Dokument ten - to w dużej mierze zbiór deklaracji intencji, szczytnych haseł, pustych stwierdzeń. Konkretów mało, a niektóre z nich wręcz są absolutnie prawnie nie do zrealizowania - jak np. unieważnienie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku (kto miałby orzec, na podstawie jakiego przepisu prawnego?).
Wiele z zapowiedzi nie jest możliwych do realizacji bez współpracy z prezydentem i z organami, które pozostaną w rękach PIS.
Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że represje, odwet, igrzyska antypisowskie mają być jedną z cech nowych władz. Oprócz tzw. rozliczeń PISu (m.in. część II umowy), przewidziano likwidację CBA (widocznie za dużo aferzystów ścigali), karanie za tzw. mowę nienawiści ze względu na orientację seksualną i płeć (ale nie ze względu na inne) itd. itd. Pada wiele haseł o odpolitycznieniu, ale odnosi się wrażenie, że chodzi jedynie o odpisowienie, bo TKM... w wydaniu opozycji, politycznym oczywiście nie będzie.
Zamiast konkretów np. podwyżek dla nauczycieli od 1 stycznia 2024 r., podwyższenie kwoty wolnej od podatku do 60 tys. złotych także od tej daty, mamy enigmatyczne, pobożne zapisy. Na szczegóły zatem przyjdzie poczekać.
Trzecia część umowy to zasady działania koalicji. I co ciekawe, posłowie niby mają wolny mandat, a tymczasem czytamy że kluby parlamentarne reprezentujące Strony umowy będzie obowiązywała dyscyplina głosowania nad przedstawianymi projektami ustaw i uchwał przygotowanych przez koalicyjny Rząd RP oraz uzgodnionymi przez kluby parlamentarne projektami inicjowanymi przez grupę posłów.
Wydaje się zatem, że osoby przygotowujące nie za bardzo wiedziały jaki jest stan prawny w Polsce, albo też stworzono jakikolwiek dokument dla publiki, a co jest faktycznie istotą współrządzenia (podział łupów), do wiadomości publicznej jeszcze nie podano. I trudno się temu dziwić, wszak trzeba zachować pozory.
Miało być inaczej ... a będzie jak zwykle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz