11 stycznia 2011

DOMOWY ZŁODZIEJ

Publikujemy kolejny artykuł Piotra Solisa ws. naszych przyszłych emerytur. Poglądy wyrażone w zamieszczonych tekstach na stronie są poglądami autorów i niekoniecznie odzwierciedlają punkt widzenia Serwis21.
Zabranie Polakom składek OFE przypomina, co do istoty, domowego złodzieja.

PO w wyborach parlamentarnych z 2007r. obiecała "dziedziczenie OFE oraz emerytury małżeńskie”. W dn.21.11.2008r. koalicja PO-PSL przegłosowała ustawę, która jest zaprzeczeniem tych obietnic, a OFE po osiągnięciu wieku 65 lat nie jest dziedziczone. Mało tego, współmałżonek, najczęściej kobieta traci prawo do swej części 50% zgromadzonych środków w OFE (Kodeks rodzinny i opiekuńczy w Art.31, p.3 to gwarantuje), a więc tak naprawdę zmusza ludzi do rozwodów na starość. W 2010r. PO-PSL zabrała pieniądze z tzw. Rezerwy Demograficznej. Teraz zabiera nam większość OFE. To nie koniec, bo dziura w budżecie wskutek nieudolnych rządów rośnie, a więc rząd zabierze nam resztę OFE, potem III filar, a na koniec pieniądze spoza systemu.

Zabranie OFE to czerwony (najwyższy) sygnał ostrzegawczy, niebezpieczny precedens. Uprawnione są analogie do domowego złodzieja, oczywiście, w potocznym tego słowa rozumieniu, gdzie w opiniach nie stosuje się KK. Ludowe porzekadło: „Nie ma znaczenia, ile rodzina wypracuje i zaoszczędzi, bo domowy złodziej i tak wszystko, prędzej czy później z domu wyniesie”. Samo zabranie OFE jest problemem statystycznego Polaka, którego nie stać na odkładanie poza systemem. Rzecz w tym, że cały system zabezpieczenia społecznego w Polsce popada w ruinę już teraz, a co będzie w momencie, gdy na dwu pracujących przypadnie jeden emeryt, a odejmując sferę budżetową (doliczając ją do emerytów) ten wskaźnik zbliży się do ok. 1 do 1. Resztki majątku wyprzedane, OFE już jest zabierane, więc do zabrania będą jedynie emerytalne oszczędności spoza systemu. Nie da się dwa razy zabrać tego samego, czyli zabrać zabranego OFE. Tak więc osoby sytuowane tracą w tym momencie motywację do oszczędzania, bo przysłowiowy „domowy złodziej” i tak zabierze im te pieniądze. Powiedzmy do nich złośliwie, odejmujcie sobie od ust, oszczędzajcie na starość, a rząd w przyszłości będzie miał więcej wam do „zabrania”. Wystarczy te pieniądze spoza systemu obligatoryjnie wciągnąć do ZUS, który je wam „wypłaci” (cudzysłów użyty celowo). Rząd bardzo lubi wasze emerytalne oszczędności.

Rząd podał do publicznej wiadomości, że z 14,6% składki zabierze nam 10 punktów procentowych. Oficjalnie mówi się o zabraniu 5 punktów procentowych z 7,3%, a bierze się to stąd, że oficjalne statystyki GUS zawierają jedynie połowę składek, które są potrącane wprost z wynagrodzenia, a przemilczają dodatkową część składki płaconej na nasze konto przez pracodawców. Może być tak, że rząd zabierze całość składki płaconej przez pracodawców, czyli 7,3 punktu procentowego, co w zestawieniu z częścią zabraną oficjalnie stanowiłoby 12,3 punktu procentowego z powyższych 14,6% składki. Zauważmy, iż rząd zabiera nam OFE wcześniej, niż pojawienie się problemów związanych z negatywnymi trendami demograficznymi. Te negatywne trendy, to przechodzenie powojennego wyżu demograficznego na emerytury, które zacznie się już w 2011r. i będzie trwało do ok. 2025r. Zastanówmy się, co zrobi rząd, gdy ujawnią się te negatywne skutki trendów demograficznych? Rząd już teraz wyprzedaje resztki majątku i zabiera nam OFE. Należy domniemywać, że następne do zabrania będą środki z III filara, a na koniec prywatne kapitały emerytalne spoza systemu. Należy, więc zachęcać osoby dobrze sytuowane, by indywidualnie zgromadziły jak najwięcej pieniędzy na przyszłą emeryturę, ponieważ w przyszłości rząd będzie mógł im więcej zabrać. Bogacze bogaćcie się, a będziecie tak samo biedni, jak reszta.

Dlaczego rząd i rządzący politycy nie zabiorą sobie? Nie mam tu na myśli symbolicznego obcięcia finansowania dla partii politycznych, ale gigantyczne pieniądze, które przejada przerośnięta administracja publiczna. W 1990r. było 75,2 tys. urzędników państwowych oraz 83,6 tys. urzędników samorządowych. W 2009r. liczby te kształtowały się odpowiednio: 182,7 tys. oraz 244,6 tys. urzędników. Ta armia urzędników pochłonęła w 2009r. ok. 77,6 mld. zł, z czego na same pensje ok. 20 mld. zł (link: http://www.money.pl/gospodarka/raporty/artykul/biurokracja;kosztuje;nas;rocznie;77;6;mld;zlotych,205,0,682445.html). Łącznie w administracji publicznej pracuje 428,3 tys. osób, co oznacza potrojenie liczby pracujących w porównaniu do 1990r. (dynamika 270%). Zauważmy, że w międzyczasie wprowadzono komputery, a więc zastąpiły one mnóstwo pracy wykonywanej ręcznie. W 1999r. AWS z UW z Premierem Buzkiem (Buzek oraz wielu polityków AWS oraz UW sa aktualnymi członkami dzisiejszej PO) przeprowadzili reformę samorządową, wskutek czego powstał potrójny samorząd z potrójnymi stadami polityków i z potrójną administracją. Skutek tego jest taki, że w bogatej Danii jeden urzędnik, np. od spraw socjalnych, obsługuje aż pięć gmin, a w biednej Polsce armia urzędników obsługuje jedną gminę, a jakby tego było mało, nad tą gminą jest szczebel powiatowy i wojewódzki. To jeszcze nie wszystko, bo w pewnym zakresie to samo robi administracja państwowa różnych szczebli. Problem opisałem szerzej w: http://interia360.pl/artykul/deklaracja-olsztynska-w-sprawie-rewitalizacji-polityki,40087. Zdaniem prof. Rybińskiego Polska cierpi na syndrom Parkinsona (autora słynnego opracowania na temat biurokracji). Na podstawie powyższego można nazwać kłamstwem wywody Tuska, że zabranie Polakom prawie całości składek do OFE jest jedynym sposobem na uratowanie kraju przed bankructwem. Likwidacja trzech szczebli samorządu oraz zmniejszenie administracji państwowej, w ciągu 10 lat, dałoby Polsce oszczędności równe prawie 50% obecnego zadłużenia. To rozrost biurokracji sprawia, że rośnie zadłużenie Polski oraz podatki. Nie dajmy przy tym zwieść się argumentom, że we Francji aż 10% zatrudnionych stanowią urzędnicy, a w Polsce tylko 6,2% ogółu zatrudnionych. Problem w tym, że według PARP PKB per capita we Francji wynosi 27600 USD a w Polsce 11100. Po uwzględnieniu dysproporcji pomiędzy PKB per capita. z matematycznych równań uzyskamy wynik, że w Polsce urzędnicy winni stanowić nie więcej, niż 4% ogółu pracujących, co oznacza redukcję o 35,5%. Zauważmy, że bogata Francja ma jeden z najwyższych wskaźników liczby urzędników do ogółu pracujących. Biedny kraj typu Polska, z przyczyn oczywistych, nie może nawet mieć proporcjonalnego wskaźnika, co oznacza redukcję liczby urzędników, o co najmniej o 50%. Nie trudno zauważyć, że przy poziomie kosztów administracji z 2009r. łączne oszczędności na administracji wyniosłyby ok. 388 mld. zł, a więc w przybliżeniu ok. połowy zadłużenia Polski. Co do OFE, to zmieniłbym jedno – OFE winny pobierać opłatą za zarządzanie, jako procent wypracowanego zysku. Ponadto każdy przypisany do OFE winien nieć możliwość zabrania tych pieniędzy, np. na konto w IKE, a tym samym mieć możliwość samodzielnego zarządzania tymi pieniędzmi.

A teraz parę komunikatów rządowych, które będą skutkiem zabrania składek do OFE.

Rząd w komunikacie z dn. 25.03.2013 r. podał, że wszystkie oszczędności zgromadzone w ramach III Filara, a więc Pracownicze Programy Emerytalne (PPE) oraz IKE, po osiągnięciu wieku emerytalnego przez oszczędzających będą przekazywane do ZUS, który z tych środków wypłaci im emerytury. To nie żart, bo takie są skutki nieudolnych rządów. Oczywiście, datę wybrałem w przybliżeniu, jednakże w przyszłości pojawienie się takich informacji w mediach jest w 100% pewne, jeśli PO-PSL pozostanie przy władzy. Kwestią otwartą będzie jedynie data opublikowania takiej informacji. Zabranie OFE sprawi, że w przyszłości nie będzie pieniędzy na przyszłe emerytury. Biedakowi już nic nie da się zabrać, więc pierwsi w kolejce będą oszczędzający w III filarze. Tych pieniędzy wystarczy na rok, dwa, ale potem będzie trzeba znowu komuś zabrać. Jak myślicie, komu? Polacy oszczędzają na swe przyszłe emerytury także poza systemem, więc ta grupa będzie kolejną, której pieniądze „dobrowolnie” trafią do ZUS. W międzyczasie w 2012r. rząd przeprowadza przez parlament ustawę o pracy do 68 lat (żeby była okrągła liczba, to do 70 lat), ale z zastrzeżeniem, że podwyższenie wieku emerytalnego będzie stopniowo wprowadzane po 2016r. Min. Boni już wspominał o konieczności przedłużenia aktywności zawodowej do 67 lat, podobnie, jak Min. Fedak.

Rząd PO-PSL za pomocą tych magicznych sztuczek doczekał wyborów na kolejną kadencję w 2015r., które znowu wygrał. No tak, przecież nie mają z kim przegrać. Rząd ogłasza, że na emerytury w ogóle nie ma pieniędzy ani w systemie, ani też w budżecie. Nie ma powodów do zmartwień, ponieważ zagraniczne banki chętnie wypłacą emerytury Polakom, oczywiście w zamian za przejęcie ich mieszkań po śmierci uposażonych (http://emerytury.wp.pl/kat,7531,title,Emeryt-dostanie-rente-a-bank-przejmie-lokal,wid,12210646,wiadomosc.html). Projekt ustawy o tzw. „odwróconej hipotece został opracowany w 2010r. przez Min. Rostowskiego i został przegłosowany w 2012r., więc nie ma żadnych przeszkód, by banki wypłacały emerytury. Podkreślmy, dzieci (i młodzież) nie odziedziczą mieszkań po rodzicach i dziadkach, a więc wezmą kredyt hipoteczny, będą spłacać go do końca życia. Gdy te dzieci osiągną wiek emerytalny, znowu nie będzie pieniędzy na ich emerytury, a więc bank … itd., itd.

Artykuł mógłby należeć do gatunku literatury S-F, jednakże w matematyce i ekonomii cudów nie ma. Skoro rząd PO-PSL zabiera pieniądze z OFE na załatanie bieżącej dziury w budżecie, to oznacza to, że tych pieniędzy w przyszłości nie będzie. Jeśli w przyszłości w systemie emerytalnym nie będzie tych pieniędzy, to zaczną się gorączkowe poszukiwania kolejnych pieniędzy. Jako pierwsze pod „nóż” pójdą pieniądze z dodatkowej części systemu, czyli III filar. Zabranie tych pieniędzy nie będzie bezpośrednie, ale poprzez obligatoryjne przeniesienie tych pieniędzy do ZUS, który „obliczy” miesięczną emeryturę i ją „wypłaci”, a po śmierci właściciela pozostałe pieniądze staną się własnością ZUS. Minie rok, dwa i znowu w ZUS/FUS będą pustki, a więc zacznie się ponowne „polowanie” na kolejne, tym razem na prywatne kapitały spoza systemu przeznaczone na potrzeby emerytalne ich właścicieli. Dlaczego tych pieniędzy nie miałby „wypłacać” ZUS/FUS? Rząd PO-PSL nie cofnie się przed niczym, bo i tak ten rząd nie ma z kim przegrać.

Powyższe oznacza także, że w pozostałych elementach finansów publicznych będzie dług (dziura) równie gigantyczny, albo jeszcze większy. Zainteresowanych zachęcam do przeczytania moich pozostałych artykułów, w tym o podatku katastralnym. Pod tym artykułem wystarczy kliknąć na ikonę: „zobacz pozostałe artykuły tego użytkownika”. Znajdą tam Państwo rzetelną opinię na temat polityki gospodarczej Polski realizowanej w ostatnich 20 latach, a co ważniejsze, liczby. Zachęcam do lektury.

W ostatnich dniach w gazetach, jak i na portalach internetowych pojawiła się informacja, że ministrowie uciekają z „zielonej wyspy” Tuska, w tym Rostowski oraz Boni. Te dwa nazwiska robią wrażenie, bo te dwie osoby znają doskonale faktyczny stan budżetu. Skorą chcą zawczasu zdezerterować, to znaczy tylko jedno – nie chcą, jak swego czasu min. Bauc, firmować swym nazwiskiem gigantycznej dziury budżetowej. Biurokracja, pomimo tego, ma się dobrze i nadal się rozrasta. Prezydent zawetuje bubel prawny Tuska, który miał uciąć o 10% administrację rządową. W efekcie rząd chciał, ale nie mógł, Prezydent chce podpisać, ale musi (zawetować), a biurokracja nie chce, nie musi, ale też dzięki temu rozrasta się w sposób nieskrępowany. My podatnicy płacimy coraz więcej i więcej i … . I tak bez końca trwa słomiany taniec, nomen omen zwany Polka. Co na to młodzież? Zatańczy, jak jej Tuska zagra?
Piotr Solis
Stronnictwo Piast

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz