Wprowadzenie czasu letniego środkowoeuropejskiego na stałe - jak proponuje Polskie Stronnictwo Ludowe - jest niezgodne z unijną dyrektywą. Problem nie leży w samym zniesieniu zmiany czasu, ale niewłaściwy zapisem co do proponowanego czasu urzędowego.
W motywach przewodnich
dyrektywy 2000/84/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 19 stycznia 2001 r. w punkcie 2 w oryginalnej wersji językowej np. francuskim stosuje się zwrot „étant donné que les états membres appliquent les
dispositions relatives a l’heure d’été” czyli zważywszy że państwa członkowskie
stosują ustalenia dotyczące czasu letniego. Dyrektywa nie ustanawia
obligatoryjnego czasu letniego, ale stwierdza jego stosowanie i w związku z tym
wprowadza określone wymogi jego wprowadzenia i odwołania (na ostatnią
niedzielę marca i października). Zapis ten w przetłumaczonej polskiej wersji
językowej używa zwrot „jeżeli” (a nie zważywszy), czyli zwrot o warunkowości
stosowania.
O ile w obu przypadkach zniesienie czasu letniego wydaje się w świetle dyrektywy – dopuszczalne, natomiast nie
jest - pozostawienie czasu letniego na stałe. Dlaczego? Otóż art.2 i 3 dyrektywy określa dla każdego państwa
członkowskiego moment rozpoczęcia i odwołania czasu letniego. Poselski projekt
ustawy tymczasem używa, iż czasem urzędowym jest czas letni środkowoeuropejski,
czyli wprowadza czas letni w sposób trwały, a nie czasowy, co jest sprzeczne z literalnym
brzmieniem zapisu art.2 i 3 dyrektywy, który wprowadza określony moment stosowania takiego czasu.
Gdyby
projektodawcy użyli innego sformułowania np. iż czasem urzędowym jest czas wschodnioeuropejski (tj. dla południka 30 stopnia) czyli GMT + 2, wówczas takiej niezgodności by nie było, a czas byłby taki sam jak zaproponowany.
Dlaczego zatem PSL użył zwrot "czas letni środkowoeuropejski" a nie "czas wschodnioeuropejski"? Bo słowo letni kojarzy się z latem, z okresem ciepłych miesięcy. Natomiast gdyby użyć słowo "wschodnioeuropejski", wówczas nie tylko nie ma tej pozytywnej konotacji, ale dla niektórych środowisk ma wręcz negatywną. Ponadto wiele osób zaczęło się zastanawiać dlaczego w Polsce mamy stosować czas ukraiński czy białoruski, skoro jesteśmy w sumie w innej strefie czasowej (środkowoeuropejskiej)? A zatem postanowiono Polaków oszukać, mamiąc mitycznym czasem letnim? Tyle, że nie zwrócono uwagi, iż w tym brzmieniu, będzie to niezgodne z literalnym brzmieniem unijnej dyrektywy.
Najlepiej trzeba było wprowadzić zapis, że czasem urzędowym w Polsce jest czas słoneczny południka 30 stopni E, czyli GMT+2.
OdpowiedzUsuńWtedy nie byłoby niezgodności z zapisem dyrektywy UE, ani też negatywnych skojarzeń.