Władze Warszawy robią wiele by sabotować referendum. Nie chodzi o wezwanie do nie pójścia, ale to iż podjęto działania administracyjne w celu utrudnienia samego referendum. Tworzono liczne trudności dla osób zamieszkałych w Warszawie, aczkolwiek niezameldowanych, które chciały dopisać się do list wyborczych. Ba nawet straszono wizytą policji. Trudno też dopatrzyć się na mieście informacji nt. obwodowych komisji wyborczych, choć zazwyczaj takie informacje pojawiają się przed każdymi wyborami, o czym donosi pan Piotr z Ursynowa: W odróżnieniu od poprzednich wyborów, w moim budynku nie zostały powieszone obwieszczenia o referendum (cóż za zbieg okoliczności...) - zawsze robili to ludzie z urzędu gminy. Proszę uwzględnić, że moja wspólnota jest na Ursynowie (a więc niejako "w dominium" burmistrza Guziała) i nawet tutaj nie ma informacji. Myślę że wskazana byłaby akcja informacyjna z prośbą do zarządów/zarządców budynków, aby takie ogłoszenia zawiesili. U mnie oczywiście sami to zrobiliśmy, ale nie wszyscy mają na tyle asertywne. Informację tą skomentował Witold Kalinowski z Klubu Myśli Pozytywnej w sposób następujący: Waaadza nie kwapi się do rzetelnego informowania mieszkańców miasta o niedzielnym referendum. Dlatego podaję skuteczny link prowadzący do adresów wszystkich komisji referendalnych, we wszystkich dzielnicach miasta:
Postępowanie władz miejskich to jeszcze jeden dodatkowy powód by odwołać Hannę Gronkiewicz Waltz ze stanowiska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz