27 czerwca 2010

KŁAMSTWA I BEZRADNOŚĆ WS. KATASTROFY

28.04 miała miejsca rządowa konferencja w sprawie dochodzenia przyczyn katastrofy smoleńskiej. Dzień później premier wypowiadał się w Sejmie. Praktycznie niczego nowego się dowiedzieliśmy, mimo iż padło wiele słów i zapewnień.

Niewiele uczyniono, jest bardzo dobrzePremier Donald Tusk ocenił, że służby państwowe od pierwszych godzin po katastrofie pod Smoleńskiem dobrze zdają swój egzamin. Przypomnijmy zatem te działania – rewizje w pomieszczeniach zmarłych posłów w Warszawie 2 godziny po katastrofie, szybka nominacja nowego szefa kancelarii prezydenta i szefa BBN. Równocześnie brak właściwych uzgodnień ze stroną rosyjską ws. prowadzenia dochodzenia, brak obecności polskich służb w dniu 10 kwietnia na terenie katastrofy w celu zabezpieczenia sprzętu, materiałów i dokumentów wrażliwych, brak sprzeciwu wobec przesłuchiwania przez Rosjan rodzin zmarłych (np. córki Wassermana), którzy przybyli identyfikować zwłoki, pozostawienie praktycznie śledztwa w rękach rosyjskich, brak wystąpienia do NATO o zdjęcia z terenu katastrofy, itd.

Nie była to awaria, ale nic nie wiadomo
Szef rządu poinformował też, że z dużą dozą prawdopodobieństwa można dziś stwierdzić, iż przyczyną katastrofy prezydenckiego samolotu nie była awaria maszyny lub eksplozja na jej pokładzie. Tymczasem nadal nie wiadomo z jakich przyczyn samolot leciał tak nisko, dlaczego nie zadziałały system TAWS i inne elektroniczne urządzenia, które powinny ostrzec pilota. Takie stwierdzenie jest co najmniej przedwczesne i sprzeczne z następnym stwierdzeniem premiera "Będę także chciał poczekać na wyjaśnienie przynajmniej części okoliczności katastrofy, tak aby mieć prawdziwą wiedzę”. Dodajmy, iż piloci są oburzeni stwierdzeniem premiera, wskazując na wiele problemów technicznych z TU-154M.

Sprzęt w dyspozycji naszych służb, ale z opóźnieniem"Chcę uspokoić państwa, jeśli chodzi o tego typu sprzęt, jak laptopy czy telefony komórkowe, nasze służby specjalne, w porozumieniu z Rosjanami i za ich pomocą, są w dyspozycji tego sprzętu. Cały (sprzęt) drogą dyplomatyczną został przez stronę rosyjską przekazany i jest w Polsce także do dyspozycji prokuratury, łącznie z telefonem komórkowym prezydenta" - podkreślił szef rządu. Zapomniał jednak sprecyzować, po jakim okresie Rosjanie to przekazali, i co w międzyczasie z tym robili. Przyciśnięty jednak, premier przyznał, że nie wie, czy do Katynia jakieś ważne dokumenty wieźli ze sobą np. prezes NBP Sławomir Skrzypek czy szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Franciszek Gągor. "Nie mam tej wiedzy" - podkreślił Tusk. A zatem nie wiemy co zgarnęły służby rosyjskie i co sobie przegrały, ale premier nie widzi żadnych problemów.

Edmund Klich zrezygnował, wcześniej był na „dywaniku”
Premier poinformował, że Jerzy Miller od środy stoi na czele Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Dodał, że przyjął rezygnację dotychczasowego szefa tej komisji Edmunda Klicha - który uznał, że nie jest w stanie łączyć funkcji akredytowanego przy komisji rosyjskiej i odpowiadać za raport polskich biegłych. Najwyraźniej premier uważa Polaków za durniów, którzy nie potrafią kojarzyć fakty. Edmund Klich informował o braku pomocy ze strony polskiej administracji i że strona polska pozostaje w stosunkach z Rosją w "kategorii petenta". Nazajutrz po wywiadzie został wezwany do pana premiera, a teraz nastąpiła jego rezygnacja.

Żadnych ustaleń dot. odpowiedzialnościSzef rządu powiedział, że zadaniem polskiej komisji będzie przygotowanie końcowego raportu, z którego będzie wynikała polska ocena przyczyny katastrofy i potrzebne zmiany, które trzeba będzie wprowadzić w Polsce. Jak zaznaczył, ta komisja zgodnie z prawem nie ustala odpowiedzialnych i winnych. "To nie jest i nie może być zakres jej odpowiedzialności" - powiedział Tusk. Innymi słowy z góry rezygnujemy z ustalenia odpowiedzialności za katastrofę, zarówno w kraju jak i za granicę. A zatem nie należy oczekiwać odwołania ministra Bogdana Klicha, mimo jego ewidentnej niekompetencji w sprawie. Premier nie widzi także potrzeby, by polskie służby wyjeżdżały wcześniej i sprawdzały lotniska, na których ma lądować szef państwa. Nie należy zatem oczekiwać ustalenia winnych zaniedbań dotyczących procedur bezpieczeństwa.

Dobra współpraca, Rosjanie umożliwiają dostęp do swojej dezinformacji
Premier był również pytany przez dziennikarzy, czy Polska rozważała wystąpienie do Rosji zgodnie z załącznikiem 13 Konwencji Chicagowskiej o przejęcie śledztwa ws. katastrofy, odpowiedział że „kluczem do uzyskania pełnej wiedzy o przyczynach katastrofy jest dobra współpraca między Polakami a Rosjanami”. Jednak sam przyznał, że lotnisko w Smoleńsku nie było "w optymalnym stanie". Premier przypomniał, że zgodnie z Konwencją chicagowską, państwo polskie wysłało do Rosji tzw. akredytowanego (Edmunda Klicha), którego zadaniem i prawem jest uczestniczyć we wszystkich postępowaniach po stronie rosyjskiej. Zapewnił, że Rosjanie umożliwiają dostęp do wszystkich działań i materiałów Edmundowi Klichowi. To dziwne w świetle wypowiedzi tego ostatniego o roli petenta. Ponadto wiele okoliczności dot. tragedii wyszło nie dzięki pracy komisji, tylko niezależnych dziennikarzy, którzy ujawnili film po katastrofie, zdjęcia z wymiany oświetlenia sygnalizacyjnego, informacji o sprzęcie samolotu prezydenckiego. Nie wiadomo na czym polega dobra współpraca, skoro Rosjanie cały czas dezinformowali najpierw ws. długości pasa, następnie liczby lądowania, godziny katastrofy itp. W tej ostatniej kwestii premier oznajmił nową godzinę 8.41. Dlaczego okłamywano przez 2 tygodnie Polaków, iż miało to miejsce o 8.56? Czy tak trudno było to ustalić, chociażby na podstawie stłuczonych zegarków.

Wszystko co możliwe ujawni się, ale skoro może zaszkodzić śledztwu niczego się nie ujawni
"Wyrażam to przekonanie, podziela je także prokurator generalny, że wszystko co możliwe, wszystko co nie szkodzi śledztwu, wszystko co jest już zdefiniowane powinno być tak szybko, jak to możliwe ujawnione publicznie" - podkreślił premier. Przypomnimy na początku zapowiedziano ujawnienie zapisów czarnych skrzynek, teraz już o tym się nie wspomina (sam odczyt czarnych skrzynek nie jest zresztą tak czasochłonny). Jeden z prokuratorów w trakcie konferencji prasowej otwarcie przyznał, iż mogą ujawnić jedynie materiały, na które śledczy rosyjscy się zgodzili.

Czy ktoś jeszcze wierzy, iż cała prawda zostanie nam ujawniona? Na zarzuty, wątpliwości i zapytania oraz przykłady ewidentnych zaniechań w sprawie smoleńskiej katastrofy, premier odpowiada że to zła wola. Z naszej strony widzimy natomiast kłamstwa, sprzeczności a także wyjątkową bezradność. Zadziwia żenująca spolegliwość polskich władz w stosunku do Rosji (jak za komuny). Przy takiej postawie trudno oczekiwać wyjaśnienia okoliczności katastrofy. Pewną iskierkę nadziei daje fakt, iż polscy prokuratorze przyjęli różne hipotezy katastrofy, nie wykluczając także działania osób trzecich. Ale czy nie ulegną politycznej poprawności?

Dr Daniel Alain Korona

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz