Fiaskiem zakończyło się spotkanie uzgodnieniowe w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi 21 marca dotyczące ustawy o Funduszu Ochrony Rolnictwa. Na spotkanie przybyło kilkadziesiąt osób reprezentujących związki rolnicze (ZZR KORONA, Samoobrona, NSZZ Solidarność RI), izby rolnicze i organizacje branżowe (sektora mlecznego, mięsnego, drobiarskiego). Nikt z kierownictwa resortu (minister, wiceminister) nie przybył.
Jak poinformowała przedstawicielka MRiRW spotkanie miało dotyczyć szczegółowych zapisów ustawy, a nie spraw ogólnych, te ostatnie mają zostać rozstrzygane za 2 tygodnie na spotkanie z wicepremierem Henrykiem Kowalczykiem. Jednakże dyskusja bardzo szybko przerodziła się o pytanie na temat sensu tej ustawy. Z jednej strony Solidarność RI, Izby Rolnicze, opowiadających się za Funduszem (i wpłatami na ten cel od sektora skupowego, przechowalniczego i przetwórczego), a z drugiej organizacje branżowe, które stwierdzały, że te regulacje spowodują bardziej opłacalny import, aniżeli produkcja krajowa. W atmosferze wzajemnych pretensji, argumentów demagogicznych, momentami podniesionych głosów, spotkanie zostało przerwane.
Rolnictwo to system naczyń połączonych - zauważa dr Daniel Alain Korona, pełnomocnik ZZR "Korona" - a zatem uderzenie w sektor skupowy, przechowalniczy i przetwórczy, odbije się docelowo na rolnikach. W tym roku wiele firm przeżywa trudności finansowe, nie należy pogłębiać ten stan, bo już dzisiaj jest problem już nawet nie z wypłacalnością firm, ale z możliwością sprzedaży zbóż, rzepaku itd. A zatem nie ma co ustanawiać nowego podatku. Tworzy się kolejne uprawnienia, przywileje dla poszczególnych grup, a całość działalności gospodarczej staje się nieefektywna. Zresztą zamiast tworzyć wiele różnych funduszy np. promocji produktów rolno-spożywczych, ochrony rolnictwa itp., z których nic pozytywnego nie wynika, może wystarczyłby, jeżeli już, jeden fundusz rolny.
źródło: ZZR KORONA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz