Kilka lat temu pewna emerytka przyniosła do banku formularz w języku polskim i francuskim do wypełnienia i podstemplowania przez bank w celu przekazania świadczenia emerytalnego z zagranicy do kraju. Urzędniczka powiedziała, iż formularz powinien być przetłumaczony na język polski, co wywołało zdziwienie emerytki, bo przecież formularz miał teksty podwójne (w tym w polskim). Sadziłem, że to był taki incydentalny humorystyczny przypadek. Obserwując jednak sposób prowadzenia dochodzenia smoleńskiego, muszę stwierdzić, że tłumaczenie z polskiego na polski jest zjawiskiem częstszym niż do tej pory sądziłem. Otóż skoro dochodzenie ws. katastrofy TU-154 M prowadzi strona rosyjska, wszystkie czynności także z udziałem polskich świadków następują w języku polskim przetłumaczonym na rosyjski. Dokumenty zatem sporządza się w języku rosyjskim, które przekazane stronie polskiej (ostatnio 1300 stron akt) będą tłumaczone na … język polski. A zatem polskie wypowiedzi, słowa tłumaczone zostają najpierw na rosyjski by zostać następnie przetłumaczone na polski. O błędy w tekstach w takiej sytuacji nie trudno. Systematyczna dezinformacja, zmanipulowane nagrania i stenogramy, sposób zabezpieczenia miejsca wypadku, cały sposób prowadzenia dochodzenia stwarza wrażenie zwykłej groteski. Rodziny 96 ofiar katastrofy prawdopodobnie – poważnego dochodzenia a w konsekwencji ustalenie prawdziwej przyczyny katastrofy – prawdopodobnie już się nie doczekają, jednak ani strona rosyjska ani polskie władze w tej sprawie nie poczuwają się do żadnej winy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz