Gdy 10 kwietnia rozbił się samolot prezydencki pod Smoleńskiem, wielu z nas zadawało sobie pytanie – jaka mogła być tego przyczyna. W jednej chwili zginął prezydent, 2 wicemarszałków sejmu, szefowie IPN, NBP, rzecznik praw obywatelskich, wyższa generalicja, bardzo wielu polityków. To nie miało prawa się zdarzyć.
Od pierwszych godzin po katastrofie, strona rosyjska próbowała zrzucić winę na załogę samolotu i tą linię konsekwentnie realizowała. Temu służyły różne dezinformacje najpierw o zbyt krótkim pasie, następnie o liczbie prób lądowania, nieznajomości języka rosyjskiego przez pilotów itp. Niestety polskie władze zgodziły się na prowadzenie dochodzenia przez stronę rosyjską, do której dopraszani są polscy urzędnicy i prokuratorzy. Materiał dowodowy źródłowy pozostaje w Rosji. Otrzymamy kopię zapisów z czarnych skrzynek, ale ujawnić ich pełnej treści nie będzie można (bez zgody Rosjan). Mieliśmy i będziemy mieli dalszy festiwal dezinformacji, szczątków informacji nieweryfikowalnych podawanych jako fakty, i służących obciążaniu załogi samolotu.
Tymczasem próba obarczania pilotów winą za katastrofę prezydenckiego Tupolewa i obciążanie generała Andrzeja Błasika, dowódcy Sił Powietrznych, nie ma oparcia w materiale dowodowym i jest niedorzeczna – jak stwierdził pełnomocnik rodzin ofiar mecenas Rafał Rogalski, który od kilku dni zapoznaje się w prokuraturze z przetłumaczonymi protokołami przesłuchań świadków. Rogalski ocenił, że wstępny raport MAK jest nierzetelny i zawiera wiele nieprawdziwych stwierdzeń, a uwiarygodnianie go przez Edmunda Klicha jest działaniem szkodliwym.
Po pierwsze jest stwierdzone, że rosyjskie lotnisko w Smoleńsku nie było należycie przygotowane i dopuszczono się wielu zaniedbań, zaczynając od świateł wymienionych naprędce po katastrofie, a kończąc na radiolatarni, której - wg TVP Info – wysłany sygnał mógł przerywać. Świadczą o tym filmy i zdjęcia z tegoż lotniska dokonane zaraz po katastrofie i w dniach następnych. Po drugie według analizy ostatniej fazy lotu prezydenckiego Tu-154 dokonanej przez wielu ekspertów i grupy kilkudziesięciu pilotów cywilnych i wojskowych, załoga nie próbowała lądować na lotnisku w Smoleńsku, a do tragedii doszło z powodu awarii steru wysokości. Takiego zdania jest np. reprezentujący lotników dr Tadeusz Augustynowicz, oficer Wojsk Lotniczych, koordynator lotnisk wojskowych, wieloletni pracownik LOT. Czy nastąpiła awaria hydrauliki samolotu, samoistnego zablokowania steru czy też było to następstwem działania zamierzonego (czyli zamachu), bez posiadania i analizy całokształtu źródłowego materiału dowodowego – nie sposób w tej chwili odpowiedzieć.
Jednak sposób prowadzenia dochodzenia wskazuje na wyjątkową nonszalancję. Jak informowało TVP Info nie przesłuchano kluczowego świadka, którą feralnego dnia był razem z kontrolerami rosyjskimi. Odpowiednio nie zabezpieczono miejsce po katastrofie i pozostawiono wielu szczątków samolotu itd. Najwyraźniej śledczy nie mogą lub nie chcę dokonać rzetelnego wyjaśnienia sprawy, a w atmosferze niepewności, braku rzetelnej informacji i różnych możliwych spekulacji, łatwiej ukryć prawdziwą przyczynę katastrofy i zasymilować wszelkie wątpliwości i próby rzetelnego wyjaśnienia katastrofy z najbardziej fantazyjnymi teoriami.
Takie działanie świadczy, iż nie był tylko zwykły wypadek. Służy ono bowiem do rozmycia i ukrycia prawdziwej odpowiedzialności za katastrofę. Można śmiało stwierdzić, iż popełniono cały szereg błędów i zaniechań, lekceważenia zasad i procedur bezpieczeństwa po stronie polskiej i rosyjskiej. I być może tej odpowiedzialności nie chce się ujawnić. Ale należy także powiedzieć, że jeżeli katastrofa była wynikiem zamierzonego działania, to władze tego nigdy nie ujawnią, albowiem wówczas należałoby odpowiedzieć na pytanie dotyczące sprawców, czyli tych, którzy odnieśli korzyść z tej sytuacji (w kraju lub zagranicą). Niechęć do przejęcia dochodzenia od Rosjan spowodowana jest zatem obawami władz, iż w Polsce nie dałoby się ukryć informacji (nawet gdyby były objęte one klauzulą informacji niejawnej). A tak przy poparciu oficjalnych mediów i służalczych urzędników, będzie można wrzucać, co jakiś czas zrzutki informacji, odpowiednio przygotowane i zmanipulowane, w taki sposób by rozmyć prawdziwą odpowiedzialność i zrzucić ją na zmarłych, którzy bronić się już nie mogą.
Od pierwszych godzin po katastrofie, strona rosyjska próbowała zrzucić winę na załogę samolotu i tą linię konsekwentnie realizowała. Temu służyły różne dezinformacje najpierw o zbyt krótkim pasie, następnie o liczbie prób lądowania, nieznajomości języka rosyjskiego przez pilotów itp. Niestety polskie władze zgodziły się na prowadzenie dochodzenia przez stronę rosyjską, do której dopraszani są polscy urzędnicy i prokuratorzy. Materiał dowodowy źródłowy pozostaje w Rosji. Otrzymamy kopię zapisów z czarnych skrzynek, ale ujawnić ich pełnej treści nie będzie można (bez zgody Rosjan). Mieliśmy i będziemy mieli dalszy festiwal dezinformacji, szczątków informacji nieweryfikowalnych podawanych jako fakty, i służących obciążaniu załogi samolotu.
Tymczasem próba obarczania pilotów winą za katastrofę prezydenckiego Tupolewa i obciążanie generała Andrzeja Błasika, dowódcy Sił Powietrznych, nie ma oparcia w materiale dowodowym i jest niedorzeczna – jak stwierdził pełnomocnik rodzin ofiar mecenas Rafał Rogalski, który od kilku dni zapoznaje się w prokuraturze z przetłumaczonymi protokołami przesłuchań świadków. Rogalski ocenił, że wstępny raport MAK jest nierzetelny i zawiera wiele nieprawdziwych stwierdzeń, a uwiarygodnianie go przez Edmunda Klicha jest działaniem szkodliwym.
Po pierwsze jest stwierdzone, że rosyjskie lotnisko w Smoleńsku nie było należycie przygotowane i dopuszczono się wielu zaniedbań, zaczynając od świateł wymienionych naprędce po katastrofie, a kończąc na radiolatarni, której - wg TVP Info – wysłany sygnał mógł przerywać. Świadczą o tym filmy i zdjęcia z tegoż lotniska dokonane zaraz po katastrofie i w dniach następnych. Po drugie według analizy ostatniej fazy lotu prezydenckiego Tu-154 dokonanej przez wielu ekspertów i grupy kilkudziesięciu pilotów cywilnych i wojskowych, załoga nie próbowała lądować na lotnisku w Smoleńsku, a do tragedii doszło z powodu awarii steru wysokości. Takiego zdania jest np. reprezentujący lotników dr Tadeusz Augustynowicz, oficer Wojsk Lotniczych, koordynator lotnisk wojskowych, wieloletni pracownik LOT. Czy nastąpiła awaria hydrauliki samolotu, samoistnego zablokowania steru czy też było to następstwem działania zamierzonego (czyli zamachu), bez posiadania i analizy całokształtu źródłowego materiału dowodowego – nie sposób w tej chwili odpowiedzieć.
Jednak sposób prowadzenia dochodzenia wskazuje na wyjątkową nonszalancję. Jak informowało TVP Info nie przesłuchano kluczowego świadka, którą feralnego dnia był razem z kontrolerami rosyjskimi. Odpowiednio nie zabezpieczono miejsce po katastrofie i pozostawiono wielu szczątków samolotu itd. Najwyraźniej śledczy nie mogą lub nie chcę dokonać rzetelnego wyjaśnienia sprawy, a w atmosferze niepewności, braku rzetelnej informacji i różnych możliwych spekulacji, łatwiej ukryć prawdziwą przyczynę katastrofy i zasymilować wszelkie wątpliwości i próby rzetelnego wyjaśnienia katastrofy z najbardziej fantazyjnymi teoriami.
Takie działanie świadczy, iż nie był tylko zwykły wypadek. Służy ono bowiem do rozmycia i ukrycia prawdziwej odpowiedzialności za katastrofę. Można śmiało stwierdzić, iż popełniono cały szereg błędów i zaniechań, lekceważenia zasad i procedur bezpieczeństwa po stronie polskiej i rosyjskiej. I być może tej odpowiedzialności nie chce się ujawnić. Ale należy także powiedzieć, że jeżeli katastrofa była wynikiem zamierzonego działania, to władze tego nigdy nie ujawnią, albowiem wówczas należałoby odpowiedzieć na pytanie dotyczące sprawców, czyli tych, którzy odnieśli korzyść z tej sytuacji (w kraju lub zagranicą). Niechęć do przejęcia dochodzenia od Rosjan spowodowana jest zatem obawami władz, iż w Polsce nie dałoby się ukryć informacji (nawet gdyby były objęte one klauzulą informacji niejawnej). A tak przy poparciu oficjalnych mediów i służalczych urzędników, będzie można wrzucać, co jakiś czas zrzutki informacji, odpowiednio przygotowane i zmanipulowane, w taki sposób by rozmyć prawdziwą odpowiedzialność i zrzucić ją na zmarłych, którzy bronić się już nie mogą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz