3 maja 2018

Szokujące doniesienia w sprawie śmierci Alfiego Evansa!

Przez kilka dni na naszych oczach trwała egzekucja Alfiego Evansa. Myślałam, że ten horror już się zakończył. Jednak wyszły na jaw kolejne, szokujące informacje na temat śmierci chłopczyka

Alfie cierpiał na niezbadaną dotąd chorobę. Jego rodzice chcieli do końca walczyć o życie synka. Lekarze, sędziowie i politycy chcieli jego śmierci. Nic nie pomogły odwołania, prośby i błagania. Alfie został uwięziony w szpitalu. Odłączono go od respiratora i chciano zagłodzić. Uzbrojeni policjanci pilnowali wejścia do budynku aby nikt nie próbował w tym przeszkodzić.

Po odłączeniu od aparatury Alfie miał żyć tylko 3 minuty. Żył kilkadziesiąt godzin, oddychając samodzielnie. W tym czasie w pogotowiu czekał wojskowy samolot, gotowy w każdej chwili przewieźć maluszka do szpitala we Włoszech, gdzie natychmiast udzielono by mu pomocy. Brytyjczycy nie pozwolili na to. Dlaczego?

„My mamy Prawo, a według Prawa powinien on umrzeć.” Ten cytat z Ewangelii chyba najlepiej oddaje istotę cywilizacji śmierci, której ofiarą padł maleńki Alfie. O losie człowieka decydują w niej urzędnicy. Jednostkom zdrowym i chcianym przez społeczeństwo pozwala się żyć. Chorzy i niechciani przeznaczeni są do czegoś innego. Do czego?

Szpital, w którym więziono Alfiego, był zamieszany w gigantyczną aferę związaną z pobieraniem narządów dzieci? Notowano tam niepokojącą, wysoką śmiertelność małych pacjentów. Aż w końcu ujawniono raport dotyczący jednego z lekarzy tam pracujących, który: „pobierał wszelkie możliwe organy od dzieci zmarłych z niewyjaśnionych do końca powodów, zaniedbywał prawidłowe przeprowadzanie sekcji, wycinał narządy bez wyraźnej zgody rodziców pacjentów, a nawet czasem mimo ich sprzeciwu.”

To działanie tylko jednego, konkretnego „lekarza”. Okazało się, że w całym szpitalu składowano ponad tysiąc ciał dzieci! Wyselekcjonowane tkanki sprzedawano firmom farmaceutycznym. Dochodziło przy tym do koszmarnych tragedii. Przeczytałam, że:
„jedna z matek musiała urządzać swemu dziecku aż trzykrotnie ceremonię pogrzebową, gdyż szpital zwracał jej organy synka na raty.”

Część z tych dzieci umarła w niejasnych okolicznościach. Czy podobny los spotkał małego Alfiego? Jak donoszą informatorzy jednej z włoskich gazet, gdy jego ojciec został wezwany na kolejną rozmowę z władzami szpitala a wycieńczona matka spała, do sali weszła pielęgniarka i podała Alfiemu cztery zastrzyki z nieokreślonymi substancjami. Zaraz po tym chłopiec zmarł!

Wygląda to na zaplanowaną egzekucję. Drugą, gdyż pierwsza – odłączenie od respiratora - nie „pomogła” bo Alfie wciąż oddychał. I to wszystko zgodnie z prawem! Nikt za to wszystko nie poniesie odpowiedzialności bo na morderstwo wyraził zgodę sąd. Alfie musiał umrzeć bo „takie jest prawo”. Coś mi to przypomina...

W tych ostatnich dniach wielu ludzi przekonało się jak nieludzki i bezduszny jest system panujący w Wielkiej Brytanii. Gdy wszystkie media relacjonowały walkę Alfiego, wielu nie mogło uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. A przecież do podobnych sytuacji dochodzi także w Polsce.

W 2016 roku w warszawskim Szpitalu św. Rodziny próbowano wykonać aborcję na 6 miesięcznym Wiktorku, u którego podejrzewano Zespół Downa. Chłopiec urodził się żywy i został odłożony na półkę. Nikt nie udzielił mu żadnej pomocy. Zanim umarł, przez godzinę przeraźliwie płakał. Świadkowie mówią, że tego krzyku nie zapomną do końca życia…

Ta egzekucja też była zaplanowana. Wyznaczono dokładną datę i godzinę aborcji. Dziecko przeżyło i nikt nie zamierzał mu pomagać. I to wszystko też zgodnie z prawem! O losie chłopca zdecydowało szpitalne „konsylium ekspertów”. Nieprawidłowości nie dopatrzyli się krajowi konsultanci ginekologii, położnictwa i neonatologii. Dopełniono wszystkich obowiązujących procedur. Do czego to wszystko prowadzi?

Czołowi polscy aborcjoniści publicznie nazywają swoje szpitale miejscami, w których „przestrzega się prawa”! Mordują setki dzieci każdego roku i wiedzą, że są bezkarni bo wszystko jest zgodnie z przepisami. A jak takie przestrzeganie prawa wygląda w praktyce?

Przypomina mi się wstrząsające świadectwo położnej z rzeszowskiego szpitala Pro Familia. W tym szpitalu mordowano nawet 6 miesięczne dzieci. Po odejściu z tej rzeźni położna mówiła, że: „są one wyciągane za nóżki z łona matki, często rozrywane na pół i wrzucane do podstawionego wiadra. Niektóre z nich nie mieszczą się i są w tym wiadrze upychane.”
Ten koszmar był całkowicie legalny. Ale udało się go zatrzymać!

Wolontariusze przez trzy lata organizowali antyaborcyjne akcje związane ze szpitalem Pro Familia. Pikiety, billboardy, akcje w internecie – użyliśmy wszelkich środków aby pokazywać co dzieje się za murami tej placówki i wywierać presję aby nie mordowano dzieci. Aż w końcu… Szpital oficjalnie zaprzestał dokonywania aborcji! Skoro udało się w Rzeszowie, może udać się w każdym innym szpitalu. Potrzeba tylko odwagi i wytrwałości.

W tej chwili tę samą strategię, która doprowadziła do ocalenia dzieci w Pro Familii, stosowana jest wobec szpitali Bielańskiego i Orłowskiego w Warszawie. Te dwie placówki odpowiadają za ponad 20% wszystkich dzieci zabitych w wyniku aborcji w Polsce. Pod każdym z tych szpitali stoi zaparkowany samochód oklejony antyaborcyjnymi plakatami...

Kinga Małecka-Prybyło
Fundacja Pro Prawo do Życia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz