Patrząc na pracę pewnej młodej lekarki, wpadłam na genialnie prosty sposób uzdrowienia służby zdrowia. Otóż ta młoda lekarka przyjmując chorych, ani razu nie spojrzała nawet na pacjenta, bo i po co? Wszystko czego potrzebowała, miała przecież na ekranie komputera. Przepisała lekarstwa wcześniej stosowane, nie pytając o ich skuteczność. Wiadomo przecież, że to najważniejsze, na obniżenie cholesterolu jest nieodzowne.
Nie muszę dodawać, że żeby się dostać do tej, albo jakiejkolwiek innej lekarki, trzeba swoje odstać w kolejce. A więc do rzeczy. Proponuję NFZ wejść w układ z jakąś dużą korporacją farmaceutyczną, dla której będzie to zapewne złoty interes. Trzeba opracować program internetowy, w którym pacjent będzie mógł sam się obsłużyć medycznie. Po odpowiedzeniu na kilka podstawowych pytań, komputer postawi diagnozę i przedstawi receptę, którą wystarczy wydrukować i zrealizować w najbliższej aptece. Pacjent bardziej wymagający może przejść do dalszego etapu. Tam poda wyniki analiz i dostanie lekarstwo o zupełnie innej nazwie.
W ten sposób znikną kolejki i młode lekarki będą mogły wyjechać na zachód, gdzie na pewno znajdą zatrudnienie jako pielęgniarki, pielęgniarki jako salowe i wszyscy będą zadowoleni. Zwłaszcza firmy farmaceutyczne będą tak szczęśliwe, że nawet nie będą musiały angażować Ministra Zdrowia i Marszałka Senatu, żeby się w telewizji szczepili tymi szczepionkami, które jeszcze nie są obowiązkowe.
Miliony uzbierane z comiesięcznego haraczu, jaki wszyscy płacimy, będzie można wydać na jakikolwiek inny zbożny cel. Jaki? Oczekuję propozycji.
Małgorzata Todd