22 marca 2015

Techniki manipulacji sondażami wyborczymi

Poniżej otrzymany fragment tekstu o technice manipulacjami sondażami wyborczymi, relacji ankieterki pracującej dla sondażowni powiązanej z władzą. W ich świetle wynik 75% zaufania dla prezydenta Komorowskiego według CBOS nie powinien dziwić. Tyle, iż nie odzwierciedla rzeczywistości.


Wybór miejsca "sondażu"

To bardzo ważne kryterium z punktu widzenia wyniku jaki planuje się osiągnąć. Nasza informatorka skarży się, że od kiedy ruszyła kampania prezydencka, to dostaje rejon ankietowy Hajnówka albo Orla. Nie ma przykładowo - jak wcześniej - zleceń na Łapy czy inny "pisowski rejon" a co około dwa tygodnie robi Hajnówkę, Bielsk, Orlę.

Dla niewtajemniczonych spoza Podlasia przypomnę, że Hajnówka i Orla to miejscowości charakterystyczne na tle kraju. Z liczną mniejszością białoruską i prawosławiem jako dominującym wyznaniem. Taka struktura etniczno-wyznaniowa staje się bardzo cenna i pożądana w brutalnej, cynicznej propagandowej wojnie sondażowej.

Sondaż z góry ustalonych osób

Nie tylko miejsce ma znaczenie żeby zmanipulować poparcie 40-50%. Ankieterka podaje, że oprócz wyznaczenia miejscowości dostaje też ścisłe wytyczne z kim "ankietę" przeprowadzi. Okazuje się, że sondażownia przesyła jej gotową listę osób, której nie może zmienić. Gdy dajmy na to dany respondent z listy jest nieobecny to ankieterka nie ma prawa losowo wybrać innego mieszkańca. To kluczowy element manipulacji, bowiem oczywiste jest, że zależne od władzy i niejednokrotnie rekrutujące się ze środowiska nomenklaturowego firmy sondażowe posiadają odpowiednie zasoby danych osobowych, by odpowiednio do bieżącego zamówienia wyselekcjonować optymalną grupę badanych. Mówiąc obrazowo, ankieterka realizując "sondaż" np. o skali poparcia Bronisława Komorowskiego, może przykładowo dostać listę emerytowanych milicjantów, agentów SB, czy WSI. Wówczas zgodnie z prawdą otrzyma wynik rzędu 50 czy 60% poparcia dla kandydata. W takich realiach pisowski kandydat albo kandydat Ruchu Narodowego otrzyma zgodnie z relatywną prawdą sondażu - zero głosów.

Socjotechnika pytań sondażowych

Organizatorzy propagandy sondażowej nie poprzestają na manipulacji miejscem i typem respondentów. Bardzo cenną techniką jest wywieranie wpływu tendencyjnymi pytaniami. Przykładowo zapytuje się o poglądy polityczne w skali od jednego do siedmiu. Jeden w tabeli sondażowej to światopogląd skrajnie lewicowy. Siedem - to silnie prawicowy. Taka konstrukcja pytań ma na celu emocjonalne wymuszenie na respondencie odpowiedzi w przedziale 4 czy 5. Słusznie socjotechnicy sondażowni kalkulują, że nikt z "obcych" badanych nie będzie chciał wyjść - mówiąc w uproszczeniu - na pedofila czy faszystę, więc odruchowo zdeklaruje się blisko centrum skali. A tu wystarczy już tylko podstawić partię, osobę, grupę polityczną - która ma najlepiej wypaść w sondażu. Prawda, że proste?? Sam Stalin by się tego powstydził....

Inną odrażającą techniką manipulacji pytaniami jest wykorzystanie schematów myślowych respondentów. Chwyt ten znakomicie działa np. przy sondażowym badaniu religijności i poziomu ateizmu w społeczności. Spece od propagandy sondażowej potrafią "wybadać" wysoki ateizm nawet w miejscach uchodzących za tradycyjnie religijne o dużym przywiązaniu ludności do historii i wiary.
Sposób jest banalnie prosty. Przykładowo w prawosławnej Hajnówce czy Orli wystarczy w badaniu sondażowym o praktyki religijne zapytać: "Czy chodzi Pani/Pan do kościoła?" Wierni Cerkwi Prawosławnej w zdecydowanej większości zgodnie z prawdą odpowiedzą, że "nie". Ta niewinna zamiana pojęć cerkiew na kościół w potocznym rozumieniu respondentów poskutkuje zaskakującym wynikiem "sondażu" i konkluzją, że szybko przybywa ateistów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz