Obserwując sprawę nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej zakładającej karanie osób za przypisywanie wbrew faktom zbrodni hitlerowskich państwu lub narodowi polskiemu, nie sposób nie zauważyć, iż nasi politycy poddali się. Politycy opozycji totalnej, gdy tylko nadszedł sygnał niezadowolenia z Izraela, od razu zaproponowali zawetowanie a teraz zmianę ustawy, by zadośćuczynić żądaniom tego kraju, pokazując w ten sposób że za nic mają naszą suwerenność i obronę polskiego imienia.
Niestety niewiele lepiej zachowuje się rząd Prawa i Sprawiedliwości. który najpierw konsultował tekst ustawy z przedstawicielami strony izraelskiej (i w efekcie wybito zęby tej ustawie poprzez zapis o działalności naukowej i artystycznej - czyli wolno kłamać w ramach tej działalności), a teraz gdy ustawę przegłosowano, ustami wiceministra MSZ a zarazem przewodniczącego zespołu do spraw dialogu prawno-historycznego z Izraelem Bartosza Cichockiego (na zdjęciu), oświadcza że ustawa nie będzie stosowana do czasu orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego (zaskarżona przecież w trybie następczym, a nie prewencyjnym). Prokurator Generalny Minister Sprawiedliwości ma doprecyzować tą kwestię w swojej opinii. A jak wiemy Trybunał nie ma żadnego terminu na rozpatrzenie prezydenckiej skargi, a zatem ustawa może długo nie być stosowana. W efekcie sformułowanie "polskie obozy śmierci" będzie nadal używane także na terytorium Polski, nie będzie z tego tytułu żadnej kary, nawet finansowej.
Polskie elity polityczne są tak przestraszone żydowskim naciskiem, że gotowe są na wiele by uzyskać izraelską akceptację. Rząd PIS w retoryce owszem wiele mówi o suwerenności kraju, przegłosował ustawę wbrew naciskom, ale ostatecznie ugina się pod presją medialno-żydowską.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz