budynków [np.Tołwińskiego] zrealizowanej wbrew Ustawie o wspieraniu inwestycji termomoder-nizacyjnych w ramach oszczędności na cieple!  W świetle faktów, zapotrzebowanie energii na potrzeby ogrzewcze i przygotowania ciepłej wody niespornie nie dają podstaw do stwierdzenia uzyskanych oszczędności kosztów na cieple. Który to fakt podważa realizację i koszty inwestycji oraz brak spełnienia wymogu warunków spłaty kredytu z równowartości oszczędności na oszczędzonym cieple niespornie potwierdza nieprzestrzeganie ustawy w ramach oszczędności na cieple !

7. Prowadzenie kreatywnej księgowości, zafałszowującej stan finansowy spółdzielni, którą definiuje również biegły w audycie zakończonym w styczniu 2014 r. 

8. Przystąpienie do budowania mieszkań w systemie deweloperskim na nieruchomościach dotychczasowych członków, niespornie jest sprzeczne z ich interesem. 
Zarządzający kosztem członków wykorzystują stan prawny wielu gruntów, które trafiły do spółdzielni w czasach PRL ruszając z budową mieszkań komercyjnych, nie mając doświadczenia w prowadzeniu inwestycji, który to fakt ewidentnie potwierdziło ogłoszenie upadłości inwestora BUD-BAUM -  inwestycji przy P.Gojawiczyńskiej 17 wadliwie wykonanej, w nadszacowanych kosztach,   pozostawionej z nieprawidłowościami i kosztami.

Bezspornym jest,   że Zarząd nie powinien przystępować do ryzykownych inwestycji, jeśli jest groźba, dopłaty, są niesprzedane dotychczas wybudowane mieszkania. 

Nie powinien narażać majątku spółdzielców. Wg obowiązującego prawa w spółdzielniach mieszkaniowych z 2007 r. mieszkania wybudowane przez spółdzielnie mogą mieć jedynie dwie formy własności, lokatorskie mieszkania spółdzielcze, odrębną własność. 

Druga forma odrębna własność lokalu ustanawiana na rzecz kupującego po zapłaceniu przez niego 100 proc. kosztów budowy lokalu. I   TYLKO  TAKIE INWESTYCJE   MOŻE   REALIZOWAĆ    TERAZ    SPÓŁDZIELNIA.
Trzeba pamiętać, że te mieszkania nie wchodzą jednak w  skład  ich  majątku.     

To oznacza,  że nie są one w stanie rozbudować swoich zasobów mieszkaniowych i realizować podstawowej funkcji, czyli zaspokajania potrzeb mieszkaniowych członków. 
Po zakończeniu inwestycji spółdzielnia może jedynie zarządzać budynkiem, o ile powstanie taki zapis z woli właścicieli.

9.  Brak ustawowego utrzymania stanu technicznego zasobów .

Z LOKALNĄ   DEMOKRACJĄ  SPÓŁDZIELCZOŚCI MIESZKANIOWEJ  JEST BARDZO ŹLE. 

Zarząd zamyka drzwi do spółdzielni swoim członkom utajniając informacje ze swoich poczynań.  Czy ta polityka ma za zadanie zatuszować jakieś nieprawidłowości ? 

Czyżby planowane kolejne socjotechniczne chwyty wg hipotezy Babbiego ze szczegółowym,  sprawdzalnym oczekiwaniem wobec rzeczywistości były ważniejsze od przestrzegania prawa i szanowania mieszkańców ?

QUO  VADIS  zarządzie   WSM

Dokąd idziesz  prowadząc umęczonych spółdzielców  tak mocno?


Maria Kondratowicz 
działacz STOWARZYSZENIA INTERESU SPOŁECZNEGO "WIECZYSTE"

Warszawa, dnia 08.11.2014 r.




PRYWATNY BIULETYN WÓJTA?

Wójt gminy Kampinos Tomasz Tymoftyjewicz opublikował artykuł w biuletynie Kampinoskim nr 5/103 z dn. 30.10.2014 r. "Czy problem z dojazdem do państwa Wilczyńskich rzeczywiście istnieje?" No cóż można by rzec, że jeżeli problemu by nie było, to prawdopodobnie także i artykułów w tej sprawie by nie było. Tymczasem mówi się o konkretnych działkach, drogach i pismach urzędowych. Wójt po raz kolejny (wcześniej na facebook'u) powtarza swoje wywody jakoby on chciał, starał się, a źli Wilczyńscy nie chcieli i go obarczają. No cóż dobra władza i źli obywatele, skąd my to znamy?


W tekście pan wójt odniósł się do "Schizofrenii w gminie Kampinos". Taki tytuł nosił nasz artykuł z 7 października - http://serwis21.blogspot.com/2014/10/schizofrenia-w-gminie-kampinos-2.html i podejrzewamy, że do niego pan wójt się odnosił, choć nie wskazał źródła, może boi się nazwy Serwis21. Usiłuje się dowieść, że w gminie jest bałagan, że dla jednego obszaru wykłada się kilka propozycji projektu Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego jednocześnie - stwierdza wójt. Wróćmy do faktów. Na facebook'u pan wójt zamieścił fragment MPZG gminy Kampinos A, w domyśle stwarzając wrażenie u czytelnika, iż jest to projekt aktualny planu (nota bene ten sam fragment planu zamieszczono w biuletynie kampinoskim). Porównując z projektem wyłożonym na stronie biuletynu informacji publicznej, Serwis21 stwierdził że plany te w zakresie planowanej drogi przedłużenia ulicy Szkolnej różnią się. Zatem zasadne było zwrócenie uwagi na ten fakt, gdyż w ten sposób wójt gminy dokonywał manipulacji.

Zastanowić może także sam fakt publikacji artykułu w Biuletynie Kampinoskim. Jak czytamy na stronie urzędu, "Biuletyn Kampinoski" jest bezpłatnym pismem samorządowym kierowanym do mieszkańców gminy Kampinos, wydawanym w 1500 egz. Na łamach "Biuletynu..." ukazują się informacje dotyczące bieżącej działalności Urzędu Gminy, jednostek mu podległych, jak również wiadomości kulturalne i sportowe. Jednak publikacja pana wójta, chyba wykracza już poza ten zakres. To już nie tylko problem drogi gminnej, ale osobisty spór wójta z państwem Wilczyńskich, dodajmy spór wyborczy, skoro pani Zofia Wilczyńska kandyduje do rady gminy (okręg nr 6) z KWW EKOLOGIA 2014 - lista nr 29, a zatem z innego komitetu wyborczego, aniżeli pan wójt (w tym okręgu z listy pana wójta kandyduje inna osoba).

Czy zatem publikacja nie jest przypadkiem próbą dyskredytacji w opinii publicznej kandydatki konkurencyjnej listy? Biuletyn Kampinos zatem został potraktowany niejako jak prywatną gazetę wójta. Ciekawe czy za publikację pan wójt zapłacił? Śmiemy wątpić. Ciekawe też, czy państwo Wilczyńscy będą mieli prawo do repliki prasowej na łamach Biuletynu. Aż prawda to dwumiesięcznik, zatem żadna odpowiedź nie będzie mogła ukazać się przez conajmniej 2 miesiące (dodajmy w dłuższym okresie prawdopodobnie także nie).

12 grudnia o godz. 9.30
Sąd Okręgowy w Warszawie
V wydział Cywilno-Odwoławczy
ul. Płocka 9, sala XIX
sygn. akt 1461/12
rozprawa apelacyjna
ws. o aktualizację opłat wieczystego,
z udziałem
Stowarzyszenia Interesu Społecznego „Wieczyste


KRAJ

DWA LATA WIĘZIENIA ZA UJAWNIENIE NAGRAŃ? Przeszło rok temu, w październiku 2013 roku pod jednym z warszawskich klubów nocnych, doszło do incydentu, w wyniku którego posłowi Przemysławowi Wiplera (KNP)  postawiono zarzuty naruszenia nietykalności i znieważenia funkcjonariuszy. Pan poseł miał rzekomo szarpać, rozerwać mundur, pobić policjantkę. Wczoraj „Super Express” i „Fakt” ujawniły nagranie incydentu (bez dźwięku) między posłem i policjantami, do którego doszło pod warszawskim klubem nocnym w październiku 2013 r. Nagranie pokazuje sytuację, w której poseł podchodzi do policjantów i coś do nich krzyczy, następnie następuje próbę zatrzymania Wiplera i bicie go pałką. Rok temu mainstreamowe media praktycznie uznały "winę" Wiplera, jak się okazało to nie Wipler pobił, ale jego pobito. I co się dzieje, prokuratura podtrzymuje zarzuty i wszczyna postępowanie ws. ujawnienia nagrań wideo z monitoringu (materiał dowodowy), za co ma grozić kara 2 lat więzienia. Jak widać prawda nie miała prawa być ujawniona, jedynie wersja oficjalna miała prawo żyć w obiegu publicznym.

MASOWY PROTEST: Ponad 54 tys. maili trafiło do KRRiT przeciw spotowi promujący homoseksualizm. Rzeczniczka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Katarzyna Twardowska potwierdziła ogromną skalę protestu.

BOJKOT EMPIKU: Fundacja Pro-prawo do życia jest inicjatorem bojkotu Empiku. Razem z ponad 33 tysiącami Polaków sprzeciwia się reklamowaniu firmy przez Nergala i Marię Czubaszek (czyli satanistę i aborcjonistkę). W internecie akcja prowadzona jest na fanpage'u Świątecznych zakupów nie robię w Empiku. Podjęła także protestów prze empikami.

WYBORCZA POMAWIA:  Jak informuje biuro prasowe Konfederacji Polski Niepodległej NIEZŁOMNI, Gazeta Wyborcza pomówiła  28.10 lidera Konfederacji Adama Słomkę, więźnia politycznego PRL, posła trzech kadencji i lidera Nurtu Niepodległościowego o nakreślenie na nieistniejącym już monumencie "wdzięczności Armii Czerwonej" nazistowskiego symbolu "swastyki". Tymczasem to z inicjatywy radnego Rady Miasta w Katowicach Adama słomki podjęto pierwszą uchwałę katowickiego samorządu o rozbiórce w/w symbolu rosyjskiej okupacji (lata 90-te XX wieku). Warto dodać, że Gazeta Wyborcza w czasie poprzedniej kampanii parlamentarnej, 17 września 2011 r. również pomówiła ówczesnego kandydata do Senatu RP Adama Słomkę o nakreślenie na monumencie zrównanego symbolu "swastyki" oraz "sierpa i młota". Lider Konfederatów został wówczas zatrzymany przez policję, a legalny wiec wyborczy rozbity. Po procesie w dwóch instancjach sądowych Adam Słomka został oczyszczony od znieważenia pomnika czy jego zniszczenia, a za nielegalne zatrzymanie Skarb Państwa wypłacił na mocy decyzji sądu stosowne odszkodowanie. Wymiar sprawiedliwości uznał przy tym, że zdemontowany monument jest samowolą budowlaną. Gdyby zaś Wyborcza podała, że pierwotny komunistyczny monument odsłonięto 27 lutego 1945 r. przy wsparciu byłych agentów GESTAPO Pawła Ulczoka, Wiktora Grolika i Gerarda Kamperta pozostających wówczas w komunistycznej służbie ... to taka informacja ocierałaby się o jakieś prawdziwe elementy. Po wydaniu w ręce nazistów wielu żołnierzy Armii Krajowej z terenu Śląska w czerwcu 1944 roku Kampert i Grolik weszli w skład Komitetu Okręgowego Polskiej Partii Robotniczej. Gestapo przekazało na potrzeby PPR lokal przy ul. Mikołowskiej w Katowicach. W listopadzie 1944 roku powołany został nowy (gestapowski) Komitet Okręgowy PPR. Na jego czele stanął (jako sekretarz) Wiktor Grolik, Gerard Kampert został komendantem Armii Ludowej, Paweł Ulczok – szefem propagandy. Po wkroczeniu do Katowic Armii Czerwonej niedawni agenci GESTAPO zabrali się raźno za tworzenie fundamentów "władzy ludowej". Grolik – jako prezydent Katowic, Kampert – jako komendant wojewódzki milicji, a Ulczok – jako szef Wydziału Personalnego Urzędu Wojewódzkiego. Stąd też, gdyby Wyborcza zechciała obiektywnie informować o katowickim monumencie Armii Czerwonej, to powinna docenić szczególną wymowę historyczną symbolu Armii Czerwonej, który powstał przy wsparciu byłych agentów GESTAPO na placu Wolności w Katowicach.

ZAKAZANY SPOT: Niedawno TVP zgodziła się na emisję bezpłatnych spotów mających promować homoseksualizm. Ministerstwo Spraw Zagranicznych wraz z PISF wydało 1,4 mln zł na spot w którym krzyż znika z polskiego krajobrazu (także z Giewontu). Władze publiczne, które tak chętnie wydają pieniądze i pokazują spoty promujące homoseksualizm i usuwające krzyż z polskiego krajobrazu, nie godzą się na spot wskazujące że politycy nas olewają i że czas żądać ich rozliczenia ze złożonych obietnic. Poniżej link do zakazanego przez TVP i polskie radio spotu:

https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=QzFPfme5FwU


świat

DRAMAT CHREŚCIJANKI Asii Bibi, skazanej na śmierć za rzekome bluźnierstwo przeciwko Mahometowi, którego nie popełniła, dramat jej męża, córek i wszystkich nas, którym zależy na jej losie, trwa. Sąd apelacyjny w Lahore 16 X br. potwierdził wyrok śmierci. Rozprawa odbyła się w warunkach, które nie miały nic wspólnego z niezawisłością sędziowską oraz rzetelnym procesem! Presję na sąd wywierało ponad 20 radykalnych muzułmańskich duchownych, a obrona nie mogła nawet spokojnie się wypowiedzieć. Od prawników Asii wiemy, że w chwili, w której zaczęli przedstawiać argumenty na rzecz jej obrony, kolejni duchowni zaczęli demonstracyjnie wchodzić na salę sądową. Wczoraj Asię w więzieniu odwiedził jej ukochany mąż Ashiq oraz Joseph Nadeem. Ze łzami w oczach przeczytałam ich relację ze spotkania. Wszyscy płakali. Wspólnie się pomodlili. To oni musieli powiedzieć Asii o tym, że sąd apelacyjny potwierdził wyrok śmierci na niej! Od wczoraj Asia już wie. Po 6 latach odbyła się wyczekiwana rozprawa. I przyniosła tylko większy ból...P. J. Nadeem napisał nam także, że zmieniono Asii celę. Warunki, w jakich przebywa, są tragiczne. Do celi nie dopływa świeże powietrze, kraty nie pozwalają nawet na włożenie między nie małego palca, a do tego zwiększono liczbę pilnujących Asię strażników. Rodzina zapowiada kasację do Sądu Najwyższego, jednak trudno oczekiwać jakiegoś przewrotu na tym polu. Z naszych analiz oraz rozmów z wieloma prawnikami i dyplomatami wynika, że rząd USA ma możliwość wpłynąć na decyzję pakistańskich władz. Nie zmarnujmy tej szansy!

LIST DO EUROPEJCZYKÓW: 57 milionów Amerykanów podpisało list otwarty skierowany do Europejczyków, ostrzegając przed poważnymi i wielorakimi zagrożeniami, jakie niosą z sobą uprawy GMO... złamane obietnice, zagrożenie dla zdrowia i środowiska, kontrola żywności przez korporacje... W liście czytamy, iż: "..badania nad zwierzętami karmionymi żywnością GMO i/lub glifosatem, pokazują niepokojące tendencje, w tym uszkodzenia kluczowych organów, takich jak wątroba i nerki, uszkodzenia tkanek jelitowych i flory jelitowej, zaburzenia systemu odpornościowego, zaburzenia płodności a nawet guzy...Ślady glifosatu znaleziono w mleku i moczu amerykańskich matek oraz w ich wodzie pitnej. Jego poziom w mleku matek był niepokojąco wysoki   około 1600 razy wyższy niż to, co jest dozwolone w wodzie pitnej w Europie ....  Najnowsze badania wskazują, iż ten herbicyd jest także toksyczny dla spermy.....Rolnikom powiedziano, że uprawy GMO przyniosą im również większe zyski. Według Amerykańskiego Departamentu Rolnictwa,  rzeczywistość jest inna.  Zyskowność jest bardzo zmienna, a koszt uprawiania tych upraw wzrasta w szybkim tempie.  Nasiona GMO nie mogą być zgodnie z prawem wysiane ponownie, co oznacza, że rolnicy muszą każdego roku kupować nowe nasiona. Firmy biotechnologiczne kontrolują cenę nasion, co kosztuje rolników 3-6 razy więcej niż konwencjonalne nasiona.  To, w zestawieniu z ogromnym nakładem chemikaliów, których uprawy GMO wymagają, oznacza, że okazały się one bardziej kosztowne w uprawie niż uprawy konwencjonalne... w inżynierii genetycznej żywności nigdy tak naprawdę nie chodziło o dobro publiczne czy też nakarmienie głodnych lub wspieranie naszych rolników. Nie chodzi tutaj także o wybór konsumenta. Zamiast tego, chodzi w  niej o prywatną, korporacyjną kontrolę systemu żywieniowego. Kontrola ta rozciąga się na obszary życia, które mają ogromny wpływ na nasz codzienny dobrobyt, w tym bezpieczeństwo żywnościowe, naukę i demokrację .... Amerykanie zbierają żniwo negatywnych skutków tej ryzykownej i niesprawdzonej technologii rolniczej. Kraje UE powinny odnotować, że nie ma tak wielkich korzyści z upraw GMO, które mogłyby zrównoważyć te skutki. Urzędnicy, którzy nadal ignorują ten fakt, winni są wielkiego zaniedbania swoich obowiązków. Usilnie wzywamy Was, abyście sprzeciwili się zatwierdzeniu genetycznie zmodyfikowanych upraw, nie godzili się na uprawianie tych, które zostały zatwierdzone, odrzucili import i/lub sprzedaż pasz dla zwierząt zawierających GMO i żywności przeznaczonej dla ludzi i zaczęli głośno wypowiadać się przeciwko wpływom korporacji na politykę, przepisy prawne i naukę...." (Międzynarodowa Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi – ICPPC)

MACIERZYŃSTWO JAKO BALAST U FACEBOOKa i APPLE’a: Skandal? Asurd? Trudno znaleźć dobre określenie dla praktyk, jakie wprowadzają firmy Facebook i Apple. Otóż firmy te nie tylko nie wspierają pracujących u nich kobiet w macierzyństwie, ale wręcz traktują macierzyństwo jako zbędny balast. Aby pozostawić złudzenia co do tego, że można być pracownicą (niewolnicą?) na 200% i kiedyś matką, firmy te oferują pracującym u nich kobietom... zamrażanie komórek jajowych! I gratyfikację finansową, nawet 20 tys. dolarów! Ten opis przypomina film grozy. Niestety, to rzeczywistość dwóch wiodących gigantów. Facebook już rozpoczął wdrażanie programu, a Apple zamierza do niego dołączyć w styczniu 2015 r. Ironicznie firmy te tłumaczą, że to oferta dla kobiet, które stoją przed dylematem: kariera zawodowa czy rodzina, a do tego w swojej argumentacji pokazują macierzyństwo jako zbędny balast (CitizenGo)


Humor internetowy



do pobrania i wydruku: